Agnieszka Kusiak

Użytkownik nie podał informacji o sobie
Wprowadzone książki
Bolesław Chrobry. Wnuk

Drobiazgi takie jak te

Nędznicy. Tom 1 (wydanie ilustrowane)

Iskry w mojej głowie

CZARNY ŚWIAT bez wyjścia

Alicja w zwierciadlanym domu, czyli po drugiej stronie ...

Prawo matki

Polska Piastów

Jakiej śmierci najbardziej się boisz

Bolesław Chrobry. Rozdroża

Kuchnie świata w insulinooporności

Batman. Zabójczy żart Batman. Zabójczy żart

Śmierć pięknych saren

Przeciw diabłom i infamisom. Przypadki starościca ...

Mały lord

Powiedziane wierszem

Głusza

Marzenie panny Benson

Ania z Avonlea

Malarz i modelka oraz inne opowiadania

Mroczna zasłona

Podróż przedślubna

Lato leśnych ludzi wyd. 2022

Hania i beksa lale

Siła żaru

W imię wiecznej przyjaźni

Faceci na karuzeli albo Księga Wejsun czyli STO LAT ...

Seryjni mordercy. Pierwsi oprawcy i ich ofiary

Najmroczniejsza jesień

Twarz, którą pokochałam

OGIEŃ WYSZEDŁ Z LASU

Katarynka

Naftowa Wenus

Aktor też człowiek

Prawo i pięść. Toast

Moja Droga

Placówka

Zakręceni

Dobra książka. Wege przepisy dla dzieciaków i dor ...

Wprowadzeni autorzy
Wojciech Pielecki

Dodane opinie
Opinia dla książki: "Jak rzuciłem korpo"Przejdź do opini
Opinia

Mateusz Gradowski SOBĄ udowadnia, że niemożliwe istnieje po to, by stać się MOŻLIWE. Sam tego doświadczył, sam to poczuł i tego skosztował. Skosztował życia na uczcie, na którą zaprosił go świat. Nie chcę pisać o treści, o miejscach, gdzie był, kogo poznał, gdzie było co i dlaczego. Nie o to w tej książce chodzi. Nie o zachwyt Seulem, czy przygodami na kutrze. Tu chodzi o coś więcej, o coś, co czujesz podświadomie, w tle niemalże. Tu chodzi o zmianę – siebie, swojej psychiki, swojego odczuwania i bycia.
„Jak rzuciłem korpo” to podróżniczy poradnik o narodzeniu NOWEGO JA. To psychologiczna przygoda, którą pisała rzeczywistość, a której doświadczył Mateusz. To kompendium wiedzy o człowieku, jego stylu życia, marzeniach i ich łapaniu za nogi. To „laminowana” mapa zapraszająca do podróży, ucztowania i radości. Autor nie wskazuje ci drogi, nie naprowadza, a jedynie proponuje. Uzmysławia ci, że warto kosztować swoje życie, póki się je ma. Że warto ucztować i się nim wręcz delektować. Że na materializmie nie zbuduje się szczęścia, nie na kieracie od poniedziałku do piątku, a na czymś zupełnie innym. Lecz to Mariusz Gradowski poczuł wychodząc zza biurka i zamykając drzwi własnego mieszkania z plecakiem na barkach.
http://fajne-ksiazki.pl/jak-rzucilem-korpo-mateusz-gradowski-recenzja/
Opinia dla książki: "Gorzkie korzenie"Przejdź do opini
Opinia

„Gorzkie korzenie” to historia ambitnych ludzi. To lustrzane odbicie nas, z krwi i kości. Nas, ludzi z planami i przygotowanymi pazurami, którymi będziemy walczyć o swoje. Lecz co zrobisz, gdy owa broń się złamie? Co wtedy?
Chwila nie czeka, wszystko gdzieś zmierza. A gdzie jesteś ty? – pyta Magda Kopeć.
Czy warto za wszelką cenę dążyć do marzenia? Zwłaszcza lukrowanego
egoizmem i snobizmem? Co warte jest marzenie, które rani i niszczy?
Które wywołuje łzy i serwuje samotność? Co jest warte takie marzenie? –
zastanawiasz się.
Magdalena Kopeć daje nam historię ludzi, która ciekawi i nurtuje
jednocześnie. Dobrze się czyta, co wynika z lekkiego pióra autorki.
Gonisz fabułę kartkując strony. I czekasz, co z … babcią? Co z mężem,
prawie już… byłym? Co z pracą? I z sobą?
Co z nami, moje maleństwo?
Opinia dla książki: "Bolesław Chrobry. Wnuk"Przejdź do opini
Opinia

Czytając każdy z tomów o Bolesławie, zaczęłam wyobrażać sobie autora
jako rosłego mężczyznę z ciężką koroną na głowie i berłem u boku, z
bujnym zarostem i potężnym głosem, który włada – włada czytelnikami.
Dosłownie, bo jego pisanie porywa tłumy. Jest niedoścignionym władcą
literatury historycznej, którą pokusił się napisać oryginalnym stylem
języka tamtych lat. Nie jest to jednak idealna mowa, bo nikt nie
zrozumiałby treści powieści, a i źródła historyczne obejmujące tamten
okres są bardzo fragmentaryczne. Jest to język nieco przez autora
zmieniony i doprawiony szczyptą wyobraźni. Na początku trudność może
stanowić wczytanie się w tekst, ale to kwestia stron… Jak już złapiesz rytm i sens, to miej się na baczności, bo przepadniesz.
Antoni Gołubiew stworzył monstrualną wręcz sagę literacką, którą wydawnictwo MG ubrało w piękną obwolutę na wzór szaty królewskiej.
Powieść zmusza do powolnego smakowania, degustowania i jednocześnie rozumienia. Niektóre słowa wydają się niezrozumiałe i często brak nam ich wyjaśnienia, jednak ich znaczenia domyślamy się z kontekstu zdań. Trudne? Trochę tak, ale do przejścia. Szybko przenikasz do tekstu i niemalże jednoczysz się z nim. Spajasz się z historią, a twoja wyobraźnia maluje obrazy, których się nie spodziewałeś.
Paluszki czytelnicze lizać, toast miodem wznosić.
Opinia dla książki: "Ferie"Przejdź do opini
Opinia

Ta książka rzuca urok dobra.
„Ferie” pani Anny Wołoszyn-Figiel czyta się z wypiekami na twarzy. To mądra powieść, w której jest i gniew dziecka i bunt i niezgoda na decyzje dorosłych. Jest kłopot komunikacji między dorosłymi. Jest i tęsknota i łzy i ból. Tu jest wszystko. Tu jest człowiek wraz ze swoimi słabościami, które są i które często dają o sobie znać, ale których nie należy się wstydzić. lecz jest tu jeszcze coś, co zobaczysz w tle. Rodzina, miłość i zrozumienie. Jest akceptacja i wiara w to, co się ma i kim się jest. Wiara w ten czas dany tu i teraz. Przecież życie trwa, mówi nam autorka. Nasze życie to nie tylko dwa tygodnie ferii raz w roku. Te ferie trwają cały rok. To życie trwa rok po roku. Patrz – szepcze pani Anna – patrz i żyj.
Tej książki nie można przegapić. Ona domaga się wyróżnienia, specjalnego traktowania i delikatności. To perełka każdego księgozbioru. To niewyobrażalne piękno skryte w subtelnych okładkach. To magia słów. To cudowny lek na wszystko. Przez cały rok.
cała recenzja na stronie - http://fajne-ksiazki.pl/ferie-perelka-kazdego-ksiegozbioru/
Opinia dla książki: "Nastolatki też nie mają lekko"Przejdź do opini
Opinia

Ta książka wymyka się kategoryzacji. To historia, która powinna trafić do każdego – i do rodzica, i do dziadków i do kumpla z ławki szkolnej. To historia, która domaga się rozmów, niekończących się debat. Domaga się wspólnego czasu – niczego więcej. Domaga się otwarcia oczu i dojrzenia – kogoś, kto jest tuż obok i kto potrzebuje pomocy. Autorka, Maja, poruszyła w tej książce bardzo trudny, ale jakże istotny problem. Weszła w niego z odwagą zakładając buty nastoletniego Mikołaja. Pisze będąc nim, i ty czytasz będąc nim, bo się jednoczysz. Stajesz w ciele chłopca i czujesz się jak on. Jednocześnie chłoniesz treść i się z nią spajasz. Nie pozostajesz obojętny. „Nastolatki...” zmieniają myślenie każdego.
Do tego postaci, jaki poznaje chłopiec. Tamara, tak ciepła dziewczynka. Blanka, złośnica, której trzeba utrzeć nos. Kolega, który nagle nie wie kim jest dla niego przyjaciel.
Autorka stworzyła powieść, którą trzeba znać. Pożyczać dalej, innym. Trzeba puszczać w obieg, by krążyła i zbierała swoje żniwo. To dobre i właściwe...
Wspaniała, niesamowita historia. I świetne pióro.
Koniecznie...
http://fajne-ksiazki.pl/nastolatki-tez-nie-maja-lekko-recenzja/
Opinia dla książki: "Drobiazgi takie jak te"Przejdź do opini
Opinia

Claire Keegan napisała tak prawdziwą powieść, że każde słowo, jakim
starasz się ją opisać nie są właściwymi. Nagle jest ich w tobie za mało.
Ten wewnętrzny ból trudno ubrać w zdania. Myśli trudno spiąć w jakimś
spójnym szyku. Treść zmienia myślenie i wnika w umysł, rani wnętrze,
które burzy się. Jak sceny z filmu wracają do ciebie momenty z książki.
Ciemność poranków, wyobcowanie w drodze do pracy, tęsknota za spędzeniem
jednego dnia w domu, w którym świąteczna latarenka wystawiona na
parapet świeci chroniąc swoich mieszkańców. Buntujesz się krzycząc
bezgłośnie.
Claire Keegan w tej niepozornej książce upchała ogromną dawkę emocji.
Czasem ciężko oddychać tym powietrzem irlandzkim. Coś cię blokuje.
Scalasz się z Fullem i choć czujesz, że to niewłaściwe, że to może
boleć, to godzisz się na to. Keegan napisała powieść, która zamieszkała
we mnie. Te „Drobiazgi…” rozsypały się w moim umyśle już na zawsze.
Agnieszka Kusiak – http://fajne-ksiazki.pl/drobiazgi-takie-jak-te-recenzja/
Opinia dla książki: "Oblicza miłości"Przejdź do opini
Opinia

„Oblicza miłości” Urszuli Pieńkowskiej rozpoczyna intratne zlecenie od bardzo bogatej Agaty Płockiej. Jej trzyletnia córeczka została porwana podczas przebywania na placu zabaw ze swoją nianią. Było dziecko, nie ma dziecka. Niania też była i też już jej nie ma. Została zwolniona i wróciła na wschód. Był w domu gwar i śmiech, teraz jest cisza, płacz i kłopoty, które podlewają słone rzeki łez. Ale! – prawdziwe, czy udawane? Bo, jakby nie było, każda babeczka dobrą aktorką jest i każdą scenę potrafi odegrać w sposób wręcz oscarowy. Jak jest z Agatą? Bo coś tu nie pasuje, a mówiąc po męsku – coś tu śmierdzi.
Od początku to grubymi nićmi szyta akcja. Ktoś tu porusza marionetkami – tylko kto?
Tego muszą dowiedzieć się z Kajmaka, czyli profesjonalistki tej branży (prawie) Kaja i Maja. Wedle zasady filozofów, że jak czegoś nie można dowieźć, to i nie można tego obalić. Często jednak jest tak, że to, co niedowiedzione, przyjmuje postać złudzenia czyli też urojenia, które (i tu uwaga) … które uchodzi za prawdę. Niby miszmasz, ale sensowny, co udowodniają dziewczyny z Kajmaka.
Gra warta świeczki, bo pani Płocka już przelała 40 000 zł za usługę, więc akcja.
Nie wyjawię więcej z treści, ani tego, co która widziała, gdzie która została ranna, czy której pożar podgrzał nieco skórę i zapał. Nie powiem nic o zbudowanych i przystojnych mięśniakach, ani o mafijnej cukierni (ciekawe, czy używano tam mąki, czy może jej mieszanki nad wyraz dobrej jakości!?). Tu bowiem jeden zna innego, tamten następnego, a jak kogoś nie zna, to szybko nadrabia i znają się wszyscy.
Świat jest mały – i ten gangsterski i ten ludzki. I nie od dziś wiadomo, że dla pieniędzy, to i dziecko porwane być może.
Urszula Pieńkowska po raz kolejny daje nam świetną, komediowo-tragiczną lekturę. To kryminał z kobiecym zacięciem, który porywa. I treścią i wątkami i swobodą stylu. Autorka pisze z lekkością i humorem, co sprawia, że po tą książkę można sięgać bez względu na porę dnia czy roku (mimo straszącej czarnej okładki). To wspaniała dawka emocji począwszy od śmiechu, na zatrwożeniu kończąc. To świetnie napisany lekki kryminał z gatunku „akcja na obcasie” (najlepiej na czarnych szpilach Louboutina z czerwoną podeszwą).
„Oblicza miłości”, to trzecia część przygód pań z Agencji… Detektywistycznej, którą mogę przyrównać do powieściowego Tarantino na szpilkach. Zadzieram kiecę i lecę, bo jest obiekt… ten śledzony…
cała recenzja na stronie: http://fajne-ksiazki.pl/zaufaj-i-podazaj-oblicza-milosci-sensacja-ktora-sie-zachwycisz/
Opinia dla książki: "Nędznicy. Tom 1 (wydanie ilustrowane)"Przejdź do opini
Opinia

