Milena Kamińska- autorka, która woła o pomoc w imieniu innych (wywiad)
Milena Kamińska w swym krótkim życiu musiała zmierzyć się z wieloma dramatami. Dziś jako pełna energii i miłości do świata osoba, autorka pragnie dzielić się z innymi swym doświadczeniem i jeśli to możliwe nieść pomoc.
„Dzieciństwo? Czyli byłam molestowana seksualnie”- „To jest mój głos, który woła o pomoc w imieniu tych, którzy ten głos utracili, odebrano im prawo do godnego życia, życia bez krzywdy.”
1. Agata Jankowiak: Czytelnicy dopiero poznają Pani osobę i dzięki krótkiej notce wiedzą, że jest Pani energiczną instruktorką fitness, miłośniczką natury, która nie jada mięsa, uprawia triathlon, uwielbia podróżować, chodzić po górach i jeździć na rowerze. Nie sposób wymienić wszystkich obszarów Pani aktywności i ująć Pani osobę w jednym zdaniu. Czy zechciałaby Pani zdradzić czytelnikom skąd czerpie energię i pozytywne nastawienie do świata.
Milena Kamińska: Skąd czerpie energię? Powietrze, słońce, sport, pomoc innym, realizowanie swoich planów życiowych – to ogniwa, które dają mi siłę do życia i rozwoju; poza tym moja energia pochodzi z siły roślin, bo nimi się odżywiam, codziennej sporej dawki endorfin. Codziennie uprawiam sport, ludzie są do niego stworzeni, przekonania o tym, że „niemożliwe nie istnieje” co już nie raz udowodniłam sobie sama (szerzej o tym, pewnie będzie w kolejnych książkach, które kiedyś mam nadzieję napisze) i po prostu miłości do świata – zwierząt i ludzi. Spotkało mnie w życiu wiele trudnych, traumatycznych sytuacji, o których czytelnicy jeszcze nie wiedzą, bo ta książka jest pewną częścią czy też cząstką mojego życia… postawiły mnie one w sytuacji „nie- życia” niemocy, braku wsparcia, odtrącenia i w końcu braku pomocy, bo jak się przekonałam po kilku latach to ja byłam jedyną osobą, która może sobie pomóc- tylko ja znam swoje potrzeby, możliwości i plany – tylko ja mogę je spełnić, choć oczywiście najpierw trzeba nad nimi ciężko pracować, ale nie ma nic przyjemniejszego niż tysiące godzin spędzonych na ćwiczeniu i hektolitry wylanego potu czy też rozwój osobisty. Mam jedną zasadę – nigdy nie stać w miejscu, rozwijać się, iść do przodu, mimo wszystko. Nie jest to łatwe, ale kieruję się moim mottem życiowym: „chcieć to znaczy móc” i rzeczywiście tak jest; trzeba tylko dostrzec piękno w działaniu. Mówiąc w skrócie to pomimo tego, że jestem jeszcze młoda, miałam okazje (niestety) parokrotnie otrzeć się o śmierć, czy nawet czuć, że odchodzę z tego świata. Jako dziecko wyznaczyłam sobie cel do którego dążę(on stopniowo im stawałam się coraz starsza ewoluował (jedną z jego części już zrealizowałam), „umierając” też wyznaczyłam sobie cel, który sprawia, że czuję jeszcze większy sens tego co robię i kocham życie… w pewnym sensie wygrałam ze śmiercią. Moje aktualne życie jest oznaką tego, że doceniam je, każdy wschód i zachód słońca, każdy oddech – to zupełnie inne życie, świat którego „zwykli” ludzie poruszający się po ulicach nie widzieli i nie są w stanie sobie wyobrazić; nie są w stanie docenić życia – bo, nigdy go nie stracili. Świat jest piękny, życie tu i teraz, robienie tego, co się chce robić – najważniejsze; każdy z nas ludzi, żyję swoim życiem- ma plany, priorytety bądź ich nie ma, bo z realizacji ich zrezygnował, zwątpił – to najgorsze co można zrobić. Życie każdego z Nas jest piękne, jednak dostrzegania tego piękna, indywidualnego dla każdego człowieka trzeba się nauczyć; w pewnym sensie im piękniejsi (oczyszczeni) stajemy się my, tym piękniejszy staje się nasz świat.
