Depresja poporodowa wymaga mówienia na jej temat – wywiad z Moniką Litwinow
Monika Litwinow to wykształcona pisarka, która fascynuje się siłą wymowy bajek i grami planszowymi. „Za lasami” to debiutancki kryminał autorki. Mnóstwo intryg, charakterni bohaterowie oraz zawiłe wątki, które ostatecznie łączą się w logiczną całość z przekazem.
Należy podkreślić, że w tej powieści poruszone zostały ważne kwestie. Depresja poporodowa wymaga mówienia na jej temat. To słowa Moniki Litwinow. Ciekawe szczegóły pisarka zdradziła w wywiadzie.
Pani Moniko, nie wszyscy czytelnicy zdążyli już Panią poznać, czy zechce Pani opowiedzieć coś o sobie? Prosimy zdradzić, co porabia Pani prywatnie i zawodowo.
Robię wszystko, żeby robić jak najmniej, a wychodzi na odwrót. Prowadzę własną firmę, w której realizuję zajęcia terapii i edukacji z psami, bajko terapię, jogę dla dzieci i młodzieży, tworzę kursy doszkalające dla terapeutów i pedagogów, redaguję czasopismo metodyczne, współtworzę publikacje tematyczne, projektuję i dystrybuuję pomoce do zajęć… I to nie wszystko. Jestem też nauczycielem akademickim na Państwowej Uczelni Stanisława Staszica w Pile i pracuję na godzinach zleconych dla innych uczelni. Na tym etapie zwykle czuję, że słuchacz/czytelnik ma już dość i w tym miejscu wolę postawić kropkę. Faktem jest, że przechodzę transformację zawodową i zmierzam do pisarskiej przystani, by ta część mojego życia nie była tym, co robię „prywatnie” obok jogi, spacerów z psami, grania w gry RPG, oglądania seriali i zaczytywania się w literaturze wszelakiej.
Każdego początkującego pisarza warto zapytać, w jaki sposób chęć pisania pojawiła się w jego życiu. Czy jest to spełnienie marzeń jeszcze z lat młodzieńczych, potrzeba chwili, czy zaczątek realizacji planów na przyszłość?
Czy mogę odpowiedzieć trzy razy TAK? Początkującą pisarką byłam jako dziecko. Pisałam w kronikach klasowych, w gazetkach szkolnych, pisałam wypracowania swoje i innych, naukowo i bajko terapeutycznie… Całe życie piszę. Stworzenie „Za lasami” to kolejny etap na drodze, która na pewno nie dobiegła końca.
Oczywiście dla każdego autora debiut jest odważnym krokiem. Jak przeżyła go Pani emocjonalnie? Proszę także wspomnieć, w jaki sposób odebrali to Pani najbliżsi?
To był intensywny czas, również emocjonalnie. Przeżywałam tak wiele różnych uczuć naraz, że po premierze przechodziłam dwudniowego emocjonalnego kaca. Radość, lęk, ekscytacja, znowu lęk, jeszcze więcej radości, odrobina paniki, zadowolenie, niepokój… Moi bliscy odczuwali dużo spokoju, dumę i szczęście. Dzięki nim wracałam do równowagi.
Urodziła i wychowała się Pani w Koninie, czy dlatego akcja Pani
debiutanckiej powieści „Za lasami” rozgrywa się w tym mieście
i jego okolicach?
Im częściej myślę nad tym zagadnieniem, tym bliższa jestem odpowiedzi, że to w ogóle nie podlegało mojej decyzji. Pisząc „Za lasami”, nie zastanawiałam się w sposób świadomy nad miejscem wydarzeń. Ręce wylewały na komputer to, co mi się w głowie ułożyło i pozostawiłam temu procesowi wolność i swobodę. Konin to moje pierwsze plemię. Mam go we krwi więc nie mogło być inaczej.
Nie sposób zapomnieć, że korona-wirus zmienił świat. A w jaki sposób szerząca się zaraza wpłynęła na Pani życie? Obudziła lęk, zmotywowała do stosowania wielu środków zaradczych, a może skłoniła do zastanowienia się nad kwestią wartości życia?
