„To jest po prostu żałoba” - wywiad z Barbarą Borzymowską

Obrazek artykułu
Wywiad z Barbarą Borzymowską, psycholożką ludzką i zwierzęcą, która książką „Muszę już iść”, pociesza osoby, które straciły ukochanego psa. Ta bolesna utrata: „to jest po prostu żałoba”.

Tysiące ludzi ma zwierzęcych przyjaciół. Podobno psy to najczęściej wybierane pupile. Okazuje się, że te czworonogi mają wiele niebywałych cech.


Barbara Borzymowska jest doświadczonym psychologiem ludzkim i zwierzęcym. Jej pupile po właściwym przeszkoleniu wraz z autorką biorą udział w zajęciach edukacyjnych i terapeutycznych. Barbara Borzymowska prowadzi zajęcia dogoterapeutyczne, pisze publikacje naukowe i poruszające wiersze. W wywiadzie poetka odpowiedziała, dlaczego powstała i jakie ma przesłanie książka „Muszę już iść”.


Pani Barbaro, ponieważ nie wszyscy zdążyli już Panią poznać, warto zapytać, czy pokrótce zechce Pani przedstawić swoją osobę?


Z przyjemnością


Jest Pani psycholożką ludzi i zwierząt. Co było pierwsze?


Jednocześnie. Psychologia zwierząt była dodatkową specjalizacją na studiach psychologicznych


Już na początku, trzeba także zapytać, kiedy tak ważną rolę w Pani życiu zaczęły zajmować psy?


Chyba nie pamiętam. Zawsze były ważne, ale ta ważność narasta. Lubię wszystkie zwierzęta, ale relacja pies-człowiek jest po prostu fascynująca.


Może przy okazji spytamy, kiedy po raz pierwszy zaczęła Pani pisać? Oczywiście najbardziej interesują nas Pani początki z poezją.


Początki były jeszcze w szkole. Jeden z moich kolegów do dziś przechowuje rękopis mojego wiersza, do którego napisał muzykę


Wiemy, że od lat zajmuje się Pani przestrzenią między ludźmi a zwierzętami. Swoje obserwacje i doświadczenia prezentuje Pani od strony naukowej i literackiej. Która z tych form jest Pani bliższa?


Poznawczo – naukowa. Emocjonalnie – literacka. Pewnie dałabym sobie radę w życiu bez tej pierwszej, a na pewno nie bez drugiej.


Pracuje Pani z psami. Ile czasu musiała Pani uczyć się szkolenia tych zwierząt?


Myślę, że uczę się cały czas. To z pewnością nie jest proces zamknięty, tym bardziej że psy są tyle uczniami, co nauczycielami.


Dogoterapia jest przez Panią wykorzystywana w pracy. Z czworonożnymi przyjaciółmi bywa Pani w szpitalach, przedszkolach, szkołach, a nawet hospicjach. Jak psy sprawdzają się w roli terapeuty, czy pocieszyciela?


Wspaniale. Oczywiście te, które tę pracę lubią. Ja mam trzy psy, dwa to lubią, jeden zdecydowanie mniej.


Pani postawa jest godna naśladowania. Może opowie Pani wszystkim o swoim autorskim programie „Przyjazne Relacje Ludzie-Zwierzęta”?


Program się zarysował 12 lat temu, kiedy wspólnie z moim współpracownikiem opracowaliśmy jego założenia. Za podstawowym założeniem było to, że program miał prowadzić do zmian postaw wobec zwierząt – z negatywnych lub obojętnych na pozytywne. Głównym działaniem była i jest oczywiście edukacja, ale mieszaliśmy się we wszystkie sytuacje, w których te relacje trzeba było prostować lub naprawiać.


Oczywiście nie da się zapomnieć, że koronawirus zmienił świat. A w jaki sposób szerząca się zaraza, wpłynęła na Pani życie? Obudziła lęk, zmotywowała do stosowania wielu środków zaradczych, a może skłoniła do zastanowienia się nad kwestią wartości życia?


Na moje bezpośrednio nie wpłynęła. Ani nie zaczęłam się bać, ani nie szalałam w kwestii środków zaradczych. Cieszyłam się, że psy pozwalają mi spędzać czas na dworze, na tych początkowo zakazanych „terenach zielonych”. Kwestie wartości życia miałam już chyba w znacznym stopniu przemyślane wcześniej. Natomiast dzięki pandemii udaje mi się teraz realizować mój wymarzony projekt, czyli wprowadzenie psów do szkół już na stałe. To oznacza, że nauczyciele posiadający psy nadające się do udziału w projekcie i chcący się weń angażować, przychodzą z psami do szkoły, co ma niesamowicie pozytywny wpływ na dzieci.


