"Każdy autor jest niezależny"– wywiad z Januszem Muzyczyszynem

Obrazek artykułu
Wywiad z Januszem Muzyczyszynem, pisarzem, który dokłada wszelkich starań, by dotrzeć do czytelników. W rozmowie pisarz wyjaśnił, dlaczego uważa, że każdy autor jest niezależny.

Tysiące osób marzy o karierze pisarza. Możliwość pozostawienia po sobie potomnym jasnego przekazu wydaje się kusząca. 

Niestety, nie każdemu udaje się zaistnieć w tej obszernej przestrzeni.

Janusz Muzyczyszyn dokłada wszelkich starań, by dotrzeć do odbiorców. W wywiadzie autor zdradził między innymi, dlaczego, jego zdaniem każdy autor jest niezależny.


Panie Januszu, na pewno nie wszyscy zdążyli Pana poznać. Może więc na początek zechce Pan pokrótce przedstawić swoją osobę?


JM: Mam 73 lata, jestem emerytowanym informatykiem. Mieszkam z żoną i synem w Rudzie Śląskiej. Moja przygoda z pisaniem własnych utworów tak „na poważnie” zaczęła się sześć lat temu. Pierwsze nieporadne wiersze pisałem, gdy miałem 18 lat, potem była długa przerwa. Również sześć lat temu zacząłem swoją przygodę z literaturą z drugiej strony – jako redaktor. Na zlecenia wydawnictw i osób prywatnych redaguję teksty powieści.


Jest Pan dojrzałym człowiekiem, kiedy w Pana życiu pojawiła się potrzeba pisania?


Na wiosnę 2016 roku pochwaliłem się znajomemu reżyserowi teatralnemu, że napisałem ileś tam wierszy. Przekonał mnie, że nie warto tego trzymać w szufladzie. Po długim namyśle i jeszcze dłuższym wahaniu skompletowałem nieduży tomik i jesienią tego samego roku wydałem go w trybie vanity. To wydarzenie dało mi impuls do dalszego pisania, najpierw kolejnych wierszy, a trzy lata temu również prozy.


Z krótkiej notki biograficznej wiemy, jak ogromne znaczenie ma dla Pana poezja. To poprzez nią porusza Pan ważne tematy związane z ludzką naturą. Czy nadal tak jest?


Tak, poezja to taka szczególna forma literacka, w której w zwarty, kompaktowy sposób można wyrazić jakąś myśl, przesłanie, czy opisać dane wydarzenie, czy zjawisko.


Napisał Pan również kilka współczesnych powieści obyczajowych. Co więc ma dla Pana większą wartość, poezja, czy proza? A może są to równoważne przestrzenie literackie?


Poezja i proza to dla mnie dwie zupełnie różne formy wyrazu. O ile wiersz to rodzaj flesza, zrobionego z ukrycia zdjęcia, które pokazuje jakieś emocje, uczucie czy wydarzenie, to proza – a powieść w szczególności – pozwala przedstawić osoby i wydarzenia w szerszym kontekście. Mamy tu możliwość opisania procesów zachodzących w bohaterach w miarę upływu czasu, możemy pokazać skomplikowane relacje ich łączące, osadzić to w konkretnym miejscu i czasie, a także pokazać wpływ rzeczywistych wydarzeń historycznych na losy naszych bohaterów. W moim przypadku kolejny wiersz powstaje na ogół na skutek impulsu wywołanego obrazem, wydarzeniem, rozmową, czasem nawet jednym słowem. Natomiast nowa powieść zaczyna się od przemyśleń nad tym, co i jak chcę przedstawić czytelnikowi. Muszę zbudować plan, opis postaci, wydarzenia, wokół których toczyć się będzie akcja i tak dalej. To znacznie więcej żmudnej, ale przyjemnej pracy.

Reasumując: poezja i proza to dwie przestrzenie literackie, w których poruszanie się wymaga od autora innego podejścia, innej wrażliwości. Jedna i druga jest dla mnie tak samo ważna.


Aby dotrzeć do odbiorców, współpracuje Pan z wydawnictwami, autorami, a nawet prowadzi swój blog. Czy te działania przynoszą ze sobą zadowalające korzyści?


Stanowczo nie. Sądzę, że gdyby nastąpił taki moment, w którym byłbym w pełni zadowolony z tych działań, to pewnie straciłbym motywację do dalszego pisania. Oczywiście staram się zainteresować swoją twórczością jak najszersze grono odbiorców, z różnym zresztą skutkiem, ale mam świadomość, że zawsze można zrobić więcej i lepiej. Ten obszar działalności był mi wcześniej zupełnie obcy i cały czas, uczę się jak docierać skutecznie do wydawców i do czytelników.


Oczywiście nie da się zapomnieć, że korona-wirus zmienił świat. A w jaki sposób szerząca się zaraza, wpłynęła na Pana życie? Obudziła lęk, zmotywowała do stosowania wielu środków zaradczych, a może skłoniła do zastanowienia się nad kwestią wartości życia?


