Opinie o książce: "Bankiet wysuszonych kasztanów"

Okładka
Książka przedstawia w humorystyczny sposób sytuację czterech staruszek, które przypadkiem spotykają się w tej samej sali na oddziale geriatrii. Odział jest niedoinwestowany pod każdym względem: stare łóżka, brak rzetelnej opieki pielęgniarskiej czy głodowe porcje żywnościowe. Sytuację próbuje poprawić się dzięki darom WOŚP, co stwarza groteskowe sytuacje: w sali numer dwa, obok obskurnych łóżek, jest jedno, supernowoczesne dla seniora, a w łazience przestarzały prysznic konkuruje w muszlą klozetową na fotokomórkę. Problem z racjami żywnościowymi rozwiązała natomiast przedsiębiorcza salowa, oferując pacjentom tygodniowy abonament żywnościowy...

Opinia

Awatar użytkownika
Paulina Nowak
(anonimowy)

Świat jest tak skonstruowany, żeby młodzi ze starymi przeplatali swoje życia. Geriatria i historie związane z ludźmi w podeszłym wieku, przeważnie łamią nam serce i ujmują duszę. Tutaj spodziewałam się komedii, mimo że wstępnie obawiałam się jak autorka pogodzi tak dwie różne rzeczy – starość z żartem.

 

Książka, którą miałam przyjemność czytać nie tylko zaskakuje swoim niewielkim gabarytem 140 stron, ale humorem, który naprawdę wprawia w dobry nastrój! Na sali szpitalnej, na oddziale geriatrycznym spotykają się 4 panie, które na wszelakie możliwe sposoby i dzięki swojej pomysłowości próbują poprawić sobie czas jaki tam mają spędzić.

 

Każda z naszych bohaterek jest inna, każda charakterystyczna jak i charakterna. Pani Kuruc walczy z otyłością, na którą (odniosłam wrażenie) zupełnie nie zwraca uwagi. Kolejna pani, Kobel – martwi się o cały świat tylko o nie siebie samą, a co za tym idzie, zapomina o tym co najważniejsze, czyli własne zdrowie. Trzecia pani, Mirela, jest wyjątkowo uprzykrzająca życie, nie oszczędza nie przyjemnych słów w kierunku personelu i jest trochę takim wrzodem na czterech literach. No i Anastazja, której można rzec, że arystokracja trochę siadła na głowę. I nasz rodzyneczka, młodziutka Oliwka, która odnoszę wrażenie, że jest symbolem zderzenia się świata młodości ze światem starości.

 

Całość jest okraszona ogromną ilością żartu. Nie każdej książce to pasuje, ale tutaj udało się autorce. Mam czasem wrażenie, że w nie których książkach to jest tak, że twórcy boją się pisać smutną prawdę w żartobliwy sposób. Pozycja jest krótka, ale jak dla mnie całkiem zgrabna, więc na pewno umili czas przy popołudniowej kawusi.


recenzja pochodzi ze strony https://rozchelstanaowca.pl/2020/04/bankiet-wysuszonych-kasztanow-joanna-standa/

16 kwiecień 2020 07:23

Opinia

Wysuszone kasztany wśród kolorowych liści

Awatar użytkownika
Klaudia
(anonimowy)

Na oddziale geriatrycznym nie można wyobrazić sobie bezmiaru szczęścia. 

To oddział gdzie przecinają się historie czterech staruszek.
Ich codzienność przytłoczona jest dramatami z życia codziennego, szara smutna rzeczywistość i teoretycznie na tym można by było poprzestać, gdyby nie fakt, że te kobiety są tak barwnymi postaciami jak jesienne liście. 