Czytanie „Nędzników” jest rozkoszą, jest przywilejem. Bytowanie z takim dziełem to czas bezcenny.
Do tego piękne detali rysunki, które przyciągają wzrok. Sprawiają, że zatrzymujesz się i oglądasz te pełne detali szkice. Łapiesz się na tym, że uśmiechasz się do nich, choć sama treść powieści ma niewiele wspólnego z radością. Jest smutna, do tego pełna biedy, ludzkiej nędzy i upodlenia. Ale to tak oszałamiająca powieść, że jesteś nią urzeczony.
I buntuję się nagonce na Wydawnictwo MG. „Nędznicy” I tom już na początku ma adnotację o wersji skróconej zgodnej z wydaniem z 1954 roku, z przedwojennego tłumaczenia, jakiego dokonała Biblioteka Arcydzieł Literatury. I wielu recenzentów czepia się tego i wytyka Wydawnictwu MG takie okrojenie. Ale nie zwrócą uwagi na siebie i do siebie nie kierują pretensji, że sami tego nie doczytali. Przy okazji nadmienię, że ta wersja powieści na wersję taką, jak jej wersja z 1954 roku. Jakby nie było, nie jest to nic nowego. To nie jest trzecia wersja trzeciego przekładu. Sam sobie czytelniku wytykaj własną opieszałość i niedopatrzenie. Pretensje miej do siebie. Nie czytałam innej – pełnej – wersji, ale ta jest bardzo dobra. Nie porównuję jej, a oceniam. Po rozszerzoną sięgnę... ale dzięki temu, że ta wersja mnie do tego zachęciła. A warto, bo „Nędznicy” to ponadczasowa klasyka.
http://autorzy365.pl/nedznicy-recenzja_a7283
Opinia dla książki: "Bezmiar Wymiarów"Przejdź do opini
Opinia

Tomasz Dawidowicz rozpisał powieść na dwóch bohaterów, wierzący Gerwazy i ateista Sigurd. Dwa różne charaktery, podejście do życia, dwie różne osoby przy jednym stole naukowym. Ty stajesz się trzecim, bo prowadzenie fabuły i opisy naukowe, które autor przełożył na „język adepta” stają się zrozumiałe dla ciebie. Tracisz tym samym poczucie upływu ziemskiego czasu, bo pochłania cię czytanie (nie czarna dziura). Jesteś ciekaw dokąd to wszystko zmierza. Czego pragnie człowiek, a na co pozwoli świat. Jesteś oszołomiony fabułą, następujących po sobie sekwencji i decyzji naukowców. Jesteś porwany w „Bezmiar wymiarów”, które są „geometryczną strukturą przestrzeni, krainą czarów...”, „(...) iluminacją połączoną z głębokim podziwem i bezbrzeżnym niedowierzaniem.”
Niebywała przygoda literacka.http://autorzy365.pl/bezmiar-wymiarow-recenzja_a7270
Opinia dla książki: "Długa letnia noc"Przejdź do opini
Opinia

Ta książka sprawia, że nie wiesz, jak zacząć rozmowę o niej. Pytania kumulują się w głowie, mieszają z domysłami i niedowierzaniem. Coś, co wydaje się niemożliwe, nagle okazuje się faktem i to wszystko wywołuje czytelnicze otumanienie. Dlaczego?
Sekret tkwi w bardzo sprytnie skonstruowanej fabule, przemyślanych
wydarzeń i gry czasami. Mamy teraźniejszość oraz wspomnienia,
które jak literackie retrospekcje przywołuje autorka. To poniekąd
zlepek slajdów z tego, co było i tym, jakie to wszystko przyniosło
skutki.
Przeszłość
nigdy nie odchodzi. Wodzi za nos i jednocześnie mami, zwłaszcza gdy
spowija ją mgła tajemniczości. Mgła, przez którą nie możesz
się przebić. Bo jak dojść prawdy, gdy zlepiasz ją z fragmentów
rozmów, z domysłów i z własnej pobocznej obserwacji?
Wraz z Tomkiem, głównym bohaterem „Długiej letniej nocy” próbujesz na wzór literackiego reżysera, odtworzyć fakty, by tym samym znaleźć odpowiedź na pytanie – co się stało z jego żoną, Elizą?
Oto jesteś w Rusałce, ośrodku agroturystycznym.
Wczasy. Połowa sierpnia. 2005 rok.
Grupa dorosłych.
I
jedna długa letnia noc, która wszystko zmienia. Wszystko i
wszystkich. Jedna noc, po której nikt nie jest tym, kim był
wcześniej. Zmieniły się i psychika i osobowość. Z tego pobytu
każdy wrócił „(...) stęskniony, ale jednocześnie jakby coś w
nich... jakby trochę skamieniało (…) coś się w nich zmieniło,
ale nie z wierzchu... tylko tak jakoś głęboko”. Czy to ich
wzajemny wpływ na siebie? Czy to może dziwny zbieg okoliczności? A
może odludna Rusałka? Czy może wydarzyło się coś, co miało tak
ogromny wpływ na każdego? Co się stało w połowie sierpnia 2005
roku?i dlaczego jedna z osób, Greta, zaginęła?
Do zagadkowej przeszłości i myśli o niej dochodzą sny. Koszmarne. Nieskładne, ale i zagadkowe. Ich realizm zaburza racjonalność. Powodują dezorientację. Bohaterowie lawirują kila centymetrów ponad ziemią nie wiedząc, co jest prawdą, a co złudzeniem.
Koszmary
i ich głód zaczynają opanowywać człowieka.
I pytanie dźgające cię w ramię - co się wydarzyło podczas wakacji w sierpniu?
Letycja
Gall, to nieprzewidywalna autorka. Zaskakuje w momentach, gdy się
tego nie spodziewasz. Fabułę podaje nam w otoczce mgły, przez
którą trudno cokolwiek dostrzec, trudno się przez nią przebić.
To jak sukno, które skrywa tajemnicę, a tą musisz sam odnaleźć.
Musisz odważyć się zrobić pierwszy krok, zadać pierwsze
pytanie... Tylko tak poznasz prawdę „Długiej letniej nocy”.
Letycja Gall lawirując wydarzeniami sprawia, że trudno oderwać
się od czytania. Powieść pochłania na wzór i podobieństwo
trójkąta bermudzkiego, który wyrzuca poza swój obręb dopiero po
skończeniu czytania. Wypluwa wręcz, bo tak dajesz się oplatać
fabułą.
Autorka
stawia czytelnika na cienkiej linii rozpiętej pomiędzy
przeszłością, a teraźniejszością i każe wysupływać fakty.
Układają się one w twoich dłoniach i trzymasz balans. Nie boisz
się wysokości. Z tych elementów układasz obraz prawdy.
W powieści mistycyzm splata się z racjonalnością. Prawda próbuje być karykaturą samej siebie, a bezpieczny dotychczas świat śmieje ci się w twarz.
W
„Długiej letniej nocy” ugrzęźniesz. Zatracisz się w
czytaniu. Zaufasz autorce, która bawi się twoim umysłem i robi to
tak dobrze, że poddajesz się. Przeżywasz personalnie historię, o
jakiej czytasz, a po lekturze nie jesteś już... sobą.
Agnieszka Kusiak
Opinia dla książki: "Trudny wybór"Przejdź do opini
Opinia

Urszula Pieńkowska po raz kolejny serwuje nam świetną lekturę, co tylko utwierdza mnie w przekonaniu, że jej poczucie humoru idealnie się z nią komponuje. „Trudny wybór”, druga część przygód pań z Agencji... Detektywistycznej (proszę nie myśleć o głupotach lekkich obyczajów), to wesoły, zabawny, lecz i zagadkowy kryminał o niebanalnej treści. To jak powieściowy Tarantino w spódnicy.
Styl pisania, prowadzenie fabuły i świadomość spędzania beztroskiego czasu z dobrą książką, to wszystko sprawia, że czytanie cieszy. Dosłownie i w przenośni, bo czasem podczas lektury (na trzeźwo) wybuchasz rechotem. Ależ korci powiedzieć „Ach, Ula, jak ty świetnie piszesz”. Dlaczego? Bo owo pisanie sprawia autorce radość, co łatwo wyczuć. To musi się spajać, współgrać. To musi się kleić i mieć sens, a w drugiej części „Zaufaj i podążaj” to wszystko jest. To, plus nowe zlecenia, nowa ofiara, wiele gry (słownej i cielesnej) oraz nowy potomek. Ale nie przedłużam, bo trzeci tom czeka, a ja rozgorączkowana i z apetytem niemalże ciężarnej kobietki muszę wgryźć się w następną... historię.
„Trudny
wybór” stanowi drugi tom przygód Mai i Kai. Można po niego
sięgać po lekturze wcześniejszego, ale i bez znajomości
wcześniejszych perypetii, odważnie sięgać po dowolną część.
Treść nie nastręcza trudności, wszystko wynika z fabuły, łapiemy
historię w mig (w końcu nie jesteśmy w ciemię bitymi czytaczami,
a wyrobionymi umysłowo znawcami, prawda?).
Opinia dla książki: "Jestem warta miliony!"Przejdź do opini
Opinia

Monika Brinkman-Mączka napisała książkę, która jest na poły biografią, ale w głównej mierze, to mapa życia, jaką sama przeszła, i przed którą chciałaby innych przestrzec. To pisemny dziennik oczyszczenia. To pamiętnik, którego pisanie miało terapeutyczne tło. To wnikliwa analiza przeszłości i przywrócenie śmierdzącego bagna, z którego udało się wyjść. Wyjść dzięki sobie. Upartość, głupia nadzieja i pragnienie – to było zawsze i tylko to ratowało. Tylko to...
Mała Monika krzyczy „Rozumiałam to wszystko...”. Krzyki, kłótnie, głód i brak domu. A przecież dziecko nie chce tego doświadczać. To wszystko sprawia ból, dziecko krwawi do środka, płacze do wnętrza. Dziecko umiera zakrywając uszy, chowając się po kątach, chcąc zniknąć z tego świata. Bo ten świat jest czarny, brudny i obcy. Tu nic nie ma. Tu NIKOGO nie ma.
Dziewczynka, która zbyt szybko musiała dorosnąć. Nie było koleżanek, zabaw w piaskownicy, beztroski dorastającego dziecka. Nie było miłości, przytulania, ciepła. Nie było domu.
Zapytasz – co było?
Była nieczuła i pijana mama, był ukochany braciszek Gucio, był alkohol i wiele mężczyzn. I był ból, głód, łzy. Była melina dostępna dla każdego. I była ona, Monika, która widziała za dużo. O wiele za dużo.
http://autorzy365.pl/mapa-zycia-moniki-brinkman-maczki_a7261
Opinia dla książki: "Zen gotowania pieniędzy"Przejdź do opini
Opinia

