Opinia
Po lekturze Lajftingu Marka Zgaińskiego, z ciekawością sięgnęłam po
wiele obiecujący tytuł tegoż autora Morderstwo na Majorce. Przez kilka
lat, które dzieli te książki miałam niejednokrotnie okazję oglądania
sztuk w Moim Teatrze w Poznaniu autorstwa i reżyserii pisarza. Jego
dramaty wskazywały na czułe oko obserwatora i bezlitosne obchodzenie się
z ludzkimi słabościami. Niemniej podczas tych seansów teatralnych
bawiłam się świetnie. Wartkie dialogi ociekające ironicznym poczuciem
humoru w sytuacjach damsko - męskich zapewniały zawsze dobrą zabawę. Jak
będzie z powieścią której tytuł obiecuje kryminał. Otóż przekonałam się
bardzo szybko. Szybko, bo książka wciąga i uzależnia. A gdy w pociągu
współpasażerowie patrzyli na mnie z naganą kiedy śmiałam się na głos
przy jej lekturze to wiedziałam, że czas poświęcony na czytanie był
dobrze spożytkowany.
Jest tu zabawa gatunkiem, historią, narracją.
Wątki kryminalne pojawiają się znienacka i trzeba zachować czujność, by
zauważyć czy ich akcja rozgrywa się w rzeczywistości, czy w wyobraźni
jednego z bohaterów.
A główny bohater to mężczyzna po przejściach wmawiający sobie, że nie
szuka towarzystwa kobiet. Jak łatwo przewidzieć coś w tej sprawie się
wydarzy. Ale zanim to nastąpi Robert wikła się w sytuacje absurdalne,
niebezpieczne i śmieszne. Jego perypetie związane z układaniem sobie
życia na Majorce, są równie fascynujące co wątek kryminalny.
A może pójść w ślady głównego bohatera i kupić dom na Majorce… Jeśli nie
zdecyduję się na kupno domu, to z pewnością pojadę tam skosztować
fritos lub tortillę, tę ostatnią według przepisu Fryderyka oczywiście.
Ktoś porównał tę książę do serii o Fryzjerze damskim Mendozy. Zgadzam
się z tą opinią całkowicie. Absurdalne sytuacje, czy zachowanie
bohaterów wprawiają w konsternację i kiwanie z niedowierzaniem głową.
Książka jest nie tylko świetną, inteligentną rozrywką, ale i
niecodziennym przewodnikiem, z którego zamierzam skorzystać.
Opinia
Szukając lektury na wakacje przeglądałam kryminały i tak doszłam do
„Morderstwa na Majorce”. Pierwsze skojarzenie to trup w hotelowym
basenie, śledztwo wśród turystów itp. Ale rzut oka na okładkę zapalił
czerwone światełko. Estetyka i zawartość tak odróżnia się od masy
okładek wydawanych obecnie książek, że chciałoby się wziąć do ręki ten
tytuł w wersji papierowej, niestety dostępna jest tylko w formie
elektronicznej e-booka lub audiobooka. Okładka utrzymana w kolorach
sepii przedstawia zagadkowe połączenie dawnego pojazdu i … fortepianu!
Wydarzenia historyczne autor traktuje z mocnym przymrużeniem oka więc
trzeba szybko zdobyć się na dystans i porzucić chęć sprawdzania faktów.
Najlepiej dać się ponieść wyobraźni pana Marka, który surfuje po falach
fantazji literackiej liżących czasami wybrzeża historii.
Znajoma, która przeczytała tę książkę, oznajmiła, że nie może się
doczekać kiedy jej syn trochę podrośnie, żeby mu lekturę zaproponować,
bo jest pewna, że dzięki niej chłopak zainteresuje się Fryderykiem
Chopinem. Syn uczy się w szkole muzycznej i cierpi z nudów gdy musi
przyswoić wiedzę o Wielkich Klasykach. Otóż Marek Zgaiński jest
bezlitosny w traktowaniu narodowych świętości. Ale nie strąca z
piedestału tylko podaje rękę i pomaga im (właściwie jemu) zejść
samodzielnie. Fryderyk jest bliski współczesnym ikonom rocka swymi
słabościami do wymiatania i jarania. Klawiaturę fortepianu traktuje jak
bieżnię do sprintu, a ziele towarzyszy mu nieustannie.
Ale nie jest to książka historyczna, współczesność jest bardzo ważna i
jej bohater, miły Anglik po przejściach osiedlający się na słonecznej
wyspie Majorce. Podążając za Robertem czuje się klimat miejsca, smak
potraw i sielskość okolicy. Przygody związane z kupnem i remontem
starego domu w uroczym miasteczku na uboczu wyspy wywołują i salwy
śmiechu, i współczucie ale, i trochę zazdrości do czasu, gdy na jego
drodze pojawi się trup, tajemniczy skuter i kłopoty z urzędami.
Czytając książkę odnosi się wrażenie, że autor zna Majorkę z niejednego
oblicza i te oblicza właśnie nam po trochu odsłania. Zaciekawia nimi
tak, że ma się ochotę na tę Majorkę wyruszyć i błądzić uliczkami małych
miasteczek uważając, rzecz jasna, na pojawiające się znikąd skutery i
opuszczone popadające w ruinę domy. A może byłaby wtedy szansa na
spotkanie autora przy kawiarnianym stoliku w Maria de la Salut.
