Pamiętnik napisany przez życie
Patrzysz na obwolutę i pierwsza myśl, jaka ci się nasuwa – to
książka o zbuntowanym mężczyźnie, osiłku żyjącym na siłowni,
wytatuowanym przestępcy, który w celi, mając zbyt dużo wolnego
czasu doznaje skruchy, odkrywa, że ma sumienie i wzięło go na
„pisemną spowiedź”. Patrzysz na okładkę, na tytuł „Moja
droga”, ale sam tytułujesz ją inaczej, złośliwie „Moja
cela”. Skoro twoja, puentujesz z grymasem, to idź sobie dalej,
z Bogiem.
Ja jednak wzięłam tą książkę do ręki.
Zaczęłam „niby przeglądać” dla szybkiego rekonesansu treści...
I przeczytałam do końca.
Przeczytałam.
Zamknęłam.
I
musiałam sobie usiąść. Oprzeć się chwilę. Zamknąć oczy.
Wyciszyć myśli.
Zaczęłam czytać książkę Mariusza, który dorastał w czasach, gdy metalowe huśtawki, trzepaki i kwadratowe piwnice królowały pod każdym prawie blokiem z betonowej płyty. Dzieci dorastały na podwórkach i nikt nie myślał o żadnym niebezpieczeństwie, jakie owe swawole mogły nieść. W domu rodzic dawał klapsa niegrzecznemu dziecku, telewizora nie było w każdym mieszkaniu, a internet zaczynał się dopiero pojawiać. Ludzie wtedy żyli inaczej. W takim to środowisku żyła i rodzina Mariusza. I tak też zaczyna się „Moja droga”. Przypomina pamiętnik z czasów beztroski, zabaw i psot. Początek jest przyjemny, lecz w pewnym momencie zaczynasz podświadomie czuć strach. Coś ci szepcze, by tu skończyć, że lepiej dla ciebie będzie, jeśli zamkniesz tą książkę i odejdziesz.
Mariusz ma wypadek. Mały Mariuszek, który ma przed sobą całe życie ma tragiczny w skutkach upadek.
Podświadomość szepcze dalej. Namawia cię, byś odłożył tą książkę. Teraz. Czujesz, że zacznie się coś, z czym sobie nie poradzisz, że nie podołasz, że lepiej zastopować na 22 stronie! Ale nie. Uparcie wmawiasz sobie odporność psychiczną. Nie z jednej księgarni jadłeś już „literacki chleb” by obawiać się niewielkiej, kilkustronicowej „bułeczki”. I czytasz. I brniesz w coś, co zaczyna cię przytłaczać. Dusza staje się coraz cięższa, coraz trudniej ci oddychać, coraz bardziej pochłania cię tragedia kogoś, kto na początku był ci całkiem obcy.
„Moja
droga” to nie książka o facecie z muskułami, ani byłym
osadzonym. To nie zeszyt ćwiczeń z siłowni, ani porad
dietetycznych na budowę białka. „Moja droga” to
nostalgiczna, smutna historia mężczyzny, którego życie nie
oszczędzało.
To
pamiętnik napisany przez życie.
Boisz
się, ale brniesz i czytasz i nie możesz się otrząsnąć. Słowa
lepią się do ciebie, niektóre fragmenty osadzają się w twoim
umyśle na zawsze, by powracać do ciebie w najmniej oczekiwanych
momentach.
Po
lekturze „Mojej drogi” Mariusza EVTISA
Chojnackiego uzmysławiasz sobie, jak cenna jest TWOJA
CODZIENNA MONOTONIA. Jak bezpieczna jest twoja nudna na pozór
egzystencja zwana szarym życiem.
I ile znaczy ZDROWIE.
Mariusz, dziękuję.