Opinia
O wszystkie przygody, niezaplanowane sytuacje, tarapaty i
niebezpieczeństwa, jakie się Lucynie Małolepszej przytrafiają podczas
rozlicznych wędrówek po świecie, został obwiniony tytułowego czarny kot,
zwany pieszczotliwie sierściuchem… A przecież z każdej wzmianki o tej
Bogu ducha winnej kocinie przebija przywiązanie autorki do tego
kłębuszka. Zapytam retorycznie: czyż można nie kochać swojego kotka?
Pani Lucyna, oprócz kota, kocha przede wszystkim... Generała. Ale kim on
jest, to teraz nie zdradzę. Dość powiedzieć, że ma on prawdziwy talent
do uruchamiania lawiny niezwyczajnych wydarzeń.
Autorka uwielbia też podróże, bo pisze o nich z pasją, która porusza
czytelnika. Podróżuje (z Generałem oczywiście) dużo i chętnie, w miejsca
nie tylko nieodległe, ale też dalekie i egzotyczne. Książki nie da się
czytać na raty, bo nie można przestać jej czytać, aż autorka się z nami
pożegna. Przenosimy się w coraz to inne rejony, z kraju do kraju. Akcja
zatem – dzięki stylowi narracji, jaki autorka przyjęła – jest bardzo
wartka, a wszystko, co się dzieje podszyte jest pechem wywołanym przez
zostawionego w kraju czarnego kota… Naprawdę?
O dwóch rzeczach trzeba jeszcze wspomnieć. Po pierwsze: z książką
powiązany jest projekt edukacyjny mający na celu pokazanie młodzieży
szkolnej, jak powstaje książka. Po drugie –– jest to debiutancka książka
Lucyny Małolepszej, z zamiłowania nauczycielki, turystki, autorki
podróżniczo-obyczajowych felietonów napisanych wyjątkowo lekkim piórem, z
dużym poczuciem humoru i – a jednak! – z edukacyjnym pazurem.
Polecam tę książkę, a nie zdradzę, w których krajach autorka bawiła,
żeby nie odbierać czytelnikom radości z odkrywania nowych lądów i
horyzontów!
Aha, jeszcze ostrzeżenie! Nie mogą jej czytać ponuracy, bo będą płakać... ze śmiechu.
Opinia
My, kobiety, żyjemy w kręgu mitów, które głęboko zakorzenione w zbiorowej świadomości każą nam wierzyć, że powtarzane od wieków poglądy to prawda – jedyna i niepodważalna. Kobieta matka, kobieta westalka domowego ogniska, kobieta jako wielofunkcyjny robot domowy, element wypoczynku strudzonego wojownika … I w końcu najpiękniejsza słowiańska wersja mitu: kobieta – Polka, co z hymnem na ustach, z dziecięciem przy nagiej niczym prawda o niej samej piersi i ze sztandarem w dłoni poprowadzi, obudzi ducha, stanie na straży …
A jeśli współczesna kobieta marzy, by zostać superbohaterem? Przecież co nieco już z Iron Mana ma. Potrafi być niezłomna niczym on. Wiele wytrzyma. Wie, że może liczyć tylko na siebie. Zawsze coś wymyśli.
Czy życzliwa, ciepła nauczycielka piastująca stanowisko zastępcy dyrektora szkoły może zostać kobietą do zadań specjalnych? Czy ktoś, kto pilnuje trzódki niesfornych dziatek, a czasem takich samych nauczycieli nadaje się na podróżnika?
Kobieta Polka ma wiele twarzy, tak jak czarny kot ma wiele żyć, wystarczy tylko spakować walizkę… A wtedy zwyczajna wyprawa z córką do zoo stanie się źródłem frywolnej historii, której nie powstydziłby się sam twórca „Decamerona”.
Ulubione przeze mnie manewry wojenne, czyli opowieść o tym, jak unieruchomić poligon na kilka dni, dowodzą, że skromna guwernantka ma w sobie coś z Maty Hari i legitymującego się licencją na zabijanie Jamesa Bonda. To już nie obłaskawiona kobieta domowa, tylko niebezpieczna i demoniczna Persefona kusząca biednych żołnierzy … Czym? No nie słodkim owocem granatu.
Tam, gdzie kończy się inwencja a smugi deszczu splatają warkoczami niebo z ziemią, gdzie MacGyver dawno by już zrezygnował, jest ona. Niepoprawna optymistka, zaklinaczka pogody i stylistka, która wyczaruje przeciwdeszczową kreację tak, by Alhambra oniemiała na jej widok.
Nudna nauczycielka? Zamknięta w przepisach prawnych dyrektorka placówki oświatowej? Nigdy … To urodzona podróżniczka, głodna wrażeń współczesna superkobieta, która odsłoni wiele oblicz. Przecież kobieta kot ma wiele wcieleń.
Opinia
Czytałam tę książkę i czułam się jak na wakacjach! Autorka przemierza
nie tylko utarte turystyczne szlaki, ale też z rozkoszą myszkuje po
zakamarkach świata.
Plastycznym słowem oddaje urodę miejsc – nawet tę wątpliwą. Zdjęcia
podsycają apetyt na wspólną podróż i zdradzają wrażliwe oko na piękno i
prawdę.
Po odwróceniu ostatniej kartki długo tęskniłam za przygodami Lusi i Generała, a mięśnie brzucha odczuwały wybuchy śmiechu.
A skąd tu się wziął czarny kot? Miaauu… A psik!!!
Opinia
Czarny
kot w walizce" urzeka figlarnym,nieprzytłaczającym językiem,który-lekki
i chwilami frywolny-wnosi w klimat egzotycznych i nabrzmiałych ciężkim
powietrzem krain rześkość porannej bryzy.
Cykl opowiadań pozwala nie tylko wytchnąć po trudach dnia i poczuć
przedsmak zbliżających się wakacji,ale przekonuje,że przed
przeciwnościami losu ,które symbolizuje tytułowy kocur,nie uchroni nas
dyplom dobrej uczelni ani piastowane stanowisko.Jedyną tarczą przeciw
nim jest ...humor,a tego bohaterce tych historii nie brakuje,i pokora,z
jaką przyjmuje niecodzienne sytuacje.
Na koniec jeszcze jedna refleksja...
Pejzaż,który
przed naszymi oczyma roztacza pisarka,to nie tylko efekt próby
zarejestrowania zmieniających się za oknami autokaru obrazów,to coś
więcej...
To
pejzaż personalny- prezentujący ludzkie ograniczenia,ale i umiejętność
ich przekraczania,postawę człowieka w obliczu próby ,jaką potrafi
zgotować nam życie.
Autorka
na każdym niemal kroku przekonuje czytelnika,że " nie ma tego złego,co
by na dobre nie wyszło",że tylko od nas zależy,z jakim bagażem wspomnień
i doświadczeń wrócimy z wojaży...A że wracamy z nich bogatsi we
wrażenia,przyjaźnie ,utrwalone na zdjęciach chwile ,wiemy wszyscy.
Przeczytałam i gorąco polecam!Miłej lektury!