2. A.J: Niedawno ukazała się książka Pani autorstwa „Dzieciństwo? Czyli byłam molestowana seksualnie”. Czy trudno było przemóc się aby opowiedzieć o traumatycznej przeszłości?
M.K: Można powiedzieć, że nie musiałam się z czymkolwiek przemagać, bo książka powstawała podczas terapii i po nich. Od samego początku chciałam mówić, tylko szukałam odpowiedniej osoby; bo jak się okazało, niektórzy „specjaliści” nie traktowali poważnie tego, co mówiłam; dorabiali jakieś nieprawdziwe diagnozy(a, ja byłam ciągle świadoma tego, co się ze mną dzieje i dlaczego jest tak a nie inaczej <szukając pomocy zaczęłam bardzo dużo czytać i kierować swoje zainteresowania w stronę praw, przemocy wobec dzieci i kobit. Być, może w przyszłości między innymi zajmę się tym zawodowo? Im dłużej milczałam i traciłam życie na siedzenie w pokoju; tym bardziej chciałam mówić i wierzyłam w to, że kiedyś będzie dobrze, będzie tak jak ja bym tego chciała, a nie tak jak chcą tego, hm… oprawcy? rodzice, rodzina? Z biegiem czasu przyzwyczaiłam się mówić o swojej przeszłości, a w końcu z biegiem lat i pracy nad sobą zniknęła ona z mojego życia – zamknęłam/ dosunęłam do końca szufladę traumatycznej przeszłości i otworzyłam drzwi do nowego, planowo spełnionego życia, zaczęłam żyć teraźniejszością, a nie przeszłością; choć czasami celowo do niej wracam, ale bez większych konsekwencji dla mnie; zaczęłam być prawdziwą sobą, a nie sobą uwikłaną pomiędzy traumy mojego życia. Najtrudniej było mi wydostać się z „domu krzywdzicieli” i żyć normalnie wracając do niego, choć raczej wiadome jest, że wracając tam wszystko nad czym pracowałam na terapii przepadało; więc musiałam w to wkładać więcej i więcej pracy; tym samym zapomnieć, że miałam jakakolwiek rodzinę, bynajmniej odciąć się emocjonalnie od „posiadania” jej, choć jeszcze nie uwolniłam się całkowicie…
3. A.J: Książka to bardzo osobisty zbiór wspomnień i prawdopodobnie znajdzie się wiele osób, które stwierdzą, że niektórymi doświadczeniami nie powinno dzielić się z innymi. Dla Pani pozycja z pewnością ma wyjątkowe znaczenie i dokładnie zna Pani jej wartość. Czy zechce Pani opowiedzieć o niej czytelnikom?
M.K: Główną wartością tej książki jest pokazanie, że wszyscy ludzie nie są tacy sami i nie należy uważać, że każdy ma tak samo- każdy ma tak samo szare i nieszczęśliwe życie, każdy jest taki sam. Bo, wychodzę z założenia, patrząc wokół na ludzi, że są oni zaprogramowani na życie, w którym każdego dnia robią to samo, nie myśląc o tym, co dla nich ważne, są smutni i tak naprawdę nie interesuje ich zupełnie to, co dzieje się obok. To jest mój głos, który woła o pomoc w imieniu tych, którzy ten głos utracili, odebrano im prawo do godnego życia, życia bez krzywdy. Jeżeli ktoś uważa, że nie powinien się z kimś dzielić własnymi doświadczeniami, to niech się nie dzieli. Ja mówię o tym, o czym nigdy powiedzieć nie mogłam…, i uważam, że nie ma doświadczeń, którymi nie należy się dzielić z innymi…, bo każde doświadczenie wnosi coś do życia, może ktoś skorzysta z tego doświadczenia i uniknie dzięki temu popełnienia błędu, którego można już nie naprawić.
