Opinia
Zamknij oczy. Oddychaj spokojnie. Wyobraź sobie, że pewnego
dnia budzisz się w nieznanym ci pomieszczeniu. Spoglądasz dookoła,
widzisz białe ściany, błękitne niebo za oknem. Leżysz na obcym tobie
łóżku, podpięta/-y do wydającej jednostajne dźwięki aparatury, kroplówek
wypełnionych przezroczystym wolno spływającym płynem. Nic cię nie boli.
Czujesz się w miarę dobrze. Ale doskwiera ci to uczucie niepewności i
niewiedzy. Kim jesteś? Jak się nazywasz? Gdzie mieszkasz? Gdzie jesteś i
dlaczego akurat w tym miejscu? Co się wydarzyło? Dlaczego kompletnie
nic nie pamiętasz, nawet swej twarzy? Czy ludzie, którzy pojawiają się w
pokoju są tymi, za których się podają? Czy można im ufać? Kto jest dla
ciebie wrogiem, a kto przyjacielem? O co w tym wszystkim chodzi? Czy
odzyskasz swoje życie?
"Nić Ariadny" Lidii Tasarz
intrygowała mnie od momentu, kiedy otrzymałam jej zarys fabularny. Już
po zaznajomieniu się z nim, wiedziałam, że koniecznie muszę poznać
historię kobiety, która utraciła pamięć, tym samym swą tożsamość. Nie
ukrywam, że od tamtego dnia nieustannie przewijała się w mych myślach ta
powieść, mimo że nawet jeszcze nie miałam okazji jej przeczytać.
Intuicyjnie czułam, że moje spotkanie z ową książką i jednocześnie
pierwsze z piórem autorki będzie udane. Z ogromną niecierpliwością zatem
wyczekiwałam dnia, kiedy będę mogła poddać się jej lekturze i zaspokoić
swoją ciekawość. I kiedy już ta chwila nastała, otworzyłam pierwszą
stronę i dosłownie przepadłam. Zapraszam na recenzję.
Lidia Tasarz urodziła się (9 listopada 1957 roku) i wychowała w
Kruszwicy, niemal u podnóża Mysiej Wieży. Obecnie jednak mieszka w
malowniczym domku w środku lasu, w niewielkiej wsi w okolicach
Golubia-Dobrzynia. Mama, żona, a nawet babcia – współwłaścicielka trzech
psów i kota. Uwielbia dobrą, aromatyczną kawę (koniecznie z mlekiem),
kokosowe słodkości, dobrą literaturę i muzykę. Pasjonatka nowinek
technicznych, która niemal od zawsze pisała „do szuflady” – kiedyś tej w
biurku, a ostatnio – tej wirtualnej. "Nić
Ariadny" jest jej debiutancką powieścią. (źródło: www.psychoskok.pl)
W Gdańsku, w
jednym ze szpitalnych pokoi budzi się pacjentka. Wita ją sympatyczna
pielęgniarka, zwracając się do niej po imieniu. Ale jego brzmienie -
Monika - wydaje się wybudzonej kobiecie zupełnie obce i całkowicie do
niej niepasujące. Zdezorientowana Monika nie wie, co się dzieje, skąd
się tu wzięła, czy nadane jej imię jest prawdziwe, jaki jest dzień
tygodnia. Próbuje sobie cokolwiek przypomnieć, ale bez rezultatu. Dręczą
ją jedynie senne koszmary, ukazujące przerażające obrazy. Czy to tylko
sny, czy może przebłyski pamięci? Od lekarza dowiaduje się, że cierpi na
amnezję pourazową. Pewnego dnia zjawia się u niej komisarz Konrad
Marczak prowadzący sprawę mającą na celu wyjaśnienie okoliczności
zdarzenia, do jakiego doszło w parku. Okazuje się, że kobieta spadła ze
skarpy. Pytanie, czy to był nieszczęśliwy wypadek czy może próba
zabójstwa? Kobieta nie jest w stanie przywołać tamtego dnia w pamięci.
