„Zawsze powtarzam, że prawo ma chronić kobietę”. - wywiad z Katarzyną Wenta

Obrazek artykułu
Wywiad z Katarzyną Wenta, autorką, która czynnie działa na rzecz praw kobiet. W powieści „Błękitne wstążki dróg”, poprzez fantasmagorie pisarka poruszyła bardzo istotne kwestie.

Katarzyna Wenta to Europejka, przez duże E. Ponadto od 2016 roku jest aktywistką na rzecz praw kobiet w Polsce. Organizowała również Czarny Protest w Strasburgu, we Francji. W wywiadzie autorka zdradziła wiele intrygujących szczegółów ze swojego prywatnego życia i prospołecznej aktywności.


Pani Katarzyno, ponieważ nie wszyscy czytelnicy zdążyli już Panią poznać, na początek warto poprosić, by pokrótce przedstawiła Pani swoją osobę.


Zawodowo zajmuję się na dzień dzisiejszy nauczaniem języka niemieckiego. Pracuję w liceum, prowadzę klasy przygotowujące się do matury, jak i o rok młodsze oraz klasy pomaturalne, na kierunku handel międzynarodowy. Tu nauczam niemieckiego handlowego oraz prowadzę ćwiczenia z negocjacji handlowych. W zeszłym roku wygrałam francuski konkurs na nauczyciela mianowanego - tak, we Francji nauczycielem mianowanym zostaje się nie tylko, posiadając kompetencje, ale i wygrywając konkurs, ale, ironio losu, za parę miesięcy wracam do Szczecina, więc przez rok jedynie mogłam się nim „delektować”. W wolnym czasie piszę oraz uprawiam sporty, w zależności od sezonu.

Z krótkiej notki biograficznej wiemy, że jest Pani Europejką przez duże E. Urodziła się Pani i mieszkała w Polsce, ale zdołała pomieszkiwać także w Niemczech i Francji. Gdzie i dlaczego było Pani najlepiej?


Ja nie pomieszkiwałam w Niemczech ani we Francji, tylko mieszkałam w tych krajach latami. W Niemczech wszystkiego zbierze się 10 lat, we Francji 15!

W Niemczech to najpierw był Berlin, tam studiowałam, później przygraniczne miasteczko Kehl. Zdecydowałam mieszkać tam, gdyż długo nie mogłam zasymilować się we Francji.

We Francji mieszkałam w Paryżu, Arras, Lille, w Nowej Kaledonii (tak, tak -26 tys. kilometrów stąd, na Pacyfiku) i wreszcie w Strasbourgu, mieście Trybunału Praw Człowieka, Rady Europy, Parlamentu.

Najlepiej było mi chyba w Kehl - w maleńkiej, świetnie zorganizowanej dla wygody mieszkańców mieścinie i w Strasbourgu, po którym poruszam się tylko i wyłącznie rowerem, gdzie mam dużo znajomych i moje wydeptane ścieżki do miejsc, w których nabieram sił. Tu mieszkają moje przyjaciółki, tutaj stałam się wreszcie pisarką i zostałam uznaną nauczycielką.

Na wyspie było rajsko, owszem, ale po trzech miesiącach zaczyna się tęsknota za starą, poczciwą Europą, a zwłaszcza za bliskimi.


Nie jest również tajemnicą, że od lat zajmuje się Pani wielokulturowością, integracją oraz nauczaniem języka niemieckiego i polskiego. Czy działania w tych obszarach pozwalają Pani w pełni realizować się zawodowo?


Lubię pracować z młodymi ludźmi i wiem, że oni też mnie sobie cenią. To oni tak naprawdę nauczyli mnie francuskiego. Spełniam się w pracy, choć marzę o tym, by napisać kolejną, trzecią już, książkę. Ale tak jak już wspominałam, przede mną duża zmiana, mam nadzieję, że będzie to „dobra zmiana”; dobra, z mojego punktu widzenia.


