Joyce Johnson „Własnym głosem. Samotne zwycięstwo Jacka Kerouaca”

Obrazek artykułu
Jedyna i niepowtarzalna biografia Kerouaca. Miłośnicy literatury, popkultury oraz fani mitycznego Kerouaca, z pewnością zechcą podążyć jeszcze raz za jego wewnętrznym głosem. Fragment możemy zgłębić już teraz.

Wiadomym jest, że znane osobistości przedstawiane latami przez najróżniejsze źródła z czasem zatracają swą autentyczność, i choć nadal pozostają sobą, w naszych oczach jawią się inaczej. A jaki był Jack Kerouaca? Tego z pewnością dowiemy się z jedynej i niepowtarzalnej biografii Kerouaca napisanej przez Joyce Johnson. Autorkę, która swego czasu była partnerką Kerouaca.


Nawet pamiętne spotkanie Jacka Kerouaca i Neala Cassady’ego wyglądało inaczej, niż to które wielu poznało dzięki książce „W drodze”. Fani mitycznego Kerouaca, z pewnością zechcą podążyć jeszcze raz za jego wewnętrznym głosem.



Fragment książki:


We wczesnej wersji W drodze pierwsze spotkanie Jacka z Nealem Cassadym w grudniu 1946 roku zostało przedstawione w postaci zadziwiającej sceny: Neal, bezpruderyjnie obnażony niczym posąg Apolla, otwiera drzwi mieszkania we wschodnim Harlemie, gdzie zatrzymał się z nastoletnią młodziutką żoną LuAnne, kusząco gramolącą się na drugim planie z kanapy, na której jeszcze przed chwilą uprawiali seks. W rzeczywistości ten pierwszy kontakt miał przebieg mniej ekstrawagancki – nastąpił w pokoju na poddaszu akademika Livingston przy Uniwersytecie Columbia, gdzie mieszkali Hal Chase i Ed White, a Neal i LuAnne byli ubrani.

 

Tego samego dnia wcześniej Hal i Ed zaprowadzili młodą parę do West End, gdzie spotkali Allena, po czym gromadnie udali się do bursy. Tam trzeba było LuAnne przeszmuglować na górę. Pomimo niechęci, jaką żywili doń Hal i Ed, Allen został, zdecydowany był bowiem pogodzić się z Nealem. Niewątpliwie jedno natychmiast rzuciło mu się w oczy: niemal braterskie podobieństwo Neala do Jacka, zarówno pod względem atletycznej budowy ciała, jak i wyrazistych rysów twarzy. Tego samego popołudnia wpadli także Tom Livornese, Allan Temko i jeszcze kilku gości zaproszonych, by poznali czytające Prousta „dziecko krat”, o którym Hal tyle opowiadał. Wyglądało to, jak gdyby zeszli się na oględziny jakiegoś egzotycznego okazu człowieka prymitywnego. Temko nie dostrzegł niczego szczególnego w Nealu, natomiast zupełnie zdegustował go, podobnie jak Eda White’a, jego sposób traktowania LuAnne i stosunek do kobiet.

Kiedy przybył Jack, Neal był właśnie pogrążony w pasjonującej rozmowie z Allenem. Wprawdzie Hal Chase opisał wcześniej Nealowi Allena w miażdżących słowach, jako kogoś, „czyja zdumiewająca umysłowość nosi w sobie ziarno upadku, a jałowość narzuciła mu zblazowaną, acz fascynującą maskę” – to jednak Neal momentalnie dostrzegł w Allenie wszystko to, po co przyjechał do Nowego Jorku: „ogładę intelektualną, wiedzę, subtelność myśli”. Allen zaś natychmiast poczuł, że Neal posiadł wprost „tajemnicę egzystencji”.

 

Jack zachował więcej sceptycyzmu i wstrzemięźliwości. Tego pierwszego dnia zobaczył przed sobą „Gene’a Autry’ego za młodu” i uznał, że ma w sobie szczyptę chytrości. Ale Neal przypominał mu także osiłków z Lowell, przychodzących na mecze bokserskie, na które prowadzał go Léo, chłopaków, którzy znali smak biedy i nie widzieli przed sobą przyszłości, ale i tak potrafili sprzątnąć innym sprzed nosa najładniejsze dziewczyny. Baki Neala zrobiły na nim wrażenie bardzo frankokanadyjskie. Słuchał Neala, jak w wielkich słowach ględził o Schopenhauerze i Nietzschem, chcąc zaimponować zgromadzonym w pokoju łatwowiernym intelektualistom, i dostrzegł jego ogromną potrzebę wysokiej kultury. Przy okazji łowił uchem jego podobną do bopu składnię mowy amerykańskiej: Neal dryfował w bok od pierwotnego tematu albo głównego wątku danej anegdoty ku pobocznym riffom albo nawet riffom na temat riffów, akcentując je niby-perkusyjnymi wykrzyknikami. Niczym składający zeznanie bohater Dostojewskiego, otwierał duszę i dawał upust pokrętnym, emocjonalnym monologom. „W tym, co mówił, nic nie było jasne – napisał później we W drodze – ale sens jego wypowiedzi w przedziwny sposób stawał się czysty i wyrazisty”.

