Małżeństwo we troje, czyli powrót Schmitta w krótkiej formie

Okładka
Ogólnie nie przepadam za opowiadaniami. Zazwyczaj odczuwam wewnętrzną potrzebę dłuższego przebywania z bohaterami, poznania ich wzajemnych relacji i zagłębienia się w ich psychikę. Co tu dużo mówić, zdecydowanie wolę powieści. Ale, ale…
 Zawsze jest przecież jakieś „ale”. W moim przypadku jest nim Eric-Emmanuel Schmitt, a w zasadzie jego opowiadania, dla których lektury jestem w stanie zrobić wyjątek. Tym razem padło na „Małżeństwo we troje” - nowość, której premierę zaplanowano na 4 listopada.

"Opowiadania to kolejne zwierzęta upolowane na danym terytorium. Nawet jeżeli historie zebrane w jednej książce różnią się od siebie, to mają ze sobą wiele wspólnego".

„Małżeństwo we troje” to pięć opowiadań, poruszających różnorodną tematykę. Ich łącznikiem jest jednak miłość w różnych jej obliczach. Mamy więc silną miłość rodzicielską, miłość do czworonogów, miłość do uwielbianego kompozytora muzyki czy trudną miłość homoseksualną. Mowa tutaj także o przebaczeniu, ludzkich dramatach i trudnych wyborach, które często rzutują na dalsze życie. Autor podejmuje trudne i kontrowersyjne tematy. Zagłębia się w uczucia osób homoseksualnych, przywołuje wspomnienia więzionych w obozach koncentracyjnych, a także zadaje pytania o sens badań prenatalnych i współczesną transplantologię.

"Śmierć jest tylko przysługą oddaną życiu po to, by mogło się ono odnawiać i trwać".

W charakterystyczny dla siebie sposób ukazuje skomplikowane relacje małżeńskie i rodzicielskie. Podkreśla przy tym obecność w życiu każdego człowieka życia wyobrażeniowego, złożonego z uczuć i emocji, które wpływa na życie rzeczywiste, realne.

Książkę dopełniają fragmenty dziennika pisarza, w których autor zdradza twórcze inspiracje i wiele osobistych myśli. Z dodatku dowiadujemy się m. in. o miłości autora do czworonogów i Islandii, którą stara się odwiedzać jak najczęściej. Fascynują go nie tylko odmienna flora i fauna wyspy, ale także gwałtowne, niebezpieczne siły zamieszkujące tę ziemię, lawa, która potrafi rozpruwać lodowce i skały.

Jak zwykle utwory Schmitta pełne są symboli i porównań. Dla miłośników opowiadań i fanów Schmitta jest to lektura obowiązkowa. Pozostałym również serdecznie polecam.

Od 2 do 10000 znaków

Znajdź nas na Facebooku

Partnerzy

Subiektywnie o książkach
Dwumiesięcznik SOFA
Wydawnictwo Psychoskok
Wydawnictwo MG
Kuźnia Literacka
Zażyj Kultury
Fundacja  Polonia Union
Kulturalne rozmowy - Sylwia Cegieła
Sklep internetowy TylkoRelaks.pl
CoCzytamy.pl