4. A.J: Problem molestowania seksualnego dotyczy nieokreślonej ilości osób, które często przez całe życie skrywają swą traumę. Czy uważa Pani, że ta książka może ułatwić radzenie sobie z problemem? Zmotywować do podjęcia ewentualnego działania, ujawnienia prawdy lub uwolnienia się od ciężaru przeszłości?
M.K: Bardzo, bym tego chciała… Tak naprawdę nie wiem, czy książka ta zostanie przeczytana przez osoby, które zostały naznaczone tą traumą. Zdaje sobie też sprawę z tego, jak trudny jest to krok i ile za podjęciem jego kryje się znaków zapytania. Mam taką małą nadzieję, że książka ta pomoże komuś chociaż w zobaczeniu „światełka w tunelu”…, daniu nadziei, że życie może być jeszcze dobre, piękne i nie jest ono stracone. Ważne jest dla mnie jeszcze to, żeby załóżmy osoba mieszkająca w Polsce, może w mieście w którym mieszkam ja zobaczyła, że nie jest sama i jeżeli będzie się chciała ze mną skontaktować może to zrobić (gdzieś w treści, ujawniam swój adres e-mail) i mam nadzieję, że będzie jej wtedy łatwiej podjąć jakiekolwiek słuszne działanie.
5. A.J: Pomimo dramatycznych doświadczeń z podniesioną głową buduje Pani swą przyszłość, co więcej potrafi Pani z zaufaniem patrzeć na innych ludzi. Czy mogłaby Pani poradzić innym osobom, które spotykają lub spotkały się z molestowaniem seksualnym, jak dźwignąć się z pod ciężaru traumy?
M.K: Nie podam przepisu na to, jak się podnieść spod ciężaru traumy bo takiego nie ma, a raczej dla każdego może być on inny. Jedyne co mogę doradzić to to, żeby nigdy nie przestawać wierzyć w marzenia i wierzyć w to, że się da… Mnie w pewnym momencie pomagało uświadomienie sobie tego jaka jestem silna, przeżyłam i żyję dalej i wiem, że żyć będę dalej i zrobię wszystko, żeby to życie było dla mnie takie jakie chciałam, żeby było bardzo długo. Często płakałam przez to, że nie dostałam rodziny takiej jak moje koleżanki, rodziny, która funkcjonowałaby, jak prawdziwa, kochająca się rodzina. Ogólnie to warto podkreślić fakt, że każda osoba która przeżyła traumę molestowania seksualnego jest silna, a nawet bardzo silna. Ta siła, którą w sobie ma może sprawić, że w odpowiednim momencie dla niej, będzie ona w stanie pokonać strach/lęk i skorzystać z pomocy kogoś, przed kim będzie mogła otworzyć drzwi swojej przeszłości.
Żeby nie było tak kolorowo wokół mojej osoby, to nie zawsze chodzę z podniesioną głową- ale raczej wtedy mało kto mnie widzi; i staram się budować swoją przyszłość, ale jest to trudne…, bo jeszcze nie wszystko co powinno być zmienione w mojej teraźniejszości, zostało zmienione. Patrzę z zaufaniem na ludzi, bo raczej nie mają oni złych zamiarów wobec mnie, a jeżeli by mieli- jestem w stanie to wyczuć.
6. A.J: Oczywiście nie można nie zapytać, czy ma Pani jakieś oczekiwania związane z publikacją książki?
M.K: Trudno powiedzieć…, jedyne czego mogę oczekiwać to mam nadzieję, że komuś w jakiś sposób moje doświadczenie i ta książka pomoże w pokonywaniu drogi do wolności od traumy.
7. A.J: „Dzieciństwo? Czyli byłam molestowana seksualnie” to Pani pierwsza książka, a czy możemy liczyć, że pojawią się kolejne?
M.K: Tak. W planach mam jeszcze kilka książek, ale nie wiem kiedy te plany zacznę realizować.
8. A.J: Zakańczając należy podziękować z udzielone odpowiedzi i zapytać czego życzyć niebywale energicznej i „odważnej” debiutantce?
M.K: Każde życzenia będą miłe, ale można mi życzyć wytrwałości w realizowaniu i dążeniu do swoich celów/marzeń oraz „układania” tego, co jeszcze w moim życiu jest nie poukładane.