Wiemy również, że od 2016 roku jest Pani aktywistką na rzecz praw kobiet w Polsce. Organizowała Pani również Czarny Protest w Strasburgu, we Francji. Warto więc zapytać, jak ocenia Pani zaostrzenie prawa aborcyjnego w Polsce, które wywołało liczne protesty?


Tak, zorganizowałam Czarny Protest. To było spontaniczną reakcją na próbę kolejnego zaostrzenia prawa aborcyjnego. Okazało się, że takich jak ja, jest miliony w całej Polsce i wśród Polonii. Od tamtej pory współpracujemy. Jestem za ujednoliceniem prawa do aborcji w Unii Europejskiej, za europejskim prawem, które daje kobiecie wybór. Zawsze powtarzam, że prawo ma chronić kobietę. Aborcja będzie się zdarzać, jak i się zdarza, hipokryzją jest sądzić, że zakazy prawne zmniejszą jej ilość. Zakazy prawne przenoszą aborcję do podziemia, do strefy przestępczości - dziewczyny z niechcianymi ciążami targają się na własne życie, lub chłopiec zabija ciężarną dziewczynkę, jak pokazuje ostatni przykład 13 -letniej dziewczynki, która zaszła w ciążę z 15-letnim kolegą. To państwo odpowiedzialne jest za dramat tych dzieciaków. Państwo, tworząc takie prawo, które nie pozwala podjąć racjonalnych decyzji. Te dzieciaki są ofiarami tego systemu. Nie roztrząsam tu, w jakim środowisku dorastały, mówię o roli Państwa.


Zmniejszyć ilość aborcji może tylko edukacja seksualna na miarę 21 wieku i antykoncepcja. Jeszcze raz kładę nacisk na słowo edukacja. Jestem edukatorką- nauczyciel jest edukatorem, wiem, że młodych ludzi trzeba nauczyć funkcjonowania w tym świecie, a dorośli z kolei przez całe życie powinni się dokształcać. Uważam, że tu Państwo Polskie też nie wywiązuje się z zadania. Zamiast wspierać nauczanie religii w szkołach czy dodawać do programu języka polskiego pisma z encyklik Karola Wojtyły jako Papieża - co jest jawnym wspieraniem religii katolickiej jako kształcącej światopogląd młodych Polaków, Państwo powinno edukować rzetelnie, naukowo, korzystając z wiedzy seksuologów w zakresie edukacji seksualnej.


Jest Pani autorką publikacji o tematyce praw kobiet, które przygotowywała Pani dla portalu internetowego Democracy is OK, oraz utopijnej powieści „Błękitne wstążki dróg”, która poprzez literacką fikcję także porusza ważne zagadnienia związane z rolą kobiet w zachodnioeuropejskich społeczeństwach. Poprzez którą z tych form wypowiedzi łatwiej było Pani poruszyć tak ważne zagadnienia?


Jeden z moich artykułów na D.OK,pt. Rodzenie – chłopska sprawa

 http://www.democracyok.org/2016/09/21/rodzenie-chlopska-sprawa/


W którym pisałam o tym, że ciąża jest aktem psychologicznym, a nie wyłącznie fizjologicznym, w którym przytaczałam przerażenie francuskich koleżanek - katoliczek notabene, na wieść o tym, że restrykcyjne już prawo aborcyjne w Polsce, ma zostać poddane kolejnym obostrzeniom, odniósł w sieci wielki sukces.

Był wiele razy czytany i przekazywany dalej.


W książce można poruszyć wiele zagadnień, pozwolić wyrazić różne opinie bohaterom. Wolę pisać, gdyż ta forma jest mi szczególnie bliska, tam swoje opinie wyrażają bohaterowie, czytelnik sam może zdecydować, który bohater jest mu bliższy. Pozwala mi na, żeby użyć metafory sportowej, przebiegniecie maratonu, a nie jedynie 100-metrowego dystansu- dłuższy wysiłek, do którego dłużej się przygotowuję, bardziej mnie motywuje.


