Opinia
Świat jest tak skonstruowany, żeby młodzi ze starymi przeplatali swoje życia. Geriatria i historie związane z ludźmi w podeszłym wieku, przeważnie łamią nam serce i ujmują duszę. Tutaj spodziewałam się komedii, mimo że wstępnie obawiałam się jak autorka pogodzi tak dwie różne rzeczy – starość z żartem.
Książka, którą miałam przyjemność czytać nie tylko zaskakuje swoim niewielkim gabarytem 140 stron, ale humorem, który naprawdę wprawia w dobry nastrój! Na sali szpitalnej, na oddziale geriatrycznym spotykają się 4 panie, które na wszelakie możliwe sposoby i dzięki swojej pomysłowości próbują poprawić sobie czas jaki tam mają spędzić.
Każda z naszych bohaterek jest inna, każda charakterystyczna jak i charakterna. Pani Kuruc walczy z otyłością, na którą (odniosłam wrażenie) zupełnie nie zwraca uwagi. Kolejna pani, Kobel – martwi się o cały świat tylko o nie siebie samą, a co za tym idzie, zapomina o tym co najważniejsze, czyli własne zdrowie. Trzecia pani, Mirela, jest wyjątkowo uprzykrzająca życie, nie oszczędza nie przyjemnych słów w kierunku personelu i jest trochę takim wrzodem na czterech literach. No i Anastazja, której można rzec, że arystokracja trochę siadła na głowę. I nasz rodzyneczka, młodziutka Oliwka, która odnoszę wrażenie, że jest symbolem zderzenia się świata młodości ze światem starości.
Całość
jest okraszona ogromną ilością żartu. Nie każdej książce to pasuje,
ale tutaj udało się autorce. Mam czasem wrażenie,
że w nie których książkach to jest tak, że twórcy boją się pisać smutną
prawdę w żartobliwy sposób. Pozycja jest krótka, ale jak dla mnie
całkiem zgrabna, więc na pewno umili czas przy popołudniowej kawusi.
recenzja pochodzi ze strony https://rozchelstanaowca.pl/2020/04/bankiet-wysuszonych-kasztanow-joanna-standa/
Opinia
Na oddziale geriatrycznym nie można wyobrazić sobie bezmiaru szczęścia.
To oddział gdzie przecinają się historie czterech staruszek.
Ich codzienność przytłoczona jest dramatami z życia codziennego, szara
smutna rzeczywistość i teoretycznie na tym można by było poprzestać,
gdyby nie fakt, że te kobiety są tak barwnymi postaciami jak jesienne
liście.
Bo jesień życia nie musi być wcale nudna.
http://www.bookhunter.pl/recenzja/1216/bankiet-wysuszonych-kasztanow
Opinia
"Bankiet wysuszonych kasztanów" to jedna z nowości sierpniowych
Wydawnictwa Psychoskok. Dlaczego sięgnęłam akurat po tę książkę?
Mianowicie, przekonał mnie do tego jej opis, zapowiadający optymistyczną
historię, a poza tym miała ona stanowić oderwanie się na chwilę od
powieści obszernych poruszających dość trudne tematy. I rzeczywiście
opowieść ujęta została w książce w humorystyczny sposób, ale przedstawia
ważne kwestie dotyczące życia osób starszych. Opowiada bowiem o
samotności ludzi w podeszłym wieku, ich pobycie w szpitalu na jednym z
oddziałów, podejściu pracowników służby zdrowia do tychże osób, a przede
wszystkim o niespełnionych i przyszłych marzeniach. Bowiem każdy z nas o
czymś marzy, pragnie zrealizować swoje plany, bez względu na wiek i
stan zdrowia.
W jednym z miejscowych szpitali na oddziale geriatrii w sali numer dwa
spotykają się przypadkiem cztery staruszki. Pierwsza na oddział trafia
pani Kuruc, która zapadła w śpiączkę jadąc na pocztę w celu wysłania
listu do córki. To kobieta siedemdziesięcioletnia, emerytowana salowa.
Mieszka sama, mąż ją zostawił, a córki nie widziała od dziesięciu lat.
Ze względu na swoją tuszę porusza się o kuli inwalidzkiej, zatem wielu
czynności nie może wykonywać samodzielnie. Każdego dnia może jednak
liczyć na pomoc pewnej opiekunki. Pani Kurunc czuje się bardzo samotną
osobą, dnie spędza na oglądaniu wszelakich seriali. Drugą pacjentką
oddziału jest Pani Kobel - osiemdziesięciodwuletnia wdowa, której pasją
jest ogrodnictwo. To energiczna i stanowcza osoba. Jest niepocieszona,
że trafiła do szpitala, bowiem nieustannie myśli o swojej działce.
