Powieść o nas

Okładka
Cała akcja fabuły toczy się w małej społeczności, w niewielkiej mieścinie, prawie wiosce. Na takie miejsca mawia się „gniazdo szerszeni”. Owe miejsca bowiem jeszcze nigdy nic dobrego nie wniosły.


Są zbyt ciasne dla mieszkańców z czego rodzą się najczęściej same kłopoty. A tu mamy szkołę i jej grono pedagogiczne. I wszystko toczyłoby się utartymi torami i szablonami, gdyby nie plotki, domysły i ludzka zawiść, której nie da się wyplewić, jak pokrzyw z ogrodu.


Oto Maks, dyrektor szkoły. Oto Mira, nauczycielka matematyki. Poznajemy ich w momencie, gdy zostają parą. On rozwodzi się z Urszulą zostawiając ją jednocześnie z synem, ona, Mira, to panna z dzieckiem. „Kij wsadzono w mrowisko” powiemy. Ona rozbija małżeństwo, on zaślepiony wszystkim podejmuje drastyczne kroki w swoim życiu. Decyduje się na całkowite zmiany, na nową ścieżkę ku przyszłości, która jawi mu się w jasnych kolorach. Lecz ludzie zaczynają plotkować niszcząc ich życia oraz psychiki. Słowa mają ogromną moc – słowo potrafi zranić bardziej niż się nam wydaje, a w małych społecznościach nie sposób wyzwolić się z owej „pajęczyny ataków”.


W małych wioskach wszyscy wszystko wiedzą o wszystkich – dosłownie. I nie znając „tła”, nie znając ich przeszłości zaczynają prawić morały z własnego punktu widzenia, narzucają swoje postrzeganie. Ich morały obrażają, a podlane zawiścią potrafią … czasem nawet zabić. I gdy ty, jako obserwator tych ludzi, czytasz o nich, nagle pytasz - jak się ma nauka księdza, który podczas coniedzielnej mszy prawi o szacunku i uczciwości do tych „ludzkich szerszeni”? Praktykujący katolicy zachowują się jak diabły wcielone o długich językach. Słowa duchownego trafiają na jałowe umysły... Maks i Mira muszą uciekać.


I tu skończę o fabule, bo osadzona ciasnym klimacie domaga się wręcz spektakularnej analizy. Autor personifikuje się z różnymi bohaterami, a tym samym sprawia, że i my, czytelnicy robimy to samo. Taki zabieg zmusza nas do całościowego spojrzenia z góry. Mamy szkołę i dział pedagogów, mamy mieszkańców, najczęściej rodziców uczniów owego gimnazjum, mamy i środowisko księży. Autor w „Coś przeminęło” daje nam szansę na rozpatrywanie fabuły z każdej, czasem nawet skrajnej strony. Daje nam okazję do konfrontacji siebie i fabuły, siebie i bohaterów. Mamy tu ludzi na stanowiskach, którzy kąpią się w szambie lecz inni im śmierdzą, oni pachną nieskalani. Są ludzie, którzy z biedy szybko doszli do „czegoś”, i którym (dosłownie) poprzewracały się ludzkie wartości.


Zakłamanie, obłuda i grzech. Trójca święta ściśnięta wymodloną aureolą.


Tu każdy tylko jest pozornie idealny, bo zaglądając do wnętrz owej poprawności nic nie zauważamy. Ale to dobrze, bo autor daje nam w ten sposób ucztę do rozważań. Czytasz i dociekasz. Czytasz i zastanawiasz się, rozważasz, analizujesz. Co by było, gdybym była na ich miejscu? - myślisz. Jaka byłabym ja, gdybym mieszkała w wiosce, w której każdy krok jest rejestrowany przez sąsiada?


Coś przeminęło” jest powieścią o nas. I choć może złościć, to jest ona obrazem nas, naszym lustrem. Czytasz i jesteś ciekawy, co kto wybierze i czy uczucia zdołają okazać się wystarczającym lepiszczem w świecie pełnym zakłamania i grzechu. Jesteś ciekawy, czy emocje mają jeszcze jakieś znaczenie i czy bagno ludzkiej podłości w porę zdąży wyschnąć, czy też – mówiąc górnolotnie – spadnie na nie kolejny deszcz by nowe pokolenie też mogło się w nim pławić?


Agnieszka Kusiak

Od 2 do 10000 znaków

Znajdź nas na Facebooku

Partnerzy

Subiektywnie o książkach
Dwumiesięcznik SOFA
Wydawnictwo Psychoskok
Wydawnictwo MG
Kuźnia Literacka
Zażyj Kultury
Fundacja  Polonia Union
Kulturalne rozmowy - Sylwia Cegieła
Sklep internetowy TylkoRelaks.pl
CoCzytamy.pl