Poznajmy śię bliżej - wywiad z Dorotą Terakowską

Obrazek artykułu
Znana i ceniona pisarka i dziennikarka. Po uzyskaniu tytułu socjologa pracowała w Pracowni Kultury przy Pałacu pod Baranami. Redaktorka i publicystka "Gazety Krakowskiej", "Przekroju" oraz "Zeszytów Prasoznawczych". Była współzałożycielem i współpracowniczką "Czasu Krakowskiego" (1990). Od roku 1986 w którym wydała swoją drugą książkę „Gumy do żucia” poświęciła się literaturze.
1. Jest Pani nazywana "pisarką dla dzieci" oraz "pisarką fantastyczną". Które z tych określeń, Pani zdaniem, jest bliższe prawdzie i które lubi Pani bardziej?

Oba są prawdziwe, choć krytycy używają też wielu innych określeń, na przykład baśń czy powieść magiczna. Prof. Stanisław Balbus i prof. Alicja Baluchowa wymyślili też, każde na własną rękę, określenie "fikcja metafizyczna". Niewątpliwie moje dwie pierwsze książki miały jednego adresata: dziecko - chodzi o "Władcę Lewawu" i "Lustro Pana Grymsa". Moja "Córka czarownic", wpisana na Światową Listę Andersena, jest już czytana zarówno przez dzieci, jak i dwudziesto czy pięćdziesięciolatków, czyli wszystkich, którzy od lepszych lub gorszych opisów naszego tu i teraz, wolą kreację wyobraźni. A gatunek baśniowy to przecież kraina nieskończonej wyobraźni. Przypadkiem dowiedziałam się, że znana warszawska psychoterapeutka dziecięca "leczy" swoich pacjentów moimi dwoma książkami: ""Władcą Lewawu", gdy dziecku brakuje pewności siebie - i "Córką czarownic", gdy brakuje mu tak zwanych "wyższych uczuć". To satysfakcjonujące. Z kolei ta "metafizyczna fikcja" zaczyna się od powieści "W krainie Kota", i już przy niej trwam, także w kolejnych książkach: w "Samotności Bogów" i w "Tam gdzie spadają anioły". Ale najbardziej wyraziście przejawi się ona w "Poczwarce", która ukaże się w marcu. Te cztery ostatnie książki są dla bardzo inteligentnych nastolatków - i dla dorosłych. "Poczwarka" nie ma nic wspólnego z fantasy. To powieść współczesna, choć niewątpliwie magiczna. Podobno, jak mówią mi ci, co już ja czytali, bardzo wciąga i "chodzi za człowiekiem". Jeśli to prawda, to bardzo się cieszę.


2.Dlaczego akurat ten nurt? Zaczynała Pani jako dziennikarka...

Wierzę, że o urodzie świata przesądza tajemnica. Dziennikarstwo wszystko odkrywa, literatura co najwyżej stawia pytania, ale nie udziela odpowiedzi. Taka jej rola. Ale nie uciekam od "tu i teraz". Pisanie baśni to opisywanie naszego świata, choć w innej formie i za pomocą innych rekwizytów. Magia, metafizyka, różne cudowności i tajemnice istnieją obok nas, trzeba je tylko dostrzec. I w sumie o tym piszę, nawet gdy akcja powieści, jak w "Córce czarownic" czy "Lustrze Pana Grymsa", pozornie toczy się w innym świecie. W dodatku, poczynając od "W krainie Kota", a kończąc na "Poczwarce", ta akcja coraz częściej toczy się w naszej rzeczywistości, choć przenika się ona z innymi. Ale te alternatywne światy to przecież projekcja naszych marzeń, snów, wyobraźni. To są po prostu książki wielowarstwowe i dziecko weźmie z nich tylko intrygującą fabułę, młodzież już pojmie przesłanie, a człowiek dorosły odkryje filozofię. Dlatego Wydawnictwo Literackie promuje moje powieści jako "książka dla całej rodziny". No, "Poczwarka" niewątpliwie jest bardziej o dziecku, niż dla dzieci, a zatem raczej dla dorosłych. A dziennikarstwo...To jest tak inny świat, niż literatura, że pisząc jako dziennikarka używam całkiem innego języka i całkowicie innego myślenia, niż gdy siadam do komputera, żeby pisać książkę.

