Kuba Wojtaszczyk- Portret trumienny
Portrety, tworzone dla upamiętnienia danej osoby niekiedy lekko naciągają rzeczywistość. Na całe szczęście nasza pamięć bywa na tyle wnikliwym artystą, że pod warstwami tuszującymi nieestetyczne fragmenty zawsze odnajdzie szpetne plamy, niedociągnięcia i fatalne rysy, które jednak czynią całość pełną.
Kuba Wojtaszczyk w swym debiucie literackim „Portret trumienny” nie retuszuje rzeczywistości, a można nawet zaryzykować stwierdzenie, że wyłapuje nieestetyczne wycinki, i dobitnie je podkreśla. Rzeczowo, dosadnie i bez zbędnych ceregieli, tak właśnie pisze autor.
Rodzinne piekło, ukazane przez Wojtaszczyka pozwoli nam mocno się rozgrzać. Emocji nie zabraknie, bo przecież jak to często bywa okaże się, że więzy krwi to przereklamowany slogan. Doskonale wie o tym Aleks, bohater, który w najbliższych już dawno dostrzegł obcych. Targany negatywnymi emocjami potrafi ironicznie odnosić się do każdej sytuacji, choć nie jest wstanie zaprzestać swego rodzaju autoanalizy.
Rozdrapywanie ran to niezbyt dobry pomysł, zawsze może wdać się zakażenie, i chyba właśnie ono trawi dusze i umysł coraz bardziej agresywnego Aleksa. Tylko przez moment będzie nas bawić, potem zacznie coraz bardziej przerażać.