Recenzja
Nigdy wcześniej nie trafiłam na żadne dzieło Mariana Kowalskiego. Teraz –
kiedy wiem już, jak wiele napisał, jak wiele stworzył – zdaje mi się to
dziwne. Czy warto zapoznać się z pozostałymi jego utworami? Nie wiem.
Na pewno jednak mogę Wam polecić "Mroczne dziedzictwo", które na kilka
dni (miałam na wakacjach mało czasu na czytanie) zaniosło mnie nad
Bałtyk...
Morze pełne tajemnic, starych legend i baśni opowiadanych z dziada,
pradziada. Morze, które zabrało na zawsze niejednego śmiałka i które
potrafi być tak piękne, jak i przerażające. Przymorze, które kiedyś
należało do Krzyżaków i gdzie przed wiekami na stosach płonęły
czarownice...
Akcja powieści w większości toczy się dwutorowo. Daniel jest niemieckim
dziennikarzem. Osiągnął pewien sukces, jest szanowany, znany, całkiem
dobrze płacą mu za wierszówkę. Co dokładnie było powodem wyjazdu do
niewielkiego miasteczka, w którym odbywała się konferencja o bytach
nadprzyrodzonych nie ma większego znaczenia. Liczy się to, że w Weil der
Stadt spotkał Ją. Rudowłosą. Piękną, pociągającą, tajemniczą polską
rzeźbiarkę, która postanowiła stworzyć pomnik Sydonii, dawno już
nieżyjącej kobiety skazanej na straszliwą śmierć na stosie – za czary.
Różni ich niemal wszystko, a jednak Daniel nie potrafi wyrzucić z głowy
wspomnień dotyczących Ognistowłosej. Całkowicie zawładnęła jego umysłem.
Nie potrafi pracować, nie może się skupić, popada w coraz większą
niełaskę. I można by się żalić nad jego losem, gdyby nie to, że biedną
Irenę spotyka znacznie więcej przykrości. Ból zdaje się być wpisany nie
tylko w życie tej pięknej kobiety, ale w krew, która płynie w jej
żyłach. Jaki udział mają w tym wszystkim przybyli z dalekich kazachskich
stepów teściowie? Jakie mroczne dziedzictwo w sobie noszą?
Szalejący z pragnienia Daniel, szalejąca ze strachu i nawiedzana przez
duchy zmarłych przed wiekami Irena, ogarnięty szaleństwem poszukiwania
skarbu wikingów Emil – mąż Ireny... Tragedia za tragedią. Wiele śmierci,
wiele niewyjaśnionych tajemnic. Cmentarz kryjący niejeden sekret. I
pewna książka, która może okazać się ważniejsza, niż początkowo
myślicie. Wszystko to w urokliwym majątku Wedlów, gdzieś niedaleko
Niechorza.
Jeśli strony elektronicznej książki mogłyby wydzielać zapach, "Mroczne
dziedzictwo" pachniało by (śmierdziało?) strachem. Napięcie, ciarki na
plecach i ciągła niepewność, co dalej.. Te uczucia towarzyszyły mi
podczas czytania tej niesamowitej powieści. Powieści napisanej pięknym
językiem, przemyślanej w każdym szczególe, przyciągającej niczym magnes.
Dodatkowym atutem "Mrocznego dziedzictwa" jest zróżnicowana narracja.
Historię Daniela poznajemy dzięki jego własnej opowieści. Narracja
trzecioosobowa pojawia się w przypadku dziejów Ireny. Kiedy bohaterowie
są razem – bywa różnie.
Bardzo podoba mi się pomysł napisania takiej historii. O Pomorzu, o
naszych mitach, naszych legendach, postaciach z przeszłości, które na
wieki zapadły w lokalną pamięć, a o których dzisiejsza, coraz bardziej
globalizowana, Polska, zdaje się, zapomniała.
Nieczęsto się to zdarza, ale... nie mam żadnych negatywnych uwag dotyczących tej książki.
Recenzja pochodzi z bloga Dune Fairytales (http://dune-fairytales.blogspot.com/ )