Inni...
Twoja ocena
Ta historia zawiera wiele prawdy psychologicznej. Autorka znakomicie portretuje dwoje młodych, którzy próbują odnaleźć się we współczesnym świecie, przedstawia ich codzienne życie, a także obyczajowość niewielkiego miasteczka. Poznajemy zresztą nie tylko Jarosław. Często towarzyszymy Ani i Markowi w wyprawach po okolicy, odwiedzając wraz z nimi urokliwe miasta, miasteczka, pałace, kościoły, parki i muzea
Źródło: wfw.com.pl
Dostępna w
Opinie o: "Inni..."
Recenzja
Inni...
"Chciałoby się zatrzymać czas,
kiedy jest dobrze i otacza nas piękno, a
złym dniom powiedzieć: przemijajcie szybko i bezpowrotnie."
Sądząc po opisie na okładce,
lektura "Innych..." miała stać się dobrze zarysowanym portretem młodych ludzi,
którzy w polskich realiach próbują odnaleźć swoją drogę życiową. Po
przeczytaniu tej krótkiej książeczki, opowiastki, przypowieści, stwierdziłam,
że żadni "inni" nie powinni jej czytać. Dawno nie miałam w ręku tak źle
przygotowanej warsztatowo książki.
Joanna Bura to urodzona w
Jarosławiu, absolwentka Wydziału Pielęgniarstwa i Nauk o Zdrowiu Akademii
Medycznej w Lublinie. "Inni..." to jej druga książka, pierwsza pt. "Wymarzona
praca" oscylowała w temacie wyboru zawodu. Autorka napisała również kilka
artykułów związanych stricte z medycyną, publikowanych w "Magazynie
Pielęgniarki i Położnej" czy w "Biuletynie Informacyjnym Podkarpackiej
Okręgowej Izby Pielęgniarek i Położnych".
Ania, prowincjonalna nauczycielka
po trzydziestce, poznaje w księgarni czterdziestoletniego Marka. Mężczyzna
przypada bohaterce do gustu, co owocuje coraz częstszymi spotkaniami. Ich
randki nie są jednak typowymi spotkaniami zakochanych w sobie osób, bowiem Marek
jest seksualnym abstynentem, uzależnionym od chorej matki, którą się opiekuje.
Ania zauważa również, że jej przyjaciel jest nad wyraz skąpy i tajemniczy, mało
mówi o sobie. Jedynie wycieczki, które są ich udziałem, zbliżają parę do
siebie. Z czasem bohaterka zaczyna poznawać prawdę o Marku, która ostatecznie
prowadzi do nieuchronnej tragedii.
Trudno pisać o książce, której
czytanie staje się niewyobrażalną męczarnią. Nawet nie wiadomo od czego zacząć,
gdy tyle negatywnych myśli plącze się po głowie czytelnika. Główny zarzut jaki zauważy
każdy amator, to słabe przygotowanie warsztatowe autorki. Czytając fragmenty
jej opowieści, a praktycznie cały tekst,
można wysnuć wniosek, że utwór został napisany przez dziecko. Nieskładne
zdania, mnóstwo powtórzeń, niekonsekwencja, brak logiki w wielu wydarzeniach to
tylko wierzchołek góry lodowej. Styl Joanny Bury nie posiada w sobie żadnej
świeżości, jest po prostu zły i niedopracowany. Czytelnik męczy się podczas
czytania tego tekstu, będącego swoistym obszerniejszym notatnikiem.
Autorce nie udała się również
kreacja głównych bohaterów. Zarówno Ania jak i Marek są postaciami mdłymi, bez
widocznych cech charakteru, w zasadzie są bezpłciowi. Pokusiłabym się nawet o
stwierdzenie infantylizmu w ich zachowaniu. Ania jest niekonsekwentna i
irytująca, widać w niej brak jakiejkolwiek dojrzałości emocjonalnej. Marek za
to posiada jeszcze mniej cech, którymi mogłabym go określić. Widać w nim
sprzeczność, autorka chyba nie miała na tę postać żadnego pomysłu.
We wstępie Joanna Bura napisała,
iż inspiracją do napisania historii Ani i Marka, były prawdziwe
wydarzenia. Rozumiem, że autorka zaczerpnęła pomysł na fabułę z samego
życia,
wielu autorów tak robi. Jednakże wykonanie jej utworu jest fatalne pod
każdym
względem. Historię dziwnego związku minimalnie ratują opisy krajobrazów
okolic
Jarosławia i ich zabytków. Mam wrażenie, że autorka chciała przybliżyć
swoim
czytelnikom klimat Polski południowo-wschodniej, jednakże często opisy
umieszczone w poszczególnych partiach tekstu były wplatane sztucznie, co
jeszcze bardziej
pogarsza odbiór książki jako całości.
Jestem osobą, która stara się w
każdej książce znaleźć jakiś pozytywną cechę. W utworze Joanny Bury tymczasem to ja poczułam
się inna. Szkoda, że nie zakończyłam swojego spotkania z książką wyłącznie na
okładce, gdyż ta jest jedyną pozytywną rzeczą, jaką mimo usilnych starań udało
mi się dostrzec.