Obecną pandemię przyjąłem jako „zło konieczne”. Jest – to trudno, trzeba z nią żyć i nie zwariować. Nie należę do ludzi, których dołuje nagłe ograniczenie. Jeśli nie mam na to wpływu, to przyjmuję rzeczywistość do wiadomości i staram się wyjść obronną ręką (w tym przypadku nie zachorować i zaszczepić się – co już zrobiłem). Paradoksalnie mam teraz więcej czasu na pisanie.


Termin "niezależny autor" kojarzy się z samodzielnym, samowystarczalnym pisarzem. A, czy po wielu latach pracy twórczej uważa Pan, że zajmujący się pisaniem, kiedykolwiek może być w pełni wolny od wydawców?


To trudne pytanie. Jest dla mnie wyobrażalne, że mogę samodzielnie wydać jedną czy drugą książkę, ale to proces, który pożera ogromną ilość czasu i nerwów i nie zawsze i nie każdego na to stać. Osobnym i ogromnie ważnym problemem jest przecież dystrybucja książek wydanych własnym sumptem. Ja bazuję głównie na współpracy z wydawcami, którzy biorą na siebie cały ten wysiłek organizacyjny, aczkolwiek nie podejmę współpracy na zasadzie współfinansowania (vanity). Niemniej ostatni zbiór wierszy wydałem sam.


Swoich sił spróbował Pan również w roli redaktora i korektora. Może więc własnymi słowami spróbuję Pan objaśnić innym, kim jest „niezależny autor”?


W dosłownym znaczeniu każdy autor jest niezależny, no chyba że pisze jakieś teksty na konkretne zamówienie albo jako ghost writer. Natomiast w znaczeniu „niezależny od wydawców” to jest to taki autor, który sam organizuje i nadzoruje cały proces wydawniczy: pisze tekst, zleca wykonanie redakcji, a potem korekty, zleca skład i korektę po składzie, wybiera format książki, rodzaj okładki i papieru, zleca projekt okładki i na końcu zleca druk w wybranej samodzielnie drukarni. Ufff! No i oczywiście ponosi wszystkie koszty związane z tymi działaniami. A jak dostanie cały nakład z drukarni, to musi obmyślić kampanię reklamową i sposób dystrybucji. Do tego trzeba mieć żelazne nerwy.


W tym miejscu warto poprosić, by wskazał Pan te utwory poetyckie oraz te pisane prozą, które uznaje Pan za swoje „perełki”.


Jeśli chodzi o powieści, to najbardziej chyba cieszę się z mojej debiutanckiej, zatytułowanej „Mój drugi brzeg”. To kameralna i refleksyjna historia starszego pana, który u schyłku życia znalazł się w domu opieki. Powieść napisana jest w narracji pierwszoosobowej, dzięki czemu czytelnik ma wrażenie, jakby to był pamiętnik.

Znacznie trudniej jest mi wybrać wiersz, który uznałbym za swoją perełkę. Myślę, że takiego jeszcze nie napisałem. Natomiast z tych, które dotychczas wydałem, najbliższe memu sercu są chyba dwa: „Taka miłość” i „Będziesz”, pochodzące z tomiku „Pamiętam cię jutro”.


Czy z czasem planuje Pan rozpoczęcie stałej współpracy z rzetelnym wydawcą? Dobre wydawnictwo może przecież zostać partnerem wspomagającym twórcę.


Nie będę ukrywał, że marzę o sensownej współpracy z uznanym i rzetelnym wydawnictwem, które stałoby się moim stałym partnerem. 

Wtedy będę mógł spokojnie planować kolejne powieści.


Pozostaje zapytać, o czym Pan marzy? Jaki status, jako pisarz chciałby Pan uzyskać, oraz, czego możemy życzyć panu na przyszłość.


Moje powieści, ale też i opowiadania osadzone są (na ogół) we współczesnych realiach. Marzę o tym, aby czytelnicy po lekturze moich utworów mogli powiedzieć: „to jest o mnie, ja tam byłam, to właśnie mnie spotkało”. Niełatwo osiągnąć taki efekt, ponieważ każdy człowiek ma swoją prawdę o sobie i o swojej historii, każdy inaczej pamięta te same wydarzenia. Chciałbym, aby moje książki leżały nie tylko na półkach księgarskich, ale również w bibliotekach, żeby były czytane. Czego można mi życzyć? Hmm, zdrowia, weny i żeby mi starczyło czasu na napisanie wszystkiego, co mi chodzi po głowie.


 Z autorem rozmowę przeprowadziła : Agata Jankowiak  


Od 2 do 10000 znaków

Znajdź nas na Facebooku

Partnerzy

Subiektywnie o książkach
Dwumiesięcznik SOFA
Wydawnictwo Psychoskok
Wydawnictwo MG
Kuźnia Literacka
Zażyj Kultury
Fundacja  Polonia Union
Kulturalne rozmowy - Sylwia Cegieła
Sklep internetowy TylkoRelaks.pl
CoCzytamy.pl