Lato leśnych ludzi - recenzja
Nie inaczej jest z
historiami ludzi i zwierząt, którzy mają swój los z góry
wyznaczony, a ścieżki ich życia – czy tego chcą, czy nie –
przecinają się. I ważne jest – bardzo istotne wręcz, by i
ludzie żyli w zgodzie, bo wtedy zwierzęta to współodczują.
Człowiek staje się dobry dla czworonogów.
O
tym właśnie jest powieść sprzed stu lat pióra Marii
Rodziewiczówny „Lato leśnych ludzi”. Powieść
zaliczana do klasyki literatury, która teraz świętuje swoje
wznowienie. Coś wspaniałego dla pasjonatów i nie tylko.
„Co
jest gorszego dla człowieka niż drugi człowiek?”
prawda znana od lat ku przestrodze każdego. Także tu, podczas prac
w lesie, koło gospodarstwa, czy w polu podczas wypoczynku. Człowiek
– człowiekowi. Nigdy zwierzę – zwierzęciu.
Człowiek... To dobro i zło. Pokorność i gniew. Zgoda i bunt. Mieszanka wszystkiego. Do tego należy dodać wybuchowość – ta często gubi. Rosomak, Pantera i Żuraw – od pierwszego dnia wiosny razem, w trójkę, aż do pierwszego dnia jesieni. Praca, praca. Praca, która ubogaca i cieleśnie i duchowo. Praca, która lepi z człowieka mocarza na wzór i podobieństwo dębu. Praca, która uczy młodszego i przy której się mówi, ale i milczy. Jest się razem, w zgodzie. Praca, która uszlachetnia, która sprawia, że człowiek mężnieje, nabiera sił, a o jedyne co się modli z rana, to zdrowie (by było), a wieczorem za nie dziękuje. Zdrowie musi być i musi dopisywać, bo do pracy trzeba mieć siły. I tak dzień po dniu.
Rosomak,
Pantera i Żuraw i zwierzęta oraz ptaki, nieodłączni towarzysze, a
każdy z własnym imieniem, poszanowaniem i hierarchią
przynależności. Jest kobyła i krowa, jest wiewiórka i jeż. Jest
i dzikość spoza gospodarstwa. Wszystko ma prawo bytu, a tych trzech
pracujących troszczy się o każdą istotę. Doglądają ich,
pilnują i pomagają. Dbają o ich rozwój, o pokarm, pamiętają o
dobrych słowach czy gestach względem nich. Zwierzęta to ludzie o
skrzydłach, które unoszą ponad domem. Ludzie to zwierzęta o mocy
i sile łosia, którzy walczą o sprawiedliwość dla siebie i
dzikiej przyrody.
Maria Rodziewiczówna w powieści ujęła harmonię naszego świata. Ten piękny, nieskalany niczym dziewiczy obraz współistnienia i zgody. Jestem ja – jesteś ty, w każdej konfiguracji. Człowiek z dala od siedzib, huku i nudy staje się pełnowartościową istotą Bożą. Bóg stwarzając świat dał nam prawo do współżycia ze światem zwierząt, owadów i ptaków. Rodziewiczówna posługując się literaturą, przypomina nam o tym. Chwyta piękno, łapie szum liści na wietrze, budzi zimnymi porankami wystrojonymi nocną rosą. Chwyta urok otoczenia i wtapia go w opowieść o leśnych ludziach. Tworzy książkę, która przypomina bursztyn z zatopionym rajem leśnym. Musisz skupić na nim wzrok, wyciszyć rozkrzyczany umysł, uspokoić ciało, a zobaczysz w owym jantarze raj ziemski. Aspiruj do niego – szepcze autorka – lato jest tylko raz w roku. Łap je i nie daj mu minąć niezauważalnie.
„Nie wolno się gniewać. Gniew, jak bumerang wraca do tego, co go cisnął. Udziela się niepokój wewnętrzny rękom, że szarpią, łamią, psują zamiast tworzyć, i powstaje wokoło rozgniewanego i zło życzącego szkodliwy prąd”.
Pamiętaj o Bogu – mówi autorka. Przez Niego wszystko, bez Niego nic.
Módl się, proś, dziękuj.
Bądź wdzięczny Stwórcy swemu Jedynemu.
Piękna literatura. Wartościowa. Klasyka bez względu na upływające lata.