Wiosna życia w książce Kosiorowskiego

Okładka
Tytułowa wiosna jest młodzieńczymi, nastoletnimi ekscesami autora - jego uzależnienia od narkotyków, jego bezcelowości i niedojrzałości istnienia - początkiem z którego może się w końcu zrodzić sensowny człowiek. Młodość jest czasem szaleństw, szukania siebie, błądzenia, podróży, zapominania się. Pamiętajmy, że rządzi się ona własnymi prawami
To była interesująca podróż do moich młodzieńczych lat. Z pewnością nie przeżyłam tylu ekscesów, co autor, ale znam kilka osób, które również w podobny i intensywny sposób "używały" życia. Pierwsze co przyszło mi na myśl to to, iż autor opisując swoją młodość był i jest "wolnym ptakiem". Myśli jakie zrodziły się dalej, to stwierdzenie, iż zachowuje się on zbyt infantylnie, za mało dojrzale jak na swój wiek. Kiedy on zacznie odpowiadać za swoje czyny? Kiedy zaczną kiełkować w nim dorosłe, odpowiedzialne myśli? Szkoda, żeby życie przeciekało mu przez palce, istne ciągi narkotykowe powodują iż można się zgubić co w jego życiu było snem, a co jawą.

W "Kilku słowach o sobie samym" Kosiorowski wiele nam zdradza o sobie.
"Mam 30 lat. Byłem w ośrodku monarowskim i kilka razy w szpitalach psychiatrycznych. Doświadczyłem czegoś, co nauka nazywa schizofrenią paranoidalną. Wiele miesięcy strawiłem w ciężkiej depresji. (...) Do tej pory staram się, kiedy tylko możliwe, odmawiać różaniec i Maha Mantrę."
Poza tym m.in.: malował, był kibicem, podróżował autostopem, był wolontariuszem w galerii sztuki i w PCK. Poznajemy go z wielu stron, imał się wielu zajęć, ale nigdzie nie potrafił zagrzać miejsca. Nadużywanie narkotyków i alkoholu z pewnością miały duży wpływ na jego życiowe decyzje. To taki niespokojny duch, który nieustająco szuka swojego miejsca na ziemi. Rodzi się pytanie: czy nawet jeżeli znajdzie upragnione "miejsce", to czy będzie w stanie je "utrzymać", czy raczej odejdzie od własnego szczęścia, bo w duszy jest ciągłym podróżnikiem i ciężko w niej znaleźć stabilność i stałość. Jego dusza jest dzieckiem kwiatem.

Jak sami widzimy, bohater to niezłe indywiduum. Nadal odmawia różaniec i mantrę? Czyli nie wie, albo inaczej, czyli nie chce się określić religijnie. Dla niego zamykanie w ryzach, w danej religii, w danym zawodzie, to chyba najgorsze ograniczenie. Nie pragnie być "określonym" człowiekiem. Nie dąży do narzucania i przyklejania mu łatek. Mówi, że chciałby być przede wszystkim WOLNY.

Na tylnej okładce pisze, iż proponuje nam opowieść o "niezgodzie na otaczający nas świat".  Nie zamierzam oceniać niczyjego życia, ale czuć, że w jego życiu, w którym ciągle czegoś poszukiwał brakowało spokoju, szczęścia, samorealizacji, pewności i stabilizacji. Czułam nieistnienie miłości, dostrzegałam samotność. Bez bliskiej osoby trudno jest czasami odnaleźć także i siebie.

Autor pisze, że jego bunt przeciwko pracy był "walką o Bóg wie co... o jakiś absurdalny raj, w który jeszcze okresowo wierzę, o "kilka myśli co nie nowe"."Lubił swoje staczanie się, psychodelię, brak odpowiedzialności.

Podobno do dziś słowa z poniższej piosenki "Jezu, jak się cieszę" Lecha Janerki są mottem Kosiorowskiego:
"Wstawać i pra-cować i mieć, nie bardzo mogę, nie bardzo chcę."


Tytułowa wiosna oznacza także zmiany, czyli około 2001 roku nastanie w dzielnicach Pabianic spokoju i błogości m.in. za sprawą marihuany.

