Wywiad z Andrzejem Paczkowskim - rozmawiał Piter Murphy
| Dodano: 16 lipiec 2013
| Dodany przez:
admin
Piter Murphy: Witam Cię Andrzeju. Cieszę się, że zgodziłeś się na tę rozmowę. Mam w zwyczaju proponowanie moim gościom kawę lub herbatę, która uprzyjemni ten czas. Na co masz ochotę?
Andrzej Paczkowski: Witaj, Piter. Muszę przyznać że jestem „niewolnikiem” picia kawy, dlatego poproszę kawę.
PM: Na co dzień mieszkasz i pracujesz w czeskiej Pradze. Wybór czy konieczność?
AP:
Wybór. Sześć lat temu wybrałem się do Pragi na musical „Kleopatra” i,
pomimo panującej wtedy srogiej zimy z prawdziwego zdarzenia, serce
zabiło mi mocniej. I powstał dylemat: Praga czy Kraków? Mam wielki
sentyment do Krakowa, ale jednak padło na Pragę.
PM:
Swoje książki wydajesz w formie elektronicznej w Wydawnictwie RW2010.
Dlaczego wybrałeś właśnie tę formę, ciągle mało popularną wśród
odbiorców. Oczywiście mam na myśli Polskę.
AP:
Ponieważ nie chciałem czekać na śmierć i pisać do szuflady. Pomyślałem
sobie pewnego dnia: a co jeśli chociaż jedna z tych książek będzie
dobra? Chcę się o tym przekonać za życia, zanim jest jeszcze czas.
Kocham książki papierowe, ale podnieca mnie świat nowoczesnej
literatury, gdzie wszystko jest możliwe. Zamierzam zakupić czytnik,
dzięki któremu będę mógł czytać zakupione e-booki, bo oczywiście kupuję
je coraz częściej (brak mi miejsca na umieszczanie kolejnych książek,
których mam już... parę tysięcy).
PM:
Do tej pory wydałeś cztery książki w RW2010. Poruszasz tematy związane z
życiem. Ukazujesz zawiłe meandry ludzkiego życia. Skąd czerpiesz
pomysły do książek?
AP:
Pomysły są czerpane z własnych doświadczeń, środowiska w którym
wyrastałem lub zasłyszanych informacji. Każdego dnia zglasza się do mnie
ktoś, kto czytał tę książkę i nie potrafi uwierzyć w jej zawartość.
Pytają: czy to naprawdę się wydarzyło? A ja odpowiadam, że tak. Choć
oczywiście, czasami należy przymknąć na pewne sprawy oko. To jednak
zawsze jest książka.
PM: Która według Ciebie jest najlepszą książką. Którą byś polecił czytelnikowi, który nie zna Twojej twórczości na początek?
AP:
Zdecydowanie polecam „Bo moje siostry”. To naprawdę silna historia,
opowiedziana „mocnym” (takim, jakim lubię) językiem. Jest to nowela,
opowieść która ma coś przekazać ale nie ma pokazać. Dlatego może czasem
postacie mogą się wydawać blade, nie rozpisuję się o nich, nie
przedstawiam dokładnie czytelnikowi. Ważne jest to co się tam dzieje,
jak się dzieje.
PM: Skąd się bierze w Tobie pęd do pisania? Chcesz wykrzyczeć światu coś ważnego?
AP:
Tak, chcę pokazać, że pośród nas istnieją ludzie, którzy żyją właśnie
takim sposobem życia. Najważniejszy jest w tym alkohol, który niszczy
ludzi, zabija rodziny, miłość, uczucia. Doprowadza do tak wielu
nieszczęść... i to dzieje się właśnie teraz, wszędzie, nawet za twoją
ścianą, a Ty pewnie o tym nie wiesz.
PM: Ile zajmuje Ci napisanie jednej opowieści? Wzorujesz się na zasłyszanych historiach?
