Miasteczko Pomroka powieść hybryda kryminału i obyczajówki
Tym
razem odważmy się na inwersję – najpierw „Miasteczko
Pomroka” w dłoń, a postrzegania recenzentów na końcu.
Dlaczego? Dlatego, że...
Po
raz kolejny miałam sposobność zatopić się w prozie pana
Krzysztofa Łabędy i po raz kolejny stwierdzam – nieco
żartobliwie – że to „całkiem dobry pisarz jest”. Bawi się
fabułą, a przy okazji czytelnikiem. Lawiruje między tym, co
przypuszczamy że będzie miało miejsce, a tym do czego faktycznie
dochodzi. Wodzi nas za „czytelniczy nos” będąc zawsze o krok
przed nami. Lecz co się dziwić? W końcu „Miasteczko
Pomroka” to powieść hybryda kryminału i obyczajówki.
Oto
Kira Mazur, młoda snajperka i już... wdowa, która zostaje zmuszona
do opuszczenia bazy wojsk USA, Marines w Afganistanie. Kończy się
pewien istotny etap jej życia. Przekracza próg dzielący to, co
było, a tym co się teraz zaczyna. Jest ciężko, bo inaczej. Życie
jednak samo napisało scenariusz jej życia. Kupuje 100-metrowe
mieszkanie w Gdańsku, w mieście w którym się urodziła i do
którego wspomnieniami wypełnionymi sentymentem zawsze powracała.
Dostaje nową pracę. Zostaje funkcjonariuszem pionu kryminalnego
Komendy Wojewódzkiej Policji w Gdańsku, jako nadkomisarz Mazur.
Jak
będzie się miało celne strzelanie do „obiektów” wyćwiczone w
Marines do pracy w Policji? Czy upokorzenia to chleb powszedni każdej
pracy? Czy można funkcjonować z krwawą przeszłością, jaką ma
Kira? I – co najistotniejsze – co ma wspólnego mała Pomroka z
Gdańskiem i nadkomisarz Mazur? Nie zdradzę. Absolutnie nic nie
ujawnię, bo ta książka działa tak magnetycznie, że sam musisz
odpowiedzieć sobie na powyższe pytania. Na te i na wiele innych,
które zrodzą się podczas czytania. Próbujesz być specem, wręcz
detektywem co do fabuły i kolejnych wątków, lecz polegniesz.
Ta
powieść zaczyna się wielkim, niespodziewanym hukiem i pożarem.
Tkwisz więc w historii chcąc poznać ciąg dalszy, bo to przecież
niemożliwe. Tekst, niby opisowy i rozwlekły, w efekcie tworzy
majstersztyk kryminalny. Opisy często stanowią istotę prowadzonych
akt śledczych, dlatego i tu musiały się wkraść.
„Miasteczko
Pomroka” w niewytłumaczalny wręcz sposób obłapuje
czytelnika mackami, jak ośmiornica - i nie odpuszcza, a chcąc
poznać całość powieści musisz dobrnąć do końca.
„Miasteczko Pomroka” to bardzo dobrze napisana książka. Są tu kobiece emocje i depresje, ale i męski decyzje i odwaga. Tu jest wszystko to, co dobra powieść powinna mieć. Życie prywatne konta zawodowe. Kumple kontra przyjaciele. Szybkość walczy z cierpliwością.
Dasz się wciągnąć ... z karabinkiem Remington M24 SWS z magazynkiem na pięć naboi kalibru 7,62 u boku. Śledzisz fabułę kryminału do rozwiązania, czyli do zamknięcia śledztwa, a potem... Potem odkładasz ad acta do własnej, domowej biblioteczki. „Miasteczko Pomroka” zostaje u ciebie.
Polecam.
agaKUSIczyta - Agnieszka Kusiak