„Podekscytowana perspektywą studiów na warszawskiej ASP, Ewusia Kuryluk, uczennica wiedeńskiego gimnazjum dla dziewcząt, pracowała pilnie nad przygotowaniem swojej teczki. nie mając zielonego pojęcia o kryteriach akademickich, doszła do wniosku, że najlepiej będzie trzymać się tej samej techniki i formatu, żeby prace prezentowały się jednolicie. Wybrała karton do oleju i wzięła się do roboty. Ach ta twoja teczka — zażartował w czterdzieści lat później Mieczysław Porębski — jedna wielka płachta na byka naszych akademickich kapistów. Wszyscy się wybrzydzali na zmanierowaną Zachodem córeczkę ambasadora. — Poza tobą, Mietku! — wykrzyknęłam. — Ledwie bąknąłem, że widzę w tobie talent, zaatakował mnie ten wredny gamoń... — Porębski ugryzł się w język i nie zadenuncjował kolegi. — Zaczął rzucać insynuacje, że może teczka w ogóle spreparowana, Kuryluk ma znajomości wśród plastyków... akurat drzwi się uchyliły. Zajrzał do nas Wnuk i tak się wściekł, że cię dopuścili do egzaminu.
Marian Wnuk, rzeźbiarz i ówczesny rektor ASP, był lwowskim kolegą mojego ojca i dobrym znajomym mojej mamy, z domu Miriam Kohany. Aby pamięć o rodzicach nie zanikła i można było zapewnić opiekę nad ich mieszkaniem, kiedy mnie zabraknie, założyłam niedawno Fundację Frascati.
Ostatnio rośnie zainteresowanie moją wczesną twórczością. Postanowiłam więc wydobyć na światło obrazy z mojej wiedeńskiej teczki i sprzedać je po wystawie na aukcji, a zysk przeznaczyć na Fundację Frascati".
EWA KURYLUK
|