3. Za swoją twórczość otrzymała Pani wiele nagród. Którą z nich uważa Pani za najważniejszą?

Rzeczywiście, mam sporo nagród, bo w ostatnich 8 latach moje powieści trzy razy zdobywały tytuł "Najlepszej Książki Roku" (od polskiej sekcji IBBY), a po drodze miano "Bestselleru Dziecięcego 1995", "Książki Wiosny `98" od Biblioteki Raczyńskich i Megaronu, a także nominację do Paszportu "Polityki" w dziedzinie prozy za 1998 rok. Wszystkie nagrody sobie cenię, bo przedłużają moim powieściom życie. To smutne, gdy książka wędruje na ladę księgarską i w kilka dni czy nawet miesięcy kończy żywot. Dzięki nagrodom moje książki wciąż są wznawiane i księgarze się o nie upominają. Niewątpliwie to ogromny bodziec do pisania. Nie jestem w stanie wymienić jednej tylko nagrody, jako tej najważniejszej, choć zapewne ta pierwsza z nich - wpis na światową Listę Andersena - zrobiła na mnie największe wrażenie, zwłaszcza, że pojechałam wtedy do Hiszpanii, w 1994 roku, i ceremonia otrzymania dyplomu odbywała się na międzynarodowym forum, w Sewilli. Te tysiąc osób na sali, które zjechały z całego świata, a my, pisarze, na estradzie...Trudno nie zapamiętać.

4. Skoro jesteśmy już przy "naj"... Którą ze swoich książek lubi Pani... czytać najbardziej?

Lepiej nie lubić swoich książek. Rozbawił mnie kiedyś, w pociągu Intercity, widok znanego Polaka, zatopionego bez reszty we własnej książce. On mnie nie znał, ja go rozpoznałam i bardzo mnie to rozśmieszyło. Czytam moje powieści tylko wtedy, gdy robię korektę autorską, a potem już tylko oglądam, jak zostały wydane. Powiem inaczej: jedną z moich książek lubię bardziej, niż inne, gdyż to od niej zaczęła się moja podróż do samej siebie. Chodzi o "W Krainie Kota". Pierwsze trzy książki napisałam w obrębie określonego gatunku. " Kot..." to już coś innego; to jest ta metafizyczna fikcja, mój własny gatunek. Na pewno "Kota.." trudno przyrównać do jakiejkolwiek istniejącej powieści. To jest ta granica, poza którą już jest moja własna pisarska ścieżka. Być może od "Poczwarki" narodziła się kolejna granica, też bardzo własna, ale o tym dopiero się przekonam. Bo książkę ocenia się w ścisłym sprzężeniu z czytelnikiem.

5. Co czyta Dorota Terakowska?

Wszystko, nawet etykietki na wodzie mineralnej, gdy nie mam nic do czytania. Jestem nałogowym pożeraczem książek. Bardzo polubiłam internet, i w ogóle komputer, ale gdyby ktoś mnie zmusił do wyboru, to jednak wybrałabym literaturę. Może dlatego, że mam uczucie, iż czytając - człowiek słyszy własne myśli. A nawet w pewnym sensie sprawdza, czy je w ogóle ma. Czytam wszystko: literaturę wysoką i kryminały, horrory, co się da. Stawiam jedyny warunek: to musi być dobre. Książka nie powinna być jak hamburger, który się skonsumuje, strawi i nie zostaje po niej żaden ślad. Książka jest po to, by ten ślad zostawić. Przeczytałam chyba wszystko, co warto było przeczytać: poczynając od Prousta, Manna, Dostojewskiego i Kafki, a kończąc na Stephenie Kingu i Joanne Rowling. Świat wydaje mi się bardzo ciekawy także dlatego, że codziennie można znaleźć kolejną, nieznaną jeszcze książkę. Ale to jednak musi być książka papierowa, taka z którą człowiek rozłoży się w fotelu lub na kanapie... Można pisać w komputerze, ale do czytania najlepsza jest pozycja horyzontalna.

źródło: http://terakowska.art.pl

Od 2 do 10000 znaków

Znajdź nas na Facebooku

Partnerzy

Subiektywnie o książkach
Dwumiesięcznik SOFA
Wydawnictwo Psychoskok
Wydawnictwo MG
Kuźnia Literacka
Zażyj Kultury
Fundacja  Polonia Union
Kulturalne rozmowy - Sylwia Cegieła
Sklep internetowy TylkoRelaks.pl
CoCzytamy.pl