Maślana z Rivii?

Okładka
Maślana to płatny morderca będący podrasowaną wersją Geralta z Rivii naszych czasów – gdyby Sapkowski nie próbował wprowadzać do Wiedźmina ugrzecznionych, romansowych wątków.

Tu autor buduje postać bardzo konsekwentnie – Maślana jest pozbawiony emocji i skrupułów. Dla niego liczą się tylko pieniądze i rzetelnie wykonane zlecenie. Nie znajdziemy w opowieści romantycznego bohatera, który kieruje się ideałami zmiany świata lub którego po morderstwach dopadają wyrzuty sumienia. I choć głównym narzędziem zbrodni Maślany jest miecz, z pewnością nie jest on atrybutem pasującym do eposu rycerskiego.

Wiem, że sporo odwołuję się do Sapkowskiego, jednak nie tylko ze względu na bohatera, ale również specyficzną budowę fabuły, zaskakująco podobną do „Sezonu Burz”. Trudno powiedzieć, czy był to zamierzony, karykaturalny efekt, czy jedynie zwykły przypadek. Sądzę, że będziemy mogli to zweryfikować dokładniej w kolejnej części, która właśnie „się tworzy”.


Książka nie traktuje o rutynie i kolejnych nudnych zleceniach, wykonywanych z zimną krwią. Mamy tu opisaną jedną akcję, zaczynającą się od niewinnego pilnowania starej, leśnej drogi. Standardowe zlecenie zmienia się jednak w jeden wielki młyn, gdy w grę wchodzą badania naukowców odnośnie tego, jak zmienić zwykłych ludzi w… morderców pokroju Maślany. Przy całej tej aferze, przewidywany przez znajomego Maślanie komisarza przemyt narkotyków przypomina śmieszną zabawę w policjantów i złodziei.


Język opowieści jest równie prosty jak i charakter głównego bohatera – bo i taki ma być! Maślana nie myśli zbyt wiele, a jeśli to robi, to tylko by przetrwać albo ubić dobry interes. W tyle jego głowy siedzi jednak utopijny obraz stabilizacji i małego domku w Bieszczadach. Zestawienie jest naprawdę komiczne, zważając na ubogą emocjonalność Maślany. A co się dzieje, gdy bohater spotyka w końcu kobietę z krwi i kości? O tym musicie przeczytać sami.


Może to niekonsekwentne z mojej strony – Sapkowskiemu zarzucać przekształcanie fabuły w częściowy romans (który swoją drogą ubóstwiam), a tu przechwalanie wątku „miłości” głównego bohatera. Jednak naprawdę Maślana daleki jest od stabilnego związku, kwiatów i romantycznych randek. Największym poświęceniem dla kobiety, jest dla niego kąpiel w płynie do mycia naczyń i wyszorowanie zębów ryżową szczotą.


Jak dla mnie jedynym minusem jest zbytnie wyeksponowanie niektórych morderstw. Zdaję sobie sprawę, że autor chciał pokazać, jak bardzo dla Maślany zabijanie jest chlebem powszednim, jednak ubijanie ludzi po jakimś czasie czytania staje się nużące. Tak samo motyw dziwnego żydowskiego ninji, który pojawia się znikąd i chce koniecznie zmierzyć się z Maślaną. Ale to już jest moje marudzenie – co kto lubi.


Tak czy inaczej od książki trudno się oderwać. Trzyma w napięciu od pierwszej do ostatniej strony i na długo pozostaje w pamięci. Jeżeli ktoś szuka pozycji, z którą optymistycznie mógłby rozpocząć nadchodzącą wiosnę, mogę z czystym sumieniem polecić właśnie "Maślanę".

Od 2 do 10000 znaków

Znajdź nas na Facebooku

Partnerzy

Subiektywnie o książkach
Dwumiesięcznik SOFA
Wydawnictwo Psychoskok
Wydawnictwo MG
Kuźnia Literacka
Zażyj Kultury
Fundacja  Polonia Union
Kulturalne rozmowy - Sylwia Cegieła
Sklep internetowy TylkoRelaks.pl
CoCzytamy.pl