Książka na gorący letni dzień
| Dodano: 13 czerwiec 2015
| Dodany przez:
Zasypana książkami
Słyszeliście kiedyś o Juliuszu Marku? Ja do tej pory też niewiele
słyszałam, ale mam nadzieję, że taki stan rzeczy nie potrwa długo.
Debiutant wykonał kawał dobrej roboty, pisząc zbiór opowiadań w
klimatach post-apo, które są jak powiew świeżości na scenie polskiej
fantastyki.
"Dziedzictwo piorunów" to zbiór opowiadań różnej długości, które łączy motyw burzy zwiastującej pewne wyjątkowe wydarzenia. Historie trzymają w napięciu i zaskakują na każdym kroku. Połyka się je jednym tchem i nie sposób się oderwać. Jak to lubią określać moi znajomi "płynie się po tekście". Choć z drugiej strony może momentami przydałoby się nieco więcej opisów... ;)
Jeżeli szukacie lektury na takie gorące dni jak dzisiejszy (40 stopni w słońcu!) to polecam Wam ten zbiór. Książka idealna na kocyk przy mrożonej herbacie. Nie ma stu tysięcy głównych bohaterów, których nie możesz odróżnić od siebie. Każde opowiadanie jest zwartą całością, więc nawet jeżeli musisz na chwilę odejść od książki, nie wytrącisz się z rytmu - same plusy.
Mogłabym się przyczepić do dwóch opowiadań, ale to tylko, żebyście nie myśleli, że nieszczerze wychwalam tą książkę. Nie podobało mi się opowiadanie z motywem wskrzeszania żony głównego bohatera. Akurat tu fabuła była zakręcona jak lato z radiem... Autor chciał ze znanego motywu zrobić coś nowego i odrobinkę przekombinował. Plus epilog, w którym główny bohater odradzał się jako bóstwo. Czyta się i się nie wierzy jak bardzo ludzie potrafią być nienormalni (bohaterowie, nie autor! :D). Choć jako epilog, mimo mocno schizowej fabuły, opowiadanie pasowało jak ulał.
"Dziedzictwo piorunów" to zbiór opowiadań różnej długości, które łączy motyw burzy zwiastującej pewne wyjątkowe wydarzenia. Historie trzymają w napięciu i zaskakują na każdym kroku. Połyka się je jednym tchem i nie sposób się oderwać. Jak to lubią określać moi znajomi "płynie się po tekście". Choć z drugiej strony może momentami przydałoby się nieco więcej opisów... ;)
Jeżeli szukacie lektury na takie gorące dni jak dzisiejszy (40 stopni w słońcu!) to polecam Wam ten zbiór. Książka idealna na kocyk przy mrożonej herbacie. Nie ma stu tysięcy głównych bohaterów, których nie możesz odróżnić od siebie. Każde opowiadanie jest zwartą całością, więc nawet jeżeli musisz na chwilę odejść od książki, nie wytrącisz się z rytmu - same plusy.
Mogłabym się przyczepić do dwóch opowiadań, ale to tylko, żebyście nie myśleli, że nieszczerze wychwalam tą książkę. Nie podobało mi się opowiadanie z motywem wskrzeszania żony głównego bohatera. Akurat tu fabuła była zakręcona jak lato z radiem... Autor chciał ze znanego motywu zrobić coś nowego i odrobinkę przekombinował. Plus epilog, w którym główny bohater odradzał się jako bóstwo. Czyta się i się nie wierzy jak bardzo ludzie potrafią być nienormalni (bohaterowie, nie autor! :D). Choć jako epilog, mimo mocno schizowej fabuły, opowiadanie pasowało jak ulał.