Bo jesień życia nie musi być wcale nudna. 


http://www.bookhunter.pl/recenzja/1216/bankiet-wysuszonych-kasztanow

25 pażdziernik 2016 11:47

Opinia

http://wielbicielka-ksiazek.blogspot.com

Awatar użytkownika
Kasia
(anonimowy)

"Bankiet wysuszonych kasztanów" to jedna z nowości sierpniowych Wydawnictwa Psychoskok. Dlaczego sięgnęłam akurat po tę książkę? Mianowicie, przekonał mnie do tego jej opis, zapowiadający optymistyczną historię, a poza tym miała ona stanowić oderwanie się na chwilę od powieści obszernych poruszających dość trudne tematy. I rzeczywiście opowieść ujęta została w książce w humorystyczny sposób, ale przedstawia ważne kwestie dotyczące życia osób starszych. Opowiada bowiem o samotności ludzi w podeszłym wieku, ich pobycie w szpitalu na jednym z oddziałów, podejściu pracowników służby zdrowia do tychże osób, a przede wszystkim o niespełnionych i przyszłych marzeniach. Bowiem każdy z nas o czymś marzy, pragnie zrealizować swoje plany, bez względu na wiek i stan zdrowia. 
W jednym z miejscowych szpitali na oddziale geriatrii w sali numer dwa spotykają się przypadkiem cztery staruszki. Pierwsza na oddział trafia pani Kuruc, która zapadła w śpiączkę jadąc na pocztę w celu wysłania listu do córki. To kobieta siedemdziesięcioletnia, emerytowana salowa. Mieszka sama, mąż ją zostawił, a córki nie widziała od dziesięciu lat. Ze względu na swoją tuszę porusza się o kuli inwalidzkiej, zatem wielu czynności nie może wykonywać samodzielnie. Każdego dnia może jednak liczyć na pomoc pewnej opiekunki. Pani Kurunc czuje się bardzo samotną osobą, dnie spędza na oglądaniu wszelakich seriali. Drugą pacjentką oddziału jest Pani Kobel - osiemdziesięciodwuletnia wdowa, której pasją jest ogrodnictwo. To energiczna i stanowcza osoba.  Jest niepocieszona, że trafiła do szpitala, bowiem nieustannie myśli o swojej działce. Okazuje się, że zdiagnozowano u niej zapalenie oskrzeli i problemy z nerkami. Kobieta utrzymuje kontakt z synem, ale niestety jej relacje z synową i wnuczką nie należą do najłatwiejszych. Adoruje ją pan Albert - sąsiad z działki, ale staruszka odrzuca jego przyjaźń. Kolejną kobietą, która zjawia się w sali jest pani Mirela Kowine - wykształcona, siedemdziesięciopięcioletnia, która w młodości należała do zespołu pieśni i tańca. Do szpitala przywieziono ją, gdy zasłabła, jest niezdolna do samodzielnego poruszania się. To osoba przewrażliwiona, złośliwa, niecierpliwa, lubiąca rozkazywać innym, jednocześnie przywiązująca dużą uwagę do swojego wyglądu. Najstarszą pacjentką na oddziale jest pani Anastazja - dziewięćdziesięciodwuletnia kobieta ze zdiagnozowaną anemią. Pracowała jako wykładowczyni matematyki. Jest bardzo oczytana, inteligentna i pewna siebie. Syn przebywa za granicą, a jedyną osobą, która ją odwiedza jest jego kolega. Któregoś dnia w sali pojawia się Oliwia Rostocka z podejrzeniem astmy. To niespełna czterdziestoletnia dyrektor działu personalnego w korporacji. Staruszki nie darzą sympatią nowo przybyłej. Na dodatek uważają, że kobieta może im przeszkodzić w realizacji pewnego pomysłu...

Czy pani Kuruc skontaktuje się z córką? Czy pani Kobel zdecyduje się na wspólne życie z panem Albertem? Czy staruszkom uda się osiągnąć zamierzony cel? O czym marzą kobiety? Czy uda im się porozumieć z Oliwią Rostocką? Co wydarzy się na oddziale geriatrii w sali numer dwa?