Nie dalej jak dzisiaj moi uczniowie prezentowali referaty, do wyboru mieli tematy: „alternatywne formy mieszkania”; oraz „prawa kobiet”, tematycznie oba tematy wpisywały się w program: zagadnienia dotyczące sfery prywatnej i publicznej. Mnóstwo uczniów wybrało Prawa Kobiet. Niektórzy przedstawiali ewolucję praw kobiet w Niemczech, inni we Francji. Dwóch chłopców przedstawiło referat, w którym była mowa o początkach dostępności do pigułki antykoncepcyjnej, o osiągnięciach Simone Veil dla złagodzenia prawa aborcyjnego dla kobiet we Francji i o świadomym macierzyństwie. Nie można twierdzić, że to temat kobiecy – młodzi mężczyźni potrzebują edukacji i są zszokowani, że kobiety od tak niedawna w historii w ogóle coś znaczą. A jednocześnie młodzież nie dowierzała – prawo jazdy mogła kobieta w Niemczech wyrobić bez pozwolenia męża dopiero w latach 70? Dostęp kobiet do zawodów bez pozwolenia męża dopiero po 2 wojnie światowej, nie mówiąc już o prawie do głosowania i o szykanach, jakie na nie spadały. A w Polsce obserwuję kontrrewolucję, infantylizowanie młodzieży i powrót do modelu patriarchalnego. Oby nie.


Niestety w obecnej sytuacji nie można nie zapytać o kwestie pandemii korona-wirusa. Wybuch zarazy zmienił świat. A, w jaki sposób wpłynął na Pani życie? Obudził lęk, zmotywował do stosowania wielu środków ostrożności, a może rozbudził refleksje na temat kruchości ludzkiego życia?


Mieszkam we Francji, w marcu z dnia na dzień, jak trzęsienie ziemi wstrząsnęła tym krajem pandemia. Sytuacja degradowała się z dnia na dzień, szpitale odwołały wszystkie planowane operacje i wszystkie sale operacyjne zamieniono na covidowe. Codziennie docierały do nas coraz bardziej przerażające informacje, szpitale pękały w szwach, nawet pociągi i samoloty w skrajnych przypadkach zamieniono na karetki reanimacyjne i przewożono chorych w inne regiony kraju. Pracowałam online, nie mogłam przez dwa miesiące zobaczyć moich dzieci - to był trudny czas. Słuchałam ostatnio wypowiedzi neuropsychologa Borisa Cyrulnika, który właśnie wydał książkę na temat eko - psychologii. Powiedział: „Pandemia jest ogromną psychiczną agresją” Myślę, że to trafne określenie.


Neuroradiologia pozwala dziś zobaczyć na ekranie komputera, jaki wpływ środowisko emocjonalne jak i naturalne, w którym ktoś żyje, wywiera na mózg. Mózg, któremu nie są dostarczane bodźce afektywne, zanika. Afekt to akceptacja, uznanie, empatia. Tak samo można zauważyć zmiany w mózgu powstałe pod wpływem stresu. Słowa kształtują rzeczywistość - jeśli przykładowo dziecko codziennie jest wyzywane, to w jego mózgu następują zmiany, które negatywnie wpływają na jego poczucie własnej wartości, poczucie akceptacji. Stres wpływa negatywnie na psychikę, co dopiero stres wywołany pandemią, która ma miejsce nie tylko wokół nas, ale w każdej chwili może mieć bezpośredni wpływ na nasze życie. Pandemia dzieje się w naszym ekosystemie i to tym razem na poziomie planetarnym, jest źródłem niepewności, braku poczucia bezpieczeństwa, krótko mówiąc strachem o utratę bliskich, pracy, pomyślności, zdrowia.


