Seryjni mordercy - perfekcyjni mistrzowie swojego fachu
Takie przypadki
były i lata temu, co wskazuje na złożoność ludzkiej psychiki,
która szuka podniety, zaspokojenia i spełnienia. Te myśli naszły
mnie po lekturze „Seryjnych morderców”, pana Piotra
Wąchala, który sięgnął po odszczepieńców, po tytułowych
seryjnych morderców.
I
zacznę tak, jak nigdy. Ta książka to „jazda bez trzymanki”.
Wszystko zaczyna się gładko i umiarkowanie, wręcz przystępnie dla
każdego. Autor zapoznaje czytelnika z krótką historią zwalczania
przestępczości. Oto Eugene-Francois Vidocq, przestępca, ale – co
znamienne – twórca kryminalistyki najpierw we francuskiej policji,
po latach rozprzestrzenionej na całą Francję. Dlaczego on? Jako
pionier opracował wnikanie byłego przestępcy (znawcy działań) w
środowisko morderców lub grup rabunkowych. Kto lepiej zrozumie ich
działania, jak nie znawca tematu? A wszystko zaczynało się około
roku 1820. I, co podkreśla autor, takie wnikanie w grupy przestępcze
i rozpracowywanie ich „od środka” po latach znalazło
zastosowanie w FBI, czy w Scotland Yardzie.
Ale,
nie osiadaj czytelniku na laurach teorii. Po niej zaczyna się
praktyka. Przykłady odchyleńców, ich czynów oraz całych operacji
działań zatrważają. Seryjni mordercy może nieświadomie kierują
się własnym modus operandi (metodą działania), choć śmiem
przypuszczać, że są tego w pełni świadomi. Seryjni mordercy to
bardzo inteligentne jednostki. Wszystko planują do każdego
szczegółu, nic nie jest w stanie ich rozproszyć ani zaskoczyć. To
perfekcyjni mistrzowie swojego fachu. Ktoś, kto próbuje ich
naśladować szybko wpada. Mord trzeba mieć „we krwi”. A
wszystko zaczyna się od Kuby Rozpruwacza.
Czytasz
o tych zbrodniarzach i choć wiesz, że to było prawie 200 lat temu,
to coś w tobie się burzy. Niezgoda, to chyba najlepsze słowo. Siły
w tobie nabiera brak akceptacji dla takich ludzi. Zastanawiasz się
nad anomaliami w budowie mózgów takich odszczepieńców. I pytasz
samego siebie, czy te odchylenia (lub zwyrodnienia) oraz dysfunkcje
związane z chorobami, środowiskiem czy choćby osobowością
wcześnie wykryte nie ukazałyby „demonicznej” natury człowieka?
Piotr Wąchal już na wstępie „Seryjnych morderców” zaznacza, że publikacja ma na celu zaznajomienie czytelnika z takimi przypadkami. Że morderstwa to czyny, do których dochodziło i do których stale dochodzi. Zmienia się jedynie sposób postępowania lub narzędzia. A wszystko skrywa głowa kata. Nie ocenia ich, nie analizuje czynów, nie wysnuwa motywów działania. „Seryjni mordercy” mają służyć zarysowi historii, co wcale nie znaczy, że podczas czytania nie wyciągamy własnych wniosków.
Czytasz i nie dowierzasz. Próbujesz samodzielnie interpretować sczytywane zachłannie fakty i upchać je we własnej głowie. Dowiadujesz się o normalnych ludziach, którzy tak naprawdę szerzyli patologię. Czytasz o chorych umysłach, o anomaliach tworzących się tuż nad oczami - za czołem dosłownie. Zastanawiasz się nad niepojętym „syndromem zezwierzęcenia” i wyjałowienia z ludzkich uczuć. Nieuchronnie porównujesz ich z sobą. Lecz trzeba uważać. Czasem nic nie zapowiada... czegoś.
Polecam.