Poznajemy Martę Kopeć - wywiad na blogu Literacki Świat Cyrysi

Obrazek artykułu
Marta Kopeć zadebiutowała książką „Turkusowa dusza”. Akcja książki rozgrywa się we współczesnym świecie, w którym świat realistyczny miesza się z elementami fantastycznymi.



Czytelnik odnajdzie w niej ogromną ilość akcji, wątków poważnych, ale i komicznych połączonych z groteskowymi, a na uboczu mało ważny romans, de facto mający jednak tak naprawdę duże znaczenie, ponieważ to on prowadzi schemat fabuły. Powieść już trafiła do księgarń.


A jakie są pragnienia samej autorki? Co chciała w swojej powieści przekazać Czytelnikowi? Co skrywa jej młoda dusza?  Niewątpliwie aby Turkusowa Dusza uderzyła w drzwi ludzkich serc i zapadła w pamięci na długo. Poznajmy Martę Kopeć dzięki wywiadowi jaki Krystyna Meszka (współpracująca z naszym wydawnictwem) przeprowadziła z autorką na swoim blogu Literacki Świat Cyrysi.


1. Co skłoniło Panią do napisania właśnie takiej książki, o takiej tematyce? Czy był to po prostu taki impuls, czy też świadomie podjęta decyzja?

Marta Kopeć: Zaczęło się w podstawówce, kiedy moja wychowawczyni pochwaliła moją pracę. Był to pamiętnik. Jako jedyna dostałam najwyższą ocenę i wiele pochlebnych opinii. To ona otworzyła mi oczy na ten fakt, że mam talent i muszę go rozwijać. Następnie przez całe gimnazjum pisałam setki wierszy. Wiele z nich nie zostało upublicznionych, ale kilka wysyłałam na konkursy. I właśnie w gimnazjum natchnęło mnie do napisania książki, bodajże w pierwszej albo drugiej klasie, czyli miałam około trzynastu lat. TD miała być książką do szuflady, pisałam ją dla koleżanek, ot tak. Nigdy nie myślałam o jej wydaniu, dopiero po latach – uczyniłam to.


2. Co chciała Pani przekazać Czytelnikom za pomocą Pani książki?

M.K. Okres, w którym pisałam książkę – był czasem mojego buntu. Chciałam przekazać, że nie zawsze wszystko jest białe, albo czarne. Że osoba dobra, również może być zła, a osoba zła – może stać się dobra. Najważniejszy w tym wszystkim był umiar. Nie poddawać się, nie uciekać od problemów – tylko je rozwiązywać. Dziś chce również, aby Czytelnik – wiedział, jak odróżnić dobro od zła. Aby ta granica nie zatarła się dla niego.


3. Co dla Pani oznacza bycie osobą piszącą?

M.K. Bycie osobą piszącą? Po pierwsze, rozdzielanie słów osoby i pisanie spacją, jest już ciosem dla mojej duszy. Muszą być koniecznie połączone! Pisarz to nie jest zawód, to nie jest fanaberia, to jest stan, który czuje się w duszy. Tak myślę. To jest moje hobby, moja pasja, mój talent nadany przez Boga. Kocham to, co robię i tym żyję. Wciąż wierzę, że pisarz może pełnić rolę wieszcza, jak w romantyzmie. Że może zmienić świat, tym co napisze. Wpłynąć – pozytywnie na Czytelników. Dawać im dobry przykład, uczyć, dzielić się wiedzą, budzić kontrowersje, odpowiadać na pytania, poruszać serca i umysły ludzi. 


4. Czym jest dla Pani SŁOWO?

M.K. Słowo to magia. Coś niesamowitego. Ludzie nie zastanawiają się na co dzień, nad tym, że kiedyś ludzie nie porozumiewali się mową, nie umieli pisać, ciężko mi sobie wyobrazić nawet jak myśleli. Dla mnie 'słowo', 'słowa', mają wartość mistyczną. Szanuję je. Dzień bez pisania jest dla mnie stracony, nie chce tracić czasu. Kocham słowa. Za ich pomocą można naprawdę wiele – wyrazić uczucia, gniew, radość; myśli, można za ich pomocą kreować świat – to jest jednocześnie niesamowite ale i niebezpieczne narzędzie. Dlatego trzeba używać ich z rozwagą, bo inaczej stracą swój blask.