Poza tym trudno nam się jest cieszyć i myśleć pozytywnie, skoro zostaliśmy pozbawieni naszych codziennych małych przyjemności, jak wyjście na kawę z przyjaciółką czy impreza ze znajomymi, kolektywna praktyka sportowa, przykładów nie sposób zliczyć. Za to wciąż drżymy, czy kolejny telefon nie przyniesie jakiejś strasznej wiadomości.


Przyzwyczajamy się, jak więzień w więzieniu, do życia z restrykcjami, ale mamy dość i to jest całkowicie zrozumiałe. Utraciliśmy naszą wolność, a to ona jest siłą napędową do życia w ogóle.


Skupmy się teraz jedynie na Pani debiutanckiej powieści „Błękitne wstążki dróg”. Skąd i kiedy narodził się pomysł lub potrzeba napisania tej utopijnej powieści?


Zaczęłam reflektować sytuację kobiet na świecie, poprzez do dzisiaj trwające próby zaostrzenia prawa aborcyjnego. Wtedy stało się dla mnie jasne, że książka musi przyjąć formę dziejącej się w przyszłości utopii z elementami dystopii, bo przecież bohaterka mieszka za granicą, gdyż w Polsce grozi jej kara więzienia za dokonanie aborcji. Chciałam napisać książkę, w której kobieta przeżyłaby przemianę. Szukałam antybohaterki i taką Joanna dla mnie jest. Za stara, za gruba, z pierwszymi siwymi włosami, mobbingowana i na dodatek żona i matka. Ale jak przyjrzeć się głębiej, to na niewypowiedzianym poziomie jest to książka o kobiecej emancypacji. Świat przedstawiony pozbawiony jest tej jednej z najokrutniejszych męskich broni używanej podczas każdej wojny, każdego zbrojnego konfliktu, jaką jest gwałt.


W każdej książce historycznej jest o nim jednozdaniowa wzmianka - a za nim stoją miliony psychicznie złamanych kobiet, przekazujących w sposób nieświadomy swą traumę z pokolenia na pokolenie. Jest to założenie książki. Jakby to było, gdyby nie było gwałtów, gdyby oprawca nie mógł wyrządzić kobiecie takiej krzywdy? Trochę na odwrót niż w „Opowieści podręcznej” Margaret Atwood, gdzie gwałt jest rytuałem służącym do prokreacji. I z tym założeniem już łatwiej było mi wyobrazić sobie porwanie córek oraz wyruszającą w samotną podróż matkę.


Ta wielopłaszczyznowa, obfitująca w intrygujące wątki książka w niecodzienny sposób stawia pytania o stan patriarchalnych pokus. Czy możemy uznać, że poprzez lekturę, chcę Pani skłonić czytelników do feministycznego sposobu myślenia?


Mój tata, profesor zwyczajny pedagogiki, był feministą. Nigdy nie zdawałam sobie z tego sprawy, teraz gdy odszedł, dotarło to do mnie. Uważał, że trzeba im zostawić wolną rękę, a wyczarują świat – i w ten sposób działała mama. Była jego podporą, ale on był jej podporą – to był partnerski związek, mimo iż, owszem, każdy z nich przejmował jakieś inne role.


Myślę, że mężczyźni mają pokusę zawłaszczania sobie kobiet, najczęściej dzieje się tak w krajach skrajnie religijnych. Niestety, religia katolicka nie uznaje równości kobiet. A nasz kraj się coraz bardziej religijnie radykalizuje. Co jest absurdalne – kraj się radykalizuje, ale gro społeczeństwa nie utożsamia się z narzucanym mainstreamem.


