Promocja książki Eweliny Rubinstein

Obrazek artykułu
Biblioteka Publiczna Miasta i Gminy Wolsztyn im. Stanisława Platera zaprasza na spotkanie autorskie powiązane z promocją książki "Nina prawdziwa historia"

Spotkanie odbędzie się w siedzibie biblioteki tj. Wolsztyn ul. Gajewskich 48 o godzinie 17:00 dnia 27 listopada 2014 r. Autorka będzie opowiadać o książce, odpowiadać na pytania zainteresowanych oraz podpisywać książki.

Wydarzenie na Facebooku - https://www.facebook.com/events/1576683279221044



Trochę o książce:

Nina prawdziwa historia to opowieść o poszukiwaniu własnej tożsamości, o zmierzeniu się z własnymi słabościami i lękami. Główny bohater to dziś dojrzały, szanowany prawnik, który cofa się w czasie, by przekazać Czytelnikom niezwykłą historię swego życia. Wszystko rozpoczyna się w Moguncji, kiedy pewnego dnia puka do jego drzwi dziwny, starszy mężczyzna- Ernest Schneider. Wchodzi do jego mieszkania i zostawia mu wiadomość od tajemniczej kobiety imieniem Nina. Od tego momentu jego życie całkowicie się zmienia... Alkohol, erotyczne spotkania i zagadka sprzed lat powoduje, że książkę czyta się jednym tchem. Autorka przenosi Czytelnika w świat pełen dziwnych zjawisk, rodzinnych tajemnicy, zakątków Moguncji, Warszawy, Paryża i małych, wielkopolskich miast... To świetna lektura dla każdego.

Fragment książki Eweliny Rubinstein "Nina prawdziwa historia"

Rozdział I

Początek. Z pamiętnika

 

Byłem zbyt zajęty, by widzieć to samo, co wszyscy dookoła. Zbyt ślepy, łatwowierny i emocjonalnie niedojrzały, by dostrzec załamującą się rzeczywistość i narastające we mnie wątpliwości. Nie zauważałem czy też - jak zapewne powiedzieliby inni - nie dbałem o własne dobro i poczucie wewnętrznego spełnienia. Błądziłem po omacku, co pewien czas potykając się o meandry własnej podświadomości. Byłem niewidzialny. Lustro było nic nieznaczącym odbiciem twarzy mężczyzny pokrytej rzadkim, już nieco siwiejącym zarostem, z głęboko osadzonymi błękitnymi oczami, długim, szczupłym nosem i czołem pokrytym grubymi bruzdami. Miesiąc temu skończyłem 53 lata. Czy byłem stary? Oczywiście, że nie, ale dobrze pamiętam swego ojca (choć z trudem przychodzi mi te słowo), który będąc w tym wieku, co ja teraz, wydawał mi tak bardzo zniszczony przez życie i pracę na Pomorzu, że z lękiem wyczekiwałem aż to nieszczęście dosięgnie także i mnie. A kiedy nadeszło, nie czułem nic. Ani złości, ani rozczarowania, ani buntu. Całkowita pustka, całkowite wyjałowienie. Dojrzałość była cicha i skryta. Pojawiała się bez zapowiedzi i zbędnych przygotowań. Ba, człowiek budził się pięknego, jesiennego dnia, spoglądał przez okno i dopiero wówczas uświadamiał sobie, że to wszystko, co ma, czy też to wszystko na co czeka, jest tylko cywilizacyjnym, złudnym wytworem skomercjalizowanej współczesności. Świat był oszustem. Wielkim kłamcą, dla którego tacy jak ja, nie mieli najmniejszego znaczenia. Mijały wieki i lata, zmieniały się epoki i moda, a jedno wciąż pozostawało takie samo. Ludzka marność i poczucie tęsknoty za rzeczami, które nie miały znaczenia w ponadczasowym wszechświecie. Zmienność była zmiennością, a strach zwykłym strachem. Zapachy mieszały się, jak na arabskim bazarze, a myśli przeplatały z hamletowskimi wątpliwościami. Czas nie miał znaczenia ani dla mnie, ani dla niej. Był względny i z wiekiem dochodziłem coraz częściej do wniosku, że zupełnie niewiele warty. Czasami nawet miałem wrażenie, że był istotną przeszkodą w realizacji moich celów i wielu życiowych planów. Zdawało mi się, że wszystko to było tylko złudnym dążeniem do stworzenia rzeczywistości, w której nie było już dla mnie miejsca. Miejsca, którego tak bardzo pragnąłem dla siebie. Nieraz marzyłem o dalekich podróżach - tych za Atlantyk czy na daleką Syberię. Tylko po to, by uciec, by uwolnić swój umysł od braku wrażliwości. Chciałem zabić stagnację, której marazm - niczym bluszcz na murach starych budynków - oplatał całe moje, ponad pięćdziesięcioletnie ciało. Zamierzałem w końcu zrzucić niewygodne jarzmo i stać się kimś zupełnie innym. Tak bardzo pragnąłem być wolnym człowiekiem. Do tego stopnia, że często upijając się do nieprzytomności, bezwładnie leżałem na podłodze swego dwupokojowego mieszkania i wędrowałem. Unosiłem się w innej, nieznanej mi czasowej przestrzeni, w której to ja byłem Bogiem - Panem Przeszłości, Teraźniejszości i Przyszłości. Ulegałem wyobrażeniom, które czasami pojawiały się w najmniej oczekiwanych chwilach. Pamiętam, jak biorąc prysznic, w marcowe, niedzielne popołudnie poczułem ogromne podniecenie i niewytłumaczalną chęć zrobienia czegoś niezwykłego i głupiego. Czegoś, co nie przystawało robić człowiekowi w moim wieku, ani nawet młodszemu. Ogarnięty błogim szaleństwem wyszedłem zupełnie goły i mokry na korytarz klatki schodowej. Stałem tak na progu swego mieszkania przez kilka dobrych minut. Schizofrenicznym wzrokiem wpatrywałem się w sąsiednie drzwi, nasłuchując jednocześnie głosów, których nie mogłem w żaden sposób rozpoznać. Drżałem z zimna, czując jednocześnie niewytłumaczalną gorąc, która zalewała mnie od środka. Podniecenie nie ustępowało. Było tak silne i intensywne, że nie wytrzymałem napięcia… Zupełnie tak, jak przed wielu laty, kiedy po raz pierwszy znalazłem jej erotyczne ogłoszenie w lokalnej gazecie…


Od 2 do 10000 znaków

Znajdź nas na Facebooku

Partnerzy

Subiektywnie o książkach
Dwumiesięcznik SOFA
Wydawnictwo Psychoskok
Wydawnictwo MG
Kuźnia Literacka
Zażyj Kultury
Fundacja  Polonia Union
Kulturalne rozmowy - Sylwia Cegieła
Sklep internetowy TylkoRelaks.pl
CoCzytamy.pl