 

Należy jednak wątpić, by Jack natychmiast zaczął mitologizować Neala i nazywać go „zachodnim krewniakiem słońca”, jak napisał w ostatecznej wersji W drodze, czy też spostrzegł w nim ucieleśnienie Spenglerowskiego wspaniałego „człowieka prymitywnego”, który miałby uczyć innych sensu życia. Pisane naiwnym językiem listy, które pokazywał mu wcześniej Hal, zapowiadały kogoś, kto jest raczej nudny – dlatego z wielką ulgą stwierdził, że zgoła tak nie jest. Kilka dni później, kiedy Jack spotkał się z Nealem drugi raz – w mieszkaniu w Harlemie Hiszpańskim, które znamy z opisu we W drodze. Wówczas zdał sobie bowiem sprawę, jak chaotyczną do tej pory egzystencję wiódł Neal i jak bardzo potrzeba mu przyjaciela-przewodnika. Cassady robił na nim wrażenie dzieciaka, którym postanowił się zaopiekować, chociaż dostrzegał w jego naturze także coś „srogiego”, co uznał za rzecz niezwykłą.

Hal Chase bardzo niepokoił się o to, jak Neal zostanie przyjęty w Nowym Jorku. W tamtych czasach Denver było w sumie niedużym miasteczkiem; jak z czasem Jack się zorientował, przypominało nieco Lowell: chmary młodzieży, znającej się ze szkoły średniej, grały razem w pool i spędzały czas w tych samych proletariackich barach i jadłodajniach. Tam Neal stanowił gwiazdorską atrakcję, słynną ze względu na najbardziej wątpliwe osiągnięcia – zwinne kradzieże samochodów i talenty uwodzicielskie – a także uważany był za swego rodzaju geniusza-samouka. Ponieważ Hal wiedział, że jego nowojorskim przyjaciołom znacznie trudniej było zaimponować, ostrzegł Neala, że raczej nie „złapią się” na lep jego tupetu, co później LuAnne wyjawiła Allenowi.

 

Wyjątkowo piękna żona Neala była słodką szesnastką. Dzięki złotym puklom, wielkim niebieskim oczom i okrągłej twarzyczce wyglądała jak Shirley Temple w ubraniu starszej siostry – i Jack, widzący w niej typową dziewczynę ze wsi, zapałał do niej natychmiastowym pożądaniem. Poradził się w tej sprawie Hala, który odrzekł, że zaciągnięcie LuAnne do łóżka nie powinno być specjalnie trudne, ale jeśli chce wykonać jakiś ruch w tę stronę, musi poprosić Neala o pozwolenie.

 

LuAnne była dzieckiem porzuconym tak jak Neal. Miała zaledwie czternaście lat, kiedy Neal pierwszy raz zawiesił na niej wzrok – siedziała w drogerii Walgreens obok sali ze stołem do poola. „Z tą dziewczyną się ożenię” – oświadczył bez ogródek swojej stałej dziewczynie, trzynastoletniej Jeannie. (Neal mieszkał wtedy z Jeannie, jej matką i babką w zamian za usługi seksualne, świadczone wszystkim trzem paniom domu). Nastąpiły tygodnie zawiłych intryg, podczas których Neal usiłował jakoś żonglować swoimi miłosnymi zobowiązaniami. Z końcem lata udało mu się wreszcie poślubić LuAnne, której matki rozwódki kompletnie to nie obeszło, po czym uciekli oboje do Nebraski. Jednakże wujostwo LuAnne z Nebraski odmówili im gościny, więc dziewczyna najęła się do prowadzenia domu niewidomego adwokata i jego żony w zamian za pokój do spania dla młodej pary. Tam Neal spędzał czas, ślęcząc nad Szekspirem i W poszukiwaniu straconego czasu, nocami objaśniając LuAnne swoje ulubione fragmenty.

