"Studnia zagubionych aniołów", Artur Laisen - fragment książki

Obrazek artykułu
"Studnia zagubionych aniołów", będzie mieć premierę prawdopodobnie jeszcze w tym roku, w okresie jesiennym.


Gdzie zatem powinienem rozpocząć? Jaką scenę przywołać teraz przed twoje oczy, nieznajomy? Jaki sens nadać mojemu egene − prologowi przed prologiem? Bo przecież w tej opowieści zbiegło się kilka historii, z których każda miała swój własny początek (i jak się wydawało, także zakończenie). A każda z nich również składała się z kolejnych, osobnych wątków, które znów − choćby umownie − zaczęły się w jakimś określonym czasie i miejscu.

Tak oto natrafiamy na paradoks fraktala, płatka śniegu. Choć wydaje się taki maleńki, gdy usiłujemy uważnie ogarnąć umysłem jego kształt, prześledzić wszystkie linie, nagle okazuje się, iż w istocie ciągnie się w nieskończoność. My również moglibyśmy teraz wyruszyć w naiwną wyprawę w poszukiwaniu mitycznego początku, który ciągle wymknąłby się nam w ostatniej chwili, aż wreszcie dotarlibyśmy do narodzin samego czasu. Być może należałoby rozsądnie uznać, że początki i zakończenia w ogóle nie istnieją, ale obaj dobrze wiemy, iż żadna dobra opowieść nie może się bez nich obejść. Tym właśnie przecież opowieści różnią się od życia: początki i zakończenia nadają im sens, którego nie odnajdziemy pośród codzienności. Dają kojącą iluzję porządku, nawet jeśli w głębi duszy zdajemy sobie sprawę, że wszystkim rządzi chaos.


Od czego więc rozpocznę? Od Jeźdźców Świetlistych Rydwanów, u samego zarania Athane zmagających się z grozą, której nie potrafilibyśmy zrozumieć ani nazwać? A może od opowieści o nierozstrzygniętym pojedynku dwojga potężnych czarodziei z zupełnie innego świata, który, choć oni sami już dawno odeszli, trwał nadal, toczył się, przekraczając granice czasu, przestrzeni, życia, śmierci a nawet samej realności? A może…

Nie, daleki słuchaczu. Moim egene, moim początkiem przed początkiem stanie się inna scena, bynajmniej nie odleglejsza w czasie od wszystkich tych, które moglibyśmy sobie teraz wyobrazić i, paradoksalnie, sama w sobie stanowiąca epilog pewnej bardzo długiej opowieści. Scena, która, jak mówią legendy, rozegrała się na dalekich krańcach Świata Błękitu, pośród lodowych przestrzeni.


Być może widziałeś „Upadek Mrocznej Gwiazdy”, słynny obraz mistrza Nuriego? Oryginał wisi w Zielonej Sali pałacu chosry w Lśniącym T’araf, ale niezliczone kopie krążą po całym królestwie i poza nim.

Złocisty rydwan Bohatera szybuje ponad śnieżnymi polami, ponad krą, ponad rozrzuconymi wszędzie truchłami przerażających potworów, przyzwanych przez uciekającego w panice wroga. Za plecami Jeźdźca burzowe chmury rozchodzą się, ukazując błękit nieba − znak, że demon utracił swą moc. Bohater, odziany w świetlistą zbroję, wysoko wznosi włócznię. Nieco pod nim, drugi rydwan, czarny jak smoła, pikuje w dół, ciągnąc za sobą ciemną smugę. Złowroga kościotrupia postać w płaszczu, który zdaje się pochłaniać światło, otwiera usta do ostatniego krzyku…


Wielu podziwiało ten obraz, wielu czerpało z niego natchnienie. Jeśli i ty się do nich zaliczasz, nie czytaj dalej, gdyż moja wizja może wzbudzić w tobie konsternację, a nawet niesmak. Ja bowiem, na przekór mędrcom i artystom, zupełnie inaczej wyobrażam sobie to, co zaszło przed wiekami na dalekiej północy Athane.

Instynkt podpowiedział mu, że zbliża się już do celu. Leciał na wysokości około stu stóp, trochę wyżej bowiem brunatny pył gęstniał i nawet on nie był w stanie sięgnąć którymkolwiek ze swych zmysłów dalej niż na odległość rzutu włócznią. Odczucie to nie było przyjemne, ale równocześnie w jakiś sposób przynosiło pociechę; dla jego wroga bariera ta musiała być o wiele bardziej dotkliwa.

Od 2 do 10000 znaków

Znajdź nas na Facebooku

Partnerzy

Subiektywnie o książkach
Dwumiesięcznik SOFA
Wydawnictwo Psychoskok
Wydawnictwo MG
Kuźnia Literacka
Zażyj Kultury
Fundacja  Polonia Union
Kulturalne rozmowy - Sylwia Cegieła
Sklep internetowy TylkoRelaks.pl
CoCzytamy.pl