„Podróż do Portofino i inne przygody” zaraża młodzieńczym optymizmem

Obrazek artykułu
powieśc przygodowa, dzienniki podróży

Los sprzyja odważnym. Porzucenie utartych szlaków i pójście nowymi, czasem ryzykownymi ścieżkami jest źródłem życiowej witalności i prowadzi do sukcesu. Michael Sielewicza w powieści „Podróż do Portofino i inne przygody” zaraża takim właśnie optymizmem.

Choć pisze czasach, które wielu Polakom kojarzą się z pesymizmem. Akcja rozgrywa się w latach siedemdziesiątych ubiegłego wieku. Dwóch warszawskich studentów wyrusza na wakacyjną wyprawę po Europie.  Celem ich podróży jest Portofino - małe portowe miasteczko w Ligurii - północnym regionie Włoch. Wyjazd na Zachód staje się dla nich niemal inicjacyjnym doświadczeniem. Skonfrontują się z inną kulturą, zasadami i systemami społeczno-politycznymi. Nie mają w kieszeniach zbyt wiele grosza, ale świetnie grają w pokera albo sprzedają podrobione ikony. Chodzą na wystawne przyjęcia do ambasad, na które nie mają zaproszeń. Po prostu zakładają garnitury, są pewni siebie i wiedzą na czym polega small talk. Śpią pod niebem pełnym gwiazd, poznają wielu intersujących ludzi i przeżywają mnóstwo przygód. Czasem wpadają w tarapaty, z których wychodzą mniej lub bardziej szlachetnie. W Szwajcarii chcą zobaczyć lodowiec. Na szlaku mijają budkę, z której wyskakuje umundurowany i zdenerwowany mężczyzna:

- Do you speak English” – nieco złagodniał, wyjaśniając, że trzeba wykupić bilety po dziesięć franków za osobę.

- Tyle forsy za oglądanie przyrody? – byłem oburzony.

- Wczoraj byliśmy jeszcze w Zermacie i widok na Matterhorn był za darmo...

Strażnik spojrzał na mnie dziwnym wzrokiem, jakby nie zrozumiał tego, co powiedziałem…

- Sam lodowiec jest wprawdzie a darmo, ale korzystanie ze ścieżki doń wiodącej kosztuje właśnie dziesięć franków – wyjaśnił. (…)

- A co będzie, jak zrezygnujemy z niej i będziemy szli obok? – zapytałem.

Strażnik zgłupiał. (…).

- Będą szli obok … będą szli obok – mruczał do siebie, a do nas:

- Nooo, to bez biletów. (…)

Strażnik pilnie obserwował nas przez lornetkę. W obie strony. Ścieżki nawet nie musnęliśmy.

 

Książka Sielewicza jest pełna takich zabawnych i opowiedzianych ze swadą perypetii. To  powieść przygodowa i dziennik podróży w jednym. Choć autor popełnił ją już jako człowiek dojrzały, zachował młodzieńczą witalność, wiarę we własne siły, kreatywność i skłonność do ryzyka.

Michael (Mikel) Sielewicz urodził się w Wielkiej Brytanii w roku 1950. Wychowywał się w Kanadzie i USA. Maturę zdał w Londynie, studia medyczne ukończył w Warszawie. Doktorat zdobył na Freie Universität Berlin. Był założycielem i kierownikiem kliniki ortopedycznej w US Army Hospital w Berlinie Zachodnim. Ma status pokrzywdzonego IPN-u. Jest chirurgiem, fotografem, podróżnikiem i żeglarzem. Żyje w Sopocie i Berlinie.

Od 2 do 10000 znaków

Znajdź nas na Facebooku

Partnerzy

Subiektywnie o książkach
Dwumiesięcznik SOFA
Wydawnictwo Psychoskok
Wydawnictwo MG
Kuźnia Literacka
Zażyj Kultury
Fundacja  Polonia Union
Kulturalne rozmowy - Sylwia Cegieła
Sklep internetowy TylkoRelaks.pl
CoCzytamy.pl