Gniewomir mnie oczarował
Jakieś poboczne
zapisy, hasła wyjęte z kontekstu, jakie mogą być przydatne
podczas pracy, slogany myślowe lub zasłyszane dobre idee. Wszystko
może okazać się potrzebne. A potem zasiada przed białą kartką,
ową wyrocznią i zabiera się do pracy. I z tego „wszystkiego”
tworzy „coś”.
Tak
powstaje książka, po którą sięgam ja, a moja wyobraźnia zostaje
zaproszona na ucztę. Czytam ową książkę, ba – siedzę z nosem
w niej, zatapiam się cała. Organizatorem owej uczty literackiej
jest jeden człowiek, autor PIOTR SKUPNIK,
czarodziej pióra, fabuły i plastyczności języka. To fenomen
niebanalnego wręcz człowieka, który skromnością swej osoby i
pokory, w mojej ocenie staje się brawurowym mistrzem literatury
polskiej z wysokiej półki. Z półki oznaczonej historią z
domieszką fikcji. To mistrz liter i słowotwórstwa, a także
wybitny gracz zasiadający na granicy światów, które minęły, a
które nadal są, i które się przenikają, ale po kolei...
Już
przy pierwszej części serii o Gniewomirze stwierdziłam, że
tworząc sylwetkę owego woja, Jarla Gniewomira Egilssona pokusił
się na „literacki
slalom gigant”
pomiędzy faktami historycznymi, a fikcją czysto literacką. Lata
1020–1051, w których zamknięta jest fabuła „Wierności
Gniewomira”
to ciągłe potyczki pomiędzy wyznawcami chrześcijaństwa, a
wierzącymi w gusła, czy Bożki. Do tego dochodzą liczne walki na
tle politycznym o granice i majątki, ale w od czego jest tu owo
„magiczne” lepiszcze w postaci niebanalnej wręcz wyobraźni
autora? Piotr
Skupnik
tworząc serię o dzielnym Wikingu Gniewomirze daje nam sposobność
uczestniczenia w autentycznych wydarzeniach zapisanych w licznych
publikacjach. W nocie historycznej zamieszczonej na końcu książki
autor dokonuje czegoś na wzór „wiwisekcji”, czyli oddziela
fikcję od prawdy i krok po kroku wyjaśnia co było, a czego nie
było wraz z odniesieniem do własnej powieści. Ta mieszanka dwóch
światów, dwóch odrębnych płaszczyzn sprawia, że
„Wierność Gniewomira”
czyta się z zapartym tchem. Jesteś ciekawy nie tylko kolejnych
perypetii Jarla, ile każdej kolejnej strony, a te – co
najsmutniejsze – szybko umykają.
Seria o Gniewomirze winna być opasła w tomy, monumentalna wręcz.
Jest rok 1051, Jarl – ponad siedemdziesięcioletni dostojnik zasiada do biesiady. Towarzyszą mu córka z synem oraz mieszkańcy owej sadyby. I właśnie tu Jarl zaczyna wspominanie tego, co wydarzyło się w 1020 roku... Jak odstawił na dwór księżnej Rychezy swoją córkę i jej syna Żitimira, a także jego siostrę Miłkę. Pozostawia tam zaufanych ludzi, by strzegli małego Kazimierza oraz jego wnuka. Żitimir bowiem jest nieślubnym synem Bezpryma, przyrodniego brata Mieszka, lecz o tym nikt nie może się o tym dowiedzieć, bo życie dziecka byłoby zagrożone. W tej części powieści znacząca jest też koronacja Bolesława Chrobrego i jego rychła śmierć i przejęcie władzy przez Mieszka II Lamberta. W drugiej części zaś mamy walki i boje o Norwegię, których zawiłości pozostawię sobie w tajemnicy…
Piotr Skupnik posiada niebywale swobodny język i styl prowadzenia fabuły. Wodzi czytelnika po rubieżach, chatach czy jaskiniach. Leżysz na futrach, polujesz, biegasz po lesie z toporem, a do walki wręcz z tarczą w lewej ręce stajesz jako doświadczony w fechtunku woj. owa plastyczność opisów onieśmiela i zachwyca jednocześnie. Wszystko jest wyważone, smakowite, jedyne w swoim najlepszym rodzaju. Tych, którzy nie znają wcześniejszych części serii i boją się sięgnąć po którąkolwiek środkową uspokajam. Autor każdy tom pisze tak, że bez trudu odnajdziemy się w świecie Jarla Gniewomira. I – co najważniejsze – szybko w ten świat wejdziemy, bo to czytelnicza pułapka, w którą po prostu MUSISZ wpaść. To wnyki, które będą cię więzić do ostatniego zdania powieści. A najgorsze jest to, że potem masz ochotę na następne części i następne i dobrze ci w tej pułapce. Że twój apetyt czytelniczy nie ucierpiał, a co najważniejsze, masz niedosyt. Zawsze zaczyna się się osobą Jarla, który wraca do przeszłości. Wspomina co się wydarzyło, ale – co warto zauważyć – wszelkie boje czy porażki dane było mu przeżyć, bo któż by dziś wspomniał, jak nie on?
Takich książek, jak „Wierność Gniewomira” pożądasz – mówię wprost. Takie książki to diamenty, których poszukujesz na półkach księgarń czy bibliotek. Wspaniała fabuła i pełna przygód zwarta oraz spójna treść. Tu nie ma nic zbędnego, tu nie ma niepotrzebnych opisów, rozmów, ani tym bardziej postaci nic niewnoszących do całości. To ścisłe i solidne dzieło – i co dodam z dumą – polskiego autora, PIOTRA SKUPNIKA. Od tej powieści wiem, że zaczyna się moja dożywotnia przyjaźń z nim.
Gniewomir mnie oczarował, zachwycił, zabrał na nieznane morza czytelniczego raju. Czego chcieć więcej? Chyba tylko kolejnych książek jego autorstwa – i to szybko, a te z pewnością będą, bo Jarl … Bo historia musi trwać dalej.