To książka o sile charakteru

Obrazek artykułu
Laura Jurga opisuje swoim doskonałym piórem kolejne etapy pokonywania ludzkich słabości, na jakie skazała ją wrodzona choroba: czterokończynowy niedowład na skutek dziecięcego porażenia mózgowego.

Intensywna rehabilitacja od pierwszych dni życia, z której będzie korzystała już zawsze, uczyniła ją nie tylko osobą w pełni samodzielną, ale i pomocną innym.

Książka Jurgi budzi nadzieję. Działa mobilizująco. Warto ją polecić nie tylko czytelnikom niepełnosprawnym, ale zwłaszcza tym, których kondycja fizyczna nie budzi zastrzeżeń, lecz nie umieją właściwie pokierować własnym losem i gubią sens życia.

Jak udowodniła autorka, leży to w zasięgu naszych możliwości. "Trzeba jedynie wzbudzić w sobie odwagę i gotowość do niejednokrotnie dużego wysiłku, który jednak zawsze przynosi jakieś korzyści". Ważna jest odrobina determinacji, aby uczynić pierwszy krok – z każdym następnym będzie już łatwiej.

"Dzisiaj Laura jest bardziej samodzielna od wielu swoich pełnosprawnych rówieśników, którzy łatwiej radzą sobie z pokonaniem schodów niż z innymi problemami – pisze Sylwester Szefer w słowie 'Od redaktora'. – Skończyła studia, podjęła pracę, kupiła mieszkanie w Warszawie, podróżuje po świecie, szczególnie do ulubionych Włoch. Obecnie przygotowuje się obrony pracy doktorskiej."

Zanim udało jej się stanąć na własnych nogach, wiele pooperacyjnych tygodni spędziła w gipsie do pasa. Miała wtedy niecałe sześć lat.

"Kiedy zdjęto mi gips, zobaczyłam inne stopy, inaczej ustawione, zobaczyłam pierwszy raz czubki własnych palców i przeżyłam szok. Płakałam i krzyczałam, że to nie moje nóżki. Ten lęk mogła ukoić tylko Mama. Przytulała, pocieszała, starała się tłumaczyć mi to, co się stało. Robiła wszystko, by uspokoić wydobywający się ze mnie spazmatyczny płacz. Tego samego dnia poprosiłam ją, żeby włożyła mi nowe, brązowe spodenki dresowe i szare, sznurowane buciki, które długo czekały na tę chwilę. Dobrze pamiętam, że sama wstałam z dużego, inwalidzkiego wózka i samodzielnie zrobiłam kilka kroków w korytarzu Dziecięcego Szpitala w Busku-Zdroju. Płakał cały personel. Płakała moja Mama. Ja chyba nie. Pamiętam tylko to uczucie, że stało się coś ważnego… chodziłam wreszcie na całych stopach, choć moim krokom długo jeszcze brakowało pewności. Czekała mnie teraz długa rehabilitacja."

W życiu dziewczynki zachodziły zmiany, na które nie miała wpływu. Rodzinna przeprowadzka, zmiana szkoły. Na szczęście trafiła na wyrozumiałą, chętną do pomocy wychowawczynię. "Szybko odkryłam, że atmosfera w klasie zależy przede wszystkim od nauczyciela. Dzieci uczą się jedynie naśladować postawę akceptacji". Szkolna sielanka nie trwała jednak długo.

"Kiedy zdałam do V klasy, zaczęło się robić coraz trudniej. Nowa wychowawczyni stawiała głównie na rywalizację, której ja nie zawsze mogłam sprostać. Na efekty nie trzeba było długo czekać. Zaczęły się konflikty w klasie, konfrontacja, niczemu nie służące porównania z innymi uczniami, a czasem nawet wyśmiewanie moich prac na forum całej klasy. Do szkoły przychodzili rodzice, interweniował psycholog, ale to niewiele pomagało. Mój koszmar skończył się dopiero w VIII klasie."

Przykre doświadczenia życiowe z lat szkolnych na coś się jednak przydały, co potwierdza wybór drogi zawodowej autorki. Po epizodzie na polonistyce Uniwersytetu Warszawskiego Laura Jurga zmieniła kierunek studiów i uczelnię. Decyzję przyspieszył upadek na uniwersyteckim dziedzińcu. Leżąc wśród porozsypywanych książek, czekała na pomocną dłoń. Tymczasem widziała masę pędzących, skutecznie omijających ją nóg. "Byłam wstrząśnięta. W głowie tłukło mi się pytanie: 'Co ja tu robię?'." Przeniosła papiery do Wyższej Szkoły Pedagogiki Specjalnej w Warszawie.

Większość najważniejszych życiowych decyzji, łącznie z młodzieńczym buntem przeciw nadopiekuńczości ukochanej mamy, autorka książki podejmowała samodzielnie. Kolejne szczeble pokonywania własnych ograniczeń bynajmniej nie oznaczały rezygnacji z marzeń. Wiele z nich udało jej się spełnić, poczynając od studenckich praktyk i legalnej pracy zarobkowej we Włoszech. 

Laura Jurga nie miała i nie ma łatwego życia. Bolesnym wstrząsem była dla niej nagła śmierć Młodego, ukochanego bratanka, który padł ofiarą drogowego pirata. Nie ominęła jej ciężka depresja, z której na szczęście wyszła zwycięsko – pomógł hart ducha umocniony wiarą.


Doświadczenie życiowe i wykształcenie autorki pozwalają jej nieść pomoc innym. Poruszanie się wśród ludzi, choć niełatwe, sprawia coraz mniej trudu. Niepełnosprawność ruchowa jest jednak widoczna, co wywołuje nieoczekiwane reakcje. Zanim zdąży do kogoś podejść i otworzyć usta, żeby spytać, gdzie przeniesiono przystanek, słyszy kategoryczną odpowiedź: "Przykro mi, nie daję żadnych pieniędzy!". Rzeczywiście przykro.


"Może warto, choć to wymaga większego zaangażowania, dostrzegać potrzeby – nie tylko własne, ale także innych. Wtedy nawet schody bez poręczy nie będą problemem. wystarczy życzliwa dłoń drugiego człowieka". Oby zawsze znalazła się w porę.

 

Laura Jurga
"Moje pory roku"

Wydawnictwo Esprit, Kraków 2014
wymiary: 130 x 200 mm
liczba stron: 248
oprawa: broszurowa ze skrzydełkami
ISBN: 978-83-63621-89-6

 

Autor: Janusz R. Kowalczyk, sierpień 2014.


Od 2 do 10000 znaków

Znajdź nas na Facebooku

Partnerzy

Subiektywnie o książkach
Dwumiesięcznik SOFA
Wydawnictwo Psychoskok
Wydawnictwo MG
Kuźnia Literacka
Zażyj Kultury
Fundacja  Polonia Union
Kulturalne rozmowy - Sylwia Cegieła
Sklep internetowy TylkoRelaks.pl
CoCzytamy.pl