Opinie o książce: "Dylematy Laury"

Okładka
Historia ponaddwudziestoletniej kobiety, która z zadziwiającą łatwością – ale i wdziękiem – wpada w kolejne tarapaty. Za każdym razem udaje jej się jednak wyjść z nich obronną ręką. Bohaterka jest barwną, interesującą postacią. Z jednej strony jawi się jako osoba odważna, przebojowa i śmiała – decyduje się na wyjazd do Londynu, w którym czeka na nią przyjaciółka. Podejmuje tam pracę i z łatwością nawiązuje kontakty. Z drugiej jednak strony bywa tak samo niepewna siebie, przestraszona i zagubiona, jak każdy, kto nagle zostaje wrzucony w nowe, nieznane środowisko. Musi w nim odnaleźć swoje miejsce, na nowo zdefiniować samego siebie...

Opinia

Awatar użytkownika
Biblioteczka u Rudej
(anonimowy)

Dostałam w swoje ręce książkę debiutującej na polskim rynku wydawniczym autorki. Ja osobiście bardzo lubię debiuty, bo to jak z jajkiem niespodzianką,  nigdy nie wiadomo co jest w środku.  Główną bohaterką jest Laura,młoda dziewczyna,która  po ukończeniu collegu wyrusza za chlebem na podbój Anglii,a w zasadzie jej stolicy,Londynu. Podróż zaczyna się pechowo i ten pech prześladuje Laurę prawie do ostatniej strony. A to wylana kawa,a to pożar wywołany w londyńskim mieszkaniu czy wchodzenie przez okno pod okiem policji to tylko niektóre przypadki,które dzieją sie z udziałem naszej bohaterki.
Temat modny i na czasie,bo wielu  młodych ludzi wyjeżdża za chlebem i w poszukiwaniu lepszego jutra za granicę. Czy zawsze je znajdują?Ja sama chociaż trudno mnie zaliczyć do młodego pokolenia pracuję za granicą i powiem szczerze,że gdyby nie aspekt finansowy to w życiu bym się nie zdecydowała na wyjazd. Nic tak nie pachnie jak polski chleb i nic tak nie brzmi miło dla ucha jak ojczysty język. Miało być o książce,a nie o dylematach pracy na obczyźnie :)
Książkę czyta się dobrze i miło spędza z nią czas. Podobał mi się wątek przyjaźni między Laurą i Zosią, fajnie mieć przy swoim boku bratnią duszę, na którą można liczyć zawsze  i w każdej sytuacji. Zosia i Laura, jak dziewczyny radzą sobie w deszczowym Londynie? Czy Laurze uda się znaleźć  pracę i jak odnajdzie się w angielskiej rzeczywistości,która jest zdecydowanie różna od naszej?  Jeśli ktoś nie czytał to polecam,  może bez fajerwerków i zachwytów,niemniej  książkę czyta sie dobrze,a zważywszy,że jest to debiut trzeba mieć nadzieję, że  z każdą kolejną autorka się "rozkręci" i z czystym sumieniem dopiszę ją do listy ulubionych  (jeszcze jest na to czas ).
To lektura pełna zaskakujących sytuacji,które wywołują uśmiech na twarzy i to jedna z tych książek, przy której nie trzeba myśleć. Jeśli ktoś szuka czegoś nie zobowiązując go i relaksacyjnego to polecam. Ja z pewnością sięgnę po kolejną część, chociażby po to,aby zaspokoić wrodzoną ciekawość jak potoczą się dalej losy dziewczyn z angielskiego miasta. Czy Laura będzie szczęśliwa u boku Oliwiera i czy Zosia dowie się kto jest ojcem jej dziecka,bo póki co autorka zostawiła te kwestie niewyjaśnione.
Za egzemplarz recenzyjny dziękuję serdecznie wydawnictwu Psychoskok.

http://rudabiblioteczka.blogspot.de/2018/03/marta-matulewicz-dylematy-laury.html

2 marzec 2018 12:35

Opinia

Awatar użytkownika
Wielbicielka książek
(anonimowy)