AP:
To zależy od ludzi. Piszę pod wpływem człowieka. Jeżeli ktoś podczas
rozmowy przekazuje mi pozytywną energię, jestem w stanie chodzić na
głowie, skakać z radości, przenosić góry i pisać jak maszyna. Biorąc pod
uwagę, że moje książki to raczej nowele, czas jaki na nie poświęcam, to
parę dni. Ale zdarzają się i inne, które piszę tygodniami.
PM: Istnieją książki, które Ciebie w jakiś sposób inspirują i do których z przyjemnością powracasz?
AP: Nie. Inspirują mnie ludzie. Wyłącznie ludzie. A przede wszystkim nieszczęście, którego smak również poznałem.
PM: Kto projektuje okładki do Twoich książek? Są ciekawe, przyciągają uwagę.
AP: Dziękuję. Sam zaprojektowałem wszystkie okładki.
PM: Kto jest adresatem Twoich książek?
AP:
Adresatem jest każdy człowiek z otwartym umysłem, który nie przelęknie
się słownictwa, jakim w książce operuję. Parę dni temu otrzymałem
informację, że książkę czyta pewna babcia, w wieku 93 lat. I nadziwić
się nie może. Ale daje radę!
PM:
Jak oceniasz sytuację autorów piszących dla wydawnictw elektronicznych.
Chyba zdajesz sobie sprawę, że mimo wszystko jest to ciągle mało
popularna forma wśród czytelników.
AP:
Zdaję sobie sprawę, że jak na razie nie jest to zbyt popularna droga
jak zyskać książkę. Kiedy moja książka zaczęła się sprzedawać w Empik-u,
znajomi pisali, że chcą ją kupić, że chcą autograf... ale bardzo wielu
ludzi nie zauważyło w nawiasie słowa ebook. Uważam jednak i wierzę w to,
że w ten sposób w Polsce narodzą się „gwiazdy”. To jest wielka szansa,
jak dla autora, wydawcy, tak i dla rozwijającego się rynku. Każdego dnia
widuję dziesiątki ludzi z czytnikami i zastanawiam się: czy tylko mnie
brak tego czytnika?
PM:
Nie boisz się klasyfikacji, z którą często się spotykam, że książki
elektroniczne wydają Ci, których nikt nie chce wydawać w formie
papierowej. Smutne jest to, że takowe tezy wygłaszają ci, którzy wydają
książki w formie papierowej, ale bez większych sukcesów. Czy stoi za tym
strach o coraz większą popularność autorów e-booków?
AP:
Oczywiście, strach według mnie gra tu największą rolę. Rynek
elektroniczny rozwija się w zastraszającym tempie, to normalne, że
konkurencja zaczyna się obawiać i wyszukuje sposoby na antyreklamę.
Czytam namiętnie i niewolniczo już przeszło dwadzieścia lat, na
dzisiejszy dzień udało mi się zauważyć wiele ciekawych autorów
wydających tylko w postaci elektronicznej. Jak już pisałem wcześniej,
rynek jest tak ogromny, możliwości druku papierowej książki właściwie
zerowe, dlatego człowiek znalazł nowe rozwiązanie i jest nim e-book.
Przyszłość!
PM: Z pewnością znowu jesteś w trakcie pisania kolejnej książki. Uchylisz rąbka tajemnicy?
AP:
Piter, ja jestem w trakcie pisania... 30 książek! Przeliczyłem. Ale
brak mi czasu na pisanie, ogólnie rzecz biorąc robię to w pracy. Ale
priorytet ma u mnie zdecydowanie jedna. Opowiada historię rodziny której
życie nie zniszczył tylko alkohol (klasyka) ale również... kaczki!
PM: Serdecznie dziękuję za rozmowę i mam nadzieję do następnego razu, a może kiedyś do spotkania na spotkaniu autorskim?
źródło: http://pisanyinaczej.blogspot.com