Projekt Jolanty Nasiłowskiej na wspieram.to
Jestem autorką projektu opisanego poniżej.
Nazywam się Jola Nasiłowska. Mam 44 lata i pracuję w firmie finansowej.
Jakiś czas temu opowiadając znajomym mniej lub bardziej zabawne historie zasłyszane i te które sama przeżyłam, stwierdziłam, że spisanie ich wszystkich to byłby fajny pomysł na książke. Ten pomysł tłukł sie długi czas w mojej biednej głowie, ale na tym poprzestawał. Pomysł pomysłem, myslałam, ale przecież nie jestem pisarką, więc gdzie ja....
Spotkałam kiedyś kogoś, kto rozbudził we mnie wiarę w to, że ten projekt może się udać. Od tego czasu juz nie moglam dłużej powstrzymywać swoich mysli, bo awanturowały się, żeby je wypuścić w świat. Tak więc zrobiłam.
Usiadłam pewnego wieczoru do laptopa i przelałam wszystko na papier. Oczywiście, nie wszystko stało sie tego wieczoru. Było ich więcej, dużo więcej. Pisałam i poprawiałam to co napisałam. Historie zaczłęy mieć swoje życie i łacząc sie wspólnie dały życie mojej bohaterce.
Dzisiaj wiem, że pisanie jest moją pasją. Jest odskocznią od problemów i radością tworzenia. Mam kolejne pomysły, które zaczęłam.... Ale po kolei.
Kochani - ten projekt spełniłby moje marzenie. Chciałabym wydać tę książkę i podzielić się nią z Wami.
Dlatego bardzo proszę o wsparcie. Jeśli uzbieram wymaganą kwotę, dzięki Wam spełnię marzenie.
Kontakt
Wszystkie zmiany i postępy, bedziecie mogli śledzić tu, na stronie projektu oraz na facebooku pod nazwą książki czyli JA ONI I DŻEJ
www.facebook.com/Ja-oni-i-dzej
Projekt okładki
Okładkę do książki zaprojektowała moja siostrzenica Aga Miłowska. Poniżej próbki. Ostatni jest mój własny. Jeśli macie ochotę, zagłosujcie na jedną z nich.
OKŁADKA NUMER 1
OKŁADKA NUMER 2
OKŁADKA NUMER 3
Oczywiście mam swoją faworytkę.
Dziękuję Aguśka :*
Na co zbieram fundusze?
Nawiązałam kontakt z wydawnictwem, które przedstawiło mi koszty.
Wydanie mojej ksiązki kosztowałoby mnie ok. 7000,- (500 egzemplarzy).
Jest to koszt ok. 120 stron formatu A5 oraz wszystkie prace potrzebne do wydania książki i umieszczenia jej na rynku księgarskim, a więc również skład i łamanie, podwójną korektę, indywidualny projekt okładki (te w zasadzie mam), druk i oprawę.
Jest też koszt recenzji. Ta jest opcjonalnie.
Zawiera omówienie pracy, wskazuje jej walory oraz zawiera elementy reklamy. Taka recenzja może potem zostać wykorzystana na portalach internetowych w celach reklamowych. Koszt wykonania takiej recenzji to 400 zł.
Startuję o mniejszą kwotę, aby projekt miał szanse zaisnieć. Każdą nadpłatę wykorzystam również na projekt oraz prezenty dla Was.
Co w zamian?
1. Każdy kto wpłaci 10 zł, otrzyma ode mnie osobiście maila z podziękowaniem.
2. Dla wpłacających od 25 do 50zł , podziękowania oraz wersję książki w PDF na meila.
3. Dla tych, którzy przewidzą większą kwotę, od 50 do 100 złotych - książka w prezencie z autografem autorki.
4. Osoby, które wesprą mnie kwotą pow. 100 zł, będą się mogły nacieszyć informacją o sponsoringu na okładce ksiązki i oczywiscie książką z autografem.
5. Jeśli znajdą się uroczy sponsorzy, którzy wpłacą pow. 500zł, mogą być pewni, ze logo ich firmy będzie na okładce książki z informacją, że należy do sponsora. Oczywiście książka również w pakiecie.
O książce
Moja książka, to moja odskocznia od dnia codziennego. Pisanie jej sprawiło mi ogromna radość i uświadomiło, że jest to coś, co chciałabym robić. Pisanie okazało się być moja pasją, której jak dotąd nie posiadałam.
Sama książka jest opowieścią o kobiecie, która zmaga się z własnymi demonami. Nie umie okiełznać swojego zmiennego charakteru, czego częstą konsekwencją są kłopoty. Szuka siebie, miłości i spokoju, choć tak na prawdę jest to złudne, bo nie znosi nudy i monotonii.
Ksiązka bedzie miała ok 120 stron.
Składać się będzie z ośmiu rozdziałów o tytułach:
- Bajka, nie bajka
- Dzień za dniem
- Moja Dżej
- Drogi pamiętniku
- Moje gniazdko
- Jak feniks
- Po prostu szczęśliwa
- Dżej na krańcu świata
Na zakończenie mojej prezentacji maly fragment twórczości. Miłego czytania :)
Fragment opowiadania
Dni mijały. Pogrążona w półśnie o Normanie, snułam się po biurze. Świadkiem mojej beznadziejności była Teresa. Zwierzyłam się jej z tego uczucia i czasem miałyśmy ubaw jak w szkole, z różnych sytuacji z Normanem. Ona widziała jego zachowania w stosunku do mnie, ale też widziała moje zachowania w stosunku do niego. Widziała niebezpieczeństwo całej sytuacji, bo gdyby cokolwiek między nami powstało, byłby to zakazany romans i mógłby nieść za sobą konsekwencje zranienia osób trzecich. Cieszyłam się, że Teresa pracuje ze mną, i że mogę jej o tym powiedzieć. Była jedyną osobą, która nie oceniała mnie i potrafiła słuchać. Zresztą nasłuchała się sporo, jak wzdycham beznadziejnie do kogoś, kto nie może być mój.
