List motywacyjny hollywoodzkiego scenarzysty Roberta Pirosha – fragment książki „Listy niezapomniane”
List, który możemy przeczytać już teraz został napisany przez Roberta Pirosha, scenarzystę lub współscenarzystę takich filmów jak „Czarnoksiężnik z Oz”, „Dzień na wyścigach” czy „Pole bitwy”.
List odnajdzie swe miejsce pośród ponad stu pozostałych, które ukażą się już 6 maja.
List:
W 1934 roku Robert Pirosh, copywriter z Nowego Jorku, rzucił dobrze płatną pracę, a następnie wyjechał do Hollywood z zamiarem zrealizowania swojego marzenia i rozpoczęcia kariery scenarzysty filmowego. Kiedy dotarł na miejsce, zebrał możliwie jak najwięcej nazwisk i adresów reżyserów, producentów oraz dyrektorów wytwórni filmowych i wysłał im jeden z najwspanialszych, a zarazem najskuteczniejszych listów motywacyjnych w historii ludzkości, który zapewnił mu trzy rozmowy o pracę, a ostatecznie stanowisko młodszego scenarzysty w wytwórni MGM.
15 lat później Robert Pirosh zdobył Oscara w kategorii „Najlepszy Scenariusz Oryginalny” za film „Pole bitwy”. Kilka miesięcy po odebraniu tej nagrody otrzymał również Złoty Glob.
Drogi Panie,
lubię słowa. Lubię tłuste, maślane słowa, takie jak „muł”, „atłas”, i „tłuc”. Lubię słowa kanciaste i skrzypiące, jak „purytański”, „spowinowacony”, „druzgocący” czy „skatalogować”. Lubię kłamliwe, mylące słowa, takie jak „grabarz”, „rokosz”, „pysznić” czy „półświatek”. Lubię wyrafinowane słowa zawierające literę w: „wysmukły”, „werwa”, „brawura”. Lubię słowa chrupiące, łamliwe i kruche, jak „drzazga”, „borykać się”, „potrącać” czy „skorupiasty”. Lubię posępne, chmurne słowa, jak na przykład „przyczajać się”, „dybać”, „parszywy” i „cham”. Lubię wzniosłe, natchnione słowa, takie jak „odświętny”, „dystyngowany” i „zniesmaczony”. Lubię te eleganckie i kwieciste, jak „letni”, „błądzić”, „zimorodek” i „Elizjum”. Lubię też glistowate, wijące się i gąbczaste, takie jak „pełzać”, „pokłon”, „plantacja” i „kroplówka”. Lubię w końcu zabawne słowa, na przykład „bąbel”, „klapa”, „bekać” i „bulgotać”.
Znacznie bardziej lubię słowo „scenarzysta” niż „copywriter”, postanowiłem więc rzucić pracę w agencji reklamowej w Nowym Jorku i spróbować szczęścia w Hollywood, jednak zanim skoczyłem na głęboką wodę, wybrałem się jeszcze na rok do Europy, aby się tam uczyć, wygłupiać i rozmyślać.
Właśnie stamtąd wróciłem i nadal lubię słowa.
Czy mogę kilka z Panem zamienić?
Robert Pirosh
385 Madison Avenue
Pokój 610
Nowy Jork
Eldorado 5-6024