"- Na starość wszelka nadzieja staje się już tylko urazą, mniej lub bardziej demonstrowaną.  To, co kiedyś wydawało się godne zainteresowania, było przedmiotem marzeń i pożądania,  dziś unaocznia niemoc i bezradność starca  - wyznała niespodziewanie filozoficzną prawdę pani Mirela."   Bohaterki książki narzekają na oddział geriatrii, na którym się znalazły. Ordynatora nazywają kurdupelkiem, a starszą asystentkę oddziału traktują lekceważąco, niekiedy nawet ją obrażając. Są przygnębione warunkami w jakich muszą przebywać wbrew sobie. Uważają, że łóżka są niewygodne, a jedzenie bardzo okrojone, niezachęcające i niezbyt smaczne. Podawane jest nie tylko w małych ilościach, ale przede wszystkim nieświeże i powtarzające się każdego dnia. Salowa kilkakrotnie oferowała pacjentkom tygodniowy abonament oferujący lepsze i bardziej urozmaicone jedzenie, ale ponieważ jego koszt wynosił trzysta złotych, to staruszki nie zdecydowały się na taki luksus. Ich niewysokie emerytury im na to nie pozwalały. Na dodatek, aby obejrzeć jakikolwiek program telewizyjny, trzeba było dokonywać zapłaty w kwocie dwóch złotych za godzinę rozrywki. Kobiety zatem postanowiły poprawić sobie warunki pobytu w szpitalu i obmyśliły pewien plan. Gdy jednak na oddziale pojawiła się Oliwia Rostocka, zaczęły się obawiać, że ich pomysł nie dojdzie do skutku. Pragnęły pozbyć się nowej lokatorki sali numer dwa, która swoim podejściem do osób starszych i w ogóle do życia wzbudzała w nich negatywne uczucia. Nie rozumiały młodszej koleżanki, dla której priorytetami było dążenie do kariery, osiągnięcie wysokiej pozycji, zarabianie mnóstwa pieniędzy, a tym samym rezygnacja z założenia rodziny. Dla kobiet, które przeżyły czasy wojny, poświęciły swoje życie dla dobra rodziny, dbały o dom, stworzyły swoim dzieciom dogodne na tamte możliwości warunki, zachowanie czterdziestoletniej pacjentki było niezrozumiałe. Tym bardziej, że nieustannie narzekała na wszelkie trudności i niewygody mające miejsce we współczesnym świecie. Zresztą nie tylko ona wykazywała się brakiem szacunku i zrozumienia wobec staruszek, dołączyli do niej bowiem pracownicy szpitala. Staruszki czuły się zatem niepotrzebne, zepchnięte na margines, bezużyteczne. Czy jednak Oliwia zacznie doceniać starsze kobiety i okaże im wyrozumiałość? Czy zmieni swoje podejście do życia?

"Bankiet wysuszonych kasztanów" jest wbrew pozorom lekką, przyjemną i optymistyczną mini powieścią. To lektura warta uwagi, tym bardziej, że skłania do wielu przemyśleń i rozważań. Dialogi zawarte w książce niekiedy przepełnione są bólem będącym wynikiem traumatycznych przeżyć, tęsknotą, ale wywołują również uśmiech na twarzy. Osoby starsze mają swoje obawy, świadome są swoich ograniczeń, czują się samotne, często wymagają pomocy i opieki innych, ale pomimo to, wykazują chęć życia, wolę walki, cieszą się każdą chwilą, a przede wszystkim mają również marzenia, które pragną zrealizować...

15 sierpień 2016 09:28

Opinia

Matylda

Awatar użytkownika
(anonimowy)

Książka jest pochwałą życia „tu i teraz”, ważne są chwile, nie zaś dalekosiężne plany. Życie jest bowiem  pełne niespodzianek. Książkę czyta się lekko, pomimo że autorka wskazuje na różne, niekiedy poważne aspekty życia.

4 sierpień 2016 11:36

Opinia

Awatar użytkownika
Anastazja
(anonimowy)

Książkę czyta się lekko, pomimo, że autorka wskazuje na różne, niekiedy poważne aspekty życia.

4 sierpień 2016 10:53

Znajdź nas na Facebooku

Partnerzy

Subiektywnie o książkach
Dwumiesięcznik SOFA
Wydawnictwo Psychoskok
Wydawnictwo MG
Kuźnia Literacka
Zażyj Kultury
Fundacja  Polonia Union
Kulturalne rozmowy - Sylwia Cegieła
Sklep internetowy TylkoRelaks.pl
CoCzytamy.pl