„Tańczyłem na krawędzi życia i śmierci” – wywiad z Gregorem Kocotem

Obrazek artykułu
Kontynuacja wywiadu z Gregorem Kocotem. Autor oddał w ręce czytelników autobiograficzną pozycję z przesłaniem „Przez piekło do wolności”. Jest to pouczająca historia Polaka w Niemczech. Powinny po nią sięgnąć przede wszystkim osoby zmagające się z chorobą alkoholową.

Gregor Kocot jest działaczem społecznym. Na co dzień pomaga bowiem przedstawicielom Polonii w Niemczech załatwiać sprawy urzędowe. Wszechstronne zainteresowania, ufne zawierzenie Bogu oraz nastawienie na ciągły rozwój, chroni pisarza przed duchowym zastojem.


Przez piekło do wolności” to prawdziwa historia Polaka w Niemczech. Gregor Kocot na łamach tej dwutomowej pozycji opowiedział o swoich konfrontacjach z sektami, kościołem, wymiarem sprawiedliwości oraz rodziną. Dramatyczne doświadczenia wpłynęły na kondycję psychiczną autora, który poszukując odskoczni od znojnej rzeczywistości, sięgnął po alkohol. W wywiadzie autor opowiedział między innymi o swojej zwycięskiej walce z chorobą alkoholową, a także niebezpiecznym kontakcie z ezoteryką.


Wspomniał Pan, że jest to autobiograficzna powieść przygodowa o zabarwieniu kryminalnym, z duchowo psychologicznym tłem. Ta wielowątkowa różnorodność pozwala zapytać, czy uważa Pan, że los „napisał” dla Pana wyjątkowy, życiowy scenariusz?


Bardzo dobre pytanie, na to wygląda, że tak, gdyż nie jest to fatalizm. Uważam także, że nie tak o mnie tu chodziło, ale o potrzebujących. Niemniej byłem i jestem przekaźnikiem tych informacji dla potrzebujących od Opatrzności, a to dla mnie wielki zaszczyt.


W książce znajdują się liczne opisy Pana konfrontacji z sektami, kościołem, urzędami, policją, więzieniem, a nawet żoną i rodziną. Która z tych konfrontacji była dla Pana szczególnie bolesna?


Najbardziej bolesna była konfrontacja z żoną, gdyż jej ataki na mnie wspierane przez policję i urzędy niemieckie mogły zakończyć się dla mnie tragicznie. Jednak do mojej bierności i naiwności niewątpliwie przyczyniła się sekta, gdyż to jej działanie na mnie tak naprawdę otworzyło wrota do piekieł.


Na łamach książki wspomina Pan również o swoich doświadczeniach z ezoteryką, zwątpieniu i afirmacji wewnętrznych potrzeb i poczuć. Czy ta zawiła, duchowa droga, w jakiś sposób wzmocniła Pana charakter?


Ta ezoteryczna droga, co miała mnie uratować, omal mnie nie dobiła. Można bez wątpienia powiedzieć, przeszedłem z deszczu pod rynnę. Jest to manipulacja duszą, nie tylko zbyteczna, bo nic nie daje, ale wręcz przerażająco niebezpieczna.


Dramatyczne doświadczenia w pewnym momencie sprawiły, że zaczął Pan sięgać po alkohol. Co na tamten moment dawała Panu ta substancja?


Na tamten moment alkohol dawał mi wytchnienie od tego horroru, inaczej mógłbym nie wytrzymać napięcia. Niemniej ciągle oddalał wyjście z tej ślepej uliczki, po prostu działał na dwie strony i dawał złudną nadzieję, lecz to było też coś, gdyż później miały nadejść lepsze czasy. Cały ten proces miał mnie uświadamiać, w co również był wkalkulowany alkohol, gdyż pod jego wpływem miałem różne przemyślenia.


W książce wspomina Pan dramatyczne zdarzenia z 2007 roku. Stanął Pan wówczas przed tragiczną wizją końca życia. Na szczęście Bóg o Panu nie zapomniał. Czy pokrótce opowie Pan o tej sytuacji czytelnikom? Zdradzi, co niezwykłego nastąpiło, że doświadczył Pan odmiany we wszystkich obszarach życia?


Kiedy w 2007 roku zostałem kolejny raz fałszywie oskarżony, już przez moją eksżonę o seksualne molestowanie mojej niespełna dwuletniej córeczki, świat się dla mnie zawalił, gdyż nie miałem szans udowodnić swojej niewinności. W więzieniu za takie coś otrzymuje się najgorszy status, a to oznacza katastrofę w hańbie. Ale tym razem Bóg stanowczo zadziałał, dał mi wolę walki i pomógł udokumentować moją niewinność, tak że z przerażająco najczarniejszej nocy przemaszerowałem w najjaśniejszy dzień. Zatem kto mi chce powiedzieć, że nie ma Boga?


Nie można zaprzeczyć, że przeżył Pan bardzo dużo przykrych zdarzeń, ale przecież czasem zdarzały się też miłe chwile. Który z tych miłych momentów z przyjemnością Pan wspomina?


Teraz zaszokuję, najbardziej z miłych momentów wspominam, może nie z przyjemnością, drugi pobyt w więzieniu, gdzie miałem dużo przyjaciół, zarówno wśród więźniów jak i strażników więziennych, uznanie i dużą władzę. Nigdy na wolności coś takiego mnie nie spotkało. Jeślibym tam dłużej posiedział, z pewnością stworzyłbym mafię, do której należeliby nie tylko więźniowie, ale i strażnicy więzienni. Dlatego w interesie sądu niemieckiego było mnie stamtąd wyrzucić.