Przy okazji warto spytać, czy psiakom zagrażają podobne infekcje? Po prostu, czy pies może zarazić się koronawirusem?


Psy miewają koronawirusa, ale to jest ich koronawirus, niepokonujący bariery międzygatunkowej. Natomiast jest prawdopodobne, że ludzie mający kontakt z tym psim koronawirusem, który, nb. jest genetycznie podobny do covid-19, wytwarzają odporność krzyżową, podobnie jak kiedyś mleczarki mające kontakt z wirusem ospy krowiej były odporne na wirus czarnej zarazy.


Teraz skoncentrujemy się na Pani książce zatytułowanej "Muszę już iść". Skąd pomysł i potrzeba napisania tej pozycji?


Mam i miałam wiele zwierząt. Wiem, jak bardzo boli rozstanie z nimi. Mówi się, że pies łamie człowiekowi serce raz – kiedy odchodzi. Tych połamanych serc jest mnóstwo i niektórym bardzo trudno sobie poradzić z bólem, tym bardziej że otoczenie często ten ból lekceważy. A to jest jak najprawdziwszy ból i jak najprawdziwsza żałoba. Tym wszystkim, którzy są w tym pełnym rozpaczy czasie, chciałam pomóc wierszami pokazującymi, że nie są sami. Że cierpiących serc jest wiele.


Muszę już iść" zostało przedstawione w formie rozmowy z czytelnikiem, którą przeplatają poruszające wiersze. Czy w ten sposób skłania Pani odbiorców do przemyśleń?


Myślę, a przynajmniej takie było moje zamierzenie, że w ten sposób pokazuję moje wynikające z osobistych doświadczeń współodczuwanie…


Jak wiele psów musiała Pani pożegnać w swoim życiu?


Cywila i Lady, psy, które towarzyszyły mi w dzieciństwie i wczesnej młodości, Fartę, moją pierwszą rottweilerkę i jej cudownego wnuka Fabera, Nortona, dostojnego bullmastiffa, Corela, przepięknego dużego szwajcarskiego psa pasterskiego i Mausi, sunię husky znalezioną w wiejskim rowie. Ale pożegnałam także fretkę Frodusia i Bazyla, konia fiordzkiego, który był ze mną 26 lat…


Czy uważa Pani, że kochający właściciel w momencie odejścia psa przeżywa stan emocjonalny bliski żałobie? W jaki sposób, utwory zebrane w tej książce mogą wesprzeć cierpiących właścicieli psów, którzy wielokrotnie nie znajdują zrozumienia pośród innych ludzi?


To nie jest stan emocjonalny bliski żałobie. To jest po prostu żałoba. Jednym z jej elementów jest poczucie niezrozumienia. Dlatego właśnie ta książka, którą mówię do tych popękanych na miliony kawałków serc – hej, to normalne, co czujesz. Ten ból i łzy, ta urna na półce ze świeczką obok, te wizyty na małym grobku, to wszystko jest normalne, ponieważ przeżywasz czas żałoby.


W tym miejscu trzeba zadać kluczowe pytanie. W jaki sposób chciałaby Pani zachęcić odbiorców do sięgnięcia po „Muszę już iść"?


Jeśli nie zachęciłam ich tym, co powiedziałam do tej pory – nie wiem


Z całą pewnością wszyscy będą ciekawi, jakie psy towarzyszą Pani w pracy i życiu codziennym obecnie?


Teraz jest przy mnie 5-letni mieszaniec rottweilera i malamuta, najmądrzejszy pies na świecie, Nordic, 4-letnia Murka, wyglądająca jak entlebucher, ale nie mająca z tą rasą chyba nic wspólnego (to ta, która nie chce pracować) i 2-letnia Ronja, owczarek staroangielski, inaczej bobtail, która jest najkomiczniejszym z psów, jakie kiedykolwiek miałam.


Kończąc, należy podziękować za udzielone odpowiedzi. Chcę również zapytać, czego Pani i Pani psom powinniśmy życzyć na przyszłość?


Na pewno zdrowia. I wielu szczęśliwych serc dookoła


O terapeutycznej roli psów Barbara Borzymowska opowiada - TUTAJ


Rozmowę przeprowadziła Agata Orzechowska. 

Od 2 do 10000 znaków

Znajdź nas na Facebooku

Partnerzy

Subiektywnie o książkach
Dwumiesięcznik SOFA
Wydawnictwo Psychoskok
Wydawnictwo MG
Kuźnia Literacka
Zażyj Kultury
Fundacja  Polonia Union
Kulturalne rozmowy - Sylwia Cegieła
Sklep internetowy TylkoRelaks.pl
CoCzytamy.pl