Recenzja Marty Grzebuły

Okładka

Jakiś czas temu otrzymałam kolejna przesyłkę. Były to powieści autorstwa Stefanii Jagielnickiej-Kamienieckiej „ZABŁĄKANE SERCE” WIĘCEJ NIŻ SZCZĘŚCIE” , ” PRZECHYTRZYĆ PANA BOGA” ” MIĘDZY OPĘTANIEM A OCZAROWANIEM” oraz ” ZDEPTANA RÓŻA”

A powieść KUZYNECZKI – Teresy Moniki Rudzkiej została przesłana kilka dni później. Ku mojej wielkiej radości.

Pozostałe OFIARA POLIKSENY, autorstwa Marty Guzowskiej i „UPIORNY LEGAT – Joanny Chmielewskiej kupiłam w szpitalnym kiosku.

Po pracy, po dyżurze niemal od razu wzięłam się za czytanie. Najpierw jak to ja, tak typowo dla mnie, przekładałam, oglądałam i czytałam wstęp. Zawsze go szukam. I nie dlatego, aby podjąć decyzję, którą mam zacząć czytać jako pierwszą, lecz dlatego, że dość często okazuje się, iż pierwsze zdania rozdziału danej powieści nie pozwalają na oderwanie się od tekstu. Tym razem miałam problem. Ponieważ każda z owych powieści miała to „coś” co mnie zatrzymało. I tak bardziej na zasadzie losowania {zamknęłam oczy} pomieszałam książki na stole w pokoju i sięgnęłam, wciąż mając zamknięte oczy, po  książkę. I w moich rękach znalazła się ZDEPTANA RÓŻA, jakże znamienny tytuł…

I choć na początku książki są opisywane zabawne sytuacje, wkrada się szczypta humoru, to z każdą przeczytaną stroną uśmiech znika. Muszę to wspomnieć, ze już miałam przyjemność czytać powieść tej Autorki ZGWAŁCONĄ” i zarówno styl, forma przekazu myśli, emocji, nie zawiodła mnie i tym razem. A powracając do ZDEPTANEJ RÓŻY…jest wiele wątków, wiele sytuacji od inwigilacji, po miłość, po seks, nuty erotyzmu wplatają się w fabułę ze smakiem i wyczuciem.

A teraz, co tak typowe dla mnie, dla moich nietypowych recenzji muszę odnieść się do moich emocji, jakie towarzyszyły mi przy czytaniu tej powieści. Uświadomiła mi, jak wbrew pozorom niewiele wiedziałam , co wokół się mnie dzieje. Owszem byłam mała. Czasy PRL-owskie kojarzą się dla mnie z Harcerstwem z pochodami 1- majowymi, a nie z butą i arogancją ówczesnych władz.  W moim domu mówiono o tym, czy o tamtym, a co związane było z polityką, ale ja niewiele z tego pojmowałam…aż do czasu. I ta powieść przypomniała mi te wszystkie emocje, słowa, ba! sytuacje jakie miały miejsce i w moim życiu. Nie mogłam, co zrozumiałe w pełni identyfikować się z bohaterką ale patrząc dziś z perspektywy czasu, dojrzałości emocjonalnej, dorosłości rozumiałam, jak wielkie dramaty stały się jej udziałem. Nie do pozazdroszczenia. Zapewniam.

Podsumowując książka jest mocna, warta aby zagłębić się w nią…a zresztą od niej nie można się oderwać. Nie ma mowy o przerwie na…na coś tam.

Polecam ją i pozwolę sobie tu na pewien cytat:

„Kolejna powieść Stefanii Jagielnickiej-Kamienieckiej „Zdeptana róża” to wciągająca historia zdeprawowania religijnej dziewczyny i zniszczenia przez PRL-owski reżim wartościowego człowieka.

Bohaterka książki, dziennikarka Bożena Kubicka przeżywa tragedię. Bezpieka upatrzyła ją sobie na konfidentkę w artystycznym środowisku, w którym się obracała, pisząc na tematy kulturalne. Przyczyniła się do tego w pewnej mierze jej przyjaźń z koleżanką pełniącą rolę sekretarza redakcyjnej organizacji partyjnej. „Nasza przyjaźń zaczęła się od dyskusji literackich, prowadzonych w stołówce. Okazało się, że w całej redakcji tylko my dwie tak łapczywie pochłaniałyśmy książki. Czytałyśmy w zasadzie te same, z wyjątkiem filozoficznych, psychologicznych i religijnych, które nie wzbudzały zainteresowania Agaty. Ona czytała tylko beletrystykę. A jednak u niej w mieszkaniu, gdzie czułyśmy się bezpiecznie, najczęściej dyskutowałyśmy na tematy religijne, światopoglądowe i – co najgorsze – polityczne. Wyniosłam z domu obrzydzenie do systemu, który tak bardzo skrzywdził mego ojca, czego nie ukrywałam przed Agatą” – wyjaśnia w książce dziennikarka, jak doszło do tej brzemiennej w skutkach przyjaźni.
Pech prześladował ją już od powojennego dzieciństwa w Bytomiu, gdzie jej repatriowana z kresów rodzina spotkała się z wrogością Ślązaków nienawidzących przybyszów. Wbrew temu była ufnym dzieckiem, przyjaźnie nastawionym do swego otoczenia i taką pozostała aż do chwili, gdy zaczęły się szykany bezpieki. Nie miała za złe kolegom i koleżankom przynależności do partii, chociaż sama niewzruszenie opierała się naciskom na wstąpienie do niej. Uważała, że chrześcijańska miłość bliźniego nakazuje pozytywny stosunek nawet do komunistycznych władców. „Wielu wstępowało do partii z takim nastawieniem, tworząc wraz z bezpartyjnymi pozytywy ówczesnej rzeczywistości, wbrew komunistycznemu systemowi i sprzedajnym aparatczykom. Przeto darzyłam sympatią wszystkich bez wyjątku, a zwłaszcza ludzi z najbliższego otoczenia, redakcyjnych kolegów i koleżanki” – wyznaje. Jej otoczenie niestety nie odwzajemniało tych uczuć, co najmocniej dało się jej we znaki, gdy postanowiła urodzić nieślubne dziecko.