"(...) Hmm, umiem płakać na zawołanie, umiem śmiać się jak szalona, umiem zarumienić się na kolor buraczkowy również na zawołanie, ale mdleć na zawołanie nie umiem - jeszcze. A szkoda, bo teraz byłaby doskonała okazja, by taką umiejętność wykorzystać."  Sięgam po debiuty literackie, albowiem wnoszą do świata książkowego coś nowego, świeżego, chwilami zaskakującego i nieoczywistego. Zazwyczaj z ogromnym dystansem i dozą niepewności podchodzę do ich lektury, aby uniknąć ewentualnego rozczarowania. Zdarzało się, że miałam przyjemność poznać naprawdę dobre pozycje książkowe, ale bywało też tak, że okazywały się owe niewypałem, nietrafionym spotkaniem. Czasem w trakcie ich lektury zachwycałam się, wzruszałam, wylewałam morze łez, a innym razem po prostu zasypiałam znużona monotonią. Jak było tym razem? Czy debiut Marty Matulewicz uważam za udany? Odpowiedź w dalszej części tekstu. Zapraszam.  Marta Matulewicz - mieszkanka małego ślicznego miasta, w którym dorastała i z którego wyjechała na dziesięć lat do Wielkiej Brytanii. Wróciła z Londynu z dwójką dzieci, mężem i z 89 kartonami rzeczy absolutnie potrzebnych. "Dylematy Laury" to debiut, który rozśmieszy do łez każdego czytelnika. (źródło: www.psychoskok.pl)
Ponad dwudziestoletnia Laura rozstaje się ze swoim niewiernym partnerem. Tymczasem w tym trudnym dla dziewczyny czasie jej najbliższa przyjaciółka, Zosia, proponuje jej wyjazd do Londynu (w którym przebywa od dłuższego czasu), tym samym zapewniając miłe towarzystwo i lokum w ciekawej okolicy. Laura postanawia skorzystać z zaproszenia przyjaciółki. O swej decyzji informuje rodziców, zwalnia stanowisko w dotychczasowej pracy, pakuje najpotrzebniejsze rzeczy i wysyła owe na wskazany przez Zosię adres, a następnie rezerwuje bilet lotniczy. Pełna planów, ogromnych oczekiwań i nadziei oraz podekscytowania, wyrusza do położonego nad Tamizą miasta. Jednak podróż do Londynu przebiega nie tak, jakby sobie Laura tego życzyła. Od początku prześladuje ją bowiem pech, najpierw wylana na jasne ubranie kawa, a potem nieprzewidziany upadek na otyłego współpasażera. Po dotarciu do mieszkania przyjaciółki, końca przygód nie widać. Już po paru godzinach Laura wznieca pożar, rozpalając w kominku stanowiącym atrapę... Jak Laura poradzi sobie w nowym miejscu? Czy odnajdzie się w Londynie? Czy uda jej się zrealizować ustalone wcześniej założenia i spełnić marzenia?
"Dylematy Laury" to powieść szablonowa, nieangażująca, niejako przewidywalna, pozbawiona porywu i większego zaciekawienia. Fabuła nie należy do oryginalnych i wyszukanych, raczej porusza się po znanych schematach. Zawiera paręnaście fragmentów wyzwalających uśmiech na ustach, a to za sprawą potyczek głównej bohaterki. Gdyby nie owe "akcje", wówczas byłoby nudno i zbyt jednostajnie. Powieść uwzględnia kilka wątków, lepiej bądź gorzej ukazanych i rozwiniętych. Główny motyw z pewnością stanowi przyjaźń łącząca bohaterki, oparta na wzajemnym zaufaniu, zrozumieniu i wsparciu. To przyjaźń na dobre i złe, czasami urozmaicona malutkimi konfliktami dodającymi smaczku relacji pomiędzy kobietami. Drugim wątkiem jest ten dotyczący emigracji, co wiąże się z tęsknotą za bliskimi, aklimatyzacją w nowym miejscu, przystosowywaniem się do warunków panujących w wybranym kraju, zapoznawaniem się z otoczeniem, poszukiwaniem miejsca pracy, radzeniem sobie w prozaicznych i codziennych sytuacjach. Wyraźnie dostrzegalna jest znajomość konkretnych dzielnic Londynu przez autorkę. Z kolei trzecią poruszaną kwestią jest miłość przybierająca rozmaite barwy. Każda z postaci pragnie odnaleźć swą drugą połowę, czasem przesadnie upatrując owej w przypadkowo spotkanej osobie. Zakończenie, trzeba przyznać, jest zaskakujące, ale nie na tyle intrygujące i trapiące, abym zapragnęła zaznajomić się z rozwiązaniem poszczególnych wątków w drugim tomie.
Lektura powieści przebiega w dość ekspresowym tempie, a to z racji sporej dawki banalnych i podejmujących codzienne zagadnienia dialogów. Czyta się zatem szybko, lekko, klarownie i swobodnie. Wielokrotnie też odnosiłam wrażenie, jakoby pisanie owej książki sprawiało autorce radość, a i tworzenie zabawnych sytuacji przychodziło jej z łatwością. Aczkolwiek niestety muszę nadmienić parę słów na temat merytorycznej strony tejże prozy. Dopatrzyłam się błędów literowych i interpunkcyjnych oraz powtórzeń tego samego słowa w jednym zdaniu (przy czym jego dwukrotne użycie było całkowicie zbędne). Ponadto w którymś momencie zostały przekręcone imiona bohaterek (zamiast Zosi, była Laura). Na początku powieści dwukrotnie zdarzyło się też, że mimo iż historia opowiedziana jest w narracji pierwszoosobowej, to pojawiły się sformułowania z perspektywy trzeciej osoby, kompletnie niewpasowujące się w przyjętą i obraną prezentację opowieści.
Zastanawia mnie również tytuł powieści, który moim zdaniem nie do końca, albo i w ogóle nie odzwierciedla jej zawartości. No chyba że rzeczywiście należy przyjąć, że wybór pomiędzy stringami a babcinymi galotami, między sałatką a burgerem, a także decyzja, w jakim kierunku się udać, są nie lada dylematami. Rozterki bohaterki sprowadzały się jedynie do przyziemnych spraw, a tych o większym i znaczącym zasięgu nie zauważyłam. Pokusiłabym się raczej o nadanie owej powieści tytułu w stylu "Wpadki Laury", "Tarapaty Laury" lub "Potyczki Laury". Ale to tylko moje subiektywne zdanie.
Głównymi bohaterkami powieści, zresztą z dokładnością i ekspresyjnością nakreślonymi, są tytułowa Laura, z perspektywy której poznajemy całą historię oraz jej bliska przyjaciółka Zosia. Pierwsza z nich to sympatyczna, nieśmiała, zagubiona, niepewna siebie, uprzejma, nieustannie prześladowana przez pech i przyciągająca kłopoty, stawiająca sobie konkretne cele (znaleźć mężczyznę życia, schudnąć i zdobyć wymarzoną pracę) dziewczyna. Jej powierniczka z kolei to osoba rozważna, spokojna, nieszczęśliwie lokująca uczucia, dobra, pełna empatii i poniekąd skryta. W życiu młodych kobiet przewija się wiele postaci wyróżniających się charakterem i podejściem do codziennych spraw. Mianowicie pojawiają się: egoistyczny, traktujący kobiety przedmiotowo i niepotrafiący pogodzić się z tym, że go porzucono Jean-Marc, Paweł i Olivier - życzliwi i troskliwi mężczyźni po przejściach, przystojny i czarujący spojrzeniem strażak, a także koleżanki Laury z klubu sportowego. Wspomniane osoby odgrywają drugoplanowe bądź epizodyczne role, a ich zarys nie jest w pełni wyrazisty. Z jakiegoś, nie do końca jasnego dla mnie powodu, mężczyźni nie wzbudzili mego zaufania. Mam wrażenie, że nie są tak zupełnie szczerzy i wydaje mi się, że jakieś plamy na ich wizerunku widnieją. Ale być może się mylę. 
Kończąc, "Dylematy Laury" to moim zdaniem powieść przeciętna będąca zwykłym czytadłem, typowym "odmóżdżaczem", przerywnikiem pomiędzy trudnymi, wymagającymi i refleksyjnymi publikacjami - co nie jest złe, a czasem nawet potrzebne. Zapewnia chwilowy relaks, dostarcza humoru i stanowi doskonały odpoczynek dla szarych komórek. To książka, którą przeczytałam, odłożyłam i zaraz całkiem o niej zapomnę. Przedstawiona historia nie zaabsorbowała i nie zaintrygowała mnie na tyle, ażeby sięgnąć po jej kontynuację. Nie polecam jakoś szczególnie, ale też nie zniechęcam. Wybór pozostawiam Wam :)     "Mama czasami mi powtarzała, że mam głowę w chmurach, teraz miałaby zupełną rację. Ujrzałam wschodzące słońce i ten widok spowodował, że zupełnie zamarłam. Białe lekkie chmury pod moimi nogami, czy raczej pod samolotem, i piękne pomarańczoworóżowe słońce. Bezmiar błękitu i przestrzeń."