Opinia
Ubaw po pachy!
Majorka!!! Cudnie byłoby tam zamieszkać. Uciec od szarej rzeczywistości i
przenieść się do raju. Jednak mimo wszelkich opowieści o tym miejscu,
prawda okazuje się zupełnie inna, co udowadnia główny bohater. Robert
chcąc znaleźć zaciszne miejsce do pracy ucieka z Londynu na Majorkę. Na
miejscu wszystko okazuje się być innym niż miało, bo jak w takim raju w
lutym może padać??? Jak wyremontować dom zmierzając się z hiszpańskimi
formalnościami? Z kim się dogadać, skoro nikt nie mówi po angielsku???
Robert ma nadzieję, że w końcu polubi to miejsce i napisze swoją nową
książkę. Nie przewidział jednak tego, że wpakuje się w wielkie tarapaty…
Doskonała lektura na poprawę humoru.
Opinia
Lektura
„Morderstwa...” to dla mnie wyjątkowy czas.
Porywający. Uzdrawiający, leczący wręcz troski, umysł i ciało.
To czas poprawiający nastrój i twarz równocześnie, bo ta się
ciągle śmieje. A śmieją się i oczy i serce jakoś swobodniej
bije – zaznaczam, że to nie działanie leków – to tylko (albo
aż) skutek zanurzenia między stronami powieści.
Fikcja,
jaką stworzył Marek Zgaiński pomiędzy autentycznymi
punkcikami w historii, i na których to zbudował fabułę książki,
jest tak zachwycająca w swej strukturze, tak idealnie zgrana i tak
dopracowana – od fundamentów po sam komin – że trudno się
oderwać. Zafascynowana całością nie mogłam przestać czytać.
http://autorzy365.pl/gwarantuje-niepohamowane-wybuchy-smiechu_a7052
Opinia
W powieści splatają się wątek tajemniczego morderstwa, w które uwikłany jest Fryderyk Chopin i George Sand z klimatem romansu historycznego i elementami praktycznego przewodnika po Majorce.
„Trudno, trup zostaje ja się wyprowadzam”,
„Zakładałeś moje majtki!?”
czy „Burger z sieciówki przy majorkańskim wygląda jak ponton przy Riva aquarama” - te cytaty zdradzają wszechstronność tej książki.
Wielopoziomowa narracja, retrospekcje w retrospekcjach, pomieszanie świata fikcji, którą wymyśla główny bohater, z fikcją, którą wymyśla autor, to wszystko nie pozostawia czytelnika obojętnym. Czyta się jednym tchem robiąc pauzy na niepohamowane wybuchy śmiechu. I dowiadując przy okazji, jak się gotuje frito mallorquin i zamawia duże piwo w barze. I że hiszpańska biurokracja jest jeszcze gorsza niż polska.
Chociaż główny bohater jest Anglikiem, autorem poczytnych poradników psychologicznych, który kupił stary dom do remontu w małym sennym miasteczku. I w nim zamieszkał. Robert miał nadzieję, że w spokoju zajmie się pisaniem następnej książki, ale nadzieje okazały się płonne. Wpakował się w poważne kłopoty, a jakie to proszę przeczytać.
Opinia
„Morderstwo na Majorce” to powieść, która zaskakiwała mnie pod każdym względem. Przyznam, że gdy decydowałam się na objęcie jej patronatem spodziewałam się zupełnie czegoś innego. Okładka, bowiem sugeruje jakąś opowieść retro i również opis daje nadzieję na rozwiązanie jakiejś dawniej sprawy. Owszem, takowa jest, ale w zupełnie innym kontekście, który odbiega od ogólnie przyjętych w gatunkach z wątkiem kryminalnym.
Narracja jest tutaj specyficzna, gdyż prowadzona jest wprawdzie w osobie trzeciej, ale często, jako wewnętrzny dialog między bohaterem, a jego głosem wewnętrznym, który krytykuje swego właściciela, podpowiada, co ma robić, wpływa na jego wyobraźnię, motywuje do działania. Drugim aspektem narracji jest osoba opowiadająca o Robercie z punktu nadrzędnego, czyli opisuje nam wszystko, co dzieje się u pisarza, ale nie jest to pozbawione komentarza z jego strony. Wkrótce narrator nam się ujawnia i wiemy, kim jest.
Powieść jest połączeniem kryminalnego wątku z obyczajowym oraz romansem i historią, Przy okazji też poznajemy uroki i różne ciekawostki dotyczące Majorki, zwyczajów tam panujących od kulturalnych aż po urzędnicze zawiłości prawne. Jest to raczej rodzaj absurdalnego pastiszu, a raczej parodii kryminalnej, skierowany do tych, którzy z pewną dozą humoru podchodzą do naszych narodowych „świętości”, gdyż autor funduje nam niezłą słowną ekwilibrystykę dając dowód na umiejętność łączenia ze sobą niemożliwych sytuacji, wybiegających poza naszą wyobraźnię. Nie znajdziecie tutaj typowego kryminału, ale za to wielowątkową historię ze specyficznym poczuciem humoru, pozwalającym spojrzeć na naszą rzeczywistość oraz historyczne postacie z dystansem i przymrużeniem oka.
Cała recenzja: https://ezo-ksiazki.blogspot.com/2022/04/1067-morderstwo-na-majorce.html