Już jako młoda dziewczyna szukała w czytaniu książek wytchnienia od stresu rozdarcia między nienawidzącymi PRL-owskiej rzeczywistości rodzicami a komunistyczną indoktrynacją w szkole. Żyła marzeniami o ucieczce do innego piękniejszego świata. Ich spełnienie stanowiło dla niej w pewnej mierze dostanie się na studia do szkoły teatralnej w Krakowie – jej ukochanym mieście. Spotkał ją jednak zawód. Wykładowca filozofii „marksizmu-leninizmu”, będący równocześnie profesorem głównego przedmiotu aktorskiego, uwziął się, by uczynić z niej swą kochankę. Ów podstarzały lowelas wzbudzał w niej taką odrazę, że przestała chodzić na jego zajęcia, w konsekwencji czego została wydalona z uczelni, zmuszona do powrotu do ponurego Bytomia i podjęcia wyczerpującej pracy w prymitywnym środowisku. Ukończyła jednak studia zaoczne, po czym udało się jej zatrudnić w gazecie codziennej, co początkowo ją satysfakcjonowało, gdyż pisała na tematy kulturalne, lecz z biegiem czasu mocno rozczarowało.
W życiu osobistym też nie miała szczęścia. Po paru opisanych zabawnie niewinnych przygodach erotycznych, kilkakrotnie przeżyła cierpienie spowodowane niezbyt szczęśliwie ulokowanymi uczuciami. Po niefortunnej aferze z żonatym mężczyzną, zakończonej aborcją i po tragicznie przerwanej wielkiej miłości poświęciła się całkowicie samotnemu wychowywaniu syna, którego urodzenie stanowiło jedyny promień szczęścia w jej smutnym życiu. Śmierć dziecka pod kołami samochodu zrujnowała wszystkie jej plany i ograbiła z energii.

Na tym jednak nie skończył się jej życiowy pech. Prawdziwa tragedia zaczęła się, gdy bezpieka upatrzyła ją sobie na tajnego współpracownika, inwigilującego artystyczne środowisko. Szykany bezpieki i groźba utraty jedynego źródła dochodów wpędziły ją w depresję. Miary dopełniła śmierć jedynego ukochanego brata w wypadku samochodowym i kobieta wylądowała w szpitalu psychiatrycznym, gdzie przeżyła koszmar. Po wyjściu z niego uświadomiła sobie, jak bardzo nienawidzi tego ustroju, tego horrendalnego fałszu, tych „towarzyszy”. Postanowiła za wszelką cenę uwolnić się z żelaznego uścisku bezpieki. Wymyśliła przewrotny scenariusz postępowania, który miał jej to umożliwić, zdając sobie sprawę, że przyjdzie jej za jego realizację zapłacić wysoką cenę.

Czy udało się jej urzeczywistnienie tego planu dowiadujemy się w zaskakującym zakończeniu, stanowiącym dość wątpliwy happy end.

Książkę czyta się jednym tchem, nie rzadko wybuchając śmiechem pod wpływem tragikomicznych epizodów, doskonale charakteryzujących życie w tamtych ponurych czasach.

DLACZEGO go umieściłam? Bo jestem w 100 % przekonana, że warto z nim się zapoznać.  Dzięki wydawca WYDAWNICTWO PSYCHOSKOK dzięki temu opisowi bez większego problemu dokonamy słusznego wyboru. Podejmiemy jedyną słuszną w tym wypadku decyzję, aby przeczytać tę powieść.

Marta Grzebuła

Od 2 do 10000 znaków

Znajdź nas na Facebooku

Partnerzy

Subiektywnie o książkach
Dwumiesięcznik SOFA
Wydawnictwo Psychoskok
Wydawnictwo MG
Kuźnia Literacka
Zażyj Kultury
Fundacja  Polonia Union
Kulturalne rozmowy - Sylwia Cegieła
Sklep internetowy TylkoRelaks.pl
CoCzytamy.pl