Będąc młodym nie dostrzega się tego, ale teraz, patrząc na to z perspektywy czasu wydaje się to bardzo przykre, iż młodzież i dorośli wpadają w narkotykowe i pijackie ciągi. Lektura zmusza do smutnych refleksji nad tym, jak mało konstruktywnie spędzało się swój czas, jakie to wszystko było niby świetną zabawą, spokojem, wyciszeniem, rozerwaniem się dla nich od codzienności, ale uzależnienie zmieniało człowieka i doprowadzało go do depresji, agresji, bezsilności, niemocy, słabości, niezdecydowania.

Uśmiechnęłam się, kiedy czytałam o Przystanku Woodstock, kiedy był jeszcze organizowany w Żarach (byłam na nim w Żarach dwa razy). Pamiętam wszystko o czym napisał autor: o wiosce Hare Kryszna, o Przystanku Jezus, o toaletach, pyle i ziemi, przez którą każdy był czarny. Pył wchodził do oczu, uszu, nosa, we włosy - był dosłownie wszędzie. Jak wracałam do domu i się kąpałam, to w wannie pływała czarna woda - tak byłam brudna. To były czasy... :)

Język utworu jest prosty, wyjątkowo swojski, niepoprawny, uliczny - ale nie można w tym przypadku marudzić nad błędami. Nie znajdziemy tutaj wyszukanych sformułowań i pięknych ozdobników, gdyż gryzłyby się one z postacią autora (bohatera) i wypadałyby niesamowicie mało autentycznie w oczach odbiorcy. Język ma taki być, ba, nawet musi. Styl językowy jest specyficzny dla osób zażywających narkotyki. Nie jest to oczywiście żaden bełkot, ale do tego dzieła pasuje mi on bardziej jako określenie (to moja nazwa): styl "wyliczankowy". Dlaczego? Byłem tu i tam, robiłem to i to, myślałem o tym i o tym. Sucho, ulotnie, bez wywnętrzniania się, tak troszeńkę bez emocji, wszystko wywalone jak z katarynki. Istna wyliczanka narkotykowa i imprezowa. Brakowało mi tutaj głębszej refleksji nad sobą, odczuwa się brak skupienia, nie ma czasu na oddech i przemyślenia. Bohater żył w malignie, bez wsłuchiwania się w siebie. Wielu ludzi potrafi ciągle tak egzystować, nawet przez całe swoje życie.

Miłość i wiara wyciągnęły go z nałogu, ale na jak długo? Czy ta droga się zakończyła? Czy stał się psychicznie "czystym" człowiekiem? Schizofrenii podobno nigdy nie da się do końca wyleczyć - trzeba z nią żyć. Czy bohater będzie kiedyś szczęśliwy? W mojej głowie krąży wiele, naprawdę sporo pytań. Otwarte zakończenie, to wspaniały wybór. Czuć niedopowiedzenie i niedosyt, tak jak powinno być w każdym życiu.

Intrygująca lektura, niesamowite wspomnienia z młodości, niecodzienna droga młodego człowieka. Warto ją poznać, bo tyczy się ona każdego z nas w większym stopniu, niż nam się początkowo wydaje. Na swój sposób z pewnością przeżyliśmy coś podobnego, choć przez ulotną chwilę. Polecam oczywiście także i nastolatkom m.in.: jako przestrogę, ale także i chęć zrozumienia innego człowieka, bo książka z pewnością uczy empatii.

Postanowiłam, iż tak jak i autor zapiszę sobie słowa jego psychologa i postaram się o nim pamiętać:
"silny człowiek to taki, który wyznacza sobie cele i realizuje je bez względu na przeciwności".

żródło: http://basiapelc.blogspot.com/2014/03/wiosna-zycia-artur-kosiorowski.html

Od 2 do 10000 znaków

Znajdź nas na Facebooku

Partnerzy

Subiektywnie o książkach
Dwumiesięcznik SOFA
Wydawnictwo Psychoskok
Wydawnictwo MG
Kuźnia Literacka
Zażyj Kultury
Fundacja  Polonia Union
Kulturalne rozmowy - Sylwia Cegieła
Sklep internetowy TylkoRelaks.pl
CoCzytamy.pl