Pandemia mnie zatrzymała. Dzięki niej w pierwszej części odpowiedzi na pierwsze pytanie zaistniała pustka na kilka miesięcy. Kinga Tokarczuk mówiła wówczas o zatrzymaniu się i przyjrzeniu milionom spraw. Tak też zrobiłam. Było wiele rzeczy, które mijałam beztrosko i bezrefleksyjnie, a w tamtym czasie nabrały dla mnie nowych znaczeń. To tyle w kontekście egocentrycznym. Poza tą ramą towarzyszył mi lęk o rodzinę i bliskich. Dzisiaj natomiast mam wrażenie, że staliśmy się silniejsi.
Pomimo niesprzyjających okoliczności napisała Pani kryminał „Za lasami”. Skąd pomysł na tę historię?
To bardzo trudne pytanie. Pomysły tkały się podczas wielogodzinnego procesu pisania, od myśli do myśli, od wspomnienia do fantazji, od snu do konceptu. To gęsto utkana sieć, która trzyma się na niejednej gałązce.
Akcja powieści nabiera tempa, kiedy w lasku pod Koninem mieszkaniec odnajduje zwłoki nastolatki. Nie mija moment, a ginie kolejna osoba. Czy od początku pisania zakładała Pani, ile osób zginie?
Nie i muszę przyznać, że nie posądzałam mojego mordercę o taki rozmach.
Śmiercią dziewczyny zainteresuje się owdowiały leśniczy z licencją prywatnego detektywa Artur Gawron. Kiedyś był on związany z drużyną harcerską, do której należała ofiara. Czy ten aspołeczny bohater posiada odpowiednik w rzeczywistości?
O, tak! I to niejednego.
Czy stworzenie tej postaci przysporzyło Pani trudności?
Trudność, nie. Stworzenie Artura było czasochłonne i żmudne, co nie znaczy, że uciążliwe. Wręcz przeciwnie.
W książce wyraźnie zaznaczone zostało ZHP. Skąd u Pani zainteresowanie harcerstwem?
Od dwunastego albo trzynastego roku życia jestem harcerką i jest to szalenie ważny budulec mojej osobowości. Są szkoły, które mówią, że pisarz powinien stać na uboczu swojej prywatnej historii, ale czym byłoby Lśnienie, gdyby King nie przekazał głównemu bohaterowi swojej profesji?
W Pani intrygującej powieści występuje wielu bohaterów, czy wprowadzenie tylu tak odmiennych postaci do utworu literackiego było trudnym zadaniem?
Nie wiem, czy trudnym, ale stanowiło wyzwanie. Ułatwił je warsztat, którym podzielił się z nami Robert Małecki na kursie pisarskim w Maszynie do Pisania. Pokazał sprawdzone sposoby i techniki dedykowane etapowi konstruowania szablonu powieści, w tym również wydobywaniu prawdziwych, namacalnych postaci ze świata wyobraźni.
Oczywiście należy, zadać pytanie o wątek ucieczki kilku kobiet ze szpitala psychiatrycznego. Jedna z nich była skazana za próbę zabójstwa swojego dziecka. Dlaczego postanowiła Pani tym wątkiem nadać dramaturgii książce?
Cieszę się, że padło to pytanie, gdyż przy okazji mogłabym odpowiedzieć jednej z anonimowych Czytelniczek. Nie będzie to zbyt wielkie odkrycie tajemnicy, kiedy powiem, że bohaterka przechodzi terapię depresji poporodowej. Wiele w tej książce jest opinii na temat tej choroby, wygłaszanych przez kilku bohaterów o zupełnie różnych na ten temat poglądach. Samą siebie pozbawiłam osobistej narracji, oddając głos postaciom w książce, niby fikcyjnym, a jednak tożsamym z tymi w rzeczywistości. Dzisiaj czuję, że mogłabym poświęcić temuaspektowi więcej miejsca. Umieściłam ten wątek w książce, gdyż depresja poporodowa wymaga mówienia na jej temat. Jak najwięcej i to z jak największą dbałością i wrażliwością.
W swoim kryminale w ciekawy sposób wykorzystała Pani motywy bajek. Skąd taki pomysł? Czy w Pani życiu bajki mają duże znaczenie?
Czy moja playlista z piosenkami z filmów animowanych odtwarzana niemal codziennie wystarczy za odpowiedź?