5. Co Pani dokładnie maluje? Mogłaby Pani opisać swoje obrazy?

M.K. Jeżeli chodzi o malarstwo, techniką olejną, temperą etc. maluję martwą naturę. Obecnie przerzuciłam się na pisanie ikon, jedną mam już amatorskim stylem skończoną, niedługo i druga będzie gotowa w znacznie lepszym wydaniu – a to właśnie dlatego, że ciągle się uczę, kreuję. Moim mentorem od spraw ikon został J. Nowosielski. Nie lubię jego stylu łączenia kolorów na ikonach, ale z drugiej strony to właśnie mnie do nich przyciąga. Moja pierwsza ikona była wręcz barokowa, a jego są skromne. To też super sprawa, gdy umie się znaleźć złoty środek. Nie jestem jego zagorzałą fanką, ale szanuję jego dzieła, z niektórych biorę przykład. Bo właśnie na tym polega nauka! Branie przykładu od innych, doświadczonych osób. Dlatego moja druga ikona będzie skromna. Szkicuję również, ołówkiem. Ostatnimi czasy kupiłam sobie tablet graficzny, więc z kartek, przerzuciłam się na komputer. To, co odkrywam każdego dnia, ucząc się tworzyć w programach graficznych – jest niesamowite! Ogólnie ciężko opisać tak obraz, często stosuję symbolikę, zazwyczaj obraz przedstawia mój nastrój, no różnie to bywa. 


6. Co Panią inspiruje do tak wielu artystycznych rzeczy?

M.K. W przypadku tworzenia ikon, poczułam powołanie. Po prostu, pewnego dnia powiedziałam: „Czuję, ze muszę zrobić ikonę”. Nie umiem tego wyjaśnić, dlaczego tak. Zwyczajnie, musiałam. Zanim tego dokonałam, przygotowywałam się psychicznie i merytorycznie. Po może dwóch miesiącach, powstała właśnie pierwsza ikona. Jeżeli chodzi natomiast o martwe natury, to do nich nie mam szczególnych inspiracji. Maluję to, co widzę. A jak pędzel pójdzie... . Podczas malowania jestem skupiona, nie mogę się rozpraszać, często słucham muzyki. To już taki tryb, którego nie umiem opisać, bo on jest dla mnie naturalny. Co do pisania książek natomiast – sprawa jest inna. Do pisania książek inspiruje mnie niestety wszystko. Zaraz powiem dlaczego niestety. Książki, artykuły, wiadomości, podręczniki studenckie, wykłady, muzyka, filmy, usłyszane słowo, usłyszana historia innego człowieka, wygląd, miejsce, zapach, dźwięk (…). Wszytko mnie inspiruje do pisania książki. Jadę tramwajem, słucham muzyki – i nagle czuję, że mam to! Mam! I co jest w tym najgorsze? Najgorsze jest to, kiedy zapomniałam zabrać ze sobą notatnika, aby to zapisać. Dlatego mam ich w domu setki, w każdej torbie. Niestety, są zapchane tak bardzo, że nie wiem jakim cudem nie gubię się w tym, co napisałam.


7. Dlaczego wybrała Pani akurat kolor turkusowy do tytułu książki?

M.K. Czerwony wydawał się zbyt agresywny, żółty pospolity, a czarny złowrogi. Nie no, a tak naprawdę turkus kojarzył mi się z kolorem szlachetnym, delikatnym, nie za czystym jak biały, ale nie ciemnym jak właśnie inne kolory. Rzucający się w oczy, kojący. Miał on pozytywny charakter w zestawieniu z osobą, do której ten kolor pozornie nie pasował przez wzgląd na charakter. Ale nie charakter świadczył tylko o duszy, ale o tym, czy ta osoba była szlachetna, dobra, czy potrafiła zrobić coś dla drugiej osoby – tylko by pomóc, czy ta osoba potrafiła kochać, być człowiekiem, wrażliwym. Nie była ona biała, bo osoba, której jednak dotyczy ten opis, nie cechowała się całkowitą dobrocią. Jak człowiek, kruchy, delikatny, bezradny, łatwo ulegający pokusom, gniewowi. 


