Jest w „Błyskach” liryzm, czułość wobec świata, melancholia, także humor, czasem czarny: „Nieustannie w tłumie. Nie można uwolnić się od niego, nawet leżąc na cmentarzu”. Na tych kartach nie ma jednak anonimowego tłumu, są ludzie w swej osobności i jedyności, zarysowani zaledwie, ale wyraziści, tak jak wyrazisty potrafi być rysunek składający się z paru kresek. I są piękne miniatury poetyckie. „Znikają góry, kładą się jak psy pagórki. / Tylko las gęsty wciąż kroczy i kroczy”. „W fabryce, w której nikt już nie pracuje, syrena płacze, nie mogąc wydobyć z siebie głosu”. „Jestem tu tylko trochę. Gdzie jest reszta, nie wiem”.
Nieufność wobec ironii („Żeby dojść do ironii, trzeba przebyć daleką drogę. Pewno już nie zdążę”). Wszechobecna pamięć. „Co robisz? / Pielę wspomnienia”. Kłopot w tym, że nie mamy nad nimi władzy. „Pamięć broczy” – czytamy w innym miejscu. I jeszcze na koniec tego cytowania – przestroga autorki: „Są czytelnicy, którzy z zapałem wyławiają z prozy lub wierszy tak zwane mądre zdania (...) Dzisiejsze pisarstwo ucieka od takich zdań, a ja zawsze czułam do nich niechęć. »Błyski« zamierzone były jako zapis tego, co momentalne, nie do końca określone. Ale i tu, zapewne, wdarły się takie zdania dzięki ich nieodpartej sile przebicia”. Lekcja sztuki dystansu i dyskretnego humoru!