Fragment z książki "Na fali szoku"
"Brunner pisze o przyszłości tak, że czytelnik czuje się, jakby już w niej żył".
- The New York Times Book Review "Kiedy John Brunner powiedział mi, że ma zamiar napisać tę książkę, byłem zafascynowany… ale zadawałem sobie pytanie, czy komukolwiek może się to udać. Jednakże Brunner poradził sobie znakomicie. Bohater zmieniający osobowości, zwierzęta mające dusze, think tanki i osiedla uchodźców z katastrofy składają się na przyszłość tak wiarygodną, że nie potrafię o niej zapomnieć".
- Alvin Toffler, autor „Szoku przyszłości” "Brunner, jeden z najważniejszych pisarzy science fiction, podsuwa nam lustro ukazujące nasze przywary, ponieważ chce nas uratować przed nami samymi".
Fragment z książki:
Mężczyzna siedzący na krześle znagiej stali również był nagi, podobnie jak białe ściany pokoju. Jego ciało igłowę całkowicie wygolono, pozostawiając jedynie rzęsy. Maleńkie kawałki taśmy klejącej utrzymywały na miejscu czujniki ulokowane wkilkunastu punktach na skórze czaszki, na skroniach blisko kącików oczu, po obu stronach ust, na gardle, nad sercem, nad splotem słonecznym inad każdym ważniejszym zwojem nerwowym, aż po kostki.
Od każdego czujnika odchodził cienki jak nić pajęcza przewód wiodący do jedynego– poza stalowym krzesłem oraz dwoma innymi, miękko wyściełanymi– obiektu składającego się na umeblowanie pokoju. Była to konsola analizy danych, szeroka na metr, awysoka na pół metra. Na jej pochyłym blacie umieszczono liczne ekrany iświatła sygnalne, dobrze widoczne zjednego zwyściełanych krzeseł.
Dodatkowo, na sterczących zoparcia stalowego krzesła wysuwanych prętach rozmieszczono mikrofony oraz trójwymiarową kamerę.
Mężczyzna zogoloną głową nie był wpokoju sam. Towarzyszyły mu trzy inne osoby: młoda kobieta wgładkim białym kombinezonie, sprawdzająca lokalizację czujników; chudy, czarny mężczyzna wmodnym, ciemnoczerwonym trzyczęściowym garniturze, mający na piersi plakietkę ze zdjęciem oraz nazwiskiem Paul T.Freeman; oraz biały mężczyzna masywnej budowy, wwieku około pięćdziesięciu lat. Miał granatowy garnitur, aplakietka informowała, że nazywa się Ralph C. Hartz.
Hartz kontemplował ten widok przez dłuższy czas, nim wreszcie się odezwał.
– Awięc to jest cwaniaczek, który osiągnął więcej niż pozostali, zrobił to szybciej iwytrzymał dłużej– odezwał się wreszcie.
– Haflinger faktycznie dokonał imponujących osiągnąć– przyznał łagodnym tonem Freeman.– Widział pan jego akta?
– Oczywiście. Dlatego tu jestem. To może być atawistyczne pragnienie, ale miałem ochotę zobaczyć na własne oczy faceta, który zaprezentował tak zdumiewające bogactwo nowych osobowości. Chyba łatwiej byłoby zapytać, czym się nie zajmował. Projektant utopii, doradca stylu życia, delficki hazardzista, konsultant do spraw sabotażu komputerowego, racjonalizator systemów iBóg wie co jeszcze.
– Atakże kapłan– dodał Freeman.– Dzisiaj przejdziemy do tej dziedziny. Na uwagę zasługuje jednak nie liczba różnych zawodów, którymi się parał, ale kontrast między kolejnymi wersjami jego osobowości.
– Zpewnością należało oczekiwać, że będzie się starał możliwie jak najskuteczniej zatrzeć za sobą ślady?
– Nie wtym rzecz. Fakt, że wymykał się nam tak długo, świadczy, że nauczył się żyć zodruchową reakcją na przeciążenie, anawet panować nad nią do pewnego stopnia, za pomocą dostępnych whandlu uspokajaczy, które ludzie tacy jak pan czy ja mogliby przyjmować na przykład dla złagodzenia szoku związanego zprzeprowadzką. Wdodatku nie mógł ich brać zbyt wiele.
– Hmm...– zastanowił się Hartz.– Ma pan rację, to zdumiewające. Czy jesteście gotowi rozpocząć dzisiejsze testy? Nie mogę spędzić wTarnover zbyt wiele czasu.
– Tak, proszę pana, wszystko jest przygotowane– odparła, nie podnosząc wzroku, dziewczyna wkombinezonie ze sztucznego tworzywa, po czym ruszyła ku drzwiom. Freeman wskazał krzesło Hartzowi igość na nim usiadł.
– Czy dajecie mu zastrzyki albo coś wtym rodzaju?– zapytał zpowątpiewaniem.– Sprawia wrażenie głęboko uspokojonego.
– Nie, to nie jest kwestia medykamentów– odparł Freeman, sadowiąc się wygodnie na swoim krześle naprzeciwko konsoli.– Oddziałujemy prądem na ośrodki ruchu. No wie pan, to jedna znaszych specjalności. Wystarczy przesunąć ten przełącznik, aobiekt odzyska świadomość, choć rzecz jasna nie zdolność chodzenia. Wwystarczającym stopniu, by mógł udzielać szczegółowych odpowiedzi. Swoją drogą, zanim go uruchomię, powinienem wskrócie zrelacjonować ostatnie wydarzenia. Wczoraj przerwałem wchwili, gdy natrafiłem na coś, co wyglądało na szczególnie mocno obciążony obraz. Dlatego cofnę go do tej samej daty iznowu zaprezentuję tę wizję. Zobaczymy, co się stanie.
– Co to był za obraz?
– Dziewczynka wwieku około dziesięciu lat uciekająca co sił wnogach przez ciemność.