Mistrzowski styl Stephena Kinga

Stephen
King
z każdą powieścią udowadnia swój mistrzowski styl. Udowadnia
pisarski kunszt. Z każdą kolejną publikacją zaskakuje i fascynuje
jednocześnie. To mistrz wyobraźni, budowania fabuły i skrzętnego
wodzenia czytelnika za nos. Jednak Kinga
albo się kocha, albo nie lubi. Albo czyta się wszystko jego pióra,
albo nie sięga się po nic.
Dla
mnie żaden inny pisarz nie ma takiego fachu, jak właśnie King.
Wszystko, co mogłoby zakrawać na trywialność, u niego idealnie
współgra. I nie dość, że tworzy spójną całość, to jeszcze
fascynuje. Tu jawa przenika sen, sen wchodzi w jawę. Trudno czasem
te światy rozdzielić, a co najlepsze, czytając uzmysławiasz
sobie, że one siebie wręcz uzupełniają, potrzebują się
wzajemnie. Jedno nie istnieje bez drugiego, a razem tworzą coś na
miarę jednej przestrzeni.
Charlie
Reade ratuje życie panu Howardowi Bowditchowi, który trafia do
szpitala. Tym samym nastolatek zostaje opiekunem starego psiaka, suki
Radar. To ona, co wyraźnie podkreśla pan Howard. Stara Radar,
ukochana od lat. Od wypadku opiekę przejmuje Charlie i od tego
momentu wszystko zaczyna kroczyć w sobie tylko znanym kierunku.
Pojawiają się tajemniczość, domysły i niedowierzanie. Niektórych
sytuacji nawet człowiek nie jest w stanie pojąć.
Życie,
jakże ono przewrotne jest. Ono sobie sterem i okrętem.
U
Kinga
wystarczą trzy postacie, by zbudować fenomenalną powieść o
genialnie prowadzonej fabule. Tylko King potrafi pisać tak, że
czytasz do sto pięćdziesiątej strony, gdy ze zdziwieniem
stwierdzasz, że cię pochłonęło. Że niby nic się nie dzieje.
Nie ma śmierci, nie ma horroru z wampirami w tle, krew się nie
leje. Nie dzieje się nic... strasznego. Nie ma nawet szybkiej akcji.
A jednak, jak przyklejony do „Baśniowej
Opowieści” jesteś
niezachłyśnięty
jej głębią. Wszystko za sprawą świetnego języka, dialogów i
dopracowanie nie tyle każdego z bohaterów, ile scen z nimi i słów,
jakie padają. To misternie budowana powieść z pogranicza
metafizyki. To pełna smaku, pasji i emocji powieść mistrza
Stephena
Kinga.
To perła pośród nijakości. Zawsze.