Katarzyna Grochola, Andrzej Wiśniewski: "Związki i rozwiązki miłosne"
| Dodano: 24 czerwiec 2013
| Dodany przez:
admin
Niekonwencjonalna forma z pogranicza wywiadu - rzeki i literatury poradnikowej, nieoczywiste pytania i jeszcze bardziej zaskakujące odpowiedzi czynią "Związki i rozwiązki" poradnikiem jedynym w swoim rodzaju.
Dwie wyraziste osobowości ścierają się ze sobą w dyspucie i
konfrontują poglądy, próbując dojść do mniej lub bardziej oczywistych
wniosków. Zderzenie literackiej empatii Katarzyny Grocholi z
psychologiczną wiedzą i doświadczeniami Andrzeja Wiśniewskiego dają w
efekcie wielobarwną opowieść o związkach wszelakiej maści. Dzięki temu,
iż rozmówcy znają się prywatnie, ich rozmowa pozbawiona jest uciążliwego
dystansu, który nieraz prowadzi do unikania kłopotliwych pytań, a
motywuje do wymijających odpowiedzi. Autorzy korzystają ze swobodnej
formy dowcipnej, ale też nieraz uszczypliwej rozmowy, którą podsłuchuje
się z przyjemnością, śledzi bez wysiłku, choć z ogromną uwagą. Nie
znajdziemy tu gotowego przepisu na udany związek, nie otrzymamy
instrukcji postępowania na pierwszej randce, ani nie będziemy pouczani,
co zrobić, by się związać, ale nie rozwiązać. Nie ma tu żadnych suchych
rad, ani sztywnych regułek, których przestrzeganie gwarantuje uczuciowy
sukces. Są raczej nocne Polaków rozmowy, nadające książce lekkości i nie
nudzące czytelnika. To bez wątpienia jedna z najważniejszych zalet tej
niezwykłej książki.
Już na samym początku z kart tego nietypowego poradnika wyłania się
próba definicji związku, zastanawiania się nad instytucją małżeństwa,
które jest "takim papierem niedosłownym". Wiśniewski traktuje jak obie
strony związku interpretują wzajemnie swoje zachowania, każde na swój
sposób. I że on, jako terapeuta, stawia niekiedy takie pary przed
dylematem "albo będziecie cudowną parą, albo się pozarzynacie". Cała
rzecz rozbija się o to, by dojrzeć istotę związku i jego najważniejsze
przymioty. Podstawową sprawą w związku dwojga ludzi jest wolność. Chodzi
o to, by nie traktować partnera jak stacji benzynowej, do której zawsze
można przyjechać, żeby napełnić bak poczuciem pewności siebie.
Prawdziwe historie plątające się między psychologicznymi prawdami dodają
książce niebywałego uroku. Na przykład taki facet, jak mówi Grochola,
który wyznał jej kiedyś, że najgorszą rzeczą w jego życiu było
rozdziewiczenie swojej dziewczyny, bo to tak jak otwieranie puszki
sardynek, przygaszone jest w ekspresowym tempie przez Wiśniewskiego,
który nieco oburzony stwierdza, że jak ona jest puszką sardynek, to on
kluczem do konserw.
Mamy tu o związkach udanych i nieudanych. O związkach związanych i
związkach rozwiązujących się. Dojrzałych i niedojrzałych. Takich, w
których jedna osoba pcha się drugiej na kolana bez pytania, czy można i
takich, gdzie ludzie chcą dostawać więcej niż dawać.
Jest też o facetach. O ich lękach, których nie ukazują, ale duszą
głęboko w sobie. A to właśnie na tych lękach i niskiej samoocenie
kwitnie męska pseudosiła. Jest o konfliktach, "cichych dniach" i
budzącej się wtedy ze zwielokrotnioną siłą potrzebie rozmowy. Wtedy
najlepszym wyjściem może się stać, jak to zrobił Wiśniewski, napisanie
na ścianie ulubioną szminką swojej żony zdania "Moja żona jest głupia".
Koniec milczenia na rzecz burzy z piorunami wręcz gwarantowany.
Znajdziemy też w książce temat zdrady. Sensu jej wybaczania i
niewybaczania. Zdrady jako przestrogi, zdrady - porażki, czy zdrady
rozpoczynającej nowe życie, a rozwiązującej stare. Jest o małżeństwach i
teoriach, jakie wokół instytucji sakramentalnego "tak" krążą. Zwłaszcza
o teorii przeginania pały, kiedy ludzie usiłują zdobyć szczęście przez
zmianę partnerów, a nie przez pracę nad sobą.
W dialogu mistrzyni Grocholi z mistrzem Wiśniewskim dostrzeżemy
życiowe prawdy, spotkamy się z sytuacjami, które na co dzień nas
dotyczą, ale głębiej się nad nimi nie zastanawiamy. Przeczytamy tam, że w
dobrym związku naczynia myją się same, a dobre małżeństwo tworzy
wartość dodatkową. Jak są razem, to stanowią coś więcej niż sumę tych
dwojga ludzi wziętych z osobna. Dowiemy się, kiedy grozi wpadnięcie w
rutynę, czym skutkuje wracanie do domu z myślą, że obiad stoi na stole, a
także jak brak ciepłej zupy i schabowego podanego przez żonę odbije się
na relacjach z partnerem. Znajdziemy też wzmianki o seksie, budowaniu
poczucia bezpieczeństwa i tworzenia na nowo magii w związkach z długim
stażem. Przekonamy się, że każdy człowiek ma swoje ulubione miejsca, w
których zaszywa się jak kot, czasami zupełnie nieświadomie. I nic w tym
złego, jeśli się musi po ciemku trafić do wyłącznika swojej lampki!
Przysłuchując się burzliwej dyskusji autorów napotkamy na wymianę zdań
dotyczącą stylistyki odejścia. Jak odejść, by było to odejście z klasą, a
nie zostawienie jedynie zabawek w piasku bez posprzątania. Dojdziemy do
wniosku, że bardzo często dotykanie granicy rozstania z partnerem
działa jak trampolina, która pozwala się odbić i czerpać z życia to, co
najprzyjemniejsze.
Nic tu nie jest jednak tak oczywiste, jakby się wydawać mogło.
Setki przykładów, tysiące wymienionych myśli i wielka burza, jaką ów
poradnik wywołuje u czytelnika, to dopiero początek drogi do budowania
nadziei na szczęśliwe i wolne od błędów jutro. Bo w życiu chodzi o to,
by być trochę niemożliwym, a takie pierdolety interferujące (czytaj:
żal, smutek, złość, rozczarowanie) są bardzo potrzebne. Z kolei
uzależnianie się od różnych przymusowych zachowań, które przynoszą
redukcję napięcia są szalenie niebezpieczne. Forma książki - wywiadu nie
bez przyczyny sugeruje, że w związku najważniejszy jest dialog. Lepiej
się kłócić niż przechodzić obok siebie z zadartym nosem. Lepiej krzyczeć
niż milczeć. A w trzech słowach, to najlepiej: przeżyć, zawierzyć,
zaryzykować. Potem zabrać żonę do sklepu i wykupić wszystkie czekolady o
nazwie "Jedyna". Zaś "Związki i rozwiązki" postawić na honorowym miejscu w domu.
Gabriela Blajer
źródło: http://www.wiadomosci24.pl/
Gabriela Blajer
źródło: http://www.wiadomosci24.pl/