„Bajki czytane dzieciom stają się nieśmiertelne” – wywiad z Łukaszem Zygmuntem Knyziakiem
Łukasz Zygmunt Knyziak jest marzycielem, który jako ojciec doskonale wie, że literatura dziecięca ma niezwykłą moc. Uczy, kształtuje i po części wychowuje, wskazując najcenniejsze wartości i emocje. Właśnie dlatego jednym z największych marzeń autora jest pisanie dla tej grupy.
Niedawno zaczęło się ono spełniać, bo publikacji doczekała się debiutancka książka autora „Anioł Michał”. Jest przeznaczona dla dzieci od 8 roku życia opowiadanie terapeutyczne, które uczy asertywności. W rozmowie Pan Knyziak zdradził między innymi, że przy pisaniu pomagała mu córka.
Panie Łukaszu, na początek należy zapytać, czy zechce Pan przedstawić czytelnikom swą osobę? Zdradzić, co porabia Pan na co dzień, jakie są Pana główne zainteresowania, czy marzenia?
Urodziłem się i wychowałem na Warszawskiej Starej Pradze. Na co dzień jestem ojcem dwójki dzieci, fryzjerem z zawodu i z zamiłowania. Preferuję aktywny tryb życia. Od piętnastu lat prawie każdy poranek zaczynam od treningu gimnastycznego, wydolnościowego, lub siłowego. Marzeń mam wiele, otóż jestem wielkim marzycielem. Jednym z nich jest, żeby moje opowiadanie Anioł Michał zostało lekturą szkolną dla trzeciej klasy podstawowej.
Każdego debiutującego autora należy zapytać o początek pisarskiej pasji. Czy zdradzi Pan, jak narodziła się ona w Pana przypadku?
Moja starsza córka miała wtedy około pięciu lat, zrobiliśmy sobie namiot z krzeseł, kołdry i poduszek. Tam opowiedziałem jej na wolnym stylu bajkę o ciemnym strasznym lesie. Kiedy udawałem sowę, jej źrenice się rozszerzały, wtulała się we mnie i słuchała z zaciekawieniem. Po zakończeniu poprosiła, żebym opowiedział ją raz jeszcze. Niestety, wolny styl okazał się niepowtarzalny.
- Nie potrafię jej powtórzyć. - Tłumaczyłem. - Musiałbym ją nagrać albo zapisać.
- A może napiszesz mi bajkę! - Poprosiła, a ja obiecałem, że tak też zrobię.
Baśń, której tytułu na razie nie zdradzę, pisałem przez cztery lata.
Napisał Pan pouczające opowiadanie dla dzieci i podobno zamierza Pan dalej tworzyć dla tej grupy odbiorców. Proszę zdradzić, dlaczego tak ceni Pan literaturę dziecięcą i czy kiedykolwiek zamierza spróbować napisać cokolwiek dla dorosłych?
Ja sam bardzo lubię, zarówno pisząc, jak i bawiąc się z moimi dziećmi, uciekać do świata wyobraźni. Bajki zapadają głęboko w pamięci, uczą i kształtują. Wiele z bajek przekazywanych jest z pokolenia na pokolenie, czytane dzieciom stają się nieśmiertelne. To właśnie w tych dzieciach jest przyszłość naszych dalszych pokoleń, a ja dla tych pokoleń chcę zostawić coś po sobie.
Obecnie piszę coś dla starszej grupy odbiorców.
Druga część Anioła Michała, będzie znacznie dłuższym opowiadaniem, dla młodzieży i dorosłych.
Niedawno ukazała się Pana debiutancka pozycja „Anioł Michał”. Jest to mądre opowiadanie terapeutyczne poruszające temat asertywności przeznaczone dla dzieci od 8 roku życia. Podobno, w trakcie, gdy Pan je pisał, Pana córka borykała się z brakiem asertywności. Proszę pokrótce o tym opowiedzieć i zdradzić, jak wiele inspiracji czerpał Pan ze wsparcia udzielanego córce i czy lektura pańskiej książeczki okazała się dla niej pomocna?
Gdyby nie ta sytuacja, opowiadanie Anioł Michał w ogóle by nie istniało. Sam fakt, że moja córka zauważyła, że ma problem, było jak na ośmiolatkę bardzo dojrzałe, jak i to, że zwróciła się do mnie o pomoc. Zaufanie mojej córki to dla mnie wielkie wyróżnienie. Za każdym razem, kiedy odbierałem ją ze szkoły, na wspólnym spacerze wiele rozmawialiśmy, obmyślając dalszy plan działania. Wiele też pomogły nam moje własne doświadczenia i rozmowy na ten temat z kilkoma mądrymi ludźmi. Z dnia na dzień widziałem u mojej córki znaczne postępy. Przy okazji czytaliśmy kolejne wersy i wspólnie kreowaliśmy dalszy ciąg opowiadania. Praca nad sobą samą i przy okazji przy opowiadaniu zmieniła moją córkę na bardziej pewną siebie. Do dziś uważając to za coś bardzo istotnego, sama z siebie stosuje autodydaktykę. Co również i mnie samego, bardzo mile zaskoczyło.
