Naftalinowa klątwa czy znikające Wyspy?
Dwa lata temu i niedługo po premierze Wysp Naftalinowych znajoma autorki pożyczyła swojej dobrej koleżance, udającej się do szpitala, książkę – WYSPY NAFTALINOWE. Oczywiście w nadziei umilenia jej pobytu w oazie zdrowienia. Oaza przetrwała, koleżanka już nie. Gdzie książka - nie wiadomo.
Miesiąc później przyjaciółka ze szkolnej ławy autorki udostępniła lekturę swej mamie, udającej się na rutynowe badania do kolejnej oazy zdrowia. I co? Sprawa zakończyła się smutnym pogrzebem. Książka znikła. Aby ktoś mnie nie posądził o czarny humor - dodam, że te wydarzenia są autentyczne.
Jakiś czas później pisarka otrzymała kolejną wieść, jakoby inna jej znajoma pożyczyła powieść swemu koledze. Tym razem do książki dobrał się pies kolegi, rozszarpując kilka kartek, w tym tę z dedykacją.
Póki co - wszyscy żyją, lecz nie wiadomo co będzie dalej. Książka unicestwiona.
Najwyraźniej „Wyspy Naftalinowe” są obarczone sporym ryzykiem, więc ostrzegam wszystkich w dobrej wierze – nie pożyczajcie „Wysp Naftalinowych”! Chyba, że komuś źle życzycie. Ci, którzy czytali całą trylogię dobrze wiedzą, z jakimi sensacjami mierzyła się główna bohaterka wszystkich części powieści (seria WYSPY). I kolejny raz się okazuje, że życie pisze najciekawsze - choć czasem smutne - scenariusze.
A podobno
„…Czytanie książek to najpiękniejsza zabawa, jaką sobie ludzkość wymyśliła…”, jak twierdziła Wisława Szymborska.
źródło: A.S.