8. Czy istnieje postać literacka do której jest pani podobna jeśli tak, to co to za postać?

M.K. Nie licząc mojej książki oczywiście. Przyznam, że było to najtrudniejsze pytanie ze wszystkich. Przez pierwsze kilka minut nie umiałam na to odpowiedzieć, zastanawiałam się nad postaciami ze wszystkich książek, jakie w życiu przeczytałam. Nim powiem, o czym pomyślałam na samym początku, przedstawię opinię osób, które podpytałam. Otóż w pierwszych chwilach, nikt nie potrafił mi powiedzieć, kogo przypominam. Nic, całkowicie. Musiałam wyciskać ludzi, aby główkowali. Poleciała postać historyczna: Lukrecja Bordia (książka na podstawie jej życia oraz serial), niektóre schematy z jej życia były cieniem moich oraz to, barwne życie jak moje; że brała sprawy w swoje ręce i miała twardy charakter; podobno Juranda ze Spychowa bo dla własnych przekonań byłabym skłonna pozbyć się części ciała – to nie moje zdanie, to dalej przyjaciół. Izabela Łęcka z „Lalki” - to porównanie przez przyjaciółkę napawa mnie o dziwo dumą i zaskoczeniem jednocześnie. Jestem podobno też nieprzewidywalna jak Kuba Rozpruwacz (oparte na filmie dokumentalnym), Kapelusznik z „Alicji w Krainie Czarów”, Ciri z „Wiedźmina”, czarodziejka, której jednorożce odebrały moc (och, jakby mi odebrały, to byłam wściekła! :D), jak to określono 'dobra osoba, ale zabije bez wahania jak trzeba', W odpowiedzi usłyszałam też, że nie ma takiej postaci bo jestem zbyt oryginalna. Bardzo miło mi się zrobiło, dzięki temu pytaniu, które zadałeś, miałam przy tym świetną zabawę. O kim ja zaś pomyślałam na samym początku? W pierwszej chwili o Kordianie. Proste i skromne. Lubię utwory Słowackiego. Szanuję go, natomiast w kontekście Kordiana mam wrażenie, że doskonale rozumiem tę postać. W kontekście filozoficznym, miłosnym, narodowym i religijnym. Czuję dosłownie to, co on. Dużo myślę o samej istocie człowieka, jestem religijna i trzymam się swoich wartości. Dla ważnych mi osób jestem skłonna poświęcić życie. W pewnej sferze życia, czuję się jak Van Gogh, jest jednak zbyt smutna, aby ją opisywać.


9. Gdyby powstała ekranizacja pani książki to, których aktorów widziałaby pani, jako odtwórców głównych ról?

M.K. Nigdy o czymś takim nie myślałam, ale skoro mam odpowiedzieć..., to spróbuję! Jak już szalejemy, to po całości! Szkoda, ze nie mogę wybrać Al Pacino, Meryl Streep, czy Clinta Eastwooda – cóż nie ten wiek. Wybiorę trzech, kolejno dla Pameli, Dagona i Fabiana: Alice Englert, Ezra Miller, Jake Abel. Jest wiele innych aktorów, to nie znaczy, że tych bardzo lubię, ale z wyglądu – jak dla mnie się nadawali.

 

 

~~ * ~~

 

Zachęcamy do zapoznania się z całym wywiadem jaki na swoim blogu Literacki Świat Cyrysi zamieściła Krystyna Meszka http://cyrysia.blogspot.com/2016/01/wywiad-z-marta-kopec.html


Od 2 do 10000 znaków

Znajdź nas na Facebooku

Partnerzy

Subiektywnie o książkach
Dwumiesięcznik SOFA
Wydawnictwo Psychoskok
Wydawnictwo MG
Kuźnia Literacka
Zażyj Kultury
Fundacja  Polonia Union
Kulturalne rozmowy - Sylwia Cegieła
Sklep internetowy TylkoRelaks.pl
CoCzytamy.pl