Książeczka z pewnością celowo została napisana łatwym do zrozumienia dla najmłodszych językiem. Dzięki temu dzieci będą mogły czytać ją samodzielnie. Ważniejsze zdaje się jednak, że można odnieść wrażenie, że treść bardzo obrazowo została zaprezentowana poprzez pryzmat dziecka. Jakim sposobem osiągnął Pan ten niezwykły efekt?
Kiedy pisałem Anioła Michała, moja córka wprawiała się właśnie w samodzielnym czytaniu. Przy samej pracy nad opowiadaniem, najważniejszy był dla mnie punkt widzenia mojej córki, rówieśniczki bohatera. Wiele słów płynących z jej ust, przelałem żywcem do opowiadania. Dużą rolę odegrały również moje własne wspomnienia ze szkolnych lat. To właśnie w mojej szkole podstawowej nr 258 i w latach, w których do niej uczęszczałem, wyobrażałem sobie całą akcję opowiadania. Jako ciekawostkę zdradzę, że droga Stasia Koniecznego z domu do szkoły, to trasa, którą sam jako chłopiec pokonywałem na co dzień w tym samym celu.
Rola ilustracji w książkach skierowanych do najmłodszych jest nieoceniona. To dzięki nim odbiór tekstu jest łatwiejszy i bardziej intrygujący. Pan postanowił skorzystać z możliwości współpracy z doświadczoną ilustratorką, dzięki czemu „Anioł Michał” tak wspaniale się prezentuje. Proszę opowiedzieć o tej postaci i przebiegu procesu wspólnego tworzenia.
Pani Izabela Madeja zilustrowała już blisko 30 książek dla dzieci. Nie wyobrażam sobie opowiadania pt. Anioł Michał bez naszej współpracy. Już od samego początku, jak tylko ujrzałem jej ilustracje, byłem nimi zachwycony, tym bardziej jest to dla mnie wielki zaszczyt. W moim opowiadaniu ilustracje Pani Izabeli Madei odgrywają ogromną rolę.
Jeśli chodzi o naszą współpracę, była to dla mnie czysta przyjemność. Na samym początku ustaliliśmy wszystkie ważne szczegóły, takie jak np. Postać Anioła Michała w momentach, kiedy nie ma o nim mowy w tekście. Za każdym razem, gdy dostawałem kolejną gotową już ilustrację byłem nimi zachwycony. Miałem wrażenie, że rozumiemy się bez słów, mimo iż dzieliła nas odległość od Warszawy do Lublina.
Praca z dzieckiem i jednoczesne pisanie książeczki odnoszącej się do wspólnych zmagań z konkretnym problemem to z pewnością inspirujące doznanie. Czy próby podobnej aktywności poleciłby Pan innym rodzicom. Nawet niedoskonałe, pisarskie wytwory mogą przecież wzmacniać emocjonalną więź pomiędzy rodzicem, a dzieckiem.
Uważam, że każdy możliwy sposób wspierania swojego dziecka w trudnej chwili wzmacnia więzi. Przecież to właśnie my jako rodzice jesteśmy dla nich najważniejsi na świecie. Wspólne pisanie polecam wszystkim rodzicom. Faktycznie jest to bardzo inspirującym doznaniem. Właściwie to polecam, w ogóle wspólne tworzenie czegokolwiek w kreatywny sposób. A tym bardziej w przypadkach, kiedy przy tej okazji możemy nauczyć nasze dzieci czegoś wartościowego.
Oczywiście nie wszyscy zdążyli sięgnąć po „Anioła Michała”. Jak chciałby Pan zachęcić dorosłych odbiorców, by ofiarowywali ja dzieciom?
Anioł Michał to bardzo przyjemna lektura oraz uczące ASERTYWNOŚCI opowiadanie terapeutyczne dla dzieci od ósmego roku życia. Zapewniam jako rodzic, że warto jest jej nauczać, już od najmłodszych lat. A zawarta w nim nauka i wiedza, może im w życiu dobrze posłużyć, a z wiekiem tylko ewoluować. Mam również wielką nadzieję, że tak jak w przypadku mojej córki, lektura ta zachęci wasze dzieci do dalszej autodydaktyki i sprawi, że nabiorą większej wiary w siebie.
Podobno niebawem pojawi się kolejna pozycja Pana autorstwa skierowana do dzieci. Szczegółów nie warto zdradzać, ale czy znów spotkamy się z ważną tematyką i terapeutycznym przekazem?
Tym razem będzie to baśń, od której wszystko się zaczęło. Baśń pełna magii, słowiańskich tradycji i wierzeń ludowych.
Kończąc, pozostaje podziękować za udzielone odpowiedzi i zapytać, czego życzyć Panu na przyszłość?
Tego, czego życzę Pani i każdemu, kto przeczytał nasz wspólny wywiad, Dużo Radości z Życia! Dziękuje uprzejmie za miłą rozmowę.