Kiedy wiosna nie nadchodzi
Twoja ocena
Pomyślałam wtedy, do jak wielkich poświęceń są gotowe kobiety, które kochają. Nieważna jest dla nich duma, zapominają o śmieszności, zapominają o całym świecie. Dlaczego? Bo ciągle wierzą, ciągle mają nadzieję.
To jest książka opowiadająca o różnych odcieniach miłości. Miłości zdradzonej, miłości rodzinnej, miłości przyjacielskiej i miłości, która rodzi się mimo lęku… Jest również pochwałą piękna kryjącego się w, wydawałoby się, banalnej codzienności.
Anna Wysocka – Kalkowska daje nam książkę, w której nie ma głębokiej i skomplikowanej filozofii, książkę, którą czyta się szybko. Ale to przecież nie jest wada. Zachęcam do lektury i Czytelniczki, i Czytelników.
Źródło: http://www.ebooki123.pl/kiedy-wiosna-nie-nadchodzi_p379 ( otwierane w nowym oknie )
Dostępna w
Opinie o: "Kiedy wiosna nie nadchodzi"
Opinia
W tym roku
nadejdzie wiosna.
Niby
była wiosna w kalendarzu, kiedy zaczęłam czytać powieść Anny
Wysockiej-Kalkowskiej Kiedy wiosna nie nadchodzi,
lecz w powietrzu jej na pewno nie było. Szukałam jej razem z główną bohaterką
powieści Julią Dobrzańską.
Ale ja już nie
mam siły, jestem pewna, muszę się rozwieść, nawet jeśli będzie boleć.
Julia
– lat 35, właścicielka agencji reklamowej, samotna mężatka, gdyż jej mąż od
ośmiu lat pracuje w USA i nie chce wracać do Polski. Jej najlepsza przyjaciółka
Weronika namawia ją do rozwodu. Kategoryczne NIE pada za każdym razem, bo Julka
kocha Marcina. Żyje nadzieją, iż jej mąż wkrótce wróci, dlatego rzuca się w wir
pracy, izoluje się od świata, zamyka się w sobie i wraca do pustej, luksusowej
willi. Sama mierzy się z problemami, śmiercią rodziców aż do 35. urodzin. Tego dnia
znajduje kota przed willą i dostaje bukiet białych róż od Bernarda, od którego
przed ośmiu laty kupiła dom w Kazimierzu Dolnym. Postanawia tam jechać i uporządkować
dawne sprawy. Lecz na koniec z rąk Weroniki dostaje również list od zmarłej
przed kilku laty i tajemnicę rodzinną w prezencie urodzinowym.
Po
ośmiu latach małżeństwa i pod wpływem „utyskiwań” lub „terapii wstrząsowej”
przyjaciółki Julka zaczyna poważnie myśleć o rozwodzie. Nie jest to łatwa
decyzja dla bohaterki. Jednak w końcu kobieta do niej dojrzewa. Ale sama sprawa
z rozwodem komplikuje się ze względu na miejsce pobytu męża. Będzie bolało,
lecz w obecnej sytuacji małżeństwo Dobrzańskich tak naprawdę nie istnieje.
Autorka ukazuje ogrom bólu i uczuć Julii, jej rozdarcie, jej wątpliwości i
rozmyślania na temat małżeństwa i męża, a także stanowisko Marcina wobec planów
rozwodowych Julii. Tu nic nie jest proste, a problem trzeba rozwiązać.
Czasami nawet
jeśli nie jesteśmy czegoś pewni, trzeba odważnie skoczyć z mostu.
Julka
nie jest pewna, co zrobić z „rewelacją”, o której dowiedziała się z listu
matki. Jej reakcja mnie kompletnie zaskoczyła. Bohaterka czasami denerwowała
mnie swoimi decyzjami czy też niemożnością ich podjęcia. Za to Weronika nie ma
z tym generalnie problemu oprócz jednej sytuacji – wzdychania do innego
pracownika firmy. Jej przyjaźń, bezpośredniość, gadulstwo, poczucie humoru,
umiejętność obrócenia każdej sytuacji w żart wiele dobrego i zabawnego wnoszą w
życie Julki i po części czytelnika. Ta kobieta nie może ugryźć się w język, bo
to… boli! Przy niej czuje się, że życie jest zabawą. Można się momentami głośno
pośmiać w trakcie czytania!
On wie, że życie
jest piękne.
Jednak
moje serce podbił Bernard – starszy pan z Kazimierza Dolnego, który osiem lat
temu sprzedał Dobrzańskim chatę z ogrodem. Teraz, po ośmiu latach przypomniał o
sobie, wysyłając Julii bukiet białych róż na 35. urodziny. Ten około 80-letni
staruszek cieszy się życiem i każdą jego chwilą, raduje się nim, delektuje. Miłuje
świat i wszystko, co mu daje. Jest kwintesencją dobrze przeżytego życia i
skarbnicą mądrości. Śmieje się, że Bóg zgubił do niego adres. Aż chciałoby się
go poznać naprawdę i spędzić w jego towarzystwie choć jeden dzień. To postać
bardzo optymistyczna, pozytywna i mądra życiowo. Bernard na przykład wie, że
kobiety czasem potrzebują tylko swojego towarzystwa! Są i zwierzęta. Kot Tao,
którego Julka przygarnęła w dniu urodzin, pokazuje pazurki i prezentuje ich
ostrość.
Po co karmić
duszę tęsknotą za miłością, skoro można dać jej nową miłość.
Warszawa
i Kazimierz Dolny to miejsca, w których głównie rozgrywa się akcja. Urok
Kazimierza Dolnego czuć, a gdy się było w tym miasteczku, to zaczyna się za nim
tęsknić i za jego klimatem. I tu pojawiają się anioły na różne okazje. Pojawia
się wiara w Boga. Także miłość do natury i do drugiego człowieka w różnych
odcieniach. Mama bohaterki powiadała, że miłość „ma słodko-gorzki smak, jak
czarna czekolada z dużą ilością śmietany”.
Niech w końcu
świat da mi święty spokój.
E-book
czytało mi się dobrze, choć były momenty lepsze i gorsze. Te gorsze to choćby
dwa błędy ortograficzne i słabsze fragmenty. Czasami jakoś mi umykał czas
trwania akcji, przeskoki czasowe jakoś rozpływały się między słowami. Najlepszy
był wątek Bernarda. Na uwagę zasługuje osobowość Weroniki, piękno Kazimierza,
odkryte tajemnice rodzinne czy obecność aniołów. Komizm słowny z kolei nadaje
powieści lekkości i pokazuje, jak trudne sprawy obrócić w żart. Autorka
zaskoczyła mnie kilkoma scenami, a jeszcze bardziej bohaterów.
Tego nie da się
przespać, trzeba się z tym zmierzyć.
Kiedy wiosna nie
nadchodzi
to powieść obyczajowa o życiu z całym jego bagażem – radość życia przeplata się
ze smutkiem, rozliczenie się z przeszłością z planami na przyszłość,
wspomnienia z tajemnicami rodzinnymi, rozwód ze ślubem, a w tym wszystkim
emocje. A wiosna… wiosna niesie nadzieję. I przy tym pozostańmy, tego się
trzymajmy.
https://atramentowomi.blogspot.com/2018/04/julia-dasz-rade.html
Opinia