Miłość znaleziona w śmietniku
Twoja ocena
Ona jest księgową w wielkiej korporacji. I choć niczego jej nie brakuje czuje się wybrakowana, zamknięta pod kloszem samotności.
On jest prawnikiem, który karze się za śmierć swej siostry lądując na ławkach w parku u boku bezdomnych.
Tych dwoje niby nic nie łączy, ale jedno wydarzenia sprawia iż okazuje się że łączy ich wszystko.
Ich losy łączą się, gdy słyszą płacz małego dziecka wydobywający się ze śmietnika.
Czy uda się ocalić tylko jedno życie?
A może to wydarzenie przyczyni się do ocalenia wielu…
To opowieść o miłości, o wybaczaniu zarówno sobie
jak i innym, o przeznaczeniu, o drugich szansach,
o opiece wszechświata i cudach z nieba.
O tym jak życie potrafi być przewrotne i jak jedna chwila może zmienić wszystko.
Bo miłość to najtwardszy materiał z którego można zbudować życie.
Źródło: https://gwiezdnedzieci.pl/ ( otwierane w nowym oknie )
Dostępna w
Opinie o: "Miłość znaleziona w śmietniku"
Opinia
„Nigdy nie wiadomo, kiedy szczęście zapuka do naszych drzwi.”
Życie ma mnóstwo sposobów, by połączyć ze sobą ścieżki ludzi, którzy
mają się spotkać. Jednych łączą wspólne doświadczenia, innych praca,
szkoła, czy też spotkanie towarzyskie lub przypadek, ale gdy mają się
odnaleźć dwa przeznaczone sobie serca, odnajdą się prędzej lub później.
Bohaterów książki „Miłość znaleziona na śmietniku” miłość odnalazła w
niecodziennych okolicznościach, bo tak jak wskazuje tytuł, na śmietniku.
Wiktoria jeszcze nie tak dawno była najszczęśliwszą osobą na świecie,
mając obok siebie ukochanego Dawida. Oboje cieszą się sobą i chwilą, gdy
na świat przyjdzie ich synek, Jakub. Niestety, niedane im było zostać
rodzicami, a do tego okazało się, że już nigdy ona nie będzie mogła
ponownie poczuć pod swym sercem rodzące się życie. Teraz, po dwóch
latach od tamtego zdarzenia, Wiktoria jest sama, gdyż związek z Dawidem
nie przetrwał próby czasu. Ból straty i pustka w duszy towarzyszy jej
nieustannie. Czas poświęca pracy w firmie korporacyjnej K&Y na
stanowisku księgowej, spotkaniom z rodziną i pomocy bezdomnym, którzy
przebywają w pobliskim parku. Szczególną troską otacza dwójkę
rodzeństwa, którzy wprawdzie mają dom, ale nie stać ich nawet na bułkę.
Wiktoria nie wie, że ma wśród bezdomnych swego opiekuna, jakim jest
Robert, który jeszcze kilka miesięcy temu prowadził własną kancelarię
prawniczą. Po śmierci swojej siostry bliźniaczki nie potrafił pogodzić
się z jej stratą. Teraz swoim wyglądem nie przypomina dawnego siebie i z
własnego wyboru wiedzie życie dzieląc los osób z parku.
Pewnego dnia Wiktoria, wracając z pracy, słyszy przeraźliwy krzyk, a na
drugi dzień dociera do niej cichy płacz dziecka dobiegający z
pobliskiego śmietnika. Ten głos dobiega też do Roberta, który pomaga
wyjąć niemowlaka z kontenera. Od początku noworodek ujął ich serca, a
Wiktoria dostrzega nadzieję, by wypełnić pustkę w swoim samotnym życiu.
