W poszukiwaniu spokoju
„Szczęśliwy jest człowiek, który odnajduje się w pracy - ale oczywiście szczęśliwy jest też narkoman, który znalazł litrowy słój heroiny” – pisał Gene Wolfe, zaś słowa te wydają się adekwatne w stosunku do każdej osoby, która wmawia sobie, że pracoholizm jest zdrowy, że jest oznaką zaangażowania w pracę. Bardzo często jest tak, że osoba poświęcająca swoje życie pracy, nawet jeśli odczuwa z tego powodu pewnego rodzaju satysfakcję, to jest ona wynikiem samooszukiwania siebie. Poświęcenie życia pracy jest bowiem efektem obezwładniającego pragnienia zapełnienia w ten sposób życiowej pustki, dowartościowania siebie, poszukiwania źródeł satysfakcji nie w sobie, ale na zewnątrz.
„Część, jestem Majka i jestem pracoholiczką” – w taki sposób jeszcze niedawno mogła przedstawiać się Majka Karewicz, bohaterka dramatu z wątkiem kryminalnym, autorstwa Alicji Masłowskiej-Burnos. Książka „Nie wchodź w moją ciszę”, opublikowana nakładem wydawnictwa Psychoskok nie tylko obnażyła przed nami dusze bohaterki, ale również pozwoliła nam śledzić powolne kruszenie się muru, którym kobieta się otoczyła i jej fascynację (wzajemną zresztą) Adamem, rzutkim deweloperem. Niestety historia zakończyła się tragicznie – wplątana w personalne rozgrywki, będąca ofiarą mobbingu kobieta zostaje schwytana w pułapkę.
Upadek ze schodów i utrata dziecka stanowiły tragiczny bilans życia Majki. I choć mówi się, że czas leczy rany, to kobieta wciąż nie może sobie wybaczyć kontaktów z Lenkiewiczem, który pośrednio odpowiedzialny jest za poronienie oraz tego, że dała się zepchnąć Romańskiemu ze schodów. Na dodatek wciąż dokucza jej pokiereszowana ręka, która wymaga skomplikowanej operacji. Źle dzieje się również w firmie Adama, którego problemy na budowie pod Berlinem są na tyle poważne, że grozi mu strata finansowa. Czy to przypadek, że na parę spadło tyle problemów? Na to pytanie odpowiada autorka w drugim tomie powieści „Odprowadzam ciszę”.
Mimo iż książka stanowi kontynuację historii, to osoby, które spotkały już Majkę oraz Adama, znają też ich skomplikowane relacje i doświadczenia zawodowe, z pewnością wyczują subtelną zmianę charakteru powieści oraz rozwój samej autorki. Konsekwencją tego jest książka bardziej dojrzała, koncentrująca się zarówno na życiu wewnętrznym bohaterów, jak i na skomplikowanej akcji. Proporcję pomiędzy tymi elementami są doskonale wyważone, zaś następujące po sobie wydarzenia i wielowątkowa intryga przyciągają nasza uwagę oraz zmuszają do koncentracji. Mimo iż jesteśmy w stanie przewidzieć, kto stoi za wszystkimi problemami Majki i Adama, to Masłowska-Burnos w taki sposób konstruuje fabułę, że pragniemy dowiedzieć się, w jaki sposób prawda wyjdzie na jaw i jakie jeszcze konsekwencje swojej praworządności oraz dążenia do sprawiedliwości poniosą bohaterzy.
Czy zatem Majka przeżyje operację? Czy podanie leku, na który jest uczulona, to rzeczywiście przypadek? Czy sfałszowana dokumentacja medyczna ma służyć tylko do ochrony kliniki? Skąd się biorą problemy Adama i oskarżenie o wykorzystanie materiałów niższej wytrzymałości? Czy ukochana Adama z przeszłości, Katarzyna, znów pojawi się w jego życiu i jakie będą tego konsekwencje? To zaledwie kilka z wielu pytań nasuwających się podczas lektury powieści. Pytań, które otwierają nas na prawdę, ale i pozwalają dostrzec, jak wiele jest na świecie podłości i jak wiele jest ludzi, dla których najważniejsze są pieniądze oraz … zemsta. Tym samym sięgając po „Odprowadzam ciszę” nie możemy już liczyć na opowieść o miłości czy na opis korporacyjnej rzeczywistości. Zaczyna się bowiem gra, w której stawką jest życie. Gra, w której wszystko jest dozwolone, zaś ta kryminalna intryga wciąga nas bez reszty sprawiając, że nie możemy pozostać biernymi czytelnikami. Stajemy się częścią tej historii…