Na chwilę obecną jest Pan doświadczonym, dojrzałym człowiekiem. Nie stroni Pan od wspomnień, dlatego warto zapytać, czy gdyby Pan mógł, zmieniłby Pan w jakikolwiek sposób swoją przeszłość?


Mojej przeszłości w żadnym calu bym nie zmieniał, gdyż dała mi niezmierne bogactwo wiedzy i doświadczenia. Mam całkowicie inną świadomość, niż ma człowiek, który nie przeszedł takiej drogi. Poza tym mam rozwiniętą duchowość, co jest rzeczą bezcenną.


Podobno Pana największym marzeniem jest, by Pana książka stała się przestrogą dla osób, które swoje życie stawiają na ostrzu noża. Czy to prawda?


Tak, bo przygody, jakie ja przeżyłem, inni w ich zakończeniu, mogliby nie mieć tyle szczęścia. W wielu przypadkach tańczyłem na krawędzi życia i śmierci a pomagał mi w tym alkohol. Jeśli stawiamy swe bezcenne życie na ostrzu noża, zamiast się rozwijać, uszczęśliwiać siebie i innych, nie należy to do mądrych rzeczy, bo je marnujemy. Zatem nasza misja rozwijania się na ziemi odbiega od celu, a przecież nam nie o to chodzi, by marnie skończyć niczym bezpański pies.


Nieocenionym atutem Pana książki są szczere zwierzenia z trudnej walki z chorobą alkoholową. Czy może Pan zagwarantować osobom zmagającym się z tym nałogiem, że stosując Pana wskazówki, odzyskają trzeźwość myślenia?


W walce z nałogiem nie ma czegoś takiego jak gwarancja, gdyż tu priorytetową rolę odgrywa pokora, wiara, nadzieja, wiedza i wytrwałość. Nie można też stawiać żadnych warunków ani też oczekiwać nagłego zwycięstwa. Każdy ma swoją drogę życia, do której niekoniecznie taka sama musi być strategia. Czytając jednak moją książkę, potrzebujący pomocy, może osiągnąć pożądany stan świadomości, który jeśli się przeniesie w obszary podświadome, może usunąć program nałogu. W tamtym czasie szukając ratunku, marzyłem właśnie o takiej książce, bym nie błądził, lecz skutecznie się bronił. Ale nikt takiej książki nie napisał, przynajmniej o podobnej nic nie wiedziałem. Dlatego, będąc już wolnym człowiekiem, napisałem właśnie taką fachową książkę, którą wtedy pragnąłem z całego serca, bo mogła mnie uchronić od wielu pomyłek życia. Zatem nad czym ma się zastanawiać szukający ratunku przed alkoholem? Czy nie lepiej zainwestować parę złotych w życie kupując moją książkę, zamiast go stracić? Rozejrzyjmy się nieco wokół siebie, ile ludzi w wieku produktywnym przez alkohol traci życie. Może tak być, że ta książka będzie przeżywać niekończące się wznowienia, gdyż rodziny będą chciały uratować swoich najbliższych.


Ponieważ nie wszyscy czytelnicy od razu natrafią na Pana książkę, proszę powiedzieć, jakimi słowami chciałby Pan zachęcić do lektury jeszcze niezdecydowanych?


Wydawałoby się na pierwszy rzut oka, że książkę tą napisał jakiś świątobliwy laluś, bo przecież pełno w niej świętości aż do znudzenia. Zatem po co ateiście jakieś tam świętości? Jednak w czasie testowania mego manuskryptu to najbardziej ateiści dali najwspanialsze świadectwo wartości mojej książki, gdyż czytając ją, dobrze wiedzieli, że nie o świętości tam chodzi, tylko o prawa rządzące człowiekiem. To właśnie ta wiedza dała mi wolność nie tylko od alkoholu, gdyż jest prawdziwa i ma moc. Ateiści to ujrzeli, a to oznacza, że mają olej w głowie i chcą być uratowani. Zatem są otwarci na poznanie Boga i Jego życiodajnej mocy. Poza tym żyjemy w ciężkich pandemicznych czasach, gdzie coraz bardziej człowiek pokornieje i liczy na cuda. Moja opowieść jest prawdziwa i może pomóc, warto jej poświęcić czas, gdyż może się stać nierozłącznym poradnikiem i to we wszystkich obszarach życia.


Warto także zapytać, czy planuje Pan wydanie kolejnej pozycji? A może „Przez piekło do wolności…” pozostanie Pana jedyną publikacją?


To będzie zależeć, czy ta książka podbije serca Czytelników. A jeśli tak, to mam już w zanadrzu pewne pomysły. Niemniej muszę też ochłonąć i nabrać nowych sił.


Kończąc, należy podziękować za udzielone odpowiedzi oraz zapytać, czego możemy życzyć Panu na przyszłość?


Korzystania z pełni życia, gdyż pisanie takiej książki, z wartościami duchowymi, to izolacja i wielkie wyrzeczenia.


Pierwsza część wywiadu z Gregorem Kocotem - TUTAJ

Od 2 do 10000 znaków

Znajdź nas na Facebooku

Partnerzy

Subiektywnie o książkach
Dwumiesięcznik SOFA
Wydawnictwo Psychoskok
Wydawnictwo MG
Kuźnia Literacka
Zażyj Kultury
Fundacja  Polonia Union
Kulturalne rozmowy - Sylwia Cegieła
Sklep internetowy TylkoRelaks.pl
CoCzytamy.pl