Policjant informuje ją, że znaleziono portfel i dokumenty na dane Monika
Palmer oraz telefon, którego pamięć została całkowicie wyczyszczona.
Nikt jej nie poszukuje, nie zgłosił zaginięcia, nie telefonował na jej
komórkę. Śledczy nie znaleźli nikogo z jej bliskich, znajomych czy
przyjaciół. Nikt jej nie zna, nie pamięta, nie kojarzy. Wygląda to tak,
jakby pojawiła się znikąd. Kobieta otrzymuje wypis ze szpitala, a
następnie przyjmuje pomoc Konrada w odwiezieniu do jej mieszkania. Tam
dostrzega kotka, który ją rozpoznaje. W jej oczach wzbierają łzy, które
odnajdują ujście po wyjściu policjanta. Monika spokojnie zwiedza każdy
kąt mieszkania, przygląda się każdej rzeczy. Nagle dociera do
tajemniczego pokoju, którego wyposażenie nie tyle ją szokuje, co wydaje
się jej znajome, wzbudzając przy tym pewne instynkty...
"Nić
Ariadny" to jedna z niewielu książek, w przypadku której niewskazane
jest rozpisywanie się i przesadne roztkliwianie się, albowiem
przypadkiem można by uszczknąć jakiś szczególik, który naprowadziłby
potencjalnego czytelnika na trop wątku. Ja oczywiście nie zamierzam aż
nadto zdradzać, aby nie pozbawiać Was przyjemności z lektury. Dlatego
też zmuszona jestem operować ogólnikami. Powieść wciągnęła mnie
praktycznie od pierwszej strony, opanowała bez reszty nie tylko mój
umysł, ale również ciało. Krótko mówiąc, historia mną zawładnęła do tego
stopnia, że przegapiłam porę obiadową, straciłam poczucie czasu. Nie
tyle nie chciałam się od niej odrywać, co nie mogłam. A kiedy już
musiałam, to nieustannie o niej rozmyślałam. Nie potrafiłam wymazać jej z
głowy. Osadziła się w moich myślach i zapewne nieprędko się stamtąd
wydostanie. To powieść, która angażuje, fascynuje, wyzwala napięcie
utrzymujące się aż do ostatniej kartki, porywa, a nawet hipnotyzuje.
Przejęła nade mną władzę i przyznaję, że niesamowicie mi to odpowiadało.
Już początek przywołuje mnóstwo pytań, a z każdym kolejnym
podrozdziałem nasuwa się ich coraz więcej i więcej. Stopniowo ujawniane
są poszczególne fakty, które wcale nie ułatwiają rozwiązania
zagadkowości fabuły. Wręcz wszystko wydaje się coraz bardziej
skomplikowane. Akcja początkowo toczy się powoli, ale z czasem nabiera
tempa. Nie wiadomo, kto ma rację, komu ufać, komu tak naprawdę wierzyć,
kto jest kim, co jest prawdą, a co fikcją. Miałam mętlik w głowie, niby
coś podejrzewałam, potem byłam niemal pewna swych spostrzeżeń i
przekonań, a następnie okazywało się, że owszem byłam blisko, ale
niezupełnie. Jednego sekretu nie udało mi się rozwikłać. Pragnę
nadmienić, że czytając tę powieść bez przerwy odnosiłam niezwykłe
wrażenie, jakbym nie tyle oglądała film, co autentycznie w nim
uczestniczyła i tym samym odgrywała istotną rolę. Cudowne przeżycie i
nadzwyczajne doświadczenie!
