Wdzięczność - Twój sposób na szczęście
Często natrafiamy na ludzi nieszczęśliwych. To, że życie kładzie, czasem wręcz rzuca nam kłody pod nogi, nie powinno nikogo zadziwiać. To, że gdzieś boli, coś promieniuje we wnętrzu, męczy, że nie można wypocząć, czy odciąć się od tego zegarowego pędu – to wszystko jest widoczne na twarzy. Nieszczęśnicy, gburowaci, mruki... Narzekacze... Powstał nowy typ ludzi cierpiących za siebie i za „miliony” innych.
Dlaczego się nie uśmiechamy? Dlaczego te nasze twarze są tak smutne? Oczy gdzieś błądzą, a głowy pochylone, jak u utrudzonych pielgrzymów, którzy idą w kierunku cmentarza. Brutalne, ale prawdziwe. Tak to przecież można postrzegać. Dlatego krzyczę do nieba – dlaczego się nie uśmiechamy? Gdzie schował się nasz optymizm? Dlaczego jesteśmy tak bardzo smutni?
Sedno bycia tkwi we wdzięczności. Czy to dużo?
Jak radzą psychologowie – warto na koniec dnia na kartce spisać rzeczy, za które DZIŚ jesteśmy wdzięczni. Może za wstanie z łóżka? Przecież dla wielu to tak trudne, czasem wręcz niemożliwe... Można docenić czyjś ciepły dotyk, milczenie w towarzystwie serdecznej osoby, widok motyla fruwającego nad łąką, trele ptaka w krzewie, co rośnie pod balkonem. Można być wdzięcznym za wejście po schodach, za filiżankę ulubionego rosołu ugotowanego przez mamę, czy za siłę do pielenia ogródka. Tak wiele wdzięczności jest w nas, lecz często nie potrafimy jej zauważyć. Okulary na nosie nie pomagają? Intensywna analiza całego dnia też nic takiego nie wytłuszcza dużymi literami? Cóż, trzeba coś naprawić i ćwiczyć – ćwiczyć siebie. Szukać – dzień po dniu, wytrwale, jak górnik.
Psychologia nakazuje pracę nad sobą. Pracę, która otworzy nasze wewnętrzne pokoje, które dotychczas były niedostępne. Teraz przekraczamy ich progi, wietrzymy, wnosimy do nich żółte fotele i siadamy. Siadamy w każdym po kolei. Mamy czas na siebie, co sprawia nam przyjemność, a przy okazji zaczynamy samouzdrawianie. Okaże się, że mamy czas dla innych. Czas, który nagle nie tyka głośnym sekundnikiem i nie pogania. Można wspólnie gotować, pić herbatę, posiedzieć w ciszy z książką w ręku.
Stopniowo będzie lepiej. Będzie lżej. Pojawi się wdzięczność za drobiazgi, radość z banałów i pokora wobec wszystkiego, co nas spotka.
Znajdź w sobie pokój, w którym zamknęłaś dziecko w sobie. Usiądź w żółtym jak miód fotelu, zamknij oczy i oddychaj. Poczuj wdech i wydech, poczuj energię i siłę w sobie.
"Słońce grzało tak rozkosznie (...), że Puchatek już sobie postanowił, że przez całą resztę poranka będzie siedział pośrodku strumyka i cieszył się z tego, że jest Puchatkiem”
Skoro Kubuś Puchatek potrafi, to i my. My też potrafimy! Warto być wdzięcznym za tak wiele, nawet za swoje małe „Conieco” dla pokrzepienia sił.