Miarka przebrała się w listopadzie, kiedy podczas śnieżycy Neal wrócił do domu i zastał LuAnne na werandzie, jak zsiniała z zimna szorowała podłogę. Najwyższy czas był ruszać do Nowego Jorku, gdzie Neal nadal zamierzał pójść na studia i zostać pisarzem, chociaż już dwa miesiące spóźniał się na rozmowy kwalifikacyjne, które z niemałym trudem Hal załatwił mu na Columbii. Ukradli więc samochód wuja, trzysta dolarów z kasy pancernej ciotki i ruszyli. Trefny samochód porzucili pod Chicago, resztę drogi pokonując autobusem. Pierwszy przystanek na Manhattanie zrobili w Times Square, gdzie gapili się na tłumy, billboardy i neony i doznali oszołomienia na widok mnóstwa lśniących ciast i ciastek z kremem na wystawie kawiarni Hector’s (doświadczenie to Jack opisał później w wirtuozerskim fragmencie Visions of Cody).

 

Dzięki uprzejmości nieznanych ludzi młoda para początkowo całkiem nieźle egzystowała. Kolega Hala pozwolił im przemieszkać pierwsze kilka dni w swoim lokum w Harlemie Hiszpańskim. Potem kuzyn Allena zaproponował im kolejne, bliżej Columbii, z którego musieli się wynieść, kiedy rozplenili tam wszy łonowe. Przenieśli się do Bayonne w stanie New Jersey, gdzie Neal zdobył pracę na parkingu. Dostali tam mały pokoik z dostępem do kuchni, co wreszcie pozwoliło LuAnne poczuć się jak żona – tam przyrządziła Nealowi pierwszy w życiu posiłek. Trzydzieści lat później wciąż pamiętała zrobione przez siebie żałosne, ale spełniające swoją rolę papierowe zasłony. Wszystko wyglądało cudownie – i może tu leżał problem, ponieważ coś kazało LuAnne szybko zniszczyć ich poczucie stabilizacji: zdjętego wielkim strachem przed ponowną odsiadką Neala okłamała, mówiąc, że policja była tu i pytała o niego. Bezzwłocznie uciekli do Nowego Jorku i przez mniej więcej tydzień spali w cudzych zaparkowanych samochodach – aż w końcu w połowie stycznia LuAnne wsiadła do autobusu i wróciła do Denver.

 

Wszelako jeszcze przed jej wyjazdem Jack zabrał Neala na spotkanie u Vicki Russell, gdzie Neal drugi raz zetknął się z Allenem i – jak twierdził Allen po latach – dostrzegł u niego rozpaczliwą potrzebę miłości, więc hojnie mu ją ofiarował, chociaż raczej pociągały go kobiety. Po „dzikim weekendzie scen seksualnych”, który pomógł Allenowi otrząsnąć się z poczucia izolacji, ale i nieco go wystraszył, jego notes odtajał i nagle Allen zaczął pisać sonet za sonetem na cześć nowego kochanka-wyzwoliciela o dużo większym doświadczeniu erotycznym niż ktokolwiek dotąd w jego życiu. W Nealu „był pierwiastek wiary – wspominał później Allen – w stosunek płciowy i intymność jako ostateczną wymianę dusz”. Ewangelia Neala uczyniła z Allena konwertytę, który nie dostrzegał, że Neal usprawiedliwia w ten sposób także własną zachłanność seksualną.

 

Niebawem Neal zajął miejsce Luciena jako przedmiotu uczuć Allena. Kilka tygodni wcześniej Allenowi udało się wreszcie zobaczyć z Lucienem, ale tak wyczekiwane spotkanie wypadło znacznie poniżej jego oczekiwań. Gdy Allen oświadczył, że jest homoseksualistą, Lucien nie uznał tego za przełomową wiadomość i jął zadawać mu pytania, które Allen oceniał jako dziecinnie naiwne. Po imprezie sylwestrowej, na którą Jack zaciągnął całe towarzystwo do mieszkania jednego z zamożnych kolegów z Horace Mann, Lucien zaatakował Jacka, zarzucając mu, że przywłaszczył sobie czyjś szalik i kapelusz – za dawnych czasów taki kawał kompletnie by go nie przejął. Kiedy po kilku miesiącach Allen znów kochał się z Lucienem, doznanie to, po seksie z Nealem, okazało się wielce rozczarowujące.

Od 2 do 10000 znaków

Znajdź nas na Facebooku

Partnerzy

Subiektywnie o książkach
Dwumiesięcznik SOFA
Wydawnictwo Psychoskok
Wydawnictwo MG
Kuźnia Literacka
Zażyj Kultury
Fundacja  Polonia Union
Kulturalne rozmowy - Sylwia Cegieła
Sklep internetowy TylkoRelaks.pl
CoCzytamy.pl