Wprowadziła Pani do książki motyw gier planszowych. Czy jest Pani pasjonatką i popularyzatorką takiej formy spędzania czasu?
Jak najbardziej. Nie są mi obce wielogodzinne posiedzenia nad „Grą o Tron” czy „Gloomhaven”. Przez ponad rok asystowałam mężowi przy tworzeniu scenariuszy do sesji RPG osadzonych w uniwersum „Wiedźmina”. Zresztą jak pełniłam funkcję graczki w D&D spisywałam równolegle całą fabułę… teraz widzę, że to kolejny objaw pisarskiej pasji.
Które z motywów lub wątków pisało się Pani najłatwiej i najprzyjemniej, a które przysporzyły trudności?
Z wielką przyjemnością towarzyszyłam rozwijającej się relacji Artura i Eleny. Równie satysfakcjonujące było podróżowanie z bohaterami przez Konin, w którym na co dzień nie mieszkam. Nie wiem, czy były wątki trudne… Myślę, że było kilka momentów, po których napisaniu potrzebowałam głębszego oddechu, dłuższego spaceru i cieplejszego prysznica.
Napisała Pani mocny kryminał skierowany do dorosłych czytelników. Skoro w książce wykorzystała Pani siłę pełnych morałów bajek czy odbiorcy powinni potraktować te wątki jako zachętę do krytycznego namysłu nad codziennością i relacjami międzyludzkimi?
Tak, „Za lasami” ma o wiele więcej do powiedzenia niż tylko zrelacjonowanie pewnych poplątanych wydarzeń o charakterze kryminalnym. Bajki, choć dedykowane dzieciom i często inspirowane ich sposobem postrzegania świata, konstruowane są przez dorosłych. Są uniwersalne, dla Czytelnika w każdym wieku. Myślę, że spotkania z bajkowymi bohaterami wnoszą wiele dobrego, tym bardziej że współczesne bajki odpowiadają naszym aktualnym problemom, troskom i zmaganiom.
Wywiad ma zachęcać do sięgnięcia po lekturę. Nie można więc zdradzać zbyt wielu szczegółów. W jaki sposób Pani chciałaby zachęcić odbiorców, aby sięgnęli po „Za lasami”?
Uważam, że jest kilka argumentów. Po pierwsze, jestem debiutantką, która wyrosła na wieloletnim zamiłowaniu do literatury kryminalnej z jako takim dorobkiem publikacyjnym. Co prawda w innym gatunku, gdyż dotychczas ukazało się około trzydziestu moich bajek terapeutycznych na łamach czasopisma pedagogicznego i około siedemdziesięciu publikacji o charakterze metodycznym i naukowym. Co więcej, wychodzę poza kilka tradycyjnych schematów. Główny protagonista nie jest policjantem, nie jest nawet byłym wojskowym. Obycie Artura z lasem przysługuje się sprawie, ale nie tak bardzo, jak jego specyficzny charakter. W „Za lasami” ważne są relacje między bohaterami, co mnie jako czytelniczkę zawsze przyciąga do lektury. I co również ważne, miejsce akcji jest bardzo prawdziwe. Myślę, że ci, którzy znają Konin, z łatwością rozpoznają wszystkie miejsca w książce. Prawie wszystkie, gdyż przez krótką chwilę bohater przebywa w Bydgoszczy.
W tym miejscu pozostaje zapytać, czy z czasem pojawi się kontynuacja tej historii lub kolejne książki Pani autorstwa? Może jest już jakiś zamysł?
Drugą część zaczęłam pisać od razu po postawieniu kropki w ostatnim zdaniu „Za lasami”. Przyznaję, że było to już jakiś czas temu, a po decyzji o samowydawnictwie cały proces prowadzący do fizycznej formy książki trwał i trwał. Nie żałuję żadnego etapu i poświęconej na to energii, choć odwróciło to uwagę od pisania. Na szczęście nie na długo i teraz znów spędzam znaczną część dni z Arturem Gawronem.
Kończąc, pozostaje podziękować za udzielone odpowiedzi. Należy również spytać, czego możemy życzyć Pani na przyszłość?
Czytelników! Bardzo dziękuję za rozmowę.
Rozmowę przeprowadziła Agata Orzechowska.