Religia katolicka obecna jest w przestrzeni publicznej, w szkołach, w polityce, w mediach, narzucając sposób myślenia. Religia ma być pewnego rodzaju schronieniem dla szukających pokrzepienia w trudnych sytuacjach życiowych, a nie sposobem na rządzenie Państwem. W Polsce od dnia podpisania Konkordatu w 1993 roku religia stała się jednym z filarów Państwa, który skutecznie wpływa na opinię publiczną i wyhamowuje krytyczne myślenie. Gdyby mi ktoś co niedzielę wbijał do głowy, że jestem grzesznicą i niewdzięcznicą, że mam pielęgnować w sobie poczucie winy, że żyję, tylko dlatego, bo ktoś w mękach za mnie umarł, dwadzieścia lat potem byłabym przekonana, że tak jest. Msza jest zbiorową hipnozą, bardzo mocno wpływa na podświadomość. Jednak intencje odnośnie kobiet są jasne i przejrzyste: Kobiety mają rodzić dzieci i dopełniać mężczyznę, są z natury swej złe i przewrotne. Okropieństwo! Religia katolicka jest religią mężczyzn. Spójrzmy na strukturę całego tego konglomeratu - w Watykanie siedzą i rządzą mężczyźni, w kościołach wszystkie najwyższe funkcje dostępne są jedynie dla mężczyzn, od arcybiskupa po ministrantów.


Feminizm w Polsce jest konotowany z czymś negatywnym w opinii publicznej. Ot, babochłopy niedbające o siebie, głupie, z włosami pod pachami! Och te wymogi kulturowe! O tym może kiedyś indziej, teraz chodzi mi o to, że samo pojęcie Feminizm trzeba napełnić właściwą treścią. Feministki to matki, zadbane i wykształcone, świadome wszelkich prób manipulacji nimi kobiety; feminiści to mężczyźni dostrzegający te odwieczne niesprawiedliwości w przekazie: „kim jest kobieta” i wspierający je. Bo one są słabsze, taka jest niestety prawda. Słabsze fizycznie i słabsze jako gracze w grze tego świata.


Cieszę się, że w Mołdawi prezydentką została Maia Sandlu, w USA Kamala Harris premierem, że Niemcy przez ostatnich 16 lat mieli najbardziej stabilną Bundeskanclerz w historii, Angelę Merkel. Francuski rząd Emmanuela Macrona posunął się dalej -w tym kraju panuje teraz parytet - tyle samo ministrów jest płci męskiej, co płci żeńskiej. To są bardzo ważne osiągnięcia kobiet, feministek właśnie.


Akcja „Błękitnych wstążek dróg” rozgrywa się w latach pięćdziesiątych XXI wieku. Dlaczego tę historię ulokowała Pani w przyszłości? Czyżby poprzez fantasmagorie łatwiej było Pani opisywać niektóre kwestie?


Tak, oczywiście. Wielu pisarzy tak robi.


W roli głównej bohaterki stanęła 36- letnia urzędniczka Joanna. Jest to kobieta sukcesu, która w wyniku doświadczonego mobbingu, przeżywa załamanie nerwowe. Podobne problemy w pracy spotykają wiele współczesnych kobiet. Czy więc uważa Pani, że czytelniczki z łatwością utożsamią się z tą postacią?


Niektóre kobiety, które przyszły na moje spotkanie autorskie mówiły mi wprost: „czytałam i to byłam ja. Dziękuję Pani za opowieść o mnie. ” Byłam im wdzięczna za ten feedback, okazało się, że nazwałam po imieniu coś, co wielu z nas się wydarza, a o czym niechętnie mówimy. Przeważa poczucie upokorzenia i wstyd oraz szukanie winy u siebie.


 Druga część wywiadu z Katarzyną Wenta - TUTAJ

Rozmowę przeprowadziła Agata Orzechowska.

Od 2 do 10000 znaków

Znajdź nas na Facebooku

Partnerzy

Subiektywnie o książkach
Dwumiesięcznik SOFA
Wydawnictwo Psychoskok
Wydawnictwo MG
Kuźnia Literacka
Zażyj Kultury
Fundacja  Polonia Union
Kulturalne rozmowy - Sylwia Cegieła
Sklep internetowy TylkoRelaks.pl
CoCzytamy.pl