W imię wiecznej przyjaźni zaskakuje
Lecz
moja ciekawość otworzyła drzwi owym skłębionym wątpliwościom,
ale tylko dlatego, by ci natrętni goście runęli, kładąc się u
mych stóp. I zaczęłam czytać.
I
muszę się przyznać, że o wszystkich rozterkach zapomniałam już
na samym początku. Fabuła porwała mnie totalnie, oderwała od
rzeczywistości i zaserwowała wspaniałą lekturę.
Oto
frankfurckie wydawnictwo książkowe Winterscheid, niespełniony
pisarz i frustrat w jednej osobie oraz plagiat, który nagle wypływa
na powierzchnię morza literackiej prawdy. A wszystkiemu winna jest
dotychczasowa redaktorka wydawnictwa. Zwolniona kobieta niczym nie
ryzykuje, a złość odsuwa w cień racjonalność jej zachowania i
mówienia.
Ona,
Heike Wersch, straciła pracę po trzydziestu latach bycia uczciwą i
solidną pracownicą.
On, Severin Velten, to wypalony do niedawna pisarz, oszust, obecnie będący znów na haju weny z pogranicza manii i autodestrukcji.
Tych
dwoje stanowi niemalże główną osnowę powieści Nele Neuhaus.
Odnosisz wrażenie, że ta dwójka stała się inspiracją dla
autorki. Ta dwójka niemalże wybija się na główną scenę fabuły,
a policja i cała reszta, to tylko tło. Heike i Severin wykreowali
otoczkę dla treści „W imię wiecznej przyjaźni”,
w której po raz dziesiąty pojawia się Pia Sander i Oliver Von
Bodenstein. Lecz tu, jak się przekonasz w miarę poznawania fabuły,
wszystko jest idealnie wkomponowane, zgrane i potrzebne. Cała
historia stanowi coś na miarę kostki Rubika, którą układasz i
nad którą się głowisz.
Jako
czytelnik nie potrafisz scalić się z jednym bohaterem. W pewnym
momencie zaczynasz kibicować wszystkim, i śledczym i zaginionej
Heike Wersch i reszcie, nawet paskudnym kreaturom o ludzkiej postaci.
Wchodzisz
cały w treść, a wszystko to zasługa świetnemu prowadzeniu
tekstu. Nele Neuhaus nakreśliła
niebanalną historię zagadkowego zniknięcia kobiety, byłej
pracownicy wydawnictwa. Policja rusza na poszukiwania, ale szukasz i
ty. Nie inaczej. Zbierasz fakty, dowody, próbujesz być o krok
szybszy, bardziej spostrzegawczy, próbujesz analitycznie sklejać
dane, by jak najszybciej otrzymać obraz prawdy. Lecz nic z tego.
Próżny twój trud i wysiłek.
„W
imię wiecznej przyjaźni”
zaskakuje.
Powieść
trzyma w napięciu z rozdziału na rozdział potęgując ciekawość.
Nic nie da się przewidzieć. I choć wydaje ci się, że oczywiste
fakty mówią same za siebie, to ja ci powiem już teraz – nic nie
mówią ani dowody, ani świadkowie, ani tym bardziej podejrzani. W
głównej mierze liczy się obserwacja i percepcja – twój umysł i
bystrość.
Autorka
perfekcyjnie wręcz wodzi za nos, bawi się tobą, a robi to tak
skutecznie, że brniesz za nią w ślepo. Dlatego też gubisz drogę
o czym nie wiesz. Tracisz racjonalność oceny, leziesz – dosłownie
– w ciemność i pułapkę. Na końcu jednak, gdy prawda ujrzy
światło dzienne, a ty skończysz czytać, szeptem powiesz sobie
„Acha, no tak”. I to właśnie stanowi walor „W imię
wiecznej przyjaźni”.
To
świetnie napisana i rewelacyjnie przetłumaczona książka.
Inteligentna i całościowo przemyślana historia, która samoczynnie
wciąga. Wystarczy dodać dobre pióro Nale Neuhaus
i mamy ucztę literacką.
Nele Neuhaus to autorka, którą musisz zapamiętać. Niebywała osoba, która pisze wysokiej klasy powieści z kryminalnym pazurem. Takie książki magnetyzują i zaspokajają głód czytelniczy, a przy tym podnoszą próg smaku. Po przeczytaniu nabierasz apetytu na następne – podobne jakością lub lepsze. Po słabsze już nie sięgniesz. Nele Neuhaus zmienia gust czytelniczy. Od teraz stajesz się koneserem.
Agnieszka Kusiak