Opary anarchii, łzy rewolucji
| Dodano: 29 grudzień 2015
| Dodana przez:
Agata Jankowiak
Twoja ocena
Ciąg dalszy książki „Czas: Anarchia, Tryb: Rewolucja, Wspomnienia warszawskiego anarchisty 1989-1991″. Tym razem autor opisuje tylko jeden rok, ale bardzo ważny – 2004, rok Antyszczytu.
Od Autora: Głównym powodem napisania „Oparów Anarchii, Łez Rewolucji”, była chęć przedstawienia zdarzeń z pewnego okresu mojego życia – zdarzeń, które uznałem za interesujące, zabawne i nietypowe. Chciałem za sprawą tego twórczego zadania zatrzymać w literackim kadrze część związanej ze mną rzeczywistości, tak by przynajmniej w nikłej mierze nie uległa ona definitywnie procesowi przemijania. (…) „Opary Anarchii, Łzy Rewolucji” są, podobnie jak poprzednie wspomnienia, impresją na temat zdarzeń i ludzi, a nie uniwersytecką dysertacją, czy dziennikarskim sprawozdaniem. Mam jednak nadzieję, że z gmatwaniny opisywanych przeze mnie epizodów, incydentów i związanych z nimi emocji wyłoni się odpowiedź na pytanie, dlaczego sprawa wolnościowej kontestacji w Warszawie i związani z nią ludzie wyblakły, zlewając się z tłem popkulturowej cywilizacji.
– Byłem tam! Widziałem to! Robiłem to samo! – chciałoby się wykrzyknąć. Nawet jeśli nie brało się udziału w przygotowaniach do Antyszczytu, to i tak można się poczuć jak w oku cyklonu. Autor posiadł rzadką umiejętność wciągania nas – czytelników – w wydarzenia pozornie ekskluzywne, które jednakże okazują się być w dużej mierze naszymi wspólnymi doświadczeniami pokoleniowymi. Czy piętnaście lat po upadku Komunizmu można się jeszcze przeciwko czemuś buntować, skoro mamy barwne ciuchy i robimy zakupy w supermarketach? Jakie właściwie było to pokolenie, stojące w rozkroku pomiędzy totalitaryzmem a kapitalizmem w wersji turbo? Stracone? Wygrane? Czy rozproszone, rozpuszczone w jedno wielkie X? Czy rewolucja może się udać w takich warunkach społecznych? Przypomnijcie sobie. – Grzegorz Stompor
Zachwyciłam się „Oparami Anarchii”. Odkrywają zupełnie inną Warszawę, niby znaną, a jednak nową. Czytając, strona po stronie czułam, jak wchodzę w klimat alkoholowy miasta sprzed dekady. Historie, opisane przez autora, są nad wyraz emocjonalne, czasem smutne, a czasem bawią do łez. Zaskakujące, że zdarzyły się one naprawdę, a ludzie w nich uczestniczący są autentyczni. Aż miałabym ochotę przenieść się do 2004 roku! – Aleksandra Magryta
Od Autora: Głównym powodem napisania „Oparów Anarchii, Łez Rewolucji”, była chęć przedstawienia zdarzeń z pewnego okresu mojego życia – zdarzeń, które uznałem za interesujące, zabawne i nietypowe. Chciałem za sprawą tego twórczego zadania zatrzymać w literackim kadrze część związanej ze mną rzeczywistości, tak by przynajmniej w nikłej mierze nie uległa ona definitywnie procesowi przemijania. (…) „Opary Anarchii, Łzy Rewolucji” są, podobnie jak poprzednie wspomnienia, impresją na temat zdarzeń i ludzi, a nie uniwersytecką dysertacją, czy dziennikarskim sprawozdaniem. Mam jednak nadzieję, że z gmatwaniny opisywanych przeze mnie epizodów, incydentów i związanych z nimi emocji wyłoni się odpowiedź na pytanie, dlaczego sprawa wolnościowej kontestacji w Warszawie i związani z nią ludzie wyblakły, zlewając się z tłem popkulturowej cywilizacji.
– Byłem tam! Widziałem to! Robiłem to samo! – chciałoby się wykrzyknąć. Nawet jeśli nie brało się udziału w przygotowaniach do Antyszczytu, to i tak można się poczuć jak w oku cyklonu. Autor posiadł rzadką umiejętność wciągania nas – czytelników – w wydarzenia pozornie ekskluzywne, które jednakże okazują się być w dużej mierze naszymi wspólnymi doświadczeniami pokoleniowymi. Czy piętnaście lat po upadku Komunizmu można się jeszcze przeciwko czemuś buntować, skoro mamy barwne ciuchy i robimy zakupy w supermarketach? Jakie właściwie było to pokolenie, stojące w rozkroku pomiędzy totalitaryzmem a kapitalizmem w wersji turbo? Stracone? Wygrane? Czy rozproszone, rozpuszczone w jedno wielkie X? Czy rewolucja może się udać w takich warunkach społecznych? Przypomnijcie sobie. – Grzegorz Stompor
Zachwyciłam się „Oparami Anarchii”. Odkrywają zupełnie inną Warszawę, niby znaną, a jednak nową. Czytając, strona po stronie czułam, jak wchodzę w klimat alkoholowy miasta sprzed dekady. Historie, opisane przez autora, są nad wyraz emocjonalne, czasem smutne, a czasem bawią do łez. Zaskakujące, że zdarzyły się one naprawdę, a ludzie w nich uczestniczący są autentyczni. Aż miałabym ochotę przenieść się do 2004 roku! – Aleksandra Magryta