Miłość jest najpiękniejszym smakiem, obrazem i zapachem, jakich możemy doświadczyć w życiu.
„W głąb lawendowych uliczek”, to bardzo sensualna opowieść o poszukiwaniu tego, co w życiu najważniejsze. Dlaczego sensualna? Ponieważ odbieramy ją wszystkimi zmysłami. Ta książka pachnie roślinnością południowej Francji i Włoch, pachnie potrawami tych regionów, opisy są miejsc są tak poprowadzone, że widzimy je bardzo dokładnie, odnosząc wrażenie, że sami tam przebywamy. Klaudia Kopiasz pisze bardzo plastycznym i jednocześnie nasyconym poezją językiem. W jej książce można odnaleźć echa twórczości Paulo Coelho, i nie jest to zarzut, może bardziej wskazówka dla tych, którzy zechcą po tę powieść sięgnąć. A warto. Warto przeżyć tę przygodę podążając śladami Olivera, głównego bohatera tej historii. Chociaż, pewnie głównym bohaterem, a raczej bohaterką jest miłość…
- Czegoś mi brakuje…– westchnął ciężko, wpatrując się w swoje odbicie w błękitnej tafli.
Oliver, gdyż takie nosił imię, uznawany był za prawdziwego szczęściarza. Składało się na to wiele czynników – dobrze płatna praca, choć w obdzierającym z godności pisemku, szpanerskie mieszkanie w jednej z nowojorskich dzielnic oraz piękna dziewczyna, której wkrótce miał się oświadczyć w rodzinnej rezydencji na Florydzie. Mimo to mężczyzna próbował uciec od rutyny dnia codziennego, nawet od całej teraźniejszości. Odnosił wrażenie, że wybrał niewłaściwą drogę albo – ujmując to inaczej – pozwolił na zatracenie się w wirze luksusu, pochopnie podejmowanych decyzji, niekończących się starań o wyższe stanowisko w biurze.
Któregoś dnia, pod wpływem pewnej książki i poznanego księgarza, Oliver porzuca swoje dotychczasowe życie i wyrusza w drogę. Najważniejszą drogę swojego życia, ponieważ jej celem jest odnalezienie prawdziwej miłości.
Bardzo piękna i wzruszająca powieść. Godna polecenia!!!!