Miałam już możliwość poznać twórczość pani Anny Głowacz, dzięki jej
trylogii „Gwiezdne dzieci”, która poza formą beletrystyczną dostarczyła
wiele duchowej wiedzy. Powieść „Miłość znaleziona na śmietniku” także
zawiera w sobie wiele mądrych i ponadczasowych przekazów, ale są one
ukazane poprzez sytuacje, splot zdarzeń, podejmowane decyzje,
przemyślenia i czyny bohaterów. Obserwując ich działania, ale też
postaci drugoplanowych chciałoby się, by jak najwięcej ludzi miało takie
podejście, jak oni. Ujęła mnie nie tylko postawa Wiktorii i Roberta,
ich rodziców, ale też personelu szpitala i osób, które są jedynie
dodatkiem do tej opowieści. Dzięki temu opowiedziana historia ujmuje za
serce otaczając ciepłem i poczuciem szczęścia, dlatego na długo
pozostanie w mej pamięci i sercu.
Tej historii nie mogłam czytać całkowicie spokojnie, gdyż naładowana
została mnóstwem emocji, które zalewają serce wieloma doznaniami,
ciepłem, współczuciem i nadzieją. Razem z bohaterami przeżywałam ich
rozterki, a łatwość wniknięcia w ich duszę ułatwiały mi słowa, jakimi
posługuje się pani Anna Głowacz, która w niesłychanie wrażliwy,
sugestywny i poruszający sposób potrafiła oddać wszystko to, czego
doświadczała Wiktoria i Robert. Opisy ich uczuć, samopoczucia, wzajemnej
fascynacji, namiętności są pełne ciepła, napawają nadzieją, dając wiarę
w dobro tkwiące w ludziach. Autorka sprawiła, że identyfikowałam się z
każdym stanem, jaki był ich udziałem i z czułością śledziłam cudownie
rozwijającą się relację naznaczoną wzajemnym zrozumieniem i
opiekuńczością.
To była niesamowita opowieść z typowo świątecznym klimatem, która
dostarczyła mi niezapomnianych przeżyć, emocjonalnej palety barw, od
smutku poprzez melancholię, wzruszenie, radość i tkliwość. Fala uczuć,
jaka towarzyszyła mi w trakcie lektury jest bardzo bogata i trudno tu mi
opisać to, co czułam poznając losy bohaterów. Poruszane zagadnienia
wzbudzają współczucie dla cierpienia zarówno Wiktorii, jak i Roberta.
Oboje zostali poranienie przez los, ale razem byli w stanie dokonać
niezwykłych rzeczy i pokonać przeciwności pojawiające się na ich
ścieżce.
Książka jest przepełniona miłością, dobrocią, cudnym klimatem, który
rozlewa się na kolejne strony, mimo że nie brakuje w niej poważnych
problemów, które dodają całości nieco dramatyzmu, ale ich otoczka
sprawia, że czujemy magię świąt. Autorka porusza w niej zagadnienia
psychologiczne, społeczne i duchowe, pokazując tkwiące w ludziach dobro.
Podkreśla, że nie powinniśmy nikogo oceniać zbyt pochopnie, a często
wystarczy jeden drobny gest motywowany odruchem serca, by w życie
drugiego człowieka wniknęła nadzieja i obudziła go z marazmu, w którym
tkwi od lat. Robert był taką właśnie osobą, obwiniającą się niesłusznie o
śmierć swojej siostry i nie widział dla siebie przyszłości. Moc
wybaczenia, współczucia, empatii dodała mu otuchy i spowodowała, że
zapragnął znowu żyć.
To jedna z tych historii, w której może wydarzyć się wszystko. Jej siłą
są niewątpliwie ludzie, których los połączył ze sobą. Pokazuje łańcuch
dobrych ludzi, dzięki któremu dobro i miłość triumfuje. Polecam tę
historię nie tylko w czasie świąt, ale też poza nimi, gdyż jej
przesłanie jest ponad czasowe, mówiące o tym, że to co wysyłamy, do nas
wraca. Prawa Wszechświata są niezmienne i zawsze dostajemy więcej niż
otrzymujemy, a każda strata zostaje wypełniona nowymi zdarzeniami. Bo
świat jest jak matematyka. Bilans zawsze musi wyjść na zero. Przepiękna
opowieść doskonale wpisująca się w świąteczno-noworoczny czas, ale też w
każdą inną chwilę, gdy potrzebujemy przeżyć coś niezwykłego.
Książkę przeczytałam, dzięki autorce, za co bardzo dziękuję.