„Zen
gotowania pieniędzy” to przewodnik, kompendium wiedzy i
poradnik psychologiczny w jednym. To mapa, którą autor daje ci do
rąk i namawia do poznania. Siebie i reszty. Zacznij od siebie, potem
będzie łatwiej, będzie lżej i … odruchowo. Stawiaj kroki na
ścieżce bogactwa.
Opinia dla książki: "Suknia z wilgotnej mgły"Przejdź do opini
Opinia

Stoję i patrzę na drzewo.Jakież ono piękne, jak
zielone. Jakże ono zdrowe i rozłożyste. Ukorzenione od lat pnie się ku
niebu. Sięga liśćmi do nieboskłonu i zachwyca. Natura, przyroda,
spokój...Ale czas zejść na ziemię, wrócić do rzeczywistości. „
Suknia z wilgotnej mgły”
Katarzyny Kuśmierczyk to właśnie takie piękne, literacko kreślone,
drzewo genealogiczne. I to nie jedno. To malowane ręką historii
pokolenia, które odeszły, ludzie i ich życia, ich ścieżki i czas. To
misternie szkicowane wspomnienia, które czytasz z wypiekami na twarzy.
Fabuła powieści osiada w tobie i zapuszcza korzenie. Nosisz w sobie
drzewa, które kwitną w twojej duszy. Liście szumią poruszane podmuchem
autorki.Słyszysz delikatną muzykę liter i słów, które układają się w
historie...
„Suknia z wilgotnej mgły” zaczyna
się od nieszczęścia. Dosłownie. Od tąpnięcia w życiu Matyldy. Ale to
dobrze, bo stagnacja, nuda i zwykła codzienność sprawiały, że starzała
się z dnia na dzień. Mąż u boku, który tylko jest. Dom, który już nie
cieszy. Obowiązki – te dobrze, że są, bo dają potrzebę ciągnięcia tego
pociągu życia małżeńskiego. I nagle zmiana. Rozwód, przeprowadzka i …
nowe miejsce. Wiżajny na Suwalszczyźnie. A tam? Piec, dokończenie
remontów, nowi ludzie i okolica. Nowe historie. Nowy strach. Ale, ów
strach podszyty tajemniczością, marami sennymi i mgłą, która pachnie
liliami. Mgłą, która kołtuni się, jak suknia. Mąci w głowie, zaburza
patrzenie i przenosi w inny wymiar. Wiżajny. Tu jest coś, co sprawia, że
Matylda chce żyć, pracować i przełamywać w sobie bojaźń. I choć duszne
tajemnice wychodzą każdego dnia, choć świadomość zanika, a rozwaga
balansuje na granicy ryzyka, to … tu czuć życie, pokolenia, historie
.„Suknia
z wilgotnej mgły” porywa i zachwyca. To jak zanurzenie się w archiwum
Wiżajn, gdzie z nisko pochyloną głową czytasz i kompletnie odrywasz się
od rzeczywistości. Patrzysz, podążasz, nie boisz się. To jak przygoda z
pięknem sprzed lat. Z tymi ludźmi, z ich uczuciami i decyzjami. Ich
traumami i umieraniem. To przeniesienie w czasie. I choć czytasz o
współczesności, to wyobraźnią przebywasz gdzieś daleko. Siadasz przy
ciepłym piecu z kieliszkiem czerwonego wina i słuchasz słów babuni,
świadka wydarzeń, które tak mocno zapisały się na kartach „Sukni...”.
Katarzyna Kuśmierczyk to wspaniały gawędziarz. To Opowiadacz, którego
słuchanie sprawia radość.
Cała fabuła, którą
ograniczają okładki, to misternie zaplanowana, przemyślana i
niewiarygodnie wręcz prowadzona historia, która sprawia, że serce
przyspiesza, budzi się ciekawość i emocje. Emocje, te są nieodłącznym
towarzyszem lektury. Podążasz śladami autorki i kreślisz drzewa, konary,
twarze ludzi i ich obrazy. Próbujesz sam zrobić motankę i … Świadomie
przekraczasz próg racjonalności.
„Suknia z
wilgotnej mgły” to delikatny balans na pograniczu metafizyki, ułudy i
realności. To mieszanka myśli i lat i nastrojów, jakie w tobie tkwią. To
kłębowisko tego, co zachwyca i pociąga.Na takie powieści trafia się raz
na długi czas.Na takie historie się poluje. Czeka i hołubi.Z takimi
książkami się zamieszkuje. Wspaniała. Moja perełka.
Opinia dla książki: "Iskry w mojej głowie"Przejdź do opini
Opinia

W powieści dochodzi do kontaktu Addie z tematem czarownic i ich paleniu. Jak się o tym dowiaduje i co się z nią dzieje - nie powiem. Jak historia zaważy nad jej życiem, decyzjami i zdrowiem - musisz poznać sam. Dlaczego? Bo czytanie to droga, podróż u boku Addie. To historia malowana innymi barwami, intensywniejszymi aniżeli zakładasz. To piękny czas u boku mądrej osóbki. Zachwycasz się nią, jej odbieraniem otoczenia i sobą też. Bo jej towarzystwo zmienia ciebie.
Elle McNicoll napisała piękną, niesłychanie przejmującą powieść. To delikatna historia, która muska zmysły i skórę, szarpie emocje, ale daje nadzieję. Daje sens i smak życiu, nawet jeśli wydaje się być chorym. Treść każdy obiera indywidualnie. Każdy coś innego z niej wysupła, wyłapie i przyczepi do siebie. To niebywałe, acz czasem smutne, momenty, które pukają do serca i głowy i otwierają oczy.
Nie oskarżaj i nie oceniaj po
pozorach. Nie przekreślaj ludzi zbyt szybko.
Daj szansę. Każdemu. Zawsze.
http://autorzy365.pl/iskry-w-mojej-glowie-recenzja_a7255
Opinia dla książki: "CZARNY ŚWIAT bez wyjścia"Przejdź do opini
Opinia

Uwielbiam takie książki. Bo choć ogromną sztuką jest ich czytanie i przetrzymanie ogromnego cierpienia, jakie w sobie skrywają, to pławię się w nich. Dorota Ostrowska-Maciesiak napisała tak dobrą powieść, że się z nią zjednoczyłam. Ta powieść burzy umysł, zmienia psychikę i dewastuje wnętrze. Dlaczego? Bo jest prawdziwa i autentyczna. Bo pisało ją życie z całą brutalnością, jaką ma w ofercie.
Serce dostaje kopniaka, puchnie z bólu...
Nie zostawisz Asi samej, nie oderwiesz się od czytania. Nie odłożysz tej książki i choć czytasz ją z mokrymi policzkami, to brniesz do końca. Nadzieja, to umiera ostatnia...
Niesamowita powieść.
Wybitna.
Dla mnie wspaniała. Jedyna. Najpiękniejsza.
Mocna.
Smutna, pełna żalu, słonych, gorzkich łez i niezgody.
http://autorzy365.pl/czarny-swiat-bez-wyjscia-recenzja_a7254
Opinia dla książki: "Odkupimy Wasze Bilety - tylko tam nie jedźcie"Przejdź do opini
Opinia

„Odkupimy wasze bilety. Tylko tam nie jedźcie” to coś pomiędzy przewodnikiem, albumem a powieścią obyczajową. To opisywane przygody, spostrzeżenia i zachwyty okolicami. To dziennik z podróży przerywany kolorowymi zdjęciami, kreślonymi mapami i wskazówkami.
„Czasem trzeba podnieść głowę” - mówią jednogłośnie autorzy. Miliony kabli, sznurów rozpiętych z suszącym się praniem, zapchanych ulic i chodników, na których obowiązuje reguła „silnych łokci”. I zapach. Ryb, mięsa, przypraw, smażonego jedzenia, niesprzątanych wnętrz pomieszczeń, czy… muzyki lasu. Odurzająca symfonia codzienności – klaksony, nawoływania, szum, ludzie...
A poza centrum... cisza, świergot ptaków, karaluchy, zapach ryb i połacie pól ryżowych.
Barwny
wachlarz kolorów, miejsc, i ludzi.
Dlatego warto czytać „Odkupimy wasze bilety”, warto marzyć, zachłystywać się urokami wschodu, czuć zapach kadzideł wymieszany z chili i budzić wyobraźnię.
Ja
pakuję walizkę już dziś, bo następny wyjazd Bożena i
Rafał Sitarzowie odbędą …
ze mną. Każdy, kto przeczyta ich powieść będzie chciał (też)
się dosiąść. Nie ma innego sposobu. Ta książka pasjonuje i
koloruje głowę. Poszerza horyzont i sprawia, że chce się więcej.
Więcej przygód i więcej szaleństw z kuchnią wschodu. Chce się
gdzieś ruszyć z mapą i dziennikiem, który zapełnimy i który
będzie naszym talizmanem. Naszym dowodem, że się udało.
Opinia dla książki: "Żona na chwilę. Część 1: Nieoczekiwane wydarzenia"Przejdź do opini
Opinia

Przeczytaj, poznaj i oceń. Sam dowiedz się jakimi drogami życie prowadzi Bellę. Poznaj jej losy, zaciekaw się i stąpaj wraz z nią. Elżbieta Skrzyńska – Casson pisze o życiu. Takie ono jest. Życie zaskakuje każdego i najczęściej wtedy, gdy się tego nie spodziewa. Życie zaskakuje na każdym zakręcie. Tak jest i w powieści „Żona na chwilę”. Spotyka się dwoje dorosłych ludzi, którzy zaczynają tworzyć rodzinę. Jest radość, są obrączki na palcach i jest codzienność, a wraz z nią trudy i szarość i normalność. Bycie razem to wiele wyrzeczeń, wiele przebaczeń, ale i zrozumienia. Jednak w Belle wżera się … podejrzliwość.
Życie, gdy pragniesz, by wyhamowało, drastycznie przyspiesza. Albo hamuje wyrzucając nas poza ścieżkę, poza nawias. Czujesz to, bo w dziwny sposób nieświadomie personalizujesz się z bohaterką. Raz jesteś szczęśliwa, zaraz wpadasz w dołek psychiczny, za chwilę uprawiasz seks z mężem. Te skoki emocji sprawiają, że tli się w tobie czytelnicza ciekawość, która trzyma cię do ostatniej strony. Dokąd to zmierza? - zastanawiasz się co kilka stron.
Czy „Żona na chwilę” pieści zmysły? Czy zapowiada przygodę? A może nakazuje usiąść w zadumie, zamknąć oczy i pomyśleć o sobie? Ta powieść ma drobne zwroty akcji, które zmuszają do myślenia, wywołują reakcję u ciebie. Ale wszystko musisz poznać sam i skonfrontować. Warto, bo jest w tej powieści coś, co trudno wyłapać, a co stale krąży nad tobą i daje o sobie znać. Tajemnica, zagadka i … kolejny zakręt.
Polecam.
Opinia dla książki: "Miód w deszczu"Przejdź do opini
Opinia