Okazuje się, że zdiagnozowano u niej zapalenie oskrzeli i problemy z
nerkami. Kobieta utrzymuje kontakt z synem, ale niestety jej relacje z
synową i wnuczką nie należą do najłatwiejszych. Adoruje ją pan Albert -
sąsiad z działki, ale staruszka odrzuca jego przyjaźń. Kolejną kobietą,
która zjawia się w sali jest pani Mirela Kowine - wykształcona,
siedemdziesięciopięcioletnia, która w młodości należała do zespołu
pieśni i tańca. Do szpitala przywieziono ją, gdy zasłabła, jest
niezdolna do samodzielnego poruszania się. To osoba przewrażliwiona,
złośliwa, niecierpliwa, lubiąca rozkazywać innym, jednocześnie
przywiązująca dużą uwagę do swojego wyglądu. Najstarszą pacjentką na
oddziale jest pani Anastazja - dziewięćdziesięciodwuletnia kobieta ze
zdiagnozowaną anemią. Pracowała jako wykładowczyni matematyki. Jest
bardzo oczytana, inteligentna i pewna siebie. Syn przebywa za granicą, a
jedyną osobą, która ją odwiedza jest jego kolega. Któregoś dnia w sali
pojawia się Oliwia Rostocka z podejrzeniem astmy. To niespełna
czterdziestoletnia dyrektor działu personalnego w korporacji. Staruszki
nie darzą sympatią nowo przybyłej. Na dodatek uważają, że kobieta może
im przeszkodzić w realizacji pewnego pomysłu...
Czy pani Kuruc skontaktuje się z córką? Czy pani Kobel zdecyduje się na
wspólne życie z panem Albertem? Czy staruszkom uda się osiągnąć
zamierzony cel? O czym marzą kobiety? Czy uda im się porozumieć z Oliwią
Rostocką? Co wydarzy się na oddziale geriatrii w sali numer dwa?
"- Na starość wszelka nadzieja staje się już tylko urazą, mniej lub bardziej demonstrowaną.
To, co kiedyś wydawało się godne zainteresowania, było przedmiotem marzeń i pożądania,
dziś unaocznia niemoc i bezradność starca
- wyznała niespodziewanie filozoficzną prawdę pani Mirela."
Bohaterki książki narzekają na oddział geriatrii, na którym się
znalazły. Ordynatora nazywają kurdupelkiem, a starszą asystentkę
oddziału traktują lekceważąco, niekiedy nawet ją obrażając. Są
przygnębione warunkami w jakich muszą przebywać wbrew sobie. Uważają, że
łóżka są niewygodne, a jedzenie bardzo okrojone, niezachęcające i
niezbyt smaczne. Podawane jest nie tylko w małych ilościach, ale przede
wszystkim nieświeże i powtarzające się każdego dnia. Salowa kilkakrotnie
oferowała pacjentkom tygodniowy abonament oferujący lepsze i bardziej
urozmaicone jedzenie, ale ponieważ jego koszt wynosił trzysta złotych,
to staruszki nie zdecydowały się na taki luksus. Ich niewysokie
emerytury im na to nie pozwalały. Na dodatek, aby obejrzeć jakikolwiek
program telewizyjny, trzeba było dokonywać zapłaty w kwocie dwóch
złotych za godzinę rozrywki. Kobiety zatem postanowiły poprawić sobie
warunki pobytu w szpitalu i obmyśliły pewien plan. Gdy jednak na
oddziale pojawiła się Oliwia Rostocka, zaczęły się obawiać, że ich
pomysł nie dojdzie do skutku. Pragnęły pozbyć się nowej lokatorki sali
numer dwa, która swoim podejściem do osób starszych i w ogóle do życia
wzbudzała w nich negatywne uczucia. Nie rozumiały młodszej koleżanki,
dla której priorytetami było dążenie do kariery, osiągnięcie wysokiej
pozycji, zarabianie mnóstwa pieniędzy, a tym samym rezygnacja z
założenia rodziny. Dla kobiet, które przeżyły czasy wojny, poświęciły
swoje życie dla dobra rodziny, dbały o dom, stworzyły swoim dzieciom
dogodne na tamte możliwości warunki, zachowanie czterdziestoletniej
pacjentki było niezrozumiałe. Tym bardziej, że nieustannie narzekała na
wszelkie trudności i niewygody mające miejsce we współczesnym świecie.
Zresztą nie tylko ona wykazywała się brakiem szacunku i zrozumienia
wobec staruszek, dołączyli do niej bowiem pracownicy szpitala. Staruszki
czuły się zatem niepotrzebne, zepchnięte na margines, bezużyteczne. Czy
jednak Oliwia zacznie doceniać starsze kobiety i okaże im
wyrozumiałość? Czy zmieni swoje podejście do życia?
"Bankiet wysuszonych kasztanów" jest wbrew pozorom lekką, przyjemną i
optymistyczną mini powieścią. To lektura warta uwagi, tym bardziej, że
skłania do wielu przemyśleń i rozważań. Dialogi zawarte w książce
niekiedy przepełnione są bólem będącym wynikiem traumatycznych przeżyć,
tęsknotą, ale wywołują również uśmiech na twarzy. Osoby starsze mają
swoje obawy, świadome są swoich ograniczeń, czują się samotne, często
wymagają pomocy i opieki innych, ale pomimo to, wykazują chęć życia,
wolę walki, cieszą się każdą chwilą, a przede wszystkim mają również
marzenia, które pragną zrealizować...
Opinia
Książka jest pochwałą życia „tu i teraz”, ważne są chwile, nie zaś dalekosiężne plany. Życie jest bowiem pełne niespodzianek. Książkę czyta się lekko, pomimo że autorka wskazuje na różne, niekiedy poważne aspekty życia.
Opinia
Książkę czyta się lekko, pomimo, że autorka wskazuje na różne, niekiedy poważne aspekty życia.