Promocja książki Eweliny Rubinstein
Spotkanie odbędzie się w siedzibie biblioteki tj. Wolsztyn ul. Gajewskich 48 o godzinie 17:00 dnia 27 listopada 2014 r. Autorka będzie opowiadać o książce, odpowiadać na pytania zainteresowanych oraz podpisywać książki.
Wydarzenie na Facebooku - https://www.facebook.com/events/1576683279221044
Trochę o książce:
Fragment książki Eweliny Rubinstein "Nina prawdziwa historia"
Rozdział I
Początek. Z pamiętnika
Byłem zbyt zajęty, by widzieć to samo, co wszyscy dookoła. Zbyt ślepy, łatwowierny i emocjonalnie niedojrzały, by dostrzec załamującą się rzeczywistość i narastające we mnie wątpliwości. Nie zauważałem czy też - jak zapewne powiedzieliby inni - nie dbałem o własne dobro i poczucie wewnętrznego spełnienia. Błądziłem po omacku, co pewien czas potykając się o meandry własnej podświadomości. Byłem niewidzialny. Lustro było nic nieznaczącym odbiciem twarzy mężczyzny pokrytej rzadkim, już nieco siwiejącym zarostem, z głęboko osadzonymi błękitnymi oczami, długim, szczupłym nosem i czołem pokrytym grubymi bruzdami. Miesiąc temu skończyłem 53 lata. Czy byłem stary? Oczywiście, że nie, ale dobrze pamiętam swego ojca (choć z trudem przychodzi mi te słowo), który będąc w tym wieku, co ja teraz, wydawał mi tak bardzo zniszczony przez życie i pracę na Pomorzu, że z lękiem wyczekiwałem aż to nieszczęście dosięgnie także i mnie. A kiedy nadeszło, nie czułem nic. Ani złości, ani rozczarowania, ani buntu. Całkowita pustka, całkowite wyjałowienie. Dojrzałość była cicha i skryta. Pojawiała się bez zapowiedzi i zbędnych przygotowań. Ba, człowiek budził się pięknego, jesiennego dnia, spoglądał przez okno i dopiero wówczas uświadamiał sobie, że to wszystko, co ma, czy też to wszystko na co czeka, jest tylko cywilizacyjnym, złudnym wytworem skomercjalizowanej współczesności. Świat był oszustem. Wielkim kłamcą, dla którego tacy jak ja, nie mieli najmniejszego znaczenia. Mijały wieki i lata, zmieniały się epoki i moda, a jedno wciąż pozostawało takie samo. Ludzka marność i poczucie tęsknoty za rzeczami, które nie miały znaczenia w ponadczasowym wszechświecie. Zmienność była zmiennością, a strach zwykłym strachem. Zapachy mieszały się, jak na arabskim bazarze, a myśli przeplatały z hamletowskimi wątpliwościami. Czas nie miał znaczenia ani dla mnie, ani dla niej. Był względny i z wiekiem dochodziłem coraz częściej do wniosku, że zupełnie niewiele warty. Czasami nawet miałem wrażenie, że był istotną przeszkodą w realizacji moich celów i wielu życiowych planów. Zdawało mi się, że wszystko to było tylko złudnym dążeniem do stworzenia rzeczywistości, w której nie było już dla mnie miejsca. Miejsca, którego tak bardzo pragnąłem dla siebie. Nieraz marzyłem o dalekich podróżach - tych za Atlantyk czy na daleką Syberię. Tylko po to, by uciec, by uwolnić swój umysł od braku wrażliwości. Chciałem zabić stagnację, której marazm - niczym bluszcz na murach starych budynków - oplatał całe moje, ponad pięćdziesięcioletnie ciało. Zamierzałem w końcu zrzucić niewygodne jarzmo i stać się kimś zupełnie innym. Tak bardzo pragnąłem być wolnym człowiekiem. Do tego stopnia, że często upijając się do nieprzytomności, bezwładnie leżałem na podłodze swego dwupokojowego mieszkania i wędrowałem. Unosiłem się w innej, nieznanej mi czasowej przestrzeni, w której to ja byłem Bogiem - Panem Przeszłości, Teraźniejszości i Przyszłości. Ulegałem wyobrażeniom, które czasami pojawiały się w najmniej oczekiwanych chwilach. Pamiętam, jak biorąc prysznic, w marcowe, niedzielne popołudnie poczułem ogromne podniecenie i niewytłumaczalną chęć zrobienia czegoś niezwykłego i głupiego. Czegoś, co nie przystawało robić człowiekowi w moim wieku, ani nawet młodszemu. Ogarnięty błogim szaleństwem wyszedłem zupełnie goły i mokry na korytarz klatki schodowej. Stałem tak na progu swego mieszkania przez kilka dobrych minut. Schizofrenicznym wzrokiem wpatrywałem się w sąsiednie drzwi, nasłuchując jednocześnie głosów, których nie mogłem w żaden sposób rozpoznać. Drżałem z zimna, czując jednocześnie niewytłumaczalną gorąc, która zalewała mnie od środka. Podniecenie nie ustępowało. Było tak silne i intensywne, że nie wytrzymałem napięcia… Zupełnie tak, jak przed wielu laty, kiedy po raz pierwszy znalazłem jej erotyczne ogłoszenie w lokalnej gazecie…