Na uwagę
zasługują również bohaterowie, jakże wyraziści i prawdziwi. Historię
poznajemy z perspektywy kobiety poszukującej swej prawdziwej tożsamości,
przy zastosowaniu narracji pierwszoosobowej. Jej ciągła szamotanina
emocjonalna, zawiły labirynt myślowy, nieokiełznane i niedające się
opanować instynkty zachowawcze, wyuczone mechanizmy i niespodziewane
reakcje sprawiały, że bardzo mocno wczułam się w jej rolę, a chwilami
wydawało mi się, że jestem nią. Poszukiwałam
odpowiedzi na nurtujące mnie pytania, przeszukiwałam dokumenty, śledziłam ruchy i poczynania napotkanych osób,
tropiłam, węszyłam, analizowałam mimikę twarzy każdego człowieka,
chłonęłam każde wypowiedziane słowo doszukując się w nim ukrytej
wskazówki, dopatrywałam się ważnych
elementów mogących pomóc w ujawnieniu prawdy o sobie, ze skrupulatnością
zaglądałam w każdy zakamarek mieszkania, wytężałam wzrok w celu
dostrzeżenia tych... No właśnie, kogo? Nie powiem. Przez zaledwie sto
osiemdziesiąt minut żyłam życiem zagubionej, podejrzliwej, ostrożnej i
przerażonej, a jednocześnie odważnej i pewnej siebie kobiety. Jest coś
jeszcze. W pewnym momencie opowieści głos zabiera druga osoba. Kim jest?
I jaką pełni funkcję w całej historii?
Pewnie
co poniektórych zaskoczę, ale muszę niestety wspomnieć o mankamentach
"Nić Ariadny", a kilka ich jest. Ujawniają się one zarówno w trakcie
lektury, jak i tuż po niej, a nawet kilkanaście godzin po odłożeniu jej
na półkę. Oczywiście to tylko moje odczucia. Pierwszą wadą jest
niemożność pogodzenia się z tym, że to koniec owej historii. Nie
potrafię przejść do porządku dziennego po jej ukończeniu. Po drugie,
niezwykle trudnym przeżyciem dla mnie było (zresztą nadal jest)
rozstanie z bohaterami, tym bardziej, że pomiędzy nimi a mną wytworzyła
się silna więź i zawiązała się ogromna nić sympatii. Po trzecie,
szalenie brakuje mi emocji, które towarzyszyły mi w ciągu całych trzech
godzin chłonięcia tejże prozy. Wreszcie po ostatnie, owa powieść,
przynajmniej dla mnie, jest za krótka. Zdecydowanie. Cierpię. A
przyczynami mej dolegliwości są niewątpliwie pustka, tęsknota, niedosyt,
smutek. Chcę znów przeżywać, smakować, odczuwać ekscytację, niepokój,
lęk i tę wszechogarniającą niepewność oraz mętność, a poniekąd i
ponurość. Chcę więcej, bardziej, mocniej. Chcę, po prostu.
Podsumowując,
"Nić Ariadny" to elektryzująca, frapująca, emocjonująca, refleksyjna,
zaprzątająca myśli, wciągająca, zaskakująca, trzymająca w napięciu do
ostatniej postawionej kropki powieść sensacyjna z nutką romantyzmu i
aspektami psychologicznymi. To historia o poszukiwaniu własnego
"ja", odkrywaniu swej tożsamości oraz bolesnej przeszłości, o miłości,
przywracaniu sentymentalnych wspomnień, walce ze złem i bezustannie
jawiącym się niebezpieczeństwem. Oryginalna, przejmująca i pełna nagłych
zwrotów akcji fabuła wyzwalająca gonitwę myśli, lekki styl,
przekonujące i intrygujące postacie, dodająca pieprzyku i stanowiąca
niespodziewane urozmaicenie dwutorowa narracja, świadczą o udanym
debiucie literackim autorki. Jestem zachwycona! Z utęsknieniem będę
wypatrywać kolejnej powieści Lidii Tasarz, mając cichą nadzieję, że
takowa się pojawi. Liczę na to. Tymczasem polecam "Nić Ariadny".
Naprawdę warto. Tylko ostrzegam, zaczniesz i przepadniesz. Dasz się
porwać? :)