15 listopad 2017 08:37

Opinia

Powieść pełna jest niespodziewanych zwrotów akcji, wzruszających momentów i ciepłego humoru.

Awatar użytkownika
Aneta Mazur
(anonimowy)

Dylematy Laury Marty Matulewicz to powieść, której lektura jest czystą przyjemnością. Napisana lekkim stylem, niejednokrotnie potrafi rozbawić do łez. Narracja poprowadzona jest z perspektywy bohaterki, Laury, i utrzymana po trosze w konwencji dziennika. Bieżące wydarzenia są żartobliwie puentowane, nie brakuje także celnych komentarzy i spostrzeżeń bohaterki o charakterze egzystencjalnym czy społecznym.

Kondycja Laury jest bowiem skomplikowana – bohaterkę poznajemy w momencie, gdy w efekcie dość spontanicznej decyzji przybywa do Londynu i postanawia zostać tu na dłużej. Oczarowuje ją nie tylko samo miasto, lecz także londyńczycy, a zwłaszcza tutejsi mężczyźni... Powieść pełna jest niespodziewanych zwrotów akcji, wzruszających momentów i ciepłego humoru.

10 listopad 2017 09:01

Znajdź nas na Facebooku

Partnerzy

Subiektywnie o książkach
Dwumiesięcznik SOFA
Wydawnictwo Psychoskok
Wydawnictwo MG
Kuźnia Literacka
Zażyj Kultury
Fundacja  Polonia Union
Kulturalne rozmowy - Sylwia Cegieła
Sklep internetowy TylkoRelaks.pl
CoCzytamy.pl