Nadchodziła firmowa impreza. Bałam się jej bardzo. Bałam się, że jak sobie wypiję, to każdy zobaczy moje uczucie do Normana. Bałam się, że on tego uczucia nie ma do mnie, i że zrobię po raz setny z siebie idiotkę. Postanowiłam więc to stłamsić. Nic się nie wydarzyło, więc nie będzie bolało. Myliłam się. Bolało. Było mi bardzo ciężko, widząc go codziennie jak się do mnie uśmiecha i opowiada o swoich pasjiach. Każdego dnia chciałam się wtulać w jego niesamowicie męskie ciało. Ale żeby nie popaść w obłęd, musiałam coś zrobić. Tylko co?
Nadszedł dzień imprezy a ja krocząc nieśmiało po miejskim chodniku w stronę knajpy, powtarzałam sobie:
- Nie dam się, trzymaj się, szalejesz za nim, ale nie możesz krzywdzić innych i siebie. Przejdzie ci.
Wchodząc do lokalu szukałam mojej ekipy. Chciałam usiąść gdzieś z dala od niego. Rozglądając się na lewo i prawo wpadłam twarzą w czyjś tors. Niesamowicie męski i cudowny zapach owinął moje nozdrza. Podniosłam głowę do góry i oczom ukazała mi się uśmiechnięta twarz mężczyzny.
- No, jesteś w końcu, myślałem już , że nie przyjdziesz- powiedział wesoło mężczyzna i podniósł mnie do góry, robiąc dwa obroty.
- Cześć Norman- odpowiedziałam speszona.
Miałam go unikać, zganiłam się w myślach.
Ale poczułam się tak dobrze w jego ramionach a jego zapach mnie zniewolił do reszty. Na sekundę straciłam świadomość i poddałam się tej rozkoszy.
Norman postawił mnie na ziemię i pociągnął za rękę.
- Chodź, tam siedzimy- i wskazując na stolik, poprowadził mnie do reszty ludzi.
Miejsce było tylko jedno, obok niego, więc zamroczona całą sytuacją bez protestu usiadłam.
- Czego się napijesz?, Whysky, piwo?
- Whysky – odpowiedziałam i spojrzałam na Teresę, która już od godziny okupowała bar. Patrzyła na mnie znaczącym wzrokiem, a ja zdobyłam się tylko na zrobienie miny z uniesionymi brwiami.
W głowie miałam mętlik. Podniosłam szklankę do ust, chcąc jak najszybciej utopić w gardle jej zawartość, ale pomyślałam, że alkohol mi wcale nie pomoże, wręcz przeciwnie, wzbudzi większe pożądanie. Analityczna część mózgu włączyła się nagle i zaczęła przewijać obrazy z szalonego życia Dżej i konsekwencje kończących się bliższych znajomości. Nie chciałam znów tego przechodzić. To znaczy chciałam, ale miałam świadomość konsekwencji i nie chciałam ich powtarzać.
Siedziałam tam jak zombi, nie wiedząc co robić i co myśleć. Norman zerkał na mnie uśmiechając się szeroko pokazując lśniąco białe zęby, jego oczy błyszczały, a on od czasu do czasu zbliżał się przypadkiem do mnie. Jego kolano często przypadkiem dotykało mojego. Zbłąkana ręka szukała czegoś na moich plecach. Dreszcz przeszywał mi wówczas całe ciało a Teresa przeszywała mnie wzrokiem.
Wypiłam w końcu drinka i pomyślałam:
- Co będzie to będzie. Oby nie doszło do sexu- i wychyliłam szklankę do końca.
Zaczęło się robić coraz weselej. Towarzystwo piło alkohol i żywo rozmawiało, śmiejąc się z żartów. Ja się troszkę wyluzowałam i też zaczęłam żartować. Moja towarzyska dusza ożyła i zabawiała wszystkich. Próbowałam nie zwracać uwagi na Normana ale jak to zrobić jak on jest obok?
Kiedy spora ilość promili zawładnęła naszymi umysłami, zaczęliśmy się przemieszczać po lokalu, tańcząc do puszczanej z głośników muzyki. Moich promili było już na tyle dość, że wskoczyłam na środek parkietu i z innymi dziewczynami pląsałyśmy ochoczo. Nie będę kłamać, że mój wzrok wciąż szukał Normana i czasem spotykał się z jego wzrokiem. Wymienialiśmy się wtedy subtelnymi , tajemniczymi uśmiechami.
- Patrzę na Ciebie- rzuciła Teresa.
- Wiem, że patrzysz. Nic się nie dzieje i nie będzie działo- kłamałam?
Wyszłam rozgrzana na powietrze. Teresa wyszła ze mną i nic nie mówiąc patrzyła na mnie.
- Wiem- powiedziałam.
- Nic nie wiesz. Widzę jak na siebie patrzycie i mi Cię szkoda. Na prawdę nic między wami nie było? Bo iskrzy niesamowicie.
- Nic – powiedziałam z nutą żalu w głosie- i nic nie będzie…