Jak żyć, gdy w każdym domu może mieszkać podglądacz i donosiciel? Jak rozmawiać z ludźmi, jeśli w każdym zdaniu szukają podtekstów lub winy. Naszej winy, obcych, nie swojej. To u innych szuka się fałszu, kłamstwa i owej drzazgi w oku. Samego siebie się wybiela, idealizuje i stawia blisko prawdy – jednak owo „blisko” nie oznacza „w prawdzie”. Jest przełom 50/60-lecia, do opuszczonych domostw i siedzib napływają nowi lokatorzy. Tworzy się kalejdoskop narodowości, mentalności i kultur. Ludzi dzieli miedza, ulica, czasem tylko ściana mieszkania. Jednak coś, co powinno być atrakcyjne, nie zawsze takie jest. O wielu sprawach się mówi, pomaga się drugiemu w ramach własnych sił i reakcji własnego sumienia. Jednak... Jednak... Wygodniej i bezpieczniej jest … czasem milczeć. Nie widzieć. Nie słyszeć. Dom, cztery ściany i Leon z Antosią i dziećmi. I alkohol – codziennie. Bez umiaru.I bicie – zawsze. I krzyki – zawsze.I wyzwiska – zawsze.I dzieci patrzące na ojca katującego ich matkę. Dzieci patrzące na pijanego tyrana, mocarza we własnym królestwie pływającego po alkoholu. Dzieci patrzące na ojca, który upokarza, nie kontroluje ani chlapiących z ust słów, ani swoich czynów. Ojca, który bije do krwi, do utraty przytomności, do utraty sił. Król zaprasza śmierć do drzwi własnego domu, bo odurzenie pustoszy mu umysł. On, jako ręka sprawcza, porządkuje, szykuje „towar” do grobu. „Bierz sobie kostucho” – drwi – „bierz ten ludzki gnój”. Jego ofiary ledwo uchodziły z życiem... Nie jeden raz. Lecz któregoś dnia Julek się postawił, i co? Został wypędzony.„Miód w deszczu” to powieść będąca punktem styczności wielu gatunków literackich. To także konglomerat wątków i tragedii. To powieść o nadziei na lepszą przyszłość, o miłości zarówno do ludzi, jak i zwierząt. To książka o ambicjach młodych ludzi, o marzeniach, ale i o nienawiści i niesprawiedliwości.Cztery domy obok siebie, a każdy z nich w czterech ścianach skrywa swoje tajemnice. My przekraczamy próg tylko jednej rodziny, tylko jedną poznajemy. Wchodzimy w domowy syf i patologię, bo jak inaczej nazwać znęcanie się ojca nad rodziną, której ABSOLUTNIE nie powinien mieć? Jak inaczej nazwać bicie, wyzwiska i furię, która osiąga najwyższy stopień brutalności? Czyż gnojem nie jest strach wywołany przez alkohol? Czy patologią nie jest krew na twarzy własnej żony, przyjazd karetki, czy dzieci, którym zabrano dzieciństwo? Tu rządzi wódka, potem On, pan domu, reszta jest niczym. Tak było, tak jest i takie ma prawa ojciec. Cztery ściany domu, którego lokatorzy uśmiechają się przez łzy. Sufit skrywa to, czego ludzie na zewnątrz nie widzą. Małgosia Urszula Laska w „Miodzie w deszczu” ukazuje nam życie tylko jednej rodziny. Jednak podczas czytania, gdzieś w tobie, rodzi się pytanie – a jak jest u innych? Kto w tym zlepku napływających ludzi żyje wedle katechizmu, a kto zamyka drzwi na kilka zamków i skrupulatnie zasłania okna chroniąc to, co rozgrywa się w środku? Kto jest strażnikiem domowego piekła, przemocy i gwałtu? Ludzie doświadczyli wojny. Wracają odmienieni. Nie każdy na lepsze. Są wśród nich tacy, co dopiero teraz wyrywają z życia to, co im się należy. Tak jest u Julka, u Antosi... Tak jest w ich domu. Strach, łzy, ból. Trwoga, z którą się żyje – ciągle i ciągle. I pytanie – Boże, dlaczego?Od lektury nie sposób się oderwać. Jej fabuła ciągle do ciebie wraca, przypomina się. Puka do twojego umysłu i kreuje obrazy. Ci ludzie, ta rodzina... Choć powieściowa staje się jakby twoją własną. Personalizujesz się z bohaterami i dosłownie żyjesz z nimi. Czujesz. Emocje buzują, bezsilność łamie w pasie, a psychika nie potrafi być na tyle silna, by się sprzeciwić poniżaniu. Autorka połączyła ze sobą i emocje i nastroje i magnetyzujący temat jednocześnie. Ludzie z brakiem wiary lecz z ciężkimi bagażami doświadczeń – traum, porażek i strachu. I nagle mają dom, mają pola, mają trzodę... I mają nowego siebie, wyimaginowanego. Pani Małgosia stworzyła wspaniałą powieść, która snuje się w tobie, jak rzeka. I nawet jeśli nie umiesz pływać, to wchodzisz do wody. Ufasz jej, że nie pozwoli ci utonąć. Dajesz się prowadzić za literacką rękę.Wspaniała, mocna, prawdziwa.To słodycz gorzkiego miodu w deszczu łez. Lecz z nadzieją...
Opinia dla książki: "Gwiezdne dzieci era światła"Przejdź do opini
Opinia

Trzeci
tom zmusza do zatrzymania i zadumy. To obraz, to lustro naszego
życia. Anna Głowacz
w trylogii „Gwiezdnych Dzieci” ukryła
puzzle, które ty sam, bez pomocy, musisz złożyć. Warto, bo obraz,
jaki ci się ukaże będzie tak piękny i świetlisty, że pójdziesz
ku niemu. Pójdziesz ku Przebudzeniu, Oczyszczeniu i lepszemu Życiu.
cała recenzja na stronie http://autorzy365.pl/gwiezdne-dzieci-era-swiatla-recenzja_a7244
Opinia dla książki: "Alicja w zwierciadlanym domu, czyli po drugiej stronie lustra"Przejdź do opini
Opinia

„Alicja w Zwierciadlanym Domu”, to bardzo mądra książka o głębokiej
treści, którą trzeba... utkać. Dosłownie utkać – czytelniczo wziąć na
warsztat i wysupłać poszczególne wątki, jak nitki, i łączyć ze sobą w
makatkę. A każdy, wierzcie mi, wykona inną. Inną dzieci, inną dorośli.
Każdy bowiem w „Alicji...” wychwyci coś, co go w jakimś stopniu
zastanawia, trwoży lub z czymś się wiąże i za każdym razem jest to inny
fragment książki. Alicja zabiera nas nie tyle na drugą stronę lustra,
gdzie wszystko jest na opak. Alicja zabiera nas do miejsca, o którym
dawno zapomnieliśmy – do naszego wnętrza. Cofasz się myślami do
dzieciństwa, gdy nic nie dziwiło, a życie brało się takim, jakie ono
było. Jadło się je, jak pyszny tort, małymi łyżeczkami, by uczta dłużej
trwała. I, choć to strasznie zagmatwane, to powiem słowami Królowej (z
planszy szachów): „Taki jest skutek, gdy się żyje z powrotem (…).
Najpierw zawsze trzeba się czuć trochę nieswojo, ale najważniejsze jest
to, że pamięć wtedy pracuje w dwóch kierunkach”. (Alicja, jak i my,
pamięta w jednym kierunku, bo nie „umie pamiętać rzeczy, które się
jeszcze nie stały)”. Wedle Królowej to marna pamięć skoro pracuje tylko z
powrotem.
Pomyśl, co się stało za tydzień po ostatnim tygodniu? Banialuki,
pomyślisz szybko. Czytasz o niczym będąc w krainie o jakiej trudno
cokolwiek powiedzieć (logicznego nic nie znajdziesz). Ba, to kraina,
którą trudno namalować. Lecz tu właśnie – w tym zagubieniu i
dwubiegunowości – tkwi sedno i największa wartość. Każdy bowiem
interpretuje „Alicję...” w swój indywidualny sposób. Każdy wyłapuje coś
dla siebie, podpina pod własne myśli i tworzy kreację innego świata –
Zaczarowanego, Zwierciadlanego Życia – swojego życia. Absurdy dla
jednych, dla innych są mądrością. Głupoty obracają się w intelekt, a to,
co chciałeś wykreślić, nagle nabiera znaczenia. „Alicję w
zwierciadlanym domu”, podobnie, jak „Małego księcia”, za każdym razem
czytasz inaczej. Ona dojrzewa w tobie, albo mówiąc „zwierciadlanie na
opak” - to ty dojrzewasz do niej. Czytasz z bagażem przeżytych lat, z
plecakiem pełnym bólu, smutku i radości, jakie zaserwowała ci
przeszłość. Czytamy w różnym wieku, na różnych etapach życia, stąd i
nasze przeświadczenie o istocie treści. Lepimy z niej własną powieść,
która pewnie za kilka lat będzie już całkiem inna... Choć z tą samą,
piękną okładką i z tymi samymi rysunkami.
„ - Czy widzę kogoś na drodze? Nikogo...
- Chciałbym mieć taki wzrok... chciałbym móc zobaczyć Nikogo i to na
taką odległość. Niestety, ja już mogę widzieć tylko rzeczywistych ludzi,
i to przy dobrym świetle”.
Opinia dla książki: "Prawo matki"Przejdź do opini
Opinia

Podczas
czytania czujesz dyskomfort i jakieś wewnętrzne zatrwożenie.
Tworzy się w tobie sztywność i paraliż, rodzi się niezgoda.
„Prawo matki” uzmysławia nam podział świata – na ten
dobry i zły. Są szczęśliwe mamy, ludzie budujący życie na
fundamencie licznej rodziny, ale tuż obok są ci, co żyją od głodu
do długu, od jawy do jawy. Szala wagi odważającej życie nie
zawsze tkwi w idealnym poziomie.
Piotrowski
nie boi się niczego. Luta nie boi się nikogo, choć czasem
tylko udaje twardą. Udaje, bo tylko tak jest w stanie logicznie
myśleć, podczas gdy czyny wymykają się umysłowi. Najpierw
robisz, potem myślisz – skąd my to znamy? Luta, bohaterka „Prawa
matki”, to ktoś na wskroś ludzki, bliski nam, ktoś z kim się
utożsamiamy. To osoba pełna wad, słabości i niedoskonałości,
lecz przekuwa je w siłę, zadziorność i szybkość. Wzór? Tak.
Choć o tragedii, jaka ją spotkała, lepiej oglądać w telewizji.
Piotrowski nie unika brutalności. Wyciąga na wierzch
wszystko to, co życie i ludzie skrywają w sobie najobrzydliwszego.
A co gorsze, nie koloryzuje i nie spłaszcza. Fabułą „Prawa
matki” wali nas w głowę, w brzuch i odbiera nam oddech.
Dusisz się. Kleisz od syfu w jaki wlazłeś. Jest ci ciasno, duszno
i słabo. Jesteś na granicy, ale... czytasz do końca chcąc znaleźć
odpowiedź. Dlaczego Luta? Dlaczego jej córka? I dlaczego życie
czasem przypomina syf pełen smrodu i beznadziei?
Czytanie sprawia radość i ból jednocześnie. To lunapark emocji, atrakcji i zaskoczeń. To kolejka górka, od której wszystko się zaczyna i wszystko kończy. Bo wyzwolenie z barierki zabezpieczającej wagonik jest startem i metą tragedii.
Wszystko
zatacza krąg. Wszystko wraca do początku, do równowagi.
http://autorzy365.pl/prawo-matki-recenzja_a7240
Opinia dla książki: "Przez 581 dni byłem tylko numerem"Przejdź do opini
Opinia

Jest książka-pamiętnik Franciszka Knapczyka „Przez 581 dni byłem tylko numerem” napisana przez Agatę Pakułę. Jednak ta książka robi coś jeszcze – wstrząsa, rani i wywołuje bunt. Rodzi się niezgoda na to, czym los obarczył ludzi 1 września 1939 roku. Pytasz się – dlaczego? Za co? Czy można TAKIE COŚ zgotować ludziom? Historia udowadnia, że tak, a ta publikacja to dowód, że tak było, że to się stało – wręcz dokonało – i że są ludzie, którzy przez owo piekło przeszli.
W
dniu 1 września 1939 roku świat utracił wszelkie kolory. Marzenia
przysypały gruzy walących się domów, radosny śpiew zagłuszyły
wybuchy bomb, salwy z karabinów maszynowych i jęki ludzi leżących
z otwartymi ranami. Uśmiechy zmazały łzy, odwagę zastąpił
strach. A to wszystko podlał krwawiący ból.
Wszystko
stało się czarne i szare od kurzu. Jedynie dym z kominów
krematoryjnych był biały i gaz uśmiercający, który był
bezbarwny i niewidoczny – jak śmierć, której nie widać, a stale
towarzyszy u boku. Ludzie też utracili kolory – całkowicie.
Ludzie stali się masą głodnych, wyrzuconych, pozbawionych nadziei
istot. Stali się tłumem, w którym jednostka traciła na znaczeniu.
Stali się stadem prowadzonym na rzeź, lecz wcześniej były bite,
poniżane i głodzone, by w konsekwencji trafić nie tyle do ubojni,
ile do komory gazowej zwanej łaźnią z natryskiem. Ale tego
tytułowy bohater, Franciszek Knapczyk nie wiedział.
Dowiedział się dopiero w 1972 roku, gdy ponownie stanął na ziemi
Mauthausen z wycieczką w 27. rocznicę wyzwolenia obozu.
Miał zostać zagazowany, miało go już nie być.
A
jest. I wraca do przeszłości, do tego, czego człowiek do śmierci
nie może wymazać z pamięci. Alzheimer byłby zbawieniem, bo mózg
cały czas przechowuje w sobie klatki z czasu zza drutu kolczastego.
Wszystko wraca i trzeba ogromnej siły i odwagi, by ponownie
przekroczyć bramę obozu i postawić stopy na ziemi upodlenia.
Był
rok 1943, 16 września, gdy gestapo aresztowało Franciszka i
z krwią cieknącą po nogach wywiozło do więzienia politycznego w
Nowym Sączu. Tam był torturowany, przesłuchiwany i głodzony. 2
października 1943 roku pociągiem towarowym przewieziono go do
Oświęcimia i tu dostał numer obozowy 153337. Franciszka
Knapczyka oznaczono cyfrą, którą od teraz był. Był numerem,
który przy każdej kontroli musiał głośno podawać w języku
niemieckim. W Mauthausen dostał inny – 5880, lecz ostatecznie, w
1944 roku stał się numerem 45101. Stał się nikim w
tabelach statystyki, oznaczony, jak bydło...
Ciężka praca fizyczna, terror, głód. Chodzenie boso po zamarzniętej ziemi, choroby, kilkugodzinne apele obozowe w zimie, brak odpoczynku i ciągłe poniżanie. Taka w zarysie byłą codzienność. Budziłeś się rano z marzeniem, by dożyć do wieczora. Wieczorem padałeś z nadzieją, by dożyć do jutra, do pobudki. Permanentny strach, jak druga skóra, przywierał do człowieka. Strach o własne życie, podczas gdy sił ubywało...
Franciszek Knapczyk przeżył.
Bóg się zlitował, uratował.
Bóg wyciągnął rękę do ludzkiego szkieletu o numerze 45101 i wyciągnął go oddając życiu.
Po latach ocalały Franciszek znajduje w sobie dość siły, by wrócić do piekła zza zasieków. By wrócić do tragedii, strachu i paniki. By wrócić tam, gdzie człowiek nigdy nie powinien być.
Jakże to wszystko niepojęte – dla nas.
Jakże to wszystko niezrozumiałe.
Jakże to boli. Krwawi. Jątrzy.
Serce
nie może bić, brakuje oddechu, brakuje łez, brakuje słów.
„Przez 581 dni byłem tylko numerem” - Przeczytaj. Zamknij. Przytul do piersi. Zamknij oczy. Oddaj hołd – inaczej nie można.
Opinia dla książki: "To nie przypadek"Przejdź do opini
Opinia

Urszula
Pieńkowska napisała powieść, która zapowiadała się jedno
płaszczyznowo. Pozory – tu nic nie da się przewidzieć. To zlepek
komedii, dramatu, kryminału i reportażu. Autorka w „Zaufaj i
podążaj” nakreśliła fabułę, w którą można zarzucić
kilka haczyków i dzięki nim wyłowić parę istotnych tematów i …
pociągnąć je w innych powieściach. Jest tu przemoc fizyczna,
nielegalny „biznes człowiekiem”, bogactwo zmieniające osobę i
przesłaniający wszystko egoizm. Pani Ula poradziłaby sobie
z każdym tematem – co można odczuć podczas lektury pierwszego
tomu „To nie przypadek”. W humorystycznym stylu podaje nam
tematy, o których wielu pisać nie chce lub nie potrafi. I choć
wszystko to robi kobiecym stylem (z przymrużeniem pomalowanego oka),
to bystry czytelnik od razu się zorientuje. Czytasz i wiesz, że to
śmiech pomiędzy dramatem.
Pierwszy
tom trylogii z Kają i Mają w epicentrum to zapowiedź kolejnych,
równie świetnych części. Dwie kobietki, zwykłe, normalne – jak
my! - z odpowiednim dystansem do samych siebie. W pisaniu Uli
Pieńkowskiej czuć swobodę i lekkość pióra. Riposty wyrywają
cię z rzeczywistości i przenoszą na karty powieści.
Czytanie bawi i rozluźnia. Sama frajda – do samego końca – do porannej jajecznicy na boczku i tostów z wędliną i serem i … aromatycznej kawy. I to nie „Majak”, ani „Majka”, ale … może „Bajka”?
No to już zostawię detektywom...
Opinia dla książki: "Zapach kadzidła"Przejdź do opini
Opinia

Autorka,
Małgorzata Trębicka udowadnia, że trzeba walczyć o życie,
bo ono nie skazuje na cierpienie. Ono nas czasem wystawia na próby,
ale to dla naszego dobra. Uczymy się hardości, a sztuka polega na
nabieraniu siły i walki o siebie i poszukiwanie sensu. I choć
niczego nie można zatrzymać, ani powietrza, ani miłości, ani
oddechu, to warto żyć. I o tym jest„Zapach kadzidła”.
O sensie walki i spokoju, o człowieku i o szansach, jakie zawsze,
zawsze są. Szansa nigdy nie umiera. „Wyciągnij ręce i daj
sobie pomóc” - szepcze do ucha autorka. - „Zmień siebie
dzięki innym, to żadna ujma, to nie wstyd”. Wiele należy
szukać poza treścią. Jest tu drugie tło, eteryczny obraz, który
zatrzymuje i zatrważa. To obraz, który indywidualnie analizujemy,
ale musimy go dostrzec, wyłuskać z fabuły „Zapachu kadzidła”.
Życie, gdy pragniesz, by wyhamowało, drastycznie przyspiesza. Albo hamuje wyrzucając nas poza ścieżkę. Czujesz to, bo jako czytelnik mocno personalizujesz się z bohaterkami, co jest nieuchronne. Raz jesteś pogrążoną w depresji, za chwilę uprawiasz seks w samolocie. Te skoki emocji sprawiają, że ciekawość w tobie nie gaśnie do ostatniej strony. Dokąd to zmierza?
Opinia dla książki: "Jakiej śmierci najbardziej się boisz"Przejdź do opini
Opinia

Natasha Preston, jakże ona pisze! Jakże pasjonuje, otula fabułą, która stopniowo zaciska się na tobie, odbiera oddech, osadza się w umyśle i więzi. A robi to z literacką wręcz precyzją. Powoli lecz konsekwentnie. Z uśmiechem, ale zachowując mistrzostwo w swych fachu.
To jest moje pierwsze spotkanie z autorką. Jednak po tej powieści wiem, że pierwsze z wielu, bo chcę poznać resztę jej książek. Jeśli są tak dobre, jak przerażająca „Jakiej śmierci najbardziej się boisz?”, to czeka mnie czytelniczy eden.
Opinia dla książki: "Bolesław Chrobry. Rozdroża"Przejdź do opini
Opinia

„Rozdroża” to wspaniała powieść przesycona historycznymi wydarzeniami i historycznymi postaciami, która porywa od pierwszych stron. Autor staje się niemalże malarzem portretującym wszystkie warstwy społeczne, od prostego plotkarza, po św. Wojciecha, księcia czeskiego z rodu Sławnikowiców, czy cesarza Ottona III, zwanego też Ottonem Rudym. Skrupulatnie zaznajamia nas z codziennością różnych grup zarobkowych i cechów. Odważnie też bierze na warsztat szereg walk i politycznych rozgrywek, zatargów i układów, czy wręcz brania łapówek i ogólnego przyzwolenia na nie, o czym nie miałam pojęcia. Antoni Gołubiew to też – według mnie – fotograf, który kadruje obraz na to to, co ma w danej chwili znaczenie. Zatrzymuje się bym ja, jako czytelnik, mogła wszystko dobrze ujrzeć i dostrzec, bo, jak się okazuje, nawet detale mają wielkie znaczenie.
Tym razem mamy część bez potyczek wojennych lecz skupiającą się na ludziach i ich wierze. W państwie zaczyna być ważna religia i chrześcijaństwo. Ono bowiem kształtuje i społeczeństwo i wpływa na szacunek obcych wobec naszego kraju. Trzeba budzić w ludziach wiarę poprzez ewangelizację i naukę. Już kronikarze pisali o Bolesławie Chrobrym, jako o władcy, który losy swego księstwa ściśle związał z duchownym i politycznym życiem zachodniej Europy, przez co ogromnie wzrosło znaczenie Polski. Stąd jego działania, by w Polakach wyznawanie wiary było mocne, ugruntowane i stabilne. Zależało mu na jedności narodu. I choć miał wiele wad, nie był wzorem cnót, bynajmniej, wyzyskiwał ludzi, dopuszczał się okrucieństw i gwałtów, to jednak liczni zazdrościli mu bystrości i siły działania. I chyba to sprawiało, że lud się go słuchał...
Nie sądziłam, że trafię na tak piękną historię Polski wplataną w fabułę przygodową. „Rozdroża” mnie zachwycają. To najlepsza powieść historyczna OSTATNICH LAT, na jaką mogłam trafić. Wymaga zatrzymania, koncentracji i uwagi. Śledzisz losy sprzed lat, które dokumentują jedynie historycy, a tu masz coś wypośrodkowanego. To historia pełna kolorów, emocji i przygód. To samo w sobie świadczy o wysokiej klasie pisarskiej Antoniego Gołubiewa, o jego niesamowitej wiedzy i swobodzie gawędziarskiej.
A wszystko zaczęło się w puszczy, wszystko się w niej narodziło i tam znalazło swój początek. W puszczy pewnie i się skończy, bo historia zapętla się i wraca do początków... Ale zanim zatoczy koło chcę by trwała i trwała...
Opinia dla książki: "Wszyscy jesteśmy potrzebni"Przejdź do opini
Opinia

„Wszyscy
jesteśmy potrzebni” Małgorzaty Urszuli Laski to bajka o dwóch
motywach. Są tu bezdomne zwierzęta, które wyruszają na
poszukiwanie nowego lokum dobrego do zamieszkania i założenia
rodziny. Wokoło wiosna, roztopy, pojawiają się zasadzki i trudne
życie. Lecz jest i delikatnie nakreślone tło. Człowiek
współczesny i to nie głupi, jak gęś. To mądry, wykształcony
inżynier swego fachu. Znawca potrzeb, cywilizacji, urbanistyki i
potrzeb. W oczach zwierząt to szkodnik i wróg, jednak nie rywal do
walki. Ale przecież „Wszyscy jesteśmy potrzebni”,
nieprawdaż? Tak jest ten świat zbudowany i tak też napisana jest
ta książka.
To
powieść dla małych i dużych zwierzątek – tfu, ludzi. Dla
chorych i zdrowych. Dla siedzących i latających (nie dosłownie).
Dla szczerbatych i dziobatych. Dla każdego, przez cztery pory roku o
każdej porze dnia i nocy. Czytasz z przyjemnością, co jest lepsze
niż lek za złe samopoczucie, czy problemy z bólem ciała.
Małgosia Urszula Laska zaprasza nas w podróż naszpikowaną emocjami, wesołymi rozmowami i … zgodą. To przezabawna książka, która rozbawi każdego. Jedyne co nastręcza trudność, drogi czytelniku, to latanie, skakanie, pływanie, czy tuptanie na malutkich łapkach. Wszystko naraz. I jak tu dać radę? Jak ze swoją marną kondycją mieć dobre tempo i nie zostać w tyle? I w ogóle wstyd być wolniejszym od jeża...
Bardzo mądra, ciekawa i pasjonująca książka. Zmusza do rozmów, do zadumy i do wewnętrznego zamyślenia. A co najważniejsze, można ją pokolorować.
http://autorzy365.pl/wszyscy-jestesmy-potrzebni-recenzja_a7225
Opinia dla książki: "Ocalona z Auschwitz. Pójdę za Tobą na koniec świata"Przejdź do opini
Opinia

Posługując się słowami autorki, Niny Majewskiej-Brown powiem, że czytanie „Ocalonej z Auschwitz” wywołuje ciarki, które niczym spłoszone stado mrówek przebiega po plecach, budząc jeszcze większy lęk. Masz wrażenie, że trzymając powieść w dłoniach nieświadomie ubrałeś się w pasiak. Wszystko bowiem w „Ocalonej” jest tak prawdziwe, że wręcz nierealne. Śmierć i strach cię otumaniają, obezwładniają. Słowa powieści wnikają w ciebie i ciężkimi kamieniami kładą się na twoim sercu i płucach. Trudno oddychać, trudno nie towarzyszyć tym ludziom, o których czytasz, trudno zachować dystans. Bo to fakty.
Jest wojna, trafiasz do obozu koncentracyjnego, golą ci głowę, morzą głodem, fundują wszy i pasożyty, które cię zjadają za życia. Na koniec kilku Niemców nie grzesząc elokwencją, zaprasza cię do kąpieli. Umyjesz się „żydowski robaku” pod prysznicem, wraz z innymi „śmierdzącymi gnidami”. Odświeżysz się – drwią w żywe oczy ludzkich kościotrupów na dwóch nogach. Po kąpieli będziesz czysty, pachnący i może pozbędziesz się insektów z siebie. A ty, nagi, stawiasz krok, drugi, trzeci, a za tobą z łoskotem zatrzaskują się grube drzwi. Słyszysz za plecami zgrzyt zasuwy. Woda zostaje puszczona...
Woda? - pytasz. Przecież to nie woda?
Co to za powietrze, tu... ?
Co się dzieje?
Powietrze... ono już nigdy nie będzie czyste, nie będzie pachniało życiem. Ono śmierdzi. Powietrze stale przesiąknięte jest smrodem wydobywającym się z kominów obozowych. Co to jest? - pytają ludzie – co oni tam palą, że tak cuchnie? Na odpowiedź nie musisz długo czekać. To śmierć tak pachnie. Pachnie niemiecki ład i porządek. Gnidy usuwa się ze społeczeństwa, eliminuje według zasady - trzeba zbudować dobrą, czystą rasę. A ludzi pali, za murami obozu, pali się, jak śmieci w piecu.
Auschwitz i dom osiem kilometrów od zasieków. Rodzina.
Oświęcim i smród, który wżera się w mury budynków, w ludzi, w życie. I ten otępiający dźwięk – sygnał syreny obozowej – ktoś zbiegł – będą kontrole i rewizje. „Boże” - wznosisz prośby do Najwyższego wierząc jeszcze w Niego - „Boże, byle nie trafił do mnie. Niech skryje się gdzie indziej. Nie u mnie. Boże dopomóż, chroń nas. Amen”.
A ty? Słowa umykają, nie umiesz z siebie nic wydukać, nic powiedzieć. Każde otwarcie ust nie jest w stanie dobrać odpowiednich słów, które wyrażą to, co „Ocalona z Auschwitz” z tobą robi. Na długo zmienia, na bardzo długo, jeśli nie na zawsze...
Autorka, Nina Majewska-Brown odważnie wchodzi w temat ludzkiej niemocy, upodlenia i braku wiary we wszystko. Wojna, śmierć, Niemcy, obozy koncentracyjne i ludzie, którzy niczym nie zawinili. Ludzie, którzy przyszli na świat... wtedy...
Po „Ocalonej z Auschwitz” zaniemówisz na długo.
Otoczy cię cisza...
Słone łzy poleją się po policzkach, po brodzie, po szyi...
Przytulisz
powieść do serca i oddasz hołd tym, co zginęli. Im wszystkim …
http://autorzy365.pl/po-ocalonej-z-auschwitz-zaniemowisz-na-dlugo_a7221
Opinia dla książki: "Kuchnie świata w insulinooporności"Przejdź do opini
Opinia

Ucztowanie z „Kuchnią świata...” zmienia dotychczasowy porządek i nawyki. Od teraz zaczniesz wszystkie te potrawy przygotowywać sam – w swojej kuchni – na własnych talerzach. Teraz zapraszasz do swojego stołu. Voila, mówisz, szef kuchni poleca zdrowie, smak i raj dla kubków smakowych. Pretekstem zaproszenia jest insulino odporność, lecz to tylko haczyk, który autorki zarzuciły dla smacznego połowu. Można zdrowo żyć, znajdować radość w jedzeniu i tym samym wprowadzić kilka zmian w swojej codzienności.
Każdy dzień jest inny, a do tego, dzięki Magdalenie Makarowskiej i Dominice Musiałowskiej smakuje inaczej. Każdy kęs to feeria doznań, które osiągają zenit dzięki... przyprawom.
„Kuchnie świata...” to skarbnica aromatów. Zainteresuj się swoim zdrowiem, mówią autorki i nie wykluczaj dań z racji ich nielubienia. Dopraw je, poszukaj przypraw, które znasz, ale i tych dotąd nieznanych i eksperymentuj. Masz kuchnię, masz chęci, masz piękną zastawę. Połącz to.
Ucztuj zdrowo we własnym domu.
Bądź mistrzem gotowania.
Przyrządzaj, notuj i urozmaicaj. Kosztuj i odkrywaj nowe doznania.
Podlecz ciało i duszę. Zdrowo musi być – i jest. Kolorowo musi być – i jest. I choć czasem nie uda się tak, jakbyśmy chcieli, to niech to będzie bodźcem do dalszej pracy. Do podnoszenia swoich kulinarnych zdolności.
Zdrowe dania z całego świata można pakować w pudełka i każdego dnia poznawać rejon globu. Dziś smakujesz włoskiego makaronu z mozzarellą i sosem bazyliowym, jutro zrobisz słodki ryż z szafranem i sałatką z anchois, które przywołają smak Indii.
Podróż we własnej kuchni? Ba, podróż po całym świecie w swoich czterech ścianach? Tak. Zapraszamy, mówią głośno Magdalena Makarowska i Dominika Musiałowska, a twój sukces wznoszą toastem, izraelskim Malabi – deserem z malin i nasion chia podanym w szklanym słoiku, ozdobionym palemką i listkiem świeżej mięty.
Zapraszamy do kosztowania tęczy smaków, kolorów i doznań.
I jak się nie poddać?
Coś niesamowitego
http://autorzy365.pl/kuchnie-swiata-niewiarygodny-przewodnik-po-zdrowiu_a7220
Opinia dla książki: "Bez odpowiedzi"Przejdź do opini
Opinia

Autor, Tymon Zapraski nakreślił coś na wzór literackiego kina o ruchomych stronach. Bo jak inaczej wytłumaczyć pracę i to, co skrywają drzwi własnego mieszkania? Jak szukać śladów przestępstwa i rozumować taktycznie, podczas gdy świadomość otula syna śpiącego za ścianą pokoju? Jak pracować, jeśli w gdzieś w duszy rodzi się potrzeba bliskości i czułości? Życia prywatnego nie nosi się do pracy, nie łączy z nim. Zamykasz drzwi, jak bohater „Bez odpowiedzi”, a stojąc na klatce schodowej modlisz się w duchu, by było ci dane do tego domu wrócić.
Krzysiek to ktoś na wskroś ludzki. Normalny. Jak my. Robi co może, upada by wstać, ryzykuje, by ratować. A gra toczy się o wysoką stawkę. O człowieka. Jednak czytając zadajesz sobie pytanie, czy reguły owej gry akceptują wymianę – człowiek za człowieka? A może śmierć za życie? Czy reguły, jakie obowiązują w praskiej grze mają w ogóle rację bytu?
Bohaterowie to zwykli ludzie postawieni przez Tymona Zapraskiego na literackiej planszy powieści, która rządzi się swoimi prawami. Każdy ruch wymusza kolejny. Im więcej rzutów kostką, tym niebezpieczniej. Pada szóstka? - pytasz – i to teraz? Śmierć w wypadku? Śmierć po zastrzyku o niewidomym składzie? Głód i agonia? Pada szóstka... i cisza. Nie ma nic. Nie ma nikogo. Wszystko zostaje bez odpowiedzi, w zawieszeniu, w próżni.
Ta powieść posiada precyzyjnie opracowaną fabułę. Czyta się z zapałem, z ciekawością i z zaangażowaniem, a jej siła tkwi w prostocie. „Bez odpowiedzi” to lustro odbijające nas. Tu są prawdziwi ludzie i ich codzienne troski, bolączki, słabości. Tu jest życie, życie jakie znamy z autopsji, dlatego ta powieść tak wciąga.
„Każdy z nas porusza się jak rzeka, ocierając się o przypadkowe sprawy, które zmieniają los nas samych, a może i naszego świata.”
Opinia dla książki: "Powiedziane wierszem"Przejdź do opini
Opinia

Te
krótkie utwory opatrzone niebywałymi wręcz rysunkami, nie są do
szybkiego czytania. To wiersze na wzór modlitwy, których piękno
dostrzec można jedynie w ciszy i skupieniu. Kontemplacja, pokora,
wdzięczność. Te wiersze wymagają pochylenia głowy i
przemyślenia. Dlaczego? Bo tylko w ten sposób będziemy mogli
uchwycić ową iskierkę sensu nas i życia i tego wszystkiego, co
maluje obraz naszej codzienności. Proste, ale jakże wymowne i
głębokie treścią.
Opinia dla książki: "Tam, gdzie gwiazdka świeci najjaśniej"Przejdź do opini
Opinia

„Tam, gdzie gwiazdka świeci najjaśniej” to powieść, która w niebywały, w zaskakujący wręcz sposób oczarowuje. Ciepło rozchodzi się we wnętrzu, stopniowo budzi się ciekawość, czasem nawet pojawia się uśmiech. Proste zdania, świetny język i styl. Wioletta Piasecka pisze z radością i lekkością, co można wyraźnie odczuć podczas czytania. Ta lekkość oplata cię i to w dosłownym tego słowa znaczeniu. Jest jak pajęczyna snuta przez pająka, która zachwyca misterną dokładnością.
Tu są smutek i szczęście, zdrada i miłość, rozgardiasz i cisza samotności. To wszystko tu jest, bo to książka o życiu. Tak po prostu – o życiu i wszystkim tym, co ludzie od niego dostają. Są emocje, uczucia, rozterki i kłopoty... Człowiek to konglomerat wszystkiego, o czym pisze Wioletta Piasecka – niby łatwizna, bo to nic wyszukanego, nic górnolotnego. Jednak, czy aby na pewno?
Otwórz na pierwszej stronie i zacznij czytać. Założę się o świeżą choinkę z lasu, którą przywiezie kochany tato, że zapomnisz o wszystkim i przepadniesz na kilka godzin. Magia wnętrza „Tam, gdzie gwiazdka świeci najjaśniej” zaczaruje cię, wyciszy tykające wskazówki zegara i przeniesie cię... w krainę literackiego odpoczynku.
http://autorzy365.pl/powiesc-pisana-jest-samym-zyciem-tam-gdzie-gwiazdka-swieci-najjasniej_a7208
Opinia dla książki: "Głusza"Przejdź do opini
Opinia

Anna Goc poruszyła temat nie tyle, że bardzo trudny, co wręcz przytłaczający. Temat, który przygniata płuca, jak drażniący skórę pled, spod którego nie można się wydostać. „Głuche dziecko nie zawsze wie, że jest głuche. Nie wie też, że inni są głusi”. Takie dziecko trzeba „wyrehabilitować”, by tym samym przystosować je do życia ludzi słyszących. Do naszego życia, które postrzegamy, jako obrzydłe i paskudne. Czasem wręcz trywialne, ale jak się okazuje jest to życie, którego inni nie mają. Nie mają i mieć dokładnie takiego nigdy mieć nie będą. Namiastka – to im oferują lekarze nawet w dobie tak wysoko rozwiniętej medycyny. Nasz świat, nasz, ludzi słyszących – ta, według wielu, nudna codzienność to coś, co głuchoniemi mogą pragnąć aż śmierci.
Autorka, Anna Goc „Głuszą” otwiera oczy i nam, słyszącym i mówiącym – mówi głośno, „doceń to, co masz”. Nie odgradzaj się od dźwięków z zewnątrz zakładając słuchawki na uszy i puszczając głośną muzykę – notabene niszczącą narząd słuchu. Anna Goc mówi – nie krzycz, nie niszcz otoczenia niezgodą. Nabierz ZDROWY człowieku pokory wobec tego, co jest ci dane doznawać. Głuchoniemi są TEGO wszystkiego pozbawieni. Udają twardych i próbują sobie samodzielnie radzić, ale prawdę skrywają w sobie. To często ludzie szukający pomocy, ale nie umiejący o nią poprosić.
Wspaniały reportaż, jednak prawda, o jakiej czytasz – boli. Bardzo boli.
„(...)
Należy dbać o swój rozwój, zwłaszcza w chwilach, kiedy jest
dobrze. Bo złe nadejdzie, co do tego nie ma wątpliwości. Bo życie
to jednak sinusoida. Rzadko jest letnio, najczęściej popadamy w
euforię, a za chwilę w głęboki dół. I dbanie o to, by w niego
nie wpaść, to tak naprawdę nasza rola w tym życiu. Być duchowo
przygotowanym, że niekoniecznie zawsze będzie tak dobrze.”
Normalne życie. Lecz nie dla każdego.
http://autorzy365.pl/krzyk-niemych_a7207
Opinia dla książki: "Gwiezdne Dzieci. Przebudzenie"Przejdź do opini
Opinia

„Gwiezdne
Dzieci. Przebudzenie” - a może Cisza Czasu? Po
przeczytaniu drugiego tomu „Gwiezdnych Dzieci”, trylogii
Anny Głowacz, stwierdzam, że to część właśnie z takim
podtytułem. Cisza, przygotowania do tego, co nieuchronne, co będzie
miało kluczowy moment w trzeciej części. CISZA, która jak
most, scala pierwszy i ostatni tom „Gwiezdnych Dzieci”.
Smaisi przygotowuje się zarówno mentalnie, jak i fizycznie do
zadania, jakie ma do wykonania. Abstrahując, ludzie sprzedali swoje
dusze księżycowi, który rządzi nocą. Noc skrywa demony zła,
złodziei, malwersantów. Zło rodzi potwory, krwawe bestie, upiory i
egoistyczne krwiopijce. Owymi demonami w ludzkiej skórze są
rządzący społeczeństwem. To oni narzucają ograniczenia, stawiają
bariery, ustalają kodeksy, regulaminy i prawa... Wedle zasady –
potężniejszy stoi ponad motłochem, ponad zlepkiem darmozjadów.
Ludzie poddają się temu, tak im wygodniej. Od lat ufają mocarzom.
Następne pokolenia idą w ślad za tymi, które odchodzą.
Koło
codzienności się toczy.
Dlatego Smaisi musi ich uświadomić , wskazać prawdę, piękno i źródło dobrego życia. Wbrew pozorom nie jest to łatwe zadanie. Stąd też jej długa nauka i przygotowania. Ciało i umysł dziewczyny muszą się zjednoczyć w zgodzie. Umysł trzeba kontrolować i jednocześnie zachować jego świadomość. Z ciałem musi być podobnie. Smaisi poznaje tajniki transu, reinkarnacji duszy oraz doświadcza ponownie innych wcieleń. Uczy się wchodzenia w trans, w ducha samej siebie oraz zagadek medytacji. Czy to nie przypomina ówczesne zainteresowania? Praktyki jogi, medytacje czy ćwiczenia taj-chi polegające na zaganianiu dobrej energii ku ciału. Czyż teraz nie szukamy ukojenia powracając do owych praktyk? Stoimy w punkcie, z którego trzeba się ruszyć jednak, by tego dokonać, potrzebna jest iskra – iskra w ns.
Szukamy
odpoczynku dla umysłu ucząc się żyć tu i teraz, wyłapywać
dźwięki, prawdę i jasność. Smaisi to robi – właśnie to.
Jednak jej nauka polega na bardzo głębokim przenikaniu we własne
pokłady świadomości. Musi poznać źródło prawdy, sekret życia
każdej istoty. To sztuka, kunszt wymagający nauki i długotrwałych
lekcji.
I choć zapytasz zapytasz, po co inny świat i ludzie inaczej myślący, skoro to, co jest nie jest złe?
Świat
się zmieni, gdy ludzie zostaną oświeceni. Gdy zaufają. Zostają
uwolnieni, tylko
prawda jest w stanie pomóc ludziom. Tylko dzięki prawdzie zrzucą
kajdany fałszu narzucone przez rządzących. Trzeba to zrobić
świadomie, ale o to zadbają już Gwiezdne Dzieci wraz z
Kalem i Smaisi.
Warto.
Warto podążać drogą jasności Anny Głowacz.
Bądź jak Ziemskie Dziecko, które spotyka Gwiezdne...
http://autorzy365.pl/badz-jak-ziemskie-dziecko_a7195
Opinia dla książki: "Ania z Avonlea"Przejdź do opini
Opinia

Styl pisania Lucy Maud Montgomery sprzyja czytaniu, czytaniu, czytaniu... Nie sądziłam, że tak mnie pochłoną te historie „Ani”. Z pewnością jest to zasługa lekkości pisania, jaką czuje się na każdej stronie powieści. Nie ukrywajmy, pierwsza część wyznaczyła pewien poziom. Po „Ani z Zielonego Wzgórza” czytelnicy chcieli kolejnej, która była tak dobra lub lepsza niż Zielone Wzgórza. I co? I okazało się, że autorka idealnie wkomponowała się zarówno w gusta czytających, jak i w ich wymagania. Sprostała zadaniu wręczając nam „Anię z Avonlea”. Anię, przewspaniałą bohaterkę literatury od lat...
Czuć podczas czytania, jaką frajdę ma autorka podczas przerzucania myśli na papier. Dlatego czytasz do samego końca.
A potem sięgasz po następną...
Opinia dla książki: "Malarz i modelka oraz inne opowiadania"Przejdź do opini
Opinia

Tak sobie interpretuję opowiadania ze zbioru „Malarz i modelka”, szukam czegoś wspólnego dla nich, jakiegoś spoiwa, które uzasadni ich istnienie. Szukam w nich uniwersalności. Każdy odbiera teksty inaczej, każdy szuka czegoś dla siebie. Ja szukałam, ale... nie znalazłam. Dosłownie, bo moje rozumowanie tego zbioru przyszło po długim czasie nieco na siłę. Czytając poszukuję czegoś, co jak haczyk na zarzuconej wędce wyłowię z głębi. A tu? Są fajne motywy, ale jak to się ma do wartości? Jakie to ma znaczenie końcowe? Jest tu śmierć – ten temat sam w sobie jest dobrym materiałem dla artysty. Jest duch, ulotność, niematerialność. Jest pogoń za czymś , czego nie ma lub tego, co było. Utopia.
Czy znajdę kogoś, kto podzieli moje zdanie? Moje rozumowanie próbuje doszukać się jakiś plusów w tekstach, w których można ich szukać ze świeczką strona po stronie. Kończy się jedno opowiadanie, zaczyna kolejne, wcześniejsze ulatuje z pamięci, nic się w czytającym nie osadza. Dlatego, jeśli już sięgniesz po „Malarza i modelkę” Jadwigi Skibniewskiej-Podbielskiej, to szukaj między zdaniami. Patrz na tło, nawet niewidoczne, ale dla ciebie wyraźne. Próbuj przewrotnie pisać opowiadanie, które czytasz. Baw się nim wedle stawianych sobie wytycznych. Uwierz – wtedy czytanie sprawi radość, a teksty zyskają na wartości.
Szkoda.
Opinia dla książki: "Niewyjaśnione tajemnice"Przejdź do opini
Opinia

Wchodzisz w fabułę „Niewyjaśnionych tajemnic”, bo czujesz, że twoją drobną dłoń skrył w swojej Krzysztof Łabenda i jak opiekuńczy tata, którego Wiki nigdy nie miała, prowadzi cię przez trudne ścieżki życia, życia powieściowego.
„Niewyjaśnione
tajemnice”
to życie. Życie to „Niewyjaśnione
tajemnice”. Ta
książka jest niesamowita, idealna, autentyczna i na wskroś
prawdziwa. Jest bardzo dobra, bo pisząc ją autorem kierowało
życie. Wszystko w niej jest potrzebne. Każdy z wątków, każde
spotkanie, każdy moment. To idealnie skrojona, opracowana i napisana
książka – czego chcieć więcej?
cała recenzja na stronie: http://autorzy365.pl/zycie-to-niewyjasnione-tajemnice_a7183
Opinia dla książki: "Historie, które zmieniły moje życie!"Przejdź do opini
Opinia

„Historie, które zmieniły moje życie” są poradnikiem, przewodnikiem, kompendium wiedzy i … pamiętnikiem w jednym. To książka, która sama się pisała. Z potrzeby serca? Z powodów egoistycznych? Z nawarstwiających się myśli szukających wyjścia? Odpowiedz nie ma znaczenia. „Historie...” to nic innego, jak twój pomocnik w codzienności. Słuchaj ludzi, wyłapuj dobro, ciepło, przytul sam siebie.
Pamiętaj
o sobie.
Doceń życie, smaki, własne uczucia. Daj sobie przyzwolenie na odpoczynek, głębokie oddechy i wycofanie z biegu codzienności. Zaakceptuj niedoskonałość w sobie, nie bój się błędów. Wszystko uczy, wszystko jest potrzebne, jak powietrze. Lecz – podkreśla Eliza Łatka – bądź dla siebie dobry.
http://autorzy365.pl/historie-ktore-zmienily-moje-zycie_a7180
Wedle słów osoby, którą spotkałam po sporym czasie niewidzenia: „Polubiłam siebie”.
A czy ty lubisz siebie?
Opinia dla książki: "Gwiezdne Dzieci. Świadomość"Przejdź do opini
Opinia

„Gwiezdne Dzieci” należą do gatunku sf lecz to na wskroś realna książka osadzona we współczesności. To dramat, tragedia i science fiction w jednym. Rządzące elity są dziś. Odbiera się nam wolę, zmienia przeświadczenia, kłamstwem omamia rzeczywistość. Człowiek odkłada własną inteligencję sugerując się innymi – mądrzejszymi w jego mniemaniu, mającymi siłę przebicia i wypracowaną mowę ciał. Wzoruje się na tych, których ogląda na co dzień. Lecz to oni grają … nami. To coś na wzór pędu stada owiec za pastuchem.Anna Głowacz bawi się odniesieniem, bo ta powieść ma drugie dno, które dostrzeże tylko błyskotliwy czytelnik. Zmień niektóre słowa, a otrzymasz książkę na wskroś współczesną z sobą w roli głównej. Nie wnikając w treść, bo o niej jest wszędzie, nie analizując opinii recenzentów powiem tak: „Gwiezdne Dzieci” są idealnym odwzorowaniem tego, jak żyjemy my, teraz. Elity u władzy, bogacze na stanowiskach, manipulacje systemów – wszystko znamy z własnego poletka.
http://autorzy365.pl/ludzkosc-jest-sterowana-kontrolowana-i-ubezwlasnowolniona_a7177
Opinia dla książki: "Podróż przedślubna"Przejdź do opini
Opinia

Ewa Lenarczyk pisze „ręką obserwacji”, niemalże „ręką obserwacji”. Tak się dzieje w ludzkim życiu. On spotyka ją, są rozmowy, telefony i znowu rozmowy. Jedno lgnie do drugiego, aż pewnego ranka uzmysławia sobie, że bez drugiego już nie funkcjonuje. On i ona razem, do śmierci. Razem mimo wszystko.
„Podróż przedślubna” to nie lukrowana powieść pełna rajskich tekstów. To powieść pisana sercem, prawdą i szczerością. Nie ma tu słodzenia, unikania ciemnych stron życia, które samo w sobie jest trudne i zaskakujące, co podkreśla autorka. Jednak szybko podszeptuje, że ratunkiem jest spokój i dobrze przespana noc. Bo, parafrazując treść książki, kochać to szczęście. I choć człowiek boi się, to mimo wszystko chce wierzyć, że to na zawsze.
cała recenzja
http://autorzy365.pl/podroz-przedslubna-powiesc-pisana-sercem_a7176
Opinia dla książki: "Faceci na karuzeli albo Księga Wejsun czyli STO LAT NIEZWYKŁYCH"Przejdź do opini
Opinia
Niesamowita historia. Piękna. Jedyna.

Ta powieść buzuje emocjami, nadzieją i wiarą. Wiarą, że z tego książkowego półmroku wyłoni się blask i jasność i wszystko obejmie zrozumienie.
„Faceci na karuzeli...” bawi (bardzo), rozczula (też), a czasem smuci. To literacki wachlarz utkany przez Wojciecha Pieleckiego. Kolorowy, magiczny, urokliwy.
To piękna powieść, której koniec wcale nie jest końcem. Ona zostaje w tobie i żyje dalej. Można powiedzieć, że pisze się w tobie. Myślisz o niej. Wracasz do niej. I to jest miarą jej potęgi działania i odbioru.
Tu są ludzie i słowa. Słowa, które się ich łączą, sklejają w jedność. To książka pisana z elegancją, z pietyzmem i z pasją. To książka o drzewie genealogicznym, którego korzenie mocno wrosły w ziemię, by rosnąć i z roku na rok dawać soczyste owoce miłości.
I mogłabym tak pisać o niej i pisać. Bez końca.
Niesamowita historia. Piękna. Jedyna.
http://autorzy365.pl/literacki-wachlarz-utkany-przez-wojciecha-pieleckiego_a7170
Opinia dla książki: "Opowieści z Gniewogrodu"Przejdź do opini
Opinia

Dawid Dołba na kartach „Opowieści z Gniewogrodu” umieścił wszystko, co przyciąga czytelnika i co go otumania. Czuć ubóstwo, wilgoć, chłód każdego poranka. W ustach czuć kaca i suchość po każdym piciu bez umiaru. U boku ciąży tobół, zwisa pusta prawie sakiewka, a osioł idzie tempem ślimaka (i to jeszcze zmęczonego). Zastanawiasz się nawet, czy nocą aby nie popijał mocnych trunków wraz ze swym towarzyszem.
Czytasz i głowisz się, co zlepi te wszystkie opowieści razem. Co sprawi, że te postaci się spotkają i gdzie i czy w ogóle? Dawid Dołba nakreślił idealny labirynt fantastyki, po którym chadzają bohaterowie „Opowieści...”. Szukają Gniewogrodu, a przy okazji poznają samych siebie.
Czytając powieść Dołby odpoczywasz. Dobrze się bawisz. Czujesz wokół siebie swobodę i rozprężenie. Wchodzisz w fabułę z wielkim czytelniczym uśmiechem na twarzy. Ale uważaj, by nie okazało się, że trakcie w czytania ktoś podwędził ci ciuchy, a ty stoisz w trawie świecąc białymi (jak mąka) pośladkami.
http://autorzy365.pl/szukajac-gniewogrodu-odpoczywasz-i-dobrze-sie-bawisz_a7168
Opinia dla książki: "Seryjni mordercy. Pierwsi oprawcy i ich ofiary"Przejdź do opini
Opinia

Piotr Wąchal już na wstępie „Seryjnych morderców” zaznacza, że publikacja ma na celu zaznajomienie czytelnika z takimi przypadkami. Że morderstwa to czyny, do których dochodziło i do których stale dochodzi. Zmienia się jedynie sposób postępowania lub narzędzia. A wszystko skrywa głowa kata. Nie ocenia ich, nie analizuje czynów, nie wysnuwa motywów działania. „Seryjni mordercy” mają służyć zarysowi historii, co wcale nie znaczy, że podczas czytania nie wyciągamy własnych wniosków.
Czytasz i nie dowierzasz. Próbujesz samodzielnie interpretować sczytywane zachłannie fakty i upchać je we własnej głowie. Dowiadujesz się o normalnych ludziach, którzy tak naprawdę szerzyli patologię. Czytasz o chorych umysłach, o anomaliach tworzących się tuż nad oczami - za czołem dosłownie. Zastanawiasz się nad niepojętym „syndromem zezwierzęcenia” i wyjałowienia z ludzkich uczuć. Nieuchronnie porównujesz ich z sobą. Lecz trzeba uważać. Czasem nic nie zapowiada... czegoś.
Polecam.
http://autorzy365.pl/seryjni-mordercy-perfekcyjni-mistrzowie-swojego-fachu_a7167
Opinia dla książki: "Najmroczniejsza jesień"Przejdź do opini
Opinia
Taka książka to diament

„Najmroczniejsza
jesień”
to uczta, uczta nie w knajpie lecz uczta wysokiej klasy gospodarza,
Konrada
Markiewicza. Zanurzam
się w powieści, siedzę z nosem w niej i sycę się niebywałą
precyzją scenerii i fabuły. Autor to czarodziej pióra,
plastyczności języka i swobody pisania. To fenomen niebanalnego
wręcz człowieka, który skromnością swej osoby i pokory - w mojej
ocenie - staje się brawurowym mistrzem literatury polskiej z
wysokiej półki. To mistrz liter i słowotwórstwa, a także wybitny
gracz zasiadający na granicy światów. Tu jest wyobraźnia, realizm
i szczypta dobrego humoru.
Mieszanka charakterów postaci, ich samolubne aspiracje i chęć zarobku, plus świetna fabuła, plastyczność języka i sprytne zaskoczenia to miód na serce każdego czytelnika. „Najmroczniejsza jesień” scala się z tobą. Przylega do umysłu i zmysłów i pęta cię do ostatniej kropki. Choć i ta nie daje spokoju. Pozostaje jakiś niedosyt, niedosyt powieściowy. Chcesz czytać, ale to … koniec.
Takich
książek, jak
„Najmroczniejsza jesień”
pożądasz – mówię wprost. Taka książka to diament, którego
poszukujesz na półkach księgarń czy bibliotek. To warkocz
wspaniałej fabuły, pełna przygód powieści o spójnej treści. Tu
nie ma nic zbędnego. To ścisłe i solidne dzieło – i co dodam z
dumą – polskiego
autora, KONRADA Makarewicza
Od tej powieści zaczyna się moja przyjaźń z nim. I czekam na kolejne książki jego pióra... Mam niedosyt i wielki apetyt, a przecież coś temu trzeba zaradzić.
http://autorzy365.pl/najmroczniejsza-jesien-idealnie-napisana-powiesc_a7164
Opinia dla książki: "Aktor też człowiek"Przejdź do opini
Opinia
Rola – dumnie brzmi

Krzysztof Stanio, autor
książki „Aktor też człowiek”, w której to
zarówno doradza innym, jak i sam siebie oczyszcza i analizuje.
Pisząc szuka sensu i głębi zawodu, jakim się para od lat. Wnika w
aktorstwo, w aktora i w scenę. Wnika w deski, na których ujawnia
się cała prawda o sobie, jako aktorze i jako człowieku. Dochodzi
do skrupulatnej analizy wnętrza, ducha i głowy. I wszystko musi być
spójne, bo tylko ta harmonia gwarantuje sukces.
Aktor, zawód niby, jak każdy inny, choć – jak wynika ze słów autora, ten jest nader wymagający. Będąc na scenie, wcielając się w daną rolę, w człowieku zachodzi transformacja. Jakieś powolne wejście w buty kogoś, kogo się odgrywa. Rola – dumnie brzmi. Rola – najtrudniejsze słowo w sztuce teatralnej. Ta bowiem wymaga od siebie czegoś na miarę anatomicznej analizy, narzuca pewne wytyczne, ma pewne potrzeby.
Opinia dla książki: "Malarzu nasz, któryś jest w niebie"Przejdź do opini
Opinia
Boska uczta czytelnicza

„Malarz...”
zmusza do zadumy, skupienia i powolnej kontemplacji. To boska uczta
czytelnicza.
więcej na http://autorzy365.pl/boska-uczta-czytelnicza_a7131
Opinia dla książki: "Sukces. Rozmowy z ludźmi od bezdomnych po milionerów"Przejdź do opini
Opinia

Wszystko jest w głowie. Jeśli czegoś się boimy i ciągle o tym myślimy, to owo nieszczęście nas spotka. Sami je na siebie ściągniemy. Gdy zaś będziemy wizualizować sukces, jakikolwiek, ale nasz, to ...go osiągniemy. Ta książka to nie Wywiady...To rozmowy.Z ludźmi. Z bogatym, z bezdomnym, z niepełnosprawną, z nauczycielką... zwykli ludzie, którzy osiągnęli swoje cele, swoje małe sukcesy...Bo sukcesem może być pierwszy krok po operacji, wyjście z domu, czy dostanie kanapki do zjedzenia, gdy człowiek głodny od kilku dni...Wszystko zależy od myślenia. Wszystko jest w głowie
http://autorzy365.pl/sukces-czym-on-jest_a7104
Opinia dla książki: "Dobra książka. Wege przepisy dla dzieciaków i dorosłych"Przejdź do opini
Opinia

Samo czytanie „Dobrej książki” przyprawia o zawrót głowy. Tkwisz z nosem w książce która sprawia, że roisz o ociekających smakiem „gotowcach”. Trudno się uwolnić. Ale nie tylko dlatego, że zdjęcia i rysunki! Nie! Nagle bowiem okazuje się, że to jest sztuka, którą potrafisz wykonać. Sam sobie serwujesz (na na półmisku) fanfary zwycięstwa., to twoje osiągnięcie, twój kulinarny sukces. Do tego dochodzi satysfakcja i zdrowie. „Dobra książka” podpowiada ci menu na każdy dzień. Dzisiaj jest niedziela, a ty już chciałbyś by był piątek, bo planujesz zrobić drożdżówki z owocami. I zanim skończysz czytać odkryjesz, że krzątasz się po kuchni i wolną ręką wyciągasz z szuflady pojemniki na jutro.
Ta książka bawi się zmysłami, żongluje smakami. To przygoda, która ma za każdym razem inny finał. Jak bajka. Każdy przepis zaczyna się podobnie, lecz koniec zawsze jet nieprzewidywalny.
cała na stronie: http://autorzy365.pl/dobra-ksiazka-wege-przepisy-dla-dzieciakow-i-doroslych_a7100
Opinia dla książki: "Le Grand Tour"Przejdź do opini
Opinia
Podróż życia

Kasowski pisze lekko, a ta swoboda w dziwny sposób ciekawi czytelnika. Bo „Le Grand Tour” to taki pamiętnik z dawnych lat.
Skrzynia pełna skarbów z innego stulecia. „Gdy byłem młody i miałem
głowę pełną marzeń...” tak to mogłoby się zaczynać. Ci, co pamiętają
lata 90-te zanurzą nosy w stronach tej książki i pojadą. Będą
przekraczać niestrzeżone akurat granice, unikać kontroli celnych i
wyłapywać każdy podejrzany dźwięk z silnika peugeota. Tak przecież było.
Było ubogo i szaro i ciągle płasko. Codzienność nie zaskakiwała, bo i
czym. Ludzie byli posępny, bierni, egzystowali bez uśmiechów na
twarzach. Pracowali od 7-15, a jedyny sens ich życia stanowiło
utrzymywanie się na powierzchni życia. A gdzie reszta? Gdzie marzenie?
Plany? Gdzie to było? No właśnie dlatego, że nie było Krzysiek i Michał
postanowili poszukać. I zasmakowali dorosłości, przygody i piękna
wolności.
„Le Grand Tour” nie jest może głęboką
tekstowo powieścią, to autor stworzył „książkę-drogę”, którą dobrze się
czyta, i z którą miło mija czas. Bo chyba o to w literaturze chodzi –
każdy znajdzie w niej coś dla siebie.
Cała recenzja na stronie: http://autorzy365.pl/podroz-zycia-recenzja-